Doktor Chance nie jest wyjątkiem. Od samego początku przesłuchania widać, że spieszy mu się do wyjścia. Sprawdza godzinę na zegarku tak często, że można by pomyśleć, że zaraz ucieknie mu pociąg. Tym razem jednak różnica polega na tym, że Sarze Fitzgerald w równym stopniu zależy na tym, żeby Chance skończył jak najszybciej i wyszedł. Bo pacjentka, która czeka, która umiera, to jej własna córka, Kate.
Ale tuż obok siebie czuję ciepło ramienia Anny. Wstaję i zadaję lekarzowi kolejne pytanie. Powoli, bez pośpiechu.
– Panie doktorze, czy terapie, podczas których stosowano tkanki pobrane z ciała Anny, można było nazwać „pewnymi”?
– Choroby nowotworowe nie znają kryterium „pewności”, panie Alexander.
– Czy państwo Fitzgerald mieli tę świadomość?
– Zawsze szczegółowo objaśniamy ryzyko planowanego zabiegu z tego powodu, że po rozpoczęciu leczenia wszystkie układy wewnętrzne są zagrożone. Procedura, która w poprzedniej kuracji przyniosła pełen sukces, przy następnej może zaszkodzić pacjentowi. – Doktor Chance uśmiecha się do Sary. – Muszę powiedzieć, że Kate to naprawdę zadziwiająca młoda kobieta. Nikt z nas się nie spodziewał, że dożyje pięciu lat, a w tej chwili ma szesnaście.
– Dzięki swojej siostrze – zauważam.
Doktor Chance przytakuje.
– Zgadza się. Silny organizm to jedno, ale też niewielu pacjentów ma to szczęście, że może skorzystać z usług idealnie zgodnego dawcy.
Wstaję, trzymając ręce w kieszeniach.
– Czy może pan przybliżyć sądowi, w jaki sposób doszło do tego, że państwo Fitzgerald przy poczęciu Anny skorzystali z pomocy oddziału genetyki szpitala miejskiego w Providence?
– Testy wykazały, że ich syn nie wykazuje zgodności tkankowej i nie może być dawcą dla Kate. Wtedy opowiedziałem państwu Fitzgerald o pewnej rodzinie, z którą zetknęła mnie praktyka lekarska. Żadne z ich dzieci nie wykazało zgodności z bratem chorym na białaczkę, ale kiedy trwało jego leczenie, matka ponownie zaszła w ciążę. Okazało się, że to ostatnie dziecko jest idealnym dawcą.
– Czy doradzał pan państwu Fitzgerald, aby poczęli genetycznie zaprogramowanego potomka, który miałby służyć jako dawca narządów dla Kate?
– Ależ oczywiście, że nie. – Doktor Chance jest oburzony. – Powiedziałem im tylko, że nawet jeśli pierwsze dziecko nie ma zgodności z drugim, nie oznacza to, że kolejne dzieci także takie będą.
– Czy powiedział pan państwu Fitzgerald, że to dziecko, ten genetycznie zaprogramowany dawca idealny, będzie musiało przez całe życie służyć Kate jako dawca?
– Wtedy była mowa o jednorazowym przetoczeniu krwi pępowinowej – odpowiada doktor Chance. – Niestety, nastąpiła wznowa, wskutek czego należało zastosować kolejne terapie z wykorzystaniem dawcy. Gwarantowały one także większe szanse powodzenia.
– A zatem mam rozumieć, że jeżeli jutro naukowcy ogłoszą opracowanie nowej metody leczenia, która zagwarantuje pełne wyleczenie Kate, pod warunkiem że Anna obetnie sobie głowę i odda siostrze, to pan zaleci jej zastosowanie?
– Rzecz jasna nie. Nigdy nie namawiałbym nikogo, aby leczył swoje dziecko za pomocą terapii, która zagraża życiu innego dziecka.
– A czy nie to właśnie pan robił przez trzynaście lat?
Twarz doktora Chance’a tężeje, pojawiają się na niej zmarszczki.
– Żadna z terapii nie wywołała u Anny długotrwałych ujemnych skutków ubocznych.
Wyjmuję z teczki kartkę i wręczam ją sędziemu, a potem podaję doktorowi Chance’owi.
– Czy zechce pan przeczytać zaznaczony fragment?
Lekarz zakłada okulary i odchrząknąwszy, zaczyna:
– „Zostałam powiadomiona, że znieczulenie może powodować pewne komplikacje, między innymi niewłaściwe reakcje na leki, ból gardła, ubytki w uzębieniu oraz uszkodzenie wypełnień dentystycznych, niesprawność strun głosowych, zaburzenia oddychania, łagodne bóle i pomniejsze dolegliwości, utratę czucia, bóle głowy, infekcje, reakcje alergiczne, żółtaczkę, krwawienie, uszkodzenie nerwów, skrzepy krwi, atak serca, uszkodzenie mózgu, a w krytycznych sytuacjach ustanie pracy narządów wewnętrznych albo utratę życia”.
– Czy zna pan tę formułkę, panie doktorze?
– Tak. Jest to wyjątek ze standardowego formularza, w którym pacjent wyraża zgodę na operację chirurgiczną.
– Proszę przeczytać nazwisko pacjenta, który miał przejść tę operację.
– Anna Fitzgerald.
– A kto podpisał zgodę na zabieg?
– Sara Fitzgerald.
Nie wyjmując rąk z kieszeni, kontynuuję:
– A zatem znieczulenie niesie ze sobą ryzyko upośledzenia fizycznego bądź śmierci. Zgodzi się pan, że są to całkiem poważne długotrwałe ujemne skutki uboczne.
– Właśnie po to wymagamy podpisania zgody na zabieg. Ma to nas chronić przed ludźmi takimi jak pan – odpowiada doktor Chance. – W rzeczywistości ryzyko jest znikome, a sam zabieg pobrania szpiku kostnego zupełnie prosty.
– Dlaczego Anna musiała zostać znieczulona do tak prostego zabiegu?
– Dzięki znieczuleniu zabieg będzie mniej traumatyczny dla dziecka, a także przebiegnie spokojniej.
– Czy po zabiegu Anna skarżyła się na bóle?
– Raz lub dwa – odpowiada doktor Chance.
– Nie pamięta pan?
– To było dawno temu. Jestem pewien, że Anna do tej pory też już o tym zapomniała.
– Tak pan uważa? – Odwracam się do Anny. – Czy mam ją zapytać?
Sędzia DeSalvo krzyżuje ręce na piersi.
– Skoro mowa o ryzyku – zmieniam gładko temat – to czy może pan nam przybliżyć szczegóły badań nad długoterminowymi skutkami ubocznymi zastrzyków z czynnikiem wzrostu, które Anna otrzymała już dwukrotnie przed każdorazowym pobraniem tkanek do przeszczepu?
– Teoretycznie czynnik wzrostu nie powinien powodować żadnych następstw.
– Teoretycznie – powtarzam jak echo. – Dlaczego teoretycznie?
– Ponieważ badania przeprowadzano na zwierzętach laboratoryjnych – mówi doktor Chance. – Działanie tych preparatów na ludzi nie jest jeszcze do końca ustalone.
– Wielce pocieszająca wiadomość.
Chance wzrusza ramionami.
– Lekarze nie mają w zwyczaju przepisywać środków, które mogą zaszkodzić zdrowiu pacjenta.
– Czy słyszał pan o talidomidzie, panie doktorze?
– Oczywiście. Ostatnio wznowiono badania nad metodami leczenia raka za pomocą tego leku.
– A w przeszłości uznano go za kamień milowy w tej dziedzinie – przypominam mu. – Skutki były przerażające. A propos skutków… Czy zabieg usunięcia nerki jest ryzykowny?
– Nie bardziej niż zwykła operacja – odpowiada doktor Chance.
– Czy w wyniku komplikacji podczas zabiegu Anna może stracić życie?
– Jest to wyjątkowo mało prawdopodobne, panie Alexander.
– Przypuśćmy zatem, że Anna przeszła operację bez najmniejszego szwanku. Czy fakt posiadania tylko jednej nerki utrudni jej życie?
– Otóż nie – mówi lekarz. – I to jest najlepsze w tym wszystkim.
Wręczam mu ulotkę, którą otrzymałem na oddziale nefrologii jego szpitala.
– Czy może pan przeczytać podkreślony fragment?
Doktor Chance ponownie nasuwa okulary na nos.
– „Zwiększone ryzyko zachorowania na nadciśnienie. Niebezpieczeństwo wystąpienia komplikacji podczas ciąży”. – Unosi na chwilę wzrok, po czym czyta dalej: – „Dawcom odradza się uprawianie sportów kontaktowych, które grożą uszkodzeniem pozostałej nerki”.
Zakładam ręce za plecy.
– Czy wiedział pan, że Anna gra w hokeja?
Doktor Chance spogląda w stronę Anny.
Читать дальше