Katarzyna Grochola - Osobowość Ćmy

Здесь есть возможность читать онлайн «Katarzyna Grochola - Osobowość Ćmy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Osobowość Ćmy: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Osobowość Ćmy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Osobowość Ćmy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Osobowość Ćmy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

…pojadę do tego sklepu na końcu miasta, który dotychczas był za daleko, żeby kupić, o co mnie proszono.

…porozmawiam, choć nie miałam czasu, teraz będę go miała w bród.

…i kupię te spodnie, które tak chciał mieć,…nigdy nie podniosę głosu,…przeproszę,…poproszę,…podziękuję,…wybaczę,…mnie wybaczą.

Poproszę tylko o następny rok, miesiąc, dzień, godzinę i na pewno nie zapomnę, że obiecałam, że będę lepszy lub lepsza, tylko cofnij się o dwa kroki, odejdź od tego łóżka, jest tyle innych, masz całą salę, inne sale, inne piętra, cały szpital, idź gdzie indziej, do kogoś, kto cię potrzebuje.

Nie przemyka się pod ścianami, pomalowanymi na ciepły, brzoskwiniowy jasny kolor, wcale nie. Przekracza progi i kroczy, stąpa, niesie się dumnie, żadnej pokory w niej nie ma, oto jestem, nie musi wskazywać palcem, wystarczy, że spojrzy. Nawet powietrze nie drgnie.

Noce w szpitalu są najgorsze.

„Popatrz, nawet nie zauważyłam, że umarła, a całą noc nie zmrużyłam oka! Cały czas oddychała, mówię panu!”.

Albo:

„Całą noc nie zmrużyłam oka, tak wyła! Mówiłam, środki by jej jakie dali, ale nie dali, żeby to człowiek jak zwierzę zdychał”. – I ulga, że to nie ona, to nie po nią przyszła wczoraj, to po kogo innego, dzięki Ci, Panie.

Więc jak ja będę umierać? Cicho i niepostrzeżenie, nikt nie zauważy, czy będę wyć z bólu i o niczym nie myśleć, tylko żeby to nareszcie się skończyło?

Jak po mnie przyjdziesz? Jak motyl nocny, cichutko otrzesz się o twarz, sypniesz puszkiem ze skrzydeł? Ale ćmy nie latają bezszelestnie w szpitalnej ciszy, pamiętam po operacji, cisza, i tylko ćma duża ciemna, trupia główka, rzadka ćma dotykała mnie leciutko w policzek i w czoło i suchy delikatny trzepot skrzydeł – to ty byłaś tak delikatna?

Bo już wiadomo, że te zastrzyki nie pomogą.

Na nic się zdała tajemnica, męska dłoń, której mówiłam:

„Nie mów nikomu, obiecaj, że nie powiesz o mojej chorobie, zrób wszystko, ale nie mów, że to ja, nie chcę litości, błagam, nie pozwól, żeby się dowiedzieli, litość jest najgorsza”.

I obietnica, że nikt się nie dowie, nie ma znaczenia, chociaż obowiązuje.

Jak mam cokolwiek zmienić, skoro wszystko jest niezmienne i z góry ustalone?

*

– Nic nie jest ustalone, dopóki ty możesz mieć wpływ na życie!

– Ale, Buba, o to chodzi, że nie masz tego wpływu!

– Ja mam, mów za siebie, może ty nie masz!

– Nie mamy wpływu! Możemy mieć mały nieistotny wpływik na to, co się dzieje teraz, czy podam ci tę herbatę, czy nie! Ale czy nie zdajesz sobie sprawy, że Pan Bóg się śmieje najgłośniej z cudzych planów?

– Głupi jesteś!

– No, to jest argument, na który nie znajduję kontrargumentów. Znasz takie przysłowie ludowe: myślał indyk o niedzieli, a w sobotę łeb mu ścięli?

– Nie jestem indykiem i nie namawiam do myślenia o sobocie, tylko o tym, co się dzieje w tej chwili! Masz wybór, możesz mi dać wreszcie tę cholerną herbatę albo nie! I to od ciebie zależy, więc nie mów mi, że nic od ciebie nie zależy! I cukier, jeśli jesteś już taki dobry! – warczy Buba i słodzi pełne dwie łyżeczki.

*

– Kochasz mnie czy nie?

Poczułem, jak lepkie macki wędrują wzdłuż mojego ciała i mocno je ściskają, jakbym był tubką pasty do zębów, wyciskaną nieprawidłowo, nie od dołu do góry, tylko jakkolwiek, a ja, ta pasta, nie mam gdzie się podziać, otwór jest za ciasny. Tracę swoją tożsamość, muszę się bronić przed wyciśnięciem, wyjdę stąd jako przemielony wężyk czegoś do użytku dla kogoś, ale już nie będę sobą.

Nie ma sensownej odpowiedzi, na takie pytanie nie można odpowiedzieć jednym słowem, to jest źle sformułowane pytanie. Poza tym, czy nie widzi, że jestem z nią, przychodzę do domu, planuję, płacę rachunki, ona chyba nawet nie wie, ile kosztuje czynsz, bo co ją to obchodzi, nie lubi rachunków, ale to jest w porządku, przychodzę tutaj i wychodzę stąd, do niej i od niej, co mam odpowiedzieć na to pytanie?

Może wstanę i wezmę się za coś pożytecznego, za jakieś rzeczy, które kobieta doceni, a które się do niczego nie przydają, takie jak porządek w piwnicy, a może przyniosę jeszcze kompoty, które tam stoją od wieków, ona boi się ciemnych miejsc, zobaczy, że ją kocham, że dbam o nią, albo rower naprawię, będzie jak znalazł, wiosna, dętka poszła w październiku, albo samochód umyję, albo przybiję wieszak w łazience, do remontu jeszcze kawał czasu, dlaczego nikt mi nie powiedział, że to nie są pytania:

– Zrobisz to czy nie?

– Wyniesiesz śmieci czy nie?

– Masz ochotę posiedzieć sam czy nie?

To raczej zaczepki, groźby. Nie wiem, naprawdę nie wiem, co ci odpowiedzieć, wszystko, cokolwiek powiem, będzie skierowane przeciwko mnie, ale ci wybaczam, bo cię kocham, nie zranię cię słowem ani uczynkiem, muszę zacisnąć zęby i pamiętać, że jesteś wrażliwa, pełna kompleksów i boisz się bardziej niż ja.

– Wiedziałam – mówi Basia i odchodzi. Wybieram wobec tego polubowne wyjście: – Muszę już iść.

Tak się nie da żyć, ale nie powiem jej tego, bo to minie, zajmiemy się czymś wspólnie, jak tylko wrócimy do siebie, bo teraz stoimy obok, nie rozumiem tego, ale tak jest, chociaż staram się ze wszystkich sił.

Wstaję od komputera, Baśki już nie ma, dzisiaj idzie na drugą na uczelnię, a potem do biblioteki, musi skończyć jakąś pracę.

Nie wiem, jak jej pomóc.

Może jednak pojadę na plener, na dwa dni, odpocznę.

Pomyślę.

*

Basia wypiła jednym haustem wino i wydawało jej się, że jasność umysłu paruje z niej i ogarnia cały pokój.

Sięgnęła do szuflady, wyjęła czyste płyty i wsunęła jedną z nich do stacji dysków. Przesunęła kursor ze zdjęć i powoli informacje zaczęły przefruwać na płytę CD.

Była wstrząśnięta.

Właściwie nie była wstrząśnięta.

Nigdy by się tego nie spodziewała! Nigdy!

Właściwie tego spodziewała się od zawsze.

Przypuszczała.

Podejrzewała.

Czuła.

A teraz odczuwa tylko ulgę.

*

– Mam nadzieję, kochanie, że przemyślałaś to, co robisz.

– Matka Julii stara się mówić łagodnie, ale przecież całkiem nie może przestać się martwić.

– Tak, mamo, wynajęłam wcale miłą kawalerkę, mam nadzieję, że przyjdziesz niedługo.

– Jeśli tylko mnie zaprosisz, kochanie. Weź czajnik elektryczny, ja i tak wolę gotować na gazie, wodę się powinno gotować dłużej niż trzydzieści sekund, i tę kołdrę z dużego pokoju. I dzwoń do mnie, jak będziesz czegoś potrzebowała, dobrze?

– Oczywiście, mamo.

– Wydaje mi się, że jesteś w dobrej formie, prawda?

– Tak, oczywiście.

– A co u Basi i Piotra? Widziałam ich w lecie, robią bardzo miłe wrażenie. To chyba jedyni twoi przyjaciele, którzy ułożyli sobie życie.

Ach, to jedyni twoi przyjaciele z ułożonym życiem! Po co ten sarkazm, tak kiepsko ukryty! Ja nie ułożyłam sobie życia, ja się puszczałam, ja nie myślałam, ja nie szanowałam cudzych związków, ja…

– Pozdrów ich ode mnie.

– Dobrze.

– Nie martw się, tobie się też uda.

– Nie martwię się, mamo. Dzięki, po kołdrę wpadnę z Piotrem. Na razie te pudełka zostawiam w swoim pokoju.

Ach, błąd, znowu przejęzyczenie, w swoim byłym pokoju, w pokoju, który był moim pokojem, jak byłam dziewczynką, w pokoju, do którego wchodziłaś bez pukania, więc nigdy nie był moim pokojem. W małym pokoju zostawiam te trzy pudła.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Osobowość Ćmy»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Osobowość Ćmy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
libcat.ru: книга без обложки
Juliette Benzoni
Katarzyna Leżeńska - Kamień W Sercu
Katarzyna Leżeńska
Katarzyna Grochola - Ja wam pokażę!
Katarzyna Grochola
libcat.ru: книга без обложки
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Podanie O Miłość
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Przegryźć Dżdżownicę
Katarzyna Grochola
Katarzyna Grochola - Serce na temblaku
Katarzyna Grochola
Отзывы о книге «Osobowość Ćmy»

Обсуждение, отзывы о книге «Osobowość Ćmy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x