Katarzyna Grochola - Osobowość Ćmy

Здесь есть возможность читать онлайн «Katarzyna Grochola - Osobowość Ćmy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Osobowość Ćmy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Osobowość Ćmy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Osobowość Ćmy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Osobowość Ćmy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wyszła zza zakrętu, tuż przy moście, wiał wiatr i spódnica lepiła się do jej kolan. Ich oczy spotkały się.

Dzieliły ich dziesiątki metrów, a w miarę jak przestrzeni między nimi było coraz mniej, coraz więcej łączyło ich znaków. On przystanął, ona uśmiechnęła się lekko. On podniósł rękę. Ona odgarnęła włosy z czoła i uśmiechnęła się, jakby na powitanie. Była blaskiem ulicy, była ogniem w zimowy wieczór, była przyszłością, była tym wszystkim, kiedy zstąpiła z chodnika na jezdnię, ku niemu, i zrobiła krok prosto w ramiona szarego opla vectra, o nieznanej pojemności silnika i momencie obrotowym, którego nie znał.

Jasne włosy opadały wolno na jezdnię, zmieniały kolor wolno, niedokładnie, pszenica zmieszana z burakami, a buraki były coraz mocniejsze i czerwieńsze. Oplecione materiałem nogi wychyliły się i zgięły wdzięcznie, odrzucając pokrycie, okrągłość kolan zmieniła się w bolesne ostre wzgórki, a światła szarego opla pękły od tego widoku z cichym dźwiękiem kryształowego szkła.

Opel jechał jeszcze przez moment, odrzucona dziewczyna czekała na jezdni spokojnie, aż przednie koła zatrzymały się nad nią jak dwie kolumny. Z samochodu wyskoczył starszy pan i zaczął krzyczeć, krzyczał tak głośno, że gołębie dotychczas spokojnie spacerujące nieopodal wygięły grzbiety i poszybowały nad wodę, dość zdziwione ptasim krzykiem ludzkiego stworzenia.

Podbiegł do dziewczyny, jej głowa spoczywała tuż przy letniej oponie Michelin, niezbyt zużytej, miała zamknięte oczy i czekała na niego.

Podłożył jej ręce pod ramiona i próbował unieść, ale przelatywała mu przez ręce, jak kasza, jak woda, więc tylko przytrzymał ją mocno, przyciągnął do siebie, żeby nie zniknęła. A nad nim stał ten człowiek.

Ale Krzysztof widział go dokładnie, to był on, niepotrzebnie krzyczał, dziewczyna wiotczała mu na piersiach, poczuł przyjemną wilgoć, ciepło, które szło od niej, weszło w niego i tak zostało.

Nie będzie tak siedział w samochodzie, trzeba iść do domu, zastanowić się.

Może jak sobie przypomni wszystko, to przyszłość będzie jaśniejsza, może będzie wiedział, co robić.

Wysiadł, minął strażnika, kiwnął mu głową. Pojutrze zebranie zarządu, nie kupił kawy i mleka, po drodze zajrzy do skrzynki, wczoraj zapomniał o poczcie.

Otworzył puste mieszkanie i nie zdejmując nawet butów, położył się na tapczanie. Zamknął oczy.

I znowu patrzył, jak żółta spódnica zawirowała wokół jej kolan, podniosła się słonecznym jedwabiem, a opadła czerwoną szmatą, lepką, wilgotną, która czerniała szybko, w miarę jak krew wypływała z bezwładnego ciała, wkradając się w spódnicę, znacząc ją uciekającym w popłochu życiem.

A jemu świat wokół wydał się płynny, wyjąwszy wygiętą groteskowo blachę szarego opla, o mocy dwustu koni, który teraz, ciężko dysząc, wracał do siebie z cichym szumem niewyłącznego silnika.

A kierowca opla stał obok z ręką na otwartych drzwiach samochodu i krzyczał: To nie ja, to nie ja!

Słuchając tego krzyku, podnosił ją ku sobie, głowa dziewczyny odchylała się coraz bardziej do tyłu, wygięta szyja wydłużała się, starał się nie patrzeć na jej uda, lekko rozchylone, i na kolana leżące bezwładnie jak małe psiaki nakarmione do syta, które byle gdzie zasnęły, zobaczył więc, że szyja jej się wydłuża niebezpiecznie, więc przytulił ją do siebie, a jego dłoń powędrowała na jej kark i przyciągnęła do siebie wilgotniejące włosy i zamknięte oczy.

Ona nie była niebezpieczna, była miękka i ciepła, była spokojna, a w nim dokonywał się cud przemienienia i serce jak gąbka nasączało się nadzieją.

Uratuje ją od nieprzytomności. Ale na razie nieprzytomność sprzyjała im, tej nagłej bliskości, która pojawiła się nie wiadomo skąd i przytrzymywała go tym mocniej, im on delikatniej trzymał jej bezwładne ciało.

Chciał, żeby ta chwila trwała wiecznie, miękkie włosy na jego pochylonym ku jej twarzy czole, miękkie ciało poddające się z absolutnym zaufaniem jego dotykowi, nogi nieprzestraszone jego bliskością, leżące dalej swobodnie, ani prowokująco, ani zapraszająco, nogi po prostu.

Trzymał tak w ramionach swój przyszły dom, poranny zaspany pocałunek, głos w telefonie: „kiedy wrócisz”…

Pasowała do jego ciała, jakby była ulana z brakującej formy, z giętkiego jeszcze nieostygłego kauczuku, jego pierś pasowała do jej piersi, a brzuch do brzucha.

Wypukłości wchodziły we wklęsłości, niedbale i mimochodem, jej pierś usadowiła się w zagłębieniu jego łokcia, kołysał się leciutko, jakby ją chciał uspokoić, powiedzieć: zaraz, zaraz będzie po wszystkim, nie bój się.

Podniósł lekko usta do jej ucha, odgarnął włosy, ucho miała różowe i ciepłe.

– Nie bój się – powiedział cicho – jestem przy tobie i nigdy cię nie opuszczę, znalazłem cię i nigdy już cię nie zgubię, nie bój się.

I wtedy nagle pojawili się ci ludzie, ludzie w białym i pomarańczowym, odciągnęli go. Krzyczeli coś do niego, a do niej mówili spokojnie, a potem przestali się spieszyć.

Z karetki wysunięto nosze.

– Ona nie żyje – usłyszał, a kierowca szarego opla zaczął rozpaczliwie łkać, – Jezu. Jezu Chryste, nie chcia… nie chcia… ja nie… Nie chciałem… nie, nie…

A on patrzył ze zdziwieniem na krztuszącego się mężczyznę. Ze zdziwieniem, że i tamten czuje się winny.

*

– To szok – mówili lekarze – to minie.

– Pan umieścił w tym zdarzeniu wszystko. Pan chce być omnipotentny. Pan się czuje sprawcą wypadku, a to nie przez pana zginęła. To rodzaj – nie, nie choroby psychicznej, ale zaawansowanej nerwicy. Jeśli pan nie przełamie tego schematu…

– Pewne rzeczy są niezmienne i nie mamy na nie wpływu. Pan również…

– Trzeba się otrząsnąć, przecież to nie był dla pana nikt bliski…

Żadna z kobiet, z którymi miał potem do czynienia, nie pasowała do niego jak ulał. Były obce, sztywne, głupie.

– Jeśli pan nie zmieni swojego stosunku do ludzi, zawsze będzie pan daleko… Unika pan bliskości…

Odstawili mu leki, nie był nienormalny, po prostu nie chciało mu się, nic mu się nie chciało, i to tylko przez jakiś czas mu się nie chciało, potem przecież został ważnym człowiekiem, udowodnił, że się nadaje do czegoś, świetnie zarabiał, znał trzy języki, firma nagradzała go co roku, udowodnił wszystkim.

Jak to tłumaczył Roman? Dobrze, że nie został psychologiem, tylko wziął się do malowania. Romek, w białym fartuchu opiekujący się nim praktykant psycholog, powiedział:

– Wolisz rzeczywistość, którą wymyślisz, niż realność prawdziwego życia.

Nieprawda.

Od dawna wziął się w garść. Jest człowiekiem sukcesu, pozbył się złudzeń, nie ma marzeń.

Ale ma prawo jeszcze teraz myśleć o niej. Do kogo powiedziała ostatnie słowa w życiu? Może do sprzedawcy hot dogów: „Z musztardą proszę”?

*

– Dziecko, dziecko drogie, jak możesz?

Wiedziałam, że tak będzie, niepotrzebnie jej powiedziałam, ale mam za sobą miłość Romana, o nią się mogę oprzeć. Dlaczego tego nie rozumiesz, mamusiu?

– Przecież ty go wcale nie znasz. Jak można decydować się na taki krok w parę godzin po poznaniu obcego mężczyzny…

– Mamy całe życie na to, żeby się poznać. Chcę wyjść, ale muszę siedzieć i słuchać, niepotrzebnie powiedziałam.

– Co ty wiesz o życiu! Mężczyźni są różni! Dziecko! – Matka prostuje spódnicę, zagięła się na kolanie, matka jest porządna, widzi takie rzeczy. Ja na to zwróciłam uwagę dopiero teraz, gdy matka tę spódnicę gładzi. Jest skrępowana, że mówi mi takie rzeczy, ale nie chcę się z nią kłócić. – Uważaj, na co się decydujesz.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Osobowość Ćmy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Osobowość Ćmy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
Katarzyna Leżeńska - Kamień W Sercu
Katarzyna Leżeńska
Katarzyna Grochola - Ja wam pokażę!
Katarzyna Grochola
libcat.ru: книга без обложки
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Podanie O Miłość
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Przegryźć Dżdżownicę
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Serce na temblaku
Katarzyna Grochola
Отзывы о книге «Osobowość Ćmy»

Обсуждение, отзывы о книге «Osobowość Ćmy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x