– Na tarasie? Ale chyba nie zapomniałaś o lor¬dzie Perrym? To z pewnością jedna z najlepszych partii w Londynie. I taki przystojny…
– Lord Perry, tak… Wybacz, lane. lak już mó¬wiłam, było mi bardzo gorąco.
lane przyjrzała się jej uważnie, łagodne brązowe oczy spostrzegły lekki rumieniec na policzkach Aleksy. Zerknęła w kierunku drzwi prowadzących na taras dokładnie w momencie, gdy wszedł przez nie lord Falon.
– Na Boga, Alekso, chyba nie byłaś tam razem z nim!
Aleksa wzruszyła ramionami.
– Odbyliśmy krótką rozmowę. To wszystko.
– Ależ on jest… on jest… Przecież nawet nie zostaliście sobie przedstawieni.
– Nie. I pewnie nigdy nie będziemy.
– Masz do tego prawo. Twój brat byłby wściekły, gdyby się dowiedział, że ten mężczyzna zbliżył się do ciebie.
– Nie rozumiem, co jest w nim takiego straszne¬go. Mnóstwo mężczyzn ma romanse z mężatkami. – Ale niewielu zabiło trzech mężów:w pojedyn¬kach.
– Mój brat sam brał udział w pojedynkach. Nie jest tajemnicą, że Rayne spotykał się z lady Campden. On nawet…
– Rayne zupełnie się zmienił. A lord Falon wca¬le i pewnie nigdy się nie zmieni.
Aleksa bawiła się kosmykiem swoich ciemnych, kasztanowych włosów.
– Nie pamiętam, żebym widziała go kiedykol¬wiek przed obecnym sezonem towarzyskim.
– Przez kilka ostatnich lat przebywał za granicą. Chyba w Italii… A może to była Hiszpania… – Zerknęła z powrotem na hrabiego. – W każdym razie, on nie jest dobrze widziany w wyższych sfe¬rach. I one niewiele dla niego znaczą.
– Więc, według ciebie, co on tutaj robi?
– Nie mam pojęcia. – Patrzyły na niego, jak z gracją, odprowadzany wzrokiem przez jeszcze co najmniej kilka par oczu, przechodzi przez salon ku zdobionym drzwiom prowadzącym n~ ulicę. Był wyższy niż większość obecnych na balu mężczyzn, szczupły, lecz szeroki w ramionach. Miał falujące czarne włosy i śniadą cerę, wydatne kości policzko¬we i niezwykle jasne, błękitne oczy. Mówiąc krót¬ko, był jednym z najprzystojniejszych mężczyzn, ja¬kich kiedykolwiek widziała Aleksa.
– Myślisz, że to łowca posagów? – spytała, nie¬mal z niechęcią oczekując odpowiedzi. Była mło¬dą, piękną kobietą i jedną znajzamożniejszych młodych dziedziczek w Londynie.
– Szczerze mówiąc, nie sądzę. Z tego, co słysza¬łam, jego majątek bardzo się skurczył, ale tak na¬prawdę wcale nie jest biedny. No i nie szuka żony. Gdyby szukał, jest co najmniej tuzin bogatych mło¬dych dam, które poślubiłyby go mimo jego reputa¬cji. Nie mówiąc o wielu wdowach, z którymi zwykle romansuJe.
– Co jeszcze o nim wiesz?
– Niewiele. Mieszka w jakimś ponurym starym zamku na wybrzeżu. Swego czasu krążyły plotki, że zaangażował się w przemyt. Innym razem rozeszły się pogłoski, że sympatyzuje z Francuzami.
– Z Francuzami! – Jej brat, Chris, został zabity z ręki Francuzów. Nienawidziła Napoleona i jego niekończącej się krwawej wojny.
– Płynie w nim trochę francuskiej krwi ze strony matki – przypomniała sobie Jane. – Dlatego jest taki przystojny i ma śniadą cerę.
Aleksa westchnęła.
– Łajdak, przemytnik, a może nawet jeszcze go¬rzej. Nie ma zbyt dobrej reputacji. – Zmarszczyła brwi. Sama nie wiedziała, dlaczego młody hrabia tak ją zaintrygował. Po chwil~ uśmiechnęła się tak pogodnie, jak nie uśmiechała się od bardzo dawna. – Mimo wszystk~ naprawdę jest niesamowicie przy¬stojny. I te oczy… niebieskie jak morze po burzy.
– Tak. I równie niezgłębione. Możesz być pew¬na, że ten mężczyzna oznacza same kłopoty.
Aleksa jedynie wzruszyła ramionami. Zaczynała już liczyć dni do następnej soboty.
* * *
Aleksie przez cały tydzień czas bardzo się dłużył, natomiast lady Thornhill dni mijały jak z bicza strzelił. Stojąc przy pokrytym białym obrusem sto¬le w domu lady Bingham, tuż obok bogato zdobio¬nej czary z ponczem mieniącej się srebrzyście w blasku świec, spoglądała na zbliżającą się przyja¬ciółkę, która opierała dłoń na ramieniu przystoj¬nego lorda Perry'ego. AlekSa uśmiechała się, jak zwykle uprzejmie słuchając i jak zwykle znudzo¬na od samego początku towarzyskiego sezonu.
Niedawno wróciła do Londynu z Marden, posia¬dłości znajdującej się niedaleko majątku ojca Jane w Dandridge, gdzie kiedyś się poznały. W czasie sezonu Aleksa mieszkała u swojego brata i jego żony w Stoneleigh, posiadłości wicehrabiego na tere¬nie Hampstead Heath. Oboje nalegali, żeby w tym roku wróciła do Londynu, nakłaniali ją do uczest¬niczenia w życiu towarzyskim. Mieli nadzieję, że wreszcie znajdzie odpowiedniego męża. Jane była pewna, że gdyby nie Peter i tragedia, która się wy¬darzyła, lord Stoneleigh nakłoniłby siostrę do mał¬żeństwa znacznie wcześniej.
Tymczasem folgował jej, wiedząc, że śmierć przyjaciela była dla niej wielkim przeżyciem, że czuła się za nią odpowiedzialna, więc przez ostat¬nie dwa lata pozwolił jej pozostać w izolacji od świata w Marden.
Lecz w końcu Aleksa wróciła i w ciągu kilku ty¬godni sezonu była równie chętnie zapraszana jak w czasie swojej inauguracji. Wciąż była pięk¬na – teraz nawet jeszcze piękniejsza, ponieważ jej rysy nabrały dojrzałości – czarująca i ciepła. Jed¬nak wewnętrznie bardzo się zmieniła. Nie była już beztroską, niewinną panną, która z satysfakcją pła¬wiła się w uwielbieniu adorujących ją zalotników. Nie była już niefrasobliwą, zachowującą się jak rozpuszczone dziecko dziewczyną.
Aleksa stała się kobietą w każdym calu. Strata przyjaciela kosztowała ją jej młodość, a także pew¬ną cząstkę jej samej. Wyglądało to tak, jakby skry¬wała swoje emocje, jakby jakaś mała iskierka życia w jej wnętrzu zgasła tego samego dnia, w którym zgasł Peter.
Jane chciała, żeby Aleksa była podobna do in¬nych dziewcząt w jej wieku – otoczona wianusz¬kiem licznych adoratorów musiała podjąć trudną decyzję, którego wybrać z długiej listy zalotników rywalizujących o jej rękę.
Jednak Aleksa nie chciała żadnego z nich.
– To są wszystko mali chłopcy – powiedziała kie¬dyś,. – Ja chcę kogoś, kto po budzi moj e serce, by biło żywiej. Kogoś, kogo mogłabym szanować, z kim mogłabym rozmawiać. Chcę prawdziwego mężczy¬zny i nie zamierzam związać się z nikim innym.
Jane roześmiała się na te słowa, podziwiając jej szczerość. Wiedziała, że między innymi właśnie dlatego są tak bliskimi przyjaciółkami.
Zresztą Jane zawsze ją rozumiała. Matka Alek¬sy zmarła, gdy ona była jeszcze małą dziewczynką, podobnie jak Jane, więc dz.iewczynka dorastała pod opieką ojca i dwóch bra.ci niemal dwukrotnie od niej starszych; Nie było więc niespodzianką, że Aleksę pociągali bardziej dojrzali mężczyźni. Nie¬stety, większość jej wielbicieli była dla niej mało atrakcyjna.
Z wyjątkiem lorda Falona.
Ze wszystkich mężczyzn, jakich przyjaciółka Ja¬ne mogła wybrać, ten był naj gorszy. Owszem, był tajemniczy i intrygujący, lecz zarazem nieprzewi¬dywalny i niebezpieczny, może nawet dopuszczał się czynów przestępczych. Zainteresowanie, jakie okazywał Aleksie, z pewnością było podyktowane nieczystymi intencjami, chociaż Jane musiała przy¬znać, że nigdy nie słyszała, by rozmyślnie uwiódł młodą niewinną dziewczynę~. Był znacznie mniej zamożny od Aleksy, a gdyby nawet szaleńczo się w sobie zakochali, wicehrabia nigdy nie zaakceptowałby tego małżeństwa.
Jednak w oczach Aleksy pojawił się ten niewi¬dziany od dawien dawna błysk.
Stojąc w migotliwym świetle żyrandola, Jane pa¬trzyła, jak jej przyjaciółka z gracją porusza się po¬śród modnie odzianych mężczyzn i kobiet z towa¬rzystwa, oszukując ich wszystkich swoim przyklejonym do ust uśmieszkiem. Wszystkich, ale nie Jane. Być może lord Falon byłby dla niej odpowiedni? Może rozpaliłby w niej chęć do życia, która niemal zupełnie zgasła?
Читать дальше