GaoLing przedstawiła nas, mówiąc, co każde z nas robi w sklepie. Fu Nań kiwał głową, po czym wskazał Siostrę Yu.
– Tej nie będziemy już potrzebowali. Sam zajmę się pieniędzmi.
– To moja przyjaciółka.
– Ja teraz mówię! – Zmierzył GaoLing wściekłym spojrzeniem, a kiedy nie odwróciła oczu, powiedział: – Och, wciąż ta sama zła żmija. Odtąd będziesz się mogła kłócić z nowym właścicielem sklepu. Przyjeżdża jutro. – Rzucił dokument opatrzony mnóstwem czerwonych pieczęci z nazwiskami.
GaoLing chwyciła papier.
– Sprzedałeś sklep? Nie miałeś prawa! Nie możesz kazać naszej rodzinie pracować dla kogoś innego. A dług – dlaczego jest jeszcze większy? Coś ty zrobił, przegrał te pieniądze, przejadł, przepalił, co?
– Idę teraz spać – rzekł. – A kiedy się obudzę, nie chcę widzieć tej garbatej kobiety. Jej widok działa mi na nerwy. – Machnął ręką, powstrzymując dalsze protesty. Odszedł i po chwili poczuliśmy woń opiumowego dymu.
GaoLing zaczęła przeklinać.
Nauczyciel Pan westchnął.
– Przynajmniej wojna się skończyła, więc możemy sprawdzić, czy nasi przyjaciele ze szkoły medycznej nie słyszeli o jakichś pokojach, do których moglibyśmy się wcisnąć.
– Nigdzie nie idę – oświadczyła GaoLing.
Jak mogła tak mówić po tym, co opowiedziała mi o mężu?
– Chcesz zostać z tym demonem? – wykrzyknęłam.
– To sklep naszej rodziny. Nie mogę stąd odejść. Wojna się skończyła i jestem gotowa walczyć o naszą własność.
Próbowałam ją przekonać, ale Nauczyciel Pan dotknął mojego ramienia.
– Daj siostrze trochę czasu. Wróci jej rozum. Po południu Siostra Yu poszła do szkoły medycznej, lecz wkrótce zjawiła się z powrotem.
– Panna Grutoff wróciła – powiedziała. – Wypuścili ją z obozu jenieckiego. Ale jest bardzo, bardzo chora.
Wszyscy troje natychmiast wyruszyliśmy do domu cudzoziemki, pani Riley. Gdy weszliśmy do środka, zobaczyłam, jak bardzo panna Grutoff schudła. Kiedyś żartowaliśmy, że cudzoziemskie kobiety mają duże wymiona od krowiego mleka, które piją. Teraz jednak panna Grutoff wyglądała, jak gdyby wyciśnięto z niej wszystkie soki. Jej cera miała niezdrowy odcień. Upierała się, że wstanie, by nas powitać, ale my nalegaliśmy, żeby siedziała i nie zawracała sobie głowy formalnościami wobec starych przyjaciół. Na twarzy i ramionach miała obwisłą skórę. Rude kiedyś włosy dziś były siwe i rzadkie.
– Jak się pani czuje? – pytaliśmy.
– Całkiem dobrze – odrzekła z radosnym uśmiechem. – Żyję, jak widzicie. Japończycy nie zdołali mnie zagłodzić na śmierć, ale moskity prawie dały mi radę. Malaria.
Na malarię zmarły w sierocińcu dwie małe dziewczynki. Ale nie powiedziałam o tym pannie Grutoff. Będzie jeszcze dużo czasu na złe wiadomości.
– Musi pani szybko wracać do zdrowia – powiedziałam. – Żebyśmy mogli otworzyć szkołę. Panna Grutoff pokręciła głową.
– Starego klasztoru już nie ma. Został zniszczony. Powiedziała mi o tym jedna misjonarka. Wstrzymaliśmy oddech.
– Drzewa, budynek, wszystko zostało spalone i zrujnowane.
Druga cudzoziemka, pani Riley, skinęła głową.
Chciałam zapytać, co się stało z grobami, ale nie byłam w stanie wydobyć głosu. Czułam się tak samo, jak w dniu, w którym dowiedziałam się o śmierci Kai Jinga. Myśląc o nim, próbowałam przypomnieć sobie jego twarz. Wyraźniej widziałam jednak kamienie, pod którymi leżał. Jak długo kochałam go, kiedy żył? Jak długo rozpaczałam po jego śmierci?
– Otworzymy szkołę w Pekinie, gdy tylko znajdziemy odpowiedni budynek – powiedziała pani Riley. Ale teraz przede wszystkim musimy się zająć zdrowiem panny Gru – toff, prawda, Ruth? – Pogładziła pannę Grutoff po ręce.
– Tak, oczywiście, zrobimy, co tylko trzeba! – zaczęliśmy się przekrzykiwać nawzajem. – Kochamy pannę Grutoff. Jest dla nas wszystkich matką i siostrą. Jak możemy pomóc?
Pani Riley powiedziała, że panna Grutoff musi wrócić do Stanów Zjednoczonych i pójść do lekarzy w San Francisco. Ale będzie potrzebowała kogoś do pomocy, żeby towarzyszył jej w drodze do Hongkongu, a potem w podróży przez ocean.
– Czy ktoś z was chciałby jechać ze mną? Chyba da się uzyskać wizę.
– Wszyscy możemy jechać! – odrzekła natychmiast GaoLing.
Spostrzegłam, że panna Grutoff zmieszała się.
– Nie chciałabym sprawiać takiego kłopotu – powiedziała. – Wystarczy chyba pomoc jednej osoby. – Potem westchnęła i powiedziała, że jest wyczerpana. Musiała się położyć.
Gdy wyszła z pokoju, spojrzeliśmy po sobie, nie bardzo wiedząc, jak zacząć rozmowę o tym, kto ma jechać z panną Grutoff. Ameryka? Panna Grutoff nie prosiła o zwykłą przysługę. Wiedzieliśmy, że proponuje także niepowtarzalną szansę. Wizę do Ameryki. Ale skorzystać z niej mogło tylko jedno z nas. Myślałam o tym. Dla mnie Ameryka była jak chrześcijańskie niebo. Tam poszedł Kai Jing i tam na mnie czekał. Wiedziałam, że to nieprawda, lecz w Ameryce była nadzieja, że odnajdę szczęście, które dotąd ukrywało się przede mną. Mogłabym umknąć przed dawną klątwą, uciec od złej przeszłości.
Po chwili usłyszałam głos GaoLing:
– Powinien jechać Nauczyciel Pan. Jest najstarszy, najbardziej doświadczony. – Pierwsza wystąpiła z propozycją, domyśliłam się więc od razu, że ona też chce jechać.
– W czym doświadczony? – odezwał się Nauczyciel Pan. – Obawiam się, że marny będzie ze mnie pomocnik. Jestem stary, trzęsą mi się ręce, potrafię czytać i pisać tylko wtedy, gdy trzymam papier na wyciągnięcie ręki, a słowa są wypisane dużymi literami. Poza tym mężczyźnie byłoby niezręcznie towarzyszyć damie. A jeżeli trzeba jej będzie pomóc w nocy?
– Siostro Yu – zwróciła się do niej GaoLing. – W takim razie ty pojedziesz. Twoja mądrość pozwoli ci pokonać każdą przeszkodę.
Kolejna próba! GaoLing bardzo pragnęła jechać i robiła wszystko, żeby ktoś wskazał ją jako najlepszą kandydatkę.
– Jeśli ludzie wcześniej mnie nie zadepczą – odrzekła Siostra Yu. – Nie mów głupstw. Zresztą nie chcę wyjeżdżać z Chin. Szczerze mówiąc, mimo że darzę pannę Grutoff chrześcijańską miłością, nie mam ochoty jechać do innych Amerykanów. Bez względu na to, czy będzie wojna domowa czy nie, wolałabym zostać w Chinach.
– A więc powinna jechać LuLing – powiedziała GaoLing.
Co miałam począć? Musiałam zaprotestować.
– Nigdy nie zostawiłabym swojego teścia ani ciebie.
– Nie, nie, nie musisz dotrzymywać towarzystwa temu starcowi – usłyszałam głos mego teścia. – Chcę przez to powiedzieć, że być może powtórnie się ożenię. Zgadza się. Wiem, co sobie myślisz. Bogowie śmieją się ze mnie, ja także.
– Ale z kim? – spytałam. Nie wyobrażałam sobie, by miał czas na umizgi do jakiejś kobiety. Wciąż był w sklepie, a jeżeli wychodził, to zwykle miał ważne sprawy do załatwienia.
– Mieszka obok nas, od dawna jest wdową po właścicielu księgarni.
– Wa! Po tym człowieku, który wytaczał proces mojej rodzinie? – odezwała się GaoLing.
– Książki były falsyfikatami – zauważyłam. – Ten człowiek przegrał sprawę, pamiętasz?
Zaraz przypomniałyśmy sobie o dobrych manierach i pogratulowałyśmy Nauczycielowi Panowi, pytając, czy jego wybranka dobrze gotuje, czy ma ładną twarz, miły głos i rodzinę, która nie sprawi zbyt wielu kłopotów. Cieszyłam się z jego szczęścia, a także dlatego, że nie musiałam się już dłużej wzbraniać przed wyjazdem do Ameryki.
Читать дальше