Charles Bukowski - Hollywood

Здесь есть возможность читать онлайн «Charles Bukowski - Hollywood» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Hollywood: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Hollywood»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Charles Bukowski, amerykański pisarz niemieckiego pochodzenia pozostawił po sobie bogaty dorobek w postaci ponad 30 książek, tomów prozy i poezji. Otaczająca go atmosfera skandalu i prowokacji, emanująca z jego prozy postawa niepokornego buntownika, obalanie obyczajowych tabu, dosadny, często wulgarny język sprawiły, że stał się kultowym pisarzem undergroundu, idolem mas i pokolenia bitników. W powieści "Hollywood", będącej znakomitym literackim wizerunkiem słynnej "fabryki snów", Bukowski obnażył kabotyństwo filmowego świadka, drwiąc bezlitośnie z obowiązujących w nim konwencji i reguł gry, które obudziły jego odrazę.

Hollywood — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Hollywood», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Drogi Hanku i droga Saro!

Dzięki za drinki i całą resztę. Podjęliście mnie po królewsku.

Hank, twój scenariusz utwierdza moją wiarę w ciebie, a nawet więcej. Proszę, nie ustawaj w pracy.

Przedzwonię niedługo podać nowy adres i telefon.

Zaczyna się cudowny dzień. Dziś urodziny Mozarta. Przez cały dzień będą nadawać przepiękną muzykę…

wasz

Jon

Po przeczytaniu kartki poczułem się szlachetny a zarazem potworny, czyli dokładnie tak samo, jak czuję się na co dzień. Poszedłem na górę, wyszczałem się, wyczyściłem zęby i położyłem się w łóżku obok Sary.

16

Jon przestał mnie podsłuchiwać z dołu i scenariusz od razu ruszył z kopyta. Pisałem o młodym człowieku, który chciał pić i pisać, ale wiodło mu się głównie z butelką. Pierwowzorem młodzieńca byłem ja sam. Mimo że w tamtym okresie nie czułem się nieszczęśliwy, żyłem zawieszony w próżni i oczekiwaniu. W trakcie pisania przed oczyma stanęli mi bywalcy pewnego baru. Znów widziałem każdą twarz, sylwetkę, słyszałem głosy i rozmowy. Był jeden bar, który miał dla mnie szczególny, makabryczny powab. Wytężyłem pamięć. Odżyły wspomnienia walk, które staczałem na sali z barmanem. Nie byłem dobrym zawodnikiem. Raz, że miałem niewielkie dłonie, dwa, że byłem niedożywiony, solidnie niedożywiony. Byłem jednak dość odważny i nie najgorzej przyjmowałem ciosy. Mój problem polegał w głównej mierze na tym, że nie potrafiłem się naprawdę wściec, nawet wtedy, kiedy wydawało się to kwestią życia lub śmierci. Walczyłem na niby. Zależało mi, ale tak jakby mi nie zależało. Walki z barmanem należały do tradycji baru. Zasłużeni bywalcy, wąskie elitarne grono, przypatrywali się nam przychylnym okiem. Mnie mieli za outsidera. Trzeba oddać sprawiedliwość alkoholowi – nie przeżyłbym tych walk na trzeźwo. Kiedy piłem, moje ciało nabierało konsystencji gumy, za to głowa robiła się twarda jak beton. Rano, po bójce, miałem najwyżej zwichnięte nadgarstki, spuchnięte wargi i potłuczone kolana. No i jeszcze guzy na głowie od upadków. Nie miałem pojęcia, jak z tego zrobić scenariusz. Wiedziałem tyle tylko, że był to jedyny okres mojego życia, o którym napisałem dotąd niewiele. Jestem głęboko przeświadczony, że miałem wtedy bardzo dobrze w głowie, ja i cała reszta. Pamiętam całą rasę zagubionych istot, których życic dniem i nocą toczyło się w barach, przez lata, aż do śmierci. Na temat tej rasy nigdy nic nie przeczytałem, postanowiłem więc opisać ją taką, jaka została mi w pamięci. Stara dobra maszyna rozklekotała się na nowo.

Następnego dnia, koło południa, zadzwonił telefon. Mówił Jon.

– Znalazłem dom. François jest ze mną. Piękny dom, dwie kuchnie, w dodatku czynsz śmiesznie niski.

– Gdzie mieszkacie?

– W getcie w Venice. Brooks Avenue, sami Czarni. Na ulicach wojna. Totalna destrukcja. Coś przepięknego!

– Tak?

– Musicie przyjechać i zobaczyć! Kiedy?

– Dzisiaj.

– Sam nie wiem.

– Na pewno będziesz chciał to zobaczyć. Pod naszym domem mieszkają jacyś ludzie. Słyszymy ich spod podłogi, rozmawiają, puszczają radio. Wszędzie roi się od gangów. Ktoś kiedyś postawił tutaj wielki hotel, ale nikt nie płacił czynszu. Drzwi i okna zabito deskami, odcięto elektryczność, gaz i wodę. A ludzie dalej tam mieszkają. MIESZKAMY W STREFIE DZIAŁAŃ WOJENNYCH! Policja nigdy tutaj nie zagląda, jakbyśmy mieszkali w innym stanie, który ma inne prawa. Coś fantastycznego! Musicie do nas wpaść!

– Jak do ciebie dojechać?

Jon objaśnił drogę i odłożył słuchawkę.

Poszedłem do Sary.

– Słuchaj, muszę się zobaczyć z Jonem i François. – Świetnie! Jadę z tobą!

– Niestety, nie możesz. Mieszkają w getcie w Venice.

– W getcie! Cudownie! Za nic w świecie nie chciałabym stracić takiej okazji!

– Proszę cię, nie jedź! Zrób to dla mnie!

– A co ty myślisz, że pozwolę ci tam jechać samemu?

Wziąłem brzytwę, powkładałem pieniądze do butów.

– Dobra – ustąpiłem…

Powoli zagłębialiśmy się w getto Venice. Nieprawdą okazało się, że mieszkają tam sami Czarni. Na obrzeżach widziało się trochę Latynosów. Zauważyłem grupkę 7 czy 8 młodych Meksykanów, którzy oparci o maskę oblegali stary samochód. Większość była bez koszul, w samych podkoszulkach. Jechałem powoli, nie rozglądając się zbytnio, po prostu chłonąłem widoki. Nie wyglądało na to, żeby byli zajęci czymkolwiek. Po prostu czekali. Czekali w stanie pewnej gotowości. Możliwe, że byli po prostu znudzeni. Wyglądali na równych gości. Za grosz nie sprawiali wrażenia nieszczęśliwych.

Potem wjechaliśmy na Czarnoziem. Na jezdni natychmiast zaroiło się od śmieci. Lewy but, pomarańczowa koszulka, stara torebka… zgniły grejpfrut… kolejny lewy but… para niebieskich dżinsów… opona samochodowa.

Manewrowałem między śmieciami. Dwóch czarnych, plus – minus jedenastolatków, przyglądało się nam ze swoich rowerów. Ich oczy wyrażały nienawiść w najczystszej postaci. Czułem ich nienawiść przez skórę. Czarni biedacy kipią od nienawiści. Biali biedacy kipią od nienawiści. Czarni i Biali zaczynają zadawać się ze sobą dopiero, kiedy jedni i drudzy mają pieniądze. Niewielu Czarnych kochało Białych, jeżeli w ogóle istnieli tacy Czarni. Czarni ciągle jeszcze usiłują darować Białym. Być może nigdy im się to nie uda. W społeczeństwie kapitalistycznym przegrani tyrają dla zwycięzców, dlatego istnieje takie zapotrzebowanie na przegranych. Co ja o tym sądzę? Uważam, że tych problemów nie rozwiąże się na drodze politycznej i że do szczęścia zabraknie nam czasu.

Jechaliśmy, aż dotarliśmy pod wskazany adres. Zaparkowaliśmy samochód, wysiedli i zastukali.

Szyba w małym okienku podjechała w górę. Wyjrzało na nas oko.

– O, Hank i Sara.

Drzwi otwarły się i zamknęły pospiesznie. Byliśmy w środku. Podszedłem do okna i wyjrzałem na ulicę.

– Co robisz? – spytał Jon.

– Chciałem tylko rzucić okiem na samochód…

– Aha. Chodźcie zobaczyć obie nasze kuchnie!

Faktycznie, mieli dwie kuchnie, a w każdej kuchenkę, lodówkę i zlew.

– To były kiedyś dwa mieszkania. Potem połączono je ze sobą.

– Przyjemnie – pochwaliła Sara. – Możesz gotować w jednej kuchni, a François w drugiej.

– Teraz odżywiamy się głównie jajkami. Mamy kury, które znoszą tony jaj.

– Rany boskie, Jon, aż tak źle z wami?

– No, nie aż tak. Mamy zamiar pomieszkać tutaj trochę. Potrzebujemy pieniędzy, głównie na wino i cygara. Jak ci idzie scenariusz?

– Z przyjemnością donoszę, że ma już sporą objętość. Tylko nie do końca mogę się połapać w tym całym kurestwie… w tych KAMERACH, NAJAZDACH, PANORAMOWANIU…

– Nie przejmuj się. Ja się tym zajmę.

– Gdzie jest François? zaciekawiła się Sara.

– A, François… w innym pokoju… chodźcie…

Weszliśmy do środka. François rozpędzał właśnie swoją mini – ruletkę. Kiedy pił, nos robił mu się czerwony jak u pijaków z komiksów. Im więcej pił, w tym głębszą popadał depresję. Cmoktał wilgotne, na wpół wypalone cygaro. Od czasu do czasu wypuszczał żałosne kółeczko. W stojącej przed nim butelce widać już było dno.

– Kurwa mać – powitał nas. – Obsunąłem się na 60 tysięcy dolców i muszę zalewać się jakimś sikaczem od Jona, który uważa, że to coś nadaje się do picia. Obsunąłem się na 60 tysięcy dolców, a tu żadnych perspektyw zatrudnienia. Ja… się… zabiję…

– Chodź, François – przerwał mu Jon. – Pokażemy przyjaciołom nasze kurki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Hollywood»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Hollywood» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Charles Bukowski - Post Office
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Women
Charles Bukowski
libcat.ru: книга без обложки
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Factotum
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Szmira
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Faktotum
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Listonosz
Charles Bukowski
libcat.ru: книга без обложки
Charles Bukowski
Charles Bukowski - Essential Bukowski - Poetry
Charles Bukowski
Отзывы о книге «Hollywood»

Обсуждение, отзывы о книге «Hollywood» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x