– Skąd wiedziałeś, że lubię róże?
– Nie wiedziałem, ale nigdy nie słyszałem o kobiecie, która nie lubiłaby róż, więc zaryzykowałem.
Uśmiechnęła się.
– Zawsze posyłasz kobietom kosze róż?
– Milionom. Mam mnóstwo wielbicielek. Instruktorzy nurkowania są prawie jak gwiazdy filmowe.
– Czyżby?
– Nie wiedziałaś? Myślałem, że jesteś kolejną wielbicielką.
Roześmiała się.
– Piękne dzięki.
– Proszę bardzo. Czy pytano, kto je przysłał?
– Naturalnie.
– Mam nadzieję, że mówiłaś same miłe rzeczy.
– Oczywiście. Powiedziałam im, że masz sześćdziesiąt osiem lat i jesteś gruby, a przez twoją okropną zajęczą wargę nie sposób cię zrozumieć. Ale byłeś taki żałosny, że zlitowałam się i poszłam z tobą na lunch, a teraz, niestety, okropnie mi się narzucasz.
– Nieźle to wymyśliłaś! – zawołał. Umilkł na chwilę. – Mam nadzieję, że róże przypomną ci, że o tobie myślę.
– Przypomną.
– Myślę o tobie i nie chcę, żebyś o tym zapominała.
Spojrzała na kwiaty.
– Obiecuję – rzekła cicho.
Odłożyli słuchawki. Teresa siedziała spokojnie przez chwilę, potem ponownie sięgnęła po kartkę. Przeczytała ją jeszcze raz, a zamiast włożyć ją z powrotem między kwiaty, schowała do torebki. Znała kolegów, więc była pewna, że ktoś przeczyta kartkę, gdy jej nie będzie przy biurku.
** ** **
– Jaki on jest?
Deanna siedziała w restauracji naprzeciw Teresy, która podała jej zdjęcia z wakacji.
– Nie wiem, jak zacząć.
Deanna przyglądała się zdjęciom Garretta i Teresy na plaży.
– Najlepiej od początku. Nie pomiń ani jednego szczegółu – poprosiła, nie odrywając spojrzenia od fotografii.
Teresa opowiedziała jej już o spotkaniu w porcie, więc teraz zaczęła opisywać pierwszą wspólną wyprawę „Happenstance”. Przyznała się Deannie, że celowo zostawiła kurtkę na pokładzie, żeby mieć pretekst do następnego spotkania – wtedy Deanna zawołała: „Cudownie!” Potem Teresa przeszła do wspólnego lunchu i kolacji. Odtwarzając cztery ostatnie dni, niewiele pominęła, a Deanna słuchała z niesłabnącą uwagą.
– Wygląda na to, że wspaniale spędziłaś czas – stwierdziła z uśmiechem pełnym zadowolenia.
– Rzeczywiście. Był to jeden z najlepszych tygodni, jakie spędziłam w życiu. Tylko że…
– Co?
Nie odpowiedziała od razu.
– Pod koniec Garrett powiedział do mnie coś takiego, że zaczęłam się zastanawiać, dokąd to wszystko prowadzi.
– Mianowicie co?
– Nieważne jest to, co powiedział, ale jak to zrobił. Mówił tak, jakby nie był pewien, czy chce, żebyśmy się jeszcze spotkali.
– Wydawało mi się, że wspominałaś o wyjeździe do Wilmington za dwa tygodnie.
– Wspominałam.
– Zatem o co chodzi?
Teresa kręciła się na krześle, próbując zebrać myśli.
– Nadal nie może sobie poradzić ze wspomnieniami o Catherine… i nie jestem pewna, czy kiedykolwiek poradzi sobie z przeszłością.
Deanna roześmiała się nagle.
– Co w tym śmiesznego? – spytała zaskoczona Teresa.
– Ty, Tereso. Czego się spodziewałaś? Wiedziałaś, że nie może dać sobie rady z Catherine, zanim tam pojechałaś. Czy zapomniałaś, że to jego wierna miłość tak ci się spodobała? Czy sądzisz, że zupełnie zapomni o Catherine po dwóch dniach tylko dlatego, że było wam ze sobą dobrze?
Teresa spojrzała na nią ze zdumieniem i Deanna znowu się roześmiała.
– Oczekiwałaś tego, prawda? Tak właśnie myślałaś.
– Deanno, nie było cię tam… Nie wiesz, jak układało się między nami aż do ostatniego wieczoru.
– Tereso – zaczęła Deanna łagodnie. – Chcesz wierzyć, że można kogoś zmienić, ale to niemożliwe. Ty możesz się zmienić, Garrett może się zmienić, ale nie możesz tego zrobić za niego.
– Wiem, że…
– Ależ nie wiesz… – wpadła jej w słowo Deanna – lub jeśli wiesz, to nie chcesz tego widzieć. Jak to mówią, miłość jest ślepa. Spróbujmy ocenić obiektywnie to, co się wydarzyło między wami, dobrze? – zaproponowała Deanna.
Po namyśle Teresa skinęła głową.
– Wiedziałaś coś o Garretcie, ale on o tobie nic nie wiedział. Mimo to zaprosił cię na łódkę. Zatem coś między wami musiało się od razu pojawić. Spotykasz go raz jeszcze, kiedy przyjeżdżasz po kurtkę, a on zaprasza cię na lunch. Opowiada ci o Catherine i proponuje wspólną kolację. Potem spędzacie ze sobą cztery cudowne dni, poznając się lepiej. Zaczyna wam na sobie zależeć. Gdybyś mi powiedziała przed wyjazdem, że spodziewasz się takiego rozwoju, tobym ci nie uwierzyła. A jednak tak się stało i o to chodzi. Teraz planujecie następne spotkanie. Moim zdaniem odniosłaś prawdziwy sukces.
– Chodzi ci o to, że nie powinnam się martwić, czy on kiedykolwiek pogodzi się ze śmiercią Catherine?
Deanna potrząsnęła przecząco głową.
– Niezupełnie. Posłuchaj, musisz działać stopniowo, krok za krokiem. Spędziliście razem zaledwie kilka dni. To za mało, żeby podjąć jakąkolwiek decyzję. Na twoim miejscu poczekałabym i sprawdziła, co będziecie czuli przez najbliższe dwa tygodnie. Kiedy zobaczysz go następnym razem, będziesz wiedziała więcej niż w tej chwili.
– Rzeczywiście tak uważasz? – Teresa popatrzyła na przyjaciółkę ze zmartwioną miną.
– Miałam rację, zmuszając cię do wyjazdu, prawda?
Podczas gdy Teresa jadła z Deanną lunch, Garrett pochylał się w kantorku nad olbrzymim stosem papierów. Otworzyły się drzwi i wszedł Jeb Blake. Zanim je zamknął za sobą, upewnił się, że syn jest sam. Usiadł na krześle po drugiej stronie biurka, wyciągnął z kieszeni tytoń i bibułki i wziął się do skręcania papierosa.
– Nie krępuj się, siadaj. Jak widzisz, nie mam co robić – Garrett wskazał papiery.
Jeb uśmiechnął się, nie przerywając zwijania papierosa.
– Dzwoniłem do sklepu kilka razy i powiedzieli mi, że przez cały tydzień nie przychodziłeś do pracy. Co robiłeś?
Garrett rozsiadł się wygodnie w krześle i zmierzył ojca spojrzeniem.
– Jestem pewien, że już znasz odpowiedź na swoje pytanie i prawdopodobnie dlatego tu siedzisz.
– Cały czas byłeś z Teresą?
– Byłem.
– Co robiliście we dwójkę? – spytał Jeb nonszalanckim tonem.
– Żeglowaliśmy, łaziliśmy po plaży, rozmawialiśmy… Po prostu poznawaliśmy się lepiej.
Jeb skończył skręcać papierosa i włożył go do ust. Wyjął metalową zapalniczkę z kieszonki koszuli, zapalił i zaciągnął się głęboko. Wydmuchnął dym i spojrzał na Garretta z łobuzerskim uśmiechem.
– Usmażyłeś steki tak, jak cię nauczyłem?
Garrett uśmiechnął się z przymusem.
– Oczywiście.
– Zrobiły na niej wrażenie?
– Ogromne.
Jeb skinął głową i ponownie się zaciągnął. Garrett poczuł, jak powietrze w kantorku zaczyna przesiąkać dymem.
– Zatem ma przynajmniej jedną zaletę.
– Ma ich więcej.
– Spodobała ci się, synu.
– Bardzo.
– Mimo że niezbyt dobrze ją znasz?
– Mam wrażenie, że wiem o niej wszystko.
Jeb pokiwał głową i przez chwilę nic nie mówił.
– Czy zobaczysz ją jeszcze?
– Przyjeżdża za dwa tygodnie ze swoim synem.
Jeb uważnie przyjrzał się twarzy Garretta. Potem wstał i ruszył w stronę drzwi. Zanim je otworzył, odwrócił się i spytał:
– Czy mogę ci coś poradzić?
– Jasne – odpowiedział Garrett, zdumiony nieoczekiwanym zachowaniem ojca.
Читать дальше