Cizia Zykë - Sahara

Здесь есть возможность читать онлайн «Cizia Zykë - Sahara» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Sahara: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sahara»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Podróż kilku kombinatorów przez Saharę: ciemne interesy, korupcja, afrykańska rzeczywistość i… piękne kobiety. Nie pozbawione erotyzmu.

Sahara — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sahara», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Kurwa mać, Charlie, ja zdechnę tutaj.

Wychodzi spod prysznica i klepie przyjacielsko Chotarda w ramię; ten wypuszcza z ręki plik banknotów, który właśnie przeliczał.

– Do cholery, przestań! Nie mogę pracować w tych warunkach. Peyruse nie odpowiada i opada na łóżko, powodując zachwianie się wszystkich stosów banknotów. Chotard nie odzywa się już, bo wściekłość Peyruse'a jest nazbyt oczywista.

Ja też jestem w złym humorze. Czas wyjechać z Mopti. Po opuszczeniu pustyni przejazd przestaje być ciekawy, i nie ma powodu, żeby marudzić. Jutro będziemy w Segou, gdzie mam dom i wszystko będzie lepiej.

– No to jak, przyjadą wreszcie ci frajerzy? Trochę im to czasu zajmuje, kurwa!

– Jacky zawiadomi nas, jak tylko tu będą, nie martw się.

– To chyba oni powinni się martwić, nie? – odpowiada z szerokim uśmiechem.

"Oni" to dwaj Europejczycy, o których mnie poinformowano; jadą w kierunku Mopti prowadząc dwie ciężarówki. Czekamy na tych cwaniaków, którzy ośmielają się przyjechać handlować na moim terytorium.

W tym momencie słyszę stukot butów Jacky'ego, mojego kumpla i wspólnika. Wsuwa głowę przez drzwi i oznajmia:

– Charlie, przyjechali.

W dwie minuty wszyscy są ubrani. Takie sprawy załatwiam sam, ale wszyscy chcą być obecni na wypadek, gdyby coś się zaczęło dziać albo przynajmniej, gdyby wydarzyło, się coś zabawnego. Mój sposób bycia zawsze rozbawia Jacky'ego, a u mego boku Chotard może udawać twardziela bez specjalnego ryzyka.

Przed wejściem do baru z miną właściciela rzucam okiem na oba pojazdy, małą czerwoną cysternę berliet i ciężarówkę do przewozu bydła, które wyglądają całkiem nieźle. Zresztą sam sprzedaję wyłącznie wraki.

Wchodzimy do baru, podczas gdy Peyruse podnosi maski, żeby przeprowadzić dokładniejszy przegląd. Podchodzę do stolika Europejczyków starając się ich ocenić. Dwóch facetów około czterdziestki, dobrze ubranych, każdy w towarzystwie swojej pani. Ładne mordy salonowych łowców głów.

– Dzień dobry, można?

Siadam nie czekając na odpowiedź. Postanowiłem zachowywać się grzecznie. Jacky i Chotard siedzą przy innym stoliku. Udają, że nie interesują się nami, ale wiem, że podsłuchują rozmowę i mają nadzieję, że będzie zabawna.

Tym razem nie uśmieją się. Zbyt długo czekałem w Mopti i chcę załatwić sprawę szybko. Jeśli będę wobec facetów twardy, obecność żon zmusi ich do oporu, żeby nie stracić twarzy. Źle by na tym wyszli, a ja straciłbym czas. Miejmy więc nadzieję, że nie będzie komplikacji.

– Nazywam się Charlie. Czekałem na was.

Patrzą na mnie cztery pary zaintrygowanych oczu. Mówię dalej:

– Widziałem wasze ciężarówki. Jeśli macie zamiar sprzedać je w Mali, to tylko u mnie, bo jestem tu u siebie. Jeśli sprzedacie je sami, to popsujecie mi rynek, a to byłoby nieładnie, bardzo nieładnie.

Obaj faceci są napięci. Kobiety są zaniepokojone. Peyruse wchodzi do sali wycierając ręce. Kiwa do mnie, że towar jest dobry.

– Jeśli chcecie je sprzedać niżej, w Togo, Dahomeju albo w Górnej Wolcie, nie ma sprawy. Wiem, jaką cenę zapłaciliście we Francji. Znam koszty podróży. Trochę wycierpieliście, więc jest normalne, że chcecie zarobić. Daję wam pięćdziesiąt tysięcy franków francuskich za obie. A teraz wybierajcie.

Zapada wielka cisza, po czym starszy odzywa się.

– Słyszeliśmy o tobie. Możesz nam dać chwilę do namysłu? Potakuję, wstaję i przechodzę do Jacky'ego, Chotarda i Peyruse. Zachowują powagę, ale oczy ich tryskają wesołością. Podczas gdy kelner, wysoki Murzyn w rozkloszowanych spodniach i butach na słoninie, przynosi nam naszą codzienną butelkę whisky, przy stole dżentelmenów wre zażarta dyskusja.

Mam nadzieję, że ci dwaj idioci się zgodzą. Chętnie przyznaję, że inne metody są bardziej zabawne i mają tę zaletę, że wszyscy mogą się pośmiać, ale posiadanie władzy daje coś, co sprawia mi przyjemność: możliwość bycia wspaniałomyślnym. Zawsze zostawiam honorowe wyjście: nie jest powiedziane, że dostaliby lepszą cenę, a jeżeli, to musieliby sporo się w tym celu namęczyć. Więc daję im, jak wszystkim, uczciwe rozwiązanie. Jeśli z niego nie skorzystają, tym gorzej dla nich.

I tym lepiej dla nas.

***

W niecałe pół godziny później umowa zostaje zawarta. Stawiam wszystkim kolejkę. Atmosfera rozluźnia się. Starszy, wysoki blondyn, uśmiecha się. Obaj wyglądają na zadowolonych z interesu.

– Chotard. Zapłać panom.

Mój księgowy otwiera walizeczkę i zaczyna przeliczać pieniądze. Obu facetów zatyka na widok ogromu forsy, jaki mamy przy sobie. Jeszcze parę kieliszków i wychodzimy obejrzeć nasze nowe ciężarówki. Peyruse robi próbną jazdę. Są w porządku.

Nie blefowałem z moimi kontrahentami. W całej strefie, którą przemierzam od osiemnastu miesięcy, od Algierii aż do Segou, z jednym wyjątkiem, kupiłem wszystkich ważnych urzędników cła i policji. Mam pełne możliwości zablokowania obu ciężarówek. Jest to jednak broń, którą posługuję się rzadko, kiedy nie pozostaje mi już nic innego. Uważam, że to zbyt łatwe i niezbyt honorowe.

Mała cysterna to świetny interes. Jest to stary model, z długim ryjem i przednią szybą rozdzieloną na dwie części. Takie ciężarówki są doskonałe na szlak i mają powodzenie w Afryce. Natomiast drugi wóz to malutki renault, pięciotonówka do przewozu bydła, zbyt delikatny na tutejsze drogi.

– Chotard, wsiadaj z Jackym. Jedziecie za nami.

***

Mopti – Segou, dwieście kilometrów. Droga biegnie prosto, i jest w dość dobrym stanie. Już trzydzieści kilometrów przed Mopti szlak zamienił się w asfaltową szosę. Jedziemy przez nizinę porośniętą gęstymi drzewami, nie licząc baobabów. Noc jest jasna, świeci srebrzysty księżyc w pełni. Owiewa nas chłodne powietrze. Przyjemnie się tak jedzie. Przed wyruszeniem w drogę Peyruse kupił sobie w barze hotelu skrzynkę Solibra, piwa w butelkach po trzy czwarte litra. Wypijam jedną, on już kończy drugą.

– Znowu pijesz?

– Ee… nie. To tylko przez upał.

Nie nalegam. Jak odmówić tych małych przyjemności dorosłemu, w dodatku kumplowi? Poza tym nie mam ochoty psuć tego pierwszego od dawna sam na sam z Peyruse'em.

Należał do mojego gangu w Bordeaux. Tylko on miał mieszkanie, które wkrótce stało się naszą meliną, a przede wszystkim moją. We Francji lat sześćdziesiątych, pruderyjnej i rygorystycznej, nie było mowy o tym, żeby samotny małolat wynajął pokój w hotelu. Pełnoletniość zaczynała się od dwudziestu jeden lat, i te skurwysyny hotelarze żądali dowodu osobistego! Spędziliśmy u niego przyjemne chwile, w tej grupie zwariowanych nastolatków, jaką tworzyliśmy, był jednym z najlepszych.

Kiedy wróciłem do Bordeaux na parę dni, żeby znaleźć mechanika do moich konwojów, pomyślałem o nim.

Rozczarowanie. Myślałem, że odnajdę kumpla z dzieciństwa, wspaniałego faceta. Znalazłem się naprzeciwko zapijaczonej szmaty, na samym dnie od czasu rozstania się z Suzy. Wegetował w jakimś warsztacie, który nawet nie należał do niego. Przygarbiony, ze zbyt długimi włosami, raczej brudny, facet, któremu nie miałem nic do powiedzenia. Kiedy wyszliśmy z baru, w którym wiele wypił opowiadając mi o przeszłości, zaczął rzygać zieloną żółcią do rynsztoka.

Nie wiem dlaczego, zapewne przez przyjaźń albo dlatego, że wydał mi się zagubiony, zaproponowałem mu jednak tę pracę.

– Wiesz, potrzebuję mechanika do moich konwojów, interesuje cię to?

Nawet nie wrócił do domu. Zostawił wszystko, swoją drugą żonę, z którą mieszkał po rozstaniu z Suzy, dziecko, po prostu wyjechał. Zatelefonował tylko z Barcelony i przesłał im małą sumę pieniędzy, którą mu dałem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Sahara»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sahara» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Sahara»

Обсуждение, отзывы о книге «Sahara» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x