Podciągnął kolana i zakrył głowę, gdyż przez uchylone drzwi wpadał podmuch gorącego powietrza; przez chwilę myślał, że się pali, lecz uczucie gorąca szybko minęło, gdy rozgrzane powietrze uszło w górę przewodem wentylacyjnym. Bishop jeszcze raz ostrożnie uniósł głowę i spojrzał w kierunku trzech stopni, z których spadł. Zobaczył, że ogień się cofnął, ale płonąca kabina ciężarówki całkowicie zablokowała wejście. Hol wypełniały czarne i tlące się jeszcze kawałki wygiętego metalu, pojazd uderzył bowiem w wejście pod takim kątem, że kompletnie zniszczył rozbitą granadę. Edith Metlock leżała obok drzwi wahadłowych, osłaniała ją gruba ściana na wprost schodów prowadzących na górę. Policjant siedział przy drzwiach wyjściowych, a obok niego leżało rozciągnięte ciało Kuleka.
Bishop schował pistolet do kieszeni i kucnął obok Jessiki, której wyciągnięte nogi spoczywały na dwóch pierwszych stopniach schodów. Pomógł jej usiąść, a gdy w wejściu zobaczyła płonącą ciężarówkę, przywarła do niego. Zanurzył palce w miękkich włosach na jej karku i przytulił ją do siebie, drobne, drżące ciało poddało mu się.
Odwróciła głowę i rozejrzała się szybko dookoła. Zobaczyła ojca i podbiegła do niego. Kulek miał otwarte oczy i w ciepłym płomieniu migającego ognia widać było malujące się na jego twarzy zaniepokojenie. Otwierał i zamykał usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wyrzekł ani słowa.
Bishop wstał i pchnął drzwi wyjściowe. Były zamknięte.
Policjant popatrzył na niego.
– Nie przejmuj się tym, będzie lepiej, jeżeli pozostaniemy w budynku.
– A pożar?
– Nie rozprzestrzeni się. Takie bloki są z materiałów niepalnych. Chodźmy na górę, musimy znaleźć telefon, powinien działać normalnie mimo braku prądu. Poprosimy, żeby przysłali nam pomoc.
Wstał, trzymając mocno niewidomego.
– Dobra, podnieśmy go teraz. Udało im się postawić Kuleka na nogi.
– Jacob, słyszysz mnie? – spytał Bishop.
Kulek wolno przytaknął i spróbował dotknąć tyłu głowy.
– Już w porządku. Nieźle się uderzyłeś. Musimy dostać się na górę i wezwać pomoc.
Starzec pokiwał głową, po chwili zdołał wymówić imię córki.
– Jestem tutaj, ojcze.
Znalazła jakąś chusteczkę czy kawałek materiału i przyłożyła do rany na głowie Kuleka. Na szczęście, krew nie płynęła już tak obficie.
Bishop wsunął rękę pod ramię Kuleka, opierając przegub dłoni na jego szyi, drugą ręką objął go w pasie.
– Możesz iść?
Kulek ostrożnie zrobił krok do przodu, Bishop trzymał go mocno. Policjant podtrzymywał go z drugiej strony i wspólnie zdołali go poprowadzić przez trzy pierwsze schodki. Edith wyszła z kąta, w którym siedziała skulona.
– Prowadź – polecił jej Bishop. – Na pierwsze piętro. Na wpół niosąc, na wpół ciągnąc po schodach osłabionego Kuleka, posuwali się szybko, wdzięczni, że ciężarówka częściowo zablokowała wejście do domu, a płomienie powstrzymają każdego, kto chciałby przecisnąć się do środka. Ani Bishop, ani policjant nie zapomnieli o zbliżających się postaciach.
Ogień z dołu dochodził do balkonu pierwszego piętra, musieli więc wejść jeszcze wyżej. Edith prowadziła ich krótkim korytarzem do wysokiej na cztery stopy galeryjki, biegnącej wzdłuż budynku. Ten blok był stosunkowo niewielki w porównaniu z typowym wieżowcem. Na każdym piętrze znajdowały się zaledwie trzy mieszkania, a choć nie wiedzieli jeszcze, ile jest tu pięter, Bishop obliczył, że musi ich być dziewięć albo dziesięć. Po lewej stronie krótkiego korytarza znajdowały się dwa mieszkania, po prawej – jedno. Policjant pomógł Bishopowi oprzeć Kuleka o galeryjkę i szybko podszedł do mieszkania po prawej stronie. Gdy walił w drzwi, Bishop wyjrzał na dół, na podwórko i ulicę.
Dym unoszący się z płonącego wraku szczypał go w oczy, toteż szybko się cofnął, lecz zdążył jeszcze zobaczyć ludzi, stojących tuż za kręgiem światła rzucanego przez płomienie. Twarze mieli zwrócone do góry, jakby go obserwowali.
– Policja. Proszę otworzyć – wołał kierowca przez skrzynkę na listy.
Bishop pozostawił Kuleka pod opieką Jessiki i Edith, sam zaś pospieszył do zirytowanego policjanta.
– Ktoś tam jest – powiedział Simpson, odwracając się do Bishopa – ale za bardzo się boją, żeby otworzyć drzwi.
– Powiedzieli coś?
– Nie, ale słyszę, jak się ruszają.
Znów przyłożył twarz do skrzynki na listy.
– Proszę zrozumieć, jesteśmy z policji. Nie chcemy zrobić wam krzywdy.
Puścił z trzaskiem klapkę, kiedy nie usłyszał żadnej odpowiedzi.
Bishop raz jeszcze wyjrzał przez balkon i nie spodobało mu się to, co zobaczył. Płomienie stopniowo słabły i wkrótce przygasną na tyle, że czekający na dole ludzie będą mogli się przedostać na schody. Mimo że tworzyli zamazaną plamę, było ich znacznie więcej, niż początkowo sądził.
– Spróbujmy w innym mieszkaniu – powiedział szybko do policjanta.
– Taak, chyba masz rację, tutaj, cholera, tracimy tylko czas.
Zatrzymał się, żeby jeszcze raz spróbować.
– Słuchajcie, jeśli nie chcecie nas wpuścić, wezwijcie przynajmniej policję i karetkę pogotowia; mamy tu rannego. Nazywam się Simpson, jestem kierowcą nadinspektora Pecka. Zrozumieliście? Nadinspektor Peck. Powiedzcie mu, że jest ze mną Jacob Kulek i żeby natychmiast przysłali pomoc. Proszę to zrobić!
Podniósł się i potrząsnął głową.
– Miejmy nadzieję, że usłyszeli.
– Miejmy nadzieję, że mają telefon – odpowiedział Bishop, zostawiając przyglądającego mu się bezmyślnie policjanta. Powrócił do dwóch kobiet i Kuleka.
Cholera, powiedział do siebie Simpson i poszedł za Bishopem.
– Chodźmy piętro wyżej – zaproponował – ci ludzie też nam nie otworzą, skoro nie zrobili tego ich sąsiedzi.
Tym razem Jessica pomagała Bishopowi prowadzić ojca, a policjant i Edith szli pierwsi, medium oświetlało latarką ciemną klatkę. Na następnym piętrze Simpson podszedł do pierwszych drzwi po lewej stronie i trzasnął klapką w skrzynce na listy.
– Halo! Jest tam ktoś? Tu policja. Proszę otworzyć! Oparli rannego mężczyznę o ścianę w korytarzu, gdyż Bishop nie chciał, by zobaczyli ich ludzie na dole.
– Edith, przynieś mi latarkę! – krzyknął cicho. Zostawiła policjanta i podeszła do niego.
– Poświeć na Jacoba, zobaczymy, co się z nim dzieje.
Wyglądał na sto lat, twarz miał bladą i ściągniętą, a zmarszczki na skórze rysowały się głębiej niż zwykle. Niewidomy zmrużył oczy przed blaskiem światła, lecz niewiele można było z nich wyczytać. Patrząc na wysokie, lecz wątłe ciało, Bishop wiedział, że bez ich pomocy Kulek nie utrzyma się na nogach. W dalszym ciągu nie wiedzieli, jakich doznał obrażeń; Bishop znał ludzi, u których pęknięcie czaszki nie powodowało utraty świadomości. Ale to wydawało się niemożliwe, by Kulek przez cały czas był przytomny, skoro z taką siłą wyrzuciło go przez przednią szybę.
– Ojcze, słyszysz mnie?
Nie otrzymawszy odpowiedzi, Jessica z niepokojem zagryzła wargę i błagalnie spojrzała na Bishopa.
– Jessico, jest silnym mężczyzną. Dojdzie do siebie, jak tylko znajdzie się w szpitalu. Potrzymaj go, Edith. Zobaczę, jak sobie radzi Simpson.
Właściwie Bishop chciał sprawdzić, co dzieje się na dole, nie denerwując obu kobiet. Medium delikatnie zajęło jego miejsce, Bishop skręcił i ostrożnie wyjrzał przez balkon. Krąg światła na dole stawał się coraz mniejszy, z jednego wielkiego piekła ogień obejmujący ciężarówkę i granadę rozpadł się na kilka mniejszych. Zacieśnił się krąg czekających ludzi. Bishop zadrżał na myśl, że oni wiedzą, kto był w granadzie, wiedzą, że Jacob Kulek jest w bloku. Czy to możliwe? Czy mieli telepatyczny kontakt z Ciemnością? Ta dziwna siła zawładnęła i kierowała nimi; czy naprawdę odznaczała się inteligencją?
Читать дальше