– Ciebie boli żołądek! – dopiero teraz poznała Teresa. Przytaknął.
– Zrobiłeś sobie zastrzyk? Pokręcił głową:
– Zapomniałem go załatwić.
Gniewała się na jego niedbalstwo i gładziła go po czole, lekko spoconym z bólu.
– Już mi trochę lepiej – powiedział.
– Połóż się – powiedziała i przykryła go kocem. Poszła potem do łazienki, a po chwili położyła się obok niego.
Odwrócił ku niej głowę na poduszce i zmartwiał: smutek, który bił z jej oczu był nie do zniesienia.
Powiedział:
– Co ci jest, Tereso? Coś się z tobą dzieje w ostatnich czasach. Czuję to, widzę.
– Nie, nic mi nie jest – pokręciła głową.
– Nie kłam!
– To ciągle to samo – powiedziała.
„Ciągle to samo” – oznaczało jej zazdrość i jego zdrady. Ale Tomasz wciąż nalegał:
– Nie, Teresko. Tym razem to co innego. Tak źle jeszcze nie było. Teresa powiedziała:
– Więc ci powiem. Idź umyj głowę.
Nie zrozumiał jej.
Powiedziała smutnie, bez agresji, prawie czule:
– Twoje włosy już od kilku miesięcy mają intensywny zapach. Czuć je kobiecym kroczem. Nie chciałam ci o tym mówić. Ale już wiele nocy muszę wdychać zapach chwoji jakiejś twojej kochanki.
Ledwie to powiedziała, znów rozbolał go żołądek. Był zrozpaczony. Tak starannie się myje! Tak pieczołowicie szoruje całe ciało, ręce, twarz, żeby nie pozostał na nim nawet ślad obcego zapachu. Unika pachnących mydełek w cudzych łazienkach, nosi ze sobą zawsze kawałek zwykłego mydła. Ale o włosach zapomniał! Nie, nie przyszło mu do głowy, żeby pomyśleć o włosach.
I przypomniał sobie kobietę, która siada mu na twarzy i chce, żeby ją kochał całą głową i ciemieniem. Nienawidził jej w tej chwili. Takie idiotyczne pomysły! Wiedział, że nie może się niczego zaprzeć. Może tylko zaśmiać się głupio i iść umyć głowę do łazienki.
Pogładziła go znów po czole.
– Leż. Już nie warto. Już się do tego przyzwyczaiłam. Żołądek bolał go i pragnął tylko spokoju.
– Napiszę do tego pacjenta – powiedział – któregośmy spotkali w zdrojowisku. Znasz ten powiat, w którym jest jego wieś?
– Nie – powiedziała Teresa.
Tomasz mówił z trudem. Dał radę powiedzieć tylko:
– Lasy… pagórki…
– Tak, zrobimy to. Wyjedziemy stąd. Ale teraz już nic nie mów – i wciąż gładziła go po czole. Leżeli obok siebie i nic już nie mówili. Ból zwolna odchodził. Wkrótce oboje usnęli.
W środku nocy zbudził się i ze zdziwieniem sobie przypomniał, że miał same erotyczne sny. Pamiętał jasno tylko ostatni: w basenie pływała na plecach ogromna naga kobieta, mniej więcej pięciokrotnie większa od niego, z brzuchem, który był cały porośnięty gęstym owłosieniem, od krocza aż do pępka. Przyglądał jej się z brzegu i czuł silne podniecenie.
Jak to możliwe, że mógł czuć podniecenie w chwili, gdy jego ciało było osłabione przez skurcze żołądka? I jak to możliwe, że mógł go podniecić widok kobiety, która na jawie mogła w nim wzbudzić wyłącznie wstręt?
Powiedział sobie: w mechanizmie zegarowym głowy kręcą się w przeciwnych kierunkach dwa zębate kółeczka. Na jednym z nich są sny, na drugim reakcja ciała. Ząbek, na którym jest wizja nagiej kobiety, dotyka ząbka drugiego kółeczka, na którym jest zapisany imperatyw erekcji. Kiedy przez jakieś niedopatrzenie kółeczka przesuną się i ząbek podniecenia wejdzie w kontakt z ząbkiem, na którym jest namalowany obraz lecącej jaskółki, nasz członek będzie nabrzmiewać przy widoku jaskółki.
Znał zresztą pracę jednego z kolegów, który zajmował się snem ludzkim i twierdził, że mężczyzna ma erekcję przy jakimkolwiek śnie. Oznacza to, że połączenie erekcji z nagą kobietą jest tylko jednym z tysiąca sposobów, w jaki Stwórca mógł wyregulować zegarowy mechanizm w głowie mężczyzny.
A co ma z tym wspólnego miłość? Nic. Jeśliby w jakiś sposób kółeczko w głowie Tomasza przesunęło się i zacząłby się podniecać wyłącznie na widok jaskółki, w jego miłości do Teresy nic się nie zmieni.
Jeśli podniecenie jest mechanizmem, którym bawi się nasz Stwórca, miłość jest tym, co należy tylko do nas i dzięki czemu wymykamy się Stwórcy. Miłość jest naszą wolnością. Miłość jest po drugiej stronie „es muss sein!”
Ale to nie jest całkiem tak. Choć miłość jest czymś innym niż zegarowy mechanizm seksu, którym bawił się Stwórca, jest jednak do tego mechanizmu podłączona. Jest przywiązana do niego jak delikatna naga kobieta do wahadła gigantycznego zegara.
Tomasz powiedział sobie: związanie miłości z seksem było jednym z najbardziej wyrafinowanych pomysłów Stwórcy.
A potem powiedział sobie jeszcze coś: jedynym sposobem, w jaki można by uchronić miłość przed głupotą seksu, byłoby nakręcenie zegara w naszej głowie inaczej i podniecanie się na widok jaskółki.
Z tą słodką myślą usypiał. Na progu snu, w tym cudownym terytorium splątanych wyobrażeń, poczuł naraz pewność, że odkrył rozwiązanie wszystkich zagadek, klucz do tajemnicy, nową utopię, raj: świat, w którym człowiek podnieca się na widok jaskółki i w którym może kochać Teresę bez przeszkód agresywnej głupoty seksu.
Usnął
Było tam kilka półnagich kobiet, kręciły się wokół niego, a on czuł się zmęczony. Żeby uciec przed nimi, otworzył drzwi do sąsiedniego pomieszczenia. Zobaczył tam na tapczanie naprzeciw siebie dziewczynę. Była też półnaga, tylko w majtkach, leżała na boku i opierała się na łokciu. Patrzyła na niego z uśmiechem, jak gdyby wiedziała, że przyjdzie.
Podszedł do niej. Czuł niezmierne szczęście, że wreszcie ją odnalazł i że może z nią być. Usiadł obok niej, coś do niej mówił i ona mówiła coś do niego. Promieniował z niej spokój. Gesty jej rąk były powolne i harmonijne. Przez całe życie tęsknił do takich gestów. Właśnie tego kobiecego spokoju brakowało mu przez całe życie.
Ale w tym momencie ześliznął się ze snu do jawy. Znalazł się w tym no man's land, gdzie człowiek już nie śpi, ale jeszcze się nie ocknął. Był przerażony, że dziewczyna znika mu z oczu i mówił sobie: na Boga, nie mogę jej utracić! Rozpaczliwie starał się przypomnieć sobie, kim jest ta dziewczyna, gdzie właściwie ją spotkał, co z nią przeżył. Jak to możliwe, że nie wie tego wszystkiego, skoro tak dobrze ją zna? Obiecywał sobie, że zaraz rano do niej zadzwoni. Ale kiedy tylko to sobie powiedział, od razu poczuł lęk, że nie będzie mógł do niej zadzwonić, bo zapomniał jak się nazywa. Ale w jaki sposób mógł zapomnieć imienia kogoś, kogo tak dobrze zna? Potem był już prawie całkiem przebudzony, miał otwarte oczy i mówił sobie: gdzie jestem? Tak, jestem w Pradze, ale czy ta dziewczyna jest w ogóle z Pragi? Czy nie spotkałem jej gdzieś indziej? Czy to nie jest dziewczyna ze Szwajcarii? Trwało jeszcze chwilę, zanim zrozumiał, że nie zna tej dziewczyny, że nie jest ona ani z Pragi ani ze Szwajcarii, że jest to dziewczyna ze snu i z nikąd indziej.
Był tym tak wzburzony, że usiadł na łóżku. Teresa obok niego oddychała głęboko. Myślał o tym, że ta dziewczyna ze snu nie jest podobna do żadnej z kobiet, które spotkał w życiu. Dziewczyna, która wydała mu się najintymniej znajoma była kompletnie obca. Ale do niej właśnie tęsknił od zawsze. Jeśli istnieje jakiś jego osobisty raj, będzie musiał żyć w tym raju przy jej boku. Ta kobieta ze snu jest „es muss sein!” jego miłości.
Przypomniał sobie znany mit z „Uczty” Platona: ludzie byli najpierw hermafrodytami i bóg przedzielił ich na dwie połowy, które od tego czasu błądzą po świecie szukając się nawzajem. Miłość jest tęsknotą po utraconej połowie nas samych.
Читать дальше