Jego pieszczoty obudziły dawne wspomnienia i zostawiły w pamięci osad nowych. Moje serce biło przy piersi Coopa, a nogi same zaplotły się wokół jego nóg. W ramionach tego człowieka znów miałam dwadzieścia lat, a cały szeroki świat czekał na mnie jak wspaniały bankiet.
Mrugnęłam oczami – i znów miałam przed sobą staw oraz jego.
– Nie zamknąłeś oczu – szepnęłam mu prosto w usta.
Coop przesunął palcami wzdłuż mojego kręgosłupa.
– Kiedyś je zamknąłem, a ty znikłaś.
Więc i ja miałam dalej oczy szeroko otwarte i zobaczyłam dwie rzeczy, które były wprost nie do uwierzenia: siebie, wracającą do punktu wyjścia i widmo dziewczyny idącej po wodzie.
Oderwałam się od Coopa. Duch Hannah? Nie, niemożliwe.
– Co się stało? – szepnął.
Wtuliłam się z powrotem w jego ramiona.
– Ty się stałeś – odpowiedziałam. – I to wszystko.
Jacob Fisher nieraz rozglądał się z niedowierzaniem po gabinecie wielkości szafy, który dzielił z drugim doktorantem wydziału anglistyki – i zawsze musiał się uszczypnąć. Przecież, prawdę mówiąc, jeszcze całkiem niedawno chował Szekspira w oborze pod workami z paszą, czytał przy latarce do białego rana, a potem całe przedpołudnie zataczał się przy pracy, pijany nową wiedzą. A teraz otaczały go półki pełne książek i pobierał pensję za analizę ich treści i przekazywanie zdobytych informacji młodym chłopakom i dziewczynom, w których oczach płonął taki sam ogień jak niegdyś w jego własnych.
Usiadł za swoim biurkiem, ciesząc się, że może wrócić do pracy; ostatnie dwa tygodnie spędził w rozjazdach, bo asystował zasłużonemu emerytowanemu profesorowi podczas cyklu letnich wykładów. Gdy usłyszał pukanie, podniósł głowę znad antologii, którą czytał, podkreślając co ważniejsze fragmenty.
– Proszę.
Zza drzwi wyjrzała twarz nieznajomej kobiety.
– Szukam pana Jacoba Fishera.
– Znalazła go pani.
Nie potrafił się domyślić, kto to taki; jego studentki były młodsze i raczej nie chodziły w kostiumach. Nowo przybyła machnęła niedużym portfelem, w którym miała zatkniętą jakąś legitymację.
– Sierżant Lizzie Munro, wydział dochodzeniowy powiatu East Paradise.
Jacob zacisnął kurczowo palce na poręczach swojego fotela. Przed oczami stanęły mu wszystkie rozbite bryczki, które zobaczył, dorastając w okręgu Lancaster, wszystkie tragiczne, choć przypadkowe awarie urządzeń gospodarczych na farmach.
– Moja rodzina – wyjąkał, czując w ustach suchość pustynnego piasku. – Coś się stało w domu?
Policjantka obrzuciła go wzrokiem.
– W domu wszyscy zdrowi – odpowiedziała po chwili. – Mogę zadać panu kilka pytań?
Jacob skinął głową i wskazał jej fotel przy biurku drugiego asystenta. Od trzech miesięcy nie miał żadnych wiadomości od rodziny – latem było mnóstwo pracy na farmie i Katie nie mogła się wyrwać, żeby do niego przyjechać. Jacob już chciał dzwonić do ciotki Ledy, tak sobie, żeby zapytać, co słychać, ale był zawalony pracą, a potem musiał jechać na te wykłady.
– Jak rozumiem, wychował się pan w East Paradise, w rodzinie amiszów? – padło pytanie.
Jacob poczuł pierwsze ukłucie niepokoju. Przez te wszystkie lata życie Anglika zdążyło nauczyć go ostrożności.
– Czy mogę zapytać, dlaczego chce pani to wiedzieć?
– W pańskim rodzinnym mieście rzekomo popełniono ciężkie przestępstwo.
Jacob zamknął swoją antologię.
– Po tej aferze z kokainą też przyjąłem delegację z waszego wydziału. Nie jestem już amiszem, ale to jeszcze nie znaczy, że dostarczam dawnym znajomym narkotyki.
– Wyprowadzę pana z błędu: moja wizyta nie ma nic wspólnego ze sprawami narkotykowymi. Pańska siostra została oskarżona o zabójstwo pierwszego stopnia.
– Co?! – Jacob szybko otrząsnął się z szoku, odzyskał panowanie nad sobą i dodał: – To musi być jakaś pomyłka.
Munro wzruszyła ramionami.
– Tylko proszę nie strzelać do posłańca. Czy wiedział pan, że pańska siostra była w ciąży?
Na twarzy Jacoba odbiło się zaskoczenie, którego nie udało mu się ukryć.
– Moja siostra… urodziła dziecko?
– Na to wygląda. I zarzuca się jej, że po urodzeniu je zabiła. Potrząsnął głową.
– To największy nonsens, jaki w życiu słyszałem.
– Tak? To może spróbuje pan popracować tam, gdzie ja. Kiedy ostatni raz widział się pan z siostrą?
– Trzy, cztery miesiące temu. – Policzył szybko.
– Czy przedtem odwiedzała pana regularnie?
– Trudno to tak nazwać – odpowiedział wykrętnie.
– Rozumiem. Panie Fisher, czy podczas wizyt tutaj pańska siostra nawiązała jakieś znajomości, przyjaźnie, może związki uczuciowe?
– Ona się tutaj z nikim nie spotykała – odpowiedział Jacob.
– Niemożliwe. – Policjantka błysnęła zębami. – Nie przedstawił jej pan swojej dziewczyny? Albo na przykład kolegi ze służbowego gabinetu?
– Była bardzo onieśmielona i cały czas spędzała tylko ze mną.
– I nigdy nie zostawił jej pan samej? Nie pozwolił iść do biblioteki, na zakupy, do wypożyczalni wideo?
Jacob myślał gorączkowo o zeszłej jesieni, kiedy tak często zostawiał Katie w domu i szedł na zajęcia. W domu podnajmowanym od faceta, który z jakiegoś powodu przełożył wyjazd na badania, i to trzy razy. Spojrzał beznamiętnym wzrokiem na policjantkę.
– Musi pani zrozumieć, że moja siostra i ja to dwa zupełnie odrębne gatunki. Ona jest amiszką z krwi i kości, we śnie i na jawie. Wyprawy do mnie, do miasta – to był dla niej sprawdzian. Nawet jeśli rzeczywiście miała tutaj z kimś styczność, spłynęło to po niej jak woda po kaczce.
Munro odwróciła czystą stronę w notesie.
– Dlaczego już nie należy pan do amiszów? To przynajmniej było bezpieczne pytanie.
– Chciałem kontynuować naukę. Jest to niezgodne z zasadami życia prostych ludzi. Kiedy po skończeniu podstawówki terminowałem u stolarza, poznałem pewnego nauczyciela języka angielskiego, który uczył w szkole średniej. Pożyczył mi do domu stertę książek. Każda z nich była dla mnie na wagę złota. A kiedy podjąłem decyzję, że chcę się dalej uczyć, wiedziałem, że zostanę usunięty z kościoła.
– Rozumiem, że skomplikowało to nieco pana stosunki z rodzicami.
– Można to tak określić – zgodził się Jacob.
– Powiedziano mi, że pański ojciec uważa pana za zmarłego.
– Nie widujemy się – odpowiedział ze ściśniętym nagle gardłem.
– Skoro ojciec wydalił pana z domu za to, że chciał pan zdobyć dyplom, to co, pana zdaniem, zrobiłby, gdyby pańska siostra urodziła nieślubne dziecko?
Jacob obracał się w tym świecie wystarczająco długo, aby zrozumieć jego system prawny. Pochylił się w fotelu i zapytał:
– Który z członków mojej rodziny został przez was oskarżony?
– Katie – odparła Munro beznamiętnie. – Jeżeli naprawdę jest taką amiszką z krwi i kości, jak pan ją opisuje, to możliwe, że nie cofnęłaby się przed niczym, nawet przed morderstwem, aby tylko móc pozostać we wspólnocie, a ojciec nie dowiedział się o dziecku. Mogła więc ukryć ciążę, a po porodzie pozbyć się noworodka.
– Jeśli naprawdę jest taką amiszką, jak ją opisuję, to do niczego takiego nie mogłoby dojść. – Jacob wstał gwałtownie i otworzył drzwi. – Pani wybaczy. Mam pilną pracę.
Zamknął drzwi i stał z ręką na klamce, nasłuchując cichnących kroków policjantki. Potem wrócił za biurko i podniósł słuchawkę telefonu.
Читать дальше