– Jeśli ci się podoba, jesteś z nią szczęśliwy i czujesz, że ją znasz, to nie pozwól jej odejść.
– Dlaczego mi to mówisz?
Jeb spojrzał synowi prosto w oczy i znowu zaciągnął się papierosem.
– Jak cię znam, to ty będziesz dążył do zerwania, a ja zrobię wszystko, żeby cię powstrzymać.
– O czym ty mówisz?
– Dobrze wiesz, o czym mówię – odparł cicho Jeb. Otworzył drzwi i wyszedł bez słowa.
W nocy Garrett nie mógł zasnąć. Wstał z łóżka i poszedł do kuchni. Wiedział, co powinien zrobić. W szufladzie znalazł papeterię, której używał, gdy ogarniały go sprzeczne uczucia. Usiadł przy stole, mając nadzieję, że potrafi ująć myśli w słowa.
** ** **
Moja droga Catherine!
Nie wiem, co się ze mną dzieje i nie wiem, czy kiedykolwiek to zrozumiem. Tyle wydarzyło się ostatnio, że zupełnie tracę orientację…
Garrett siedział przy stole jeszcze przez godzinę i chociaż próbował, nie potrafił wymyślić dalszego ciągu listu. Kiedy obudził się następnego ranka, jego pierwsza myśl nie dotyczyła Catherine.
Pomyślał o Teresie.
Przez następne dwa tygodnie co wieczór Garrett i Teresa rozmawiali przez telefon, czasem nawet kilka godzin. Garrett przysłał dwa listy, a właściwie kartki o tym, jak bardzo za nią tęskni. Dostała od niego jeszcze jeden tuzin róż, tym razem z pudełkiem czekoladek.
Teresa nie zamierzała wysyłać mu ani kwiatów, ani czekoladek. Posłała mu za to bawełnianą niebieską koszulę, która, jej zdaniem, pasowała do dżinsów, i dwie kartki.
Kilka dni później wrócił Kevin. Dlatego następny tydzień szybciej minął Teresie niż Garrettowi. Pierwszego wieczoru po powrocie przy kolacji Kevin chaotycznie opowiedział o wakacjach, potem zapadł w sen na prawie piętnaście godzin. Kiedy wreszcie się obudził, okazało się, że trzeba załatwić parę spraw nie cierpiących zwłoki. Trzeba było kupić ubranie do szkoły, ponieważ wyrósł prawie ze wszystkiego, co nosił w poprzednim roku. Trzeba było zapisać go do klubu trampkarzy, co zajęło im prawie całą niedzielę. Na dodatek wrócił do domu z torbą pełną brudnych rzeczy, które trzeba było wyprać. Chciał natychmiast wywołać zdjęcia z wakacji, a na wtorek był zapisany do ortodonty na sprawdzenie, czy nie potrzebuje aparatu.
Innymi słowy życie w rodzinie Osborne'ów wróciło do normy.
Następnego wieczoru Teresa opowiedziała Kevinowi o wakacjach spędzonych na Cape, a potem o wyprawie do Wilmington. Wspomniała o Garretcie, starając się nie wzbudzać niepokoju syna. Kiedy wyjaśniła mu, dlaczego jadą odwiedzić Garretta w najbliższy weekend, Kevin nie wyglądał na zadowolonego. Gdy jednak napomknęła, jak Garrett zarabia na życie, zaczął przejawiać zainteresowanie.
– Czy to znaczy, że mógłby nauczyć mnie nurkować? – spytał.
– Powiedział, że cię nauczy, jeśli tylko będziesz chciał.
– Świetnie – odparł i wrócił do swoich zajęć.
Kilka dni później zabrała go do księgami, żeby sobie wybrał kilka czasopism o nurkowaniu. Nim byli gotowi do wyjazdu, Kevin znał na pamięć każdą najdrobniejszą część sprzętu do nurkowania, jaką można sobie było kupić, i wyraźnie marzył o zbliżającej się przygodzie.
Tymczasem Garrett zagrzebał się w pracy. Ślęczał do późna, rozmyślając o Teresie. Zachowywał się niemal tak samo jak po śmierci Catherine. Kiedy wspomniał ojcu, że tęskni za Teresą, ten tylko uśmiechnął się i pokiwał głową. Baczne spojrzenie ojca sprawiło, że Garrett zaczął się zastanawiać, co mu chodzi po głowie.
Już wcześniej uzgodnili z Teresą, że będzie najlepiej, jeśli nie zatrzyma się w domu Garretta. Było lato i niemal wszystkie pokoje w mieście były już zarezerwowane. Na szczęście Garrett znał właściciela małego motelu przy plaży, niedaleko od jego domu, i mógł załatwić im pokój.
Kiedy wreszcie nadszedł dzień przyjazdu Teresy i Kevina, Garrett kupił trochę jedzenia, wymył ciężarówkę, wziął prysznic i pojechał na lotnisko.
Włożył spodnie khaki, sandały i koszulę, którą kupiła mu Teresa.
Czekał w napięciu przy wyjściu.
Przez ostatnie dwa tygodnie uczucie, jakie żywił do Teresy, wyraźnie się pogłębiło. Już wiedział, że to, co ich związało, nie wynikało wyłącznie z pociągu fizycznego. Silna tęsknota, jaką odczuwał, świadczyła o czymś trwalszym, głębszym. Gdy wyciągnął szyję, żeby poszukać jej wśród pasażerów, ogarnął go niepokój. Już dawno nic takiego nie odczuwał. Dokąd go to zaprowadzi?
Gdy Teresa z Kevinem wysiadła wreszcie z samolotu, całe zdenerwowanie zniknęło. Była taka piękna – piękniejsza, niż zapamiętał. Kevin wyglądał dokładnie tak jak na zdjęciu i bardzo przypominał matkę. Miał już ponad metr pięćdziesiąt, ciemne włosy i oczy Teresy. Był chudy, a długie ręce i nogi sprawiały wrażenie, jakby rosły szybciej niż reszta ciała. Ubrany był w bermudy, trampki Nike i koszulkę z koncertu „Hootie i Blowfish”. Widać w wyborze garderoby kierował się stylem lansowanym przez Mtv – pomyślał Garrett i nie potrafił opanować uśmiechu. Boston, Wilmington… Jakie to miało znaczenie. Dzieci to dzieci.
Teresa spostrzegła go i pomachała na powitanie. Garrett podszedł do nich i sięgnął po torby. Zawahał się, niepewny, czy powinien pocałować ją przy Kevinie, ale Teresa wspięła się na palce i musnęła ustami jego policzek.
– Garrett, chciałabym, żebyś poznał mojego syna – powiedziała z dumą.
– Cześć, Kevin.
– Witam, panie Blake – odparł chłopiec sztywno, jakby Garrett był jego nauczycielem.
– Mów mi po imieniu – zaproponował Garrett i wyciągnął rękę. Kevin uścisnął ją niepewnie. Do tej pory żaden dorosły, oprócz Annette, nie pozwolił zwracać się do siebie w ten sposób.
– Jak minął lot? – zapytał Garrett.
– Dobrze – odparła Teresa.
– Jedliście coś?
– Jeszcze nie.
– Może coś przekąsimy, zanim zawiozę was do motelu?
– Dobry pomysł.
– Gdzie chciałbyś pójść? – zwrócił się Garrett do Kevina.
– Lubię Mcdonalda.
– Och, złotko, nie – wtrąciła szybko Teresa, ale Garrett powstrzymał ją gestem dłoni i powiedział:
– Mcdonald mi odpowiada.
– Jesteś pewien? – spytała Teresa.
– Absolutnie. Ciągle tam chodzę. Kevin wyglądał na zadowolonego z jego odpowiedzi. Poszli we trójkę po bagaż.
– Dobrze pływasz, Kevin? – spytał Garrett, gdy wyszli z budynku lotniska.
– Dość dobrze.
– Miałbyś ochotę na kilka lekcji nurkowania w ten weekend?
– Owszem. Przygotowywałem się do tego – odparł, przyjmując rzeczowy ton osoby dorosłej.
– Cieszę się. Miałem nadzieję, że to powiesz. Jeśli dopisze nam szczęście, to może przed powrotem zdobędziesz uprawnienia.
– Co to znaczy?
– Otrzymasz zezwolenie umożliwiające ci nurkowanie w wybranym przez ciebie rejonie. To coś w rodzaju prawa jazdy.
– Można zrobić je w kilka dni?
– Jasne. Trzeba zdać egzamin pisemny i spędzić kilka godzin pod wodą z instruktorem. W ten weekend będziesz moim jedynym uczniem, powinniśmy więc mieć dość czasu… chyba że twoja mama też chce się uczyć.
– Świetnie! – zawołał Kevin. Potem odwrócił się do Teresy. – Będziesz się uczyć, mamo?
– Nie wiem, może.
– Powinnaś – rzekł Kevin. – Będzie fajnie.
– Ma rację, nie zaszkodzi spróbować – dodał Garrett z łobuzerskim uśmiechem. Wiedział, że się im nie oprze i prawdopodobnie się zgodzi.
– Dobrze – mruknęła. – Ale jak zobaczę rekina, zrezygnuję.
Читать дальше