William Golding - Władca Much

Здесь есть возможность читать онлайн «William Golding - Władca Much» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Władca Much: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Władca Much»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Opowieść paraboliczna o grupie młodych chłopców, którzy ocaleli z katatastrofy lotniczej w okresie nieoznaczonego konfliktu nuklearnego. Rozbitkowie znajdują schronienie na nieznanej, egzotycznej wyspie. Pomimo różnic charakterologicznych, podjęta zostaje przez nich próba rekonstrukcji cywilizacji w obcym zakątku świata. Niestety rozsądne i roztropne wysiłki części chłopców obracane są w niwecz, gdy grupa stopniowo upada w barbarzyństwo i dzikość.
Książka opatrzona wstępem autorstwa Stevena Kinga, nagrodzona literackim Noblem w 1983 roku.

Władca Much — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Władca Much», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Prosiaczek znowu zaczął mówić:

– Nie wolno ci było dopuścić, żeby ognisko zgasło. Mówiłeś, że dopilnujesz, by dym był zawsze…

Słowa Prosiaczka i lament kilku myśliwych doprowadziły Jacka do szału. Z niebieskich oczu sypnęły się pioruny. Zrobił krok i mogąc się wreszcie na kimś wyładować, rąbnął Prosiaczka pięścią w brzuch. Prosiaczek usiadł z jękiem. Jack stanął nad nim. Głos jego kipiał złością za doznane upokorzenie:

– Ty mi to będziesz mówił? Ty słonino!

Ralf postąpił krok naprzód i w tym momencie Jack wyrżnął Prosiaczka w głowę. Prosiaczkowi spadły okulary i potoczyły się po skałach. Prosiaczek krzyknął przerażony:

– Moje okulary!

Zaczął ich szukać skulony, macając rękami po kamieniach, ale Simon, który wrzał z oburzenia, zdążył mu je odnaleźć.

– Jedno szkło zbite.

Prosiaczek schwycił okulary i nałożył. Spojrzał na Jacka wrogo.

– Ja się nie mogę obyć bez tych szkieł. Teraz mam tylko jedno oko. Czekaj, czekaj…

Jack zrobił ruch w stronę Prosiaczka, ale ten wgramolił się za osłonę wielkiej skały. Wysadził sponad niej głowę i błysnął złowrogo na Jacka jednym szkłem.

– Teraz mam tylko jedno oko. Czekaj, czekaj…

Jack zaczął małpować płaczliwy ton i gramolenie się Prosiaczka:

– Czekaj, czekaj…

Wszystko to, i Prosiaczek, i cała ta parodia, było tak komiczne, że myśliwi wybuchnęli śmiechem. Zachęciło to Jacka do dalszego małpowania i śmiech przeszedł w huraganową histerię. Ralf stwierdził z niechęcią, że usta mu drgają; był zły na siebie, że się załamał.

– To było świństwo – mruknął.

Jack przestał się wygłupiać i stanął przed Ralfem. Jego słowa zabrzmiały krzykliwie:

– Dobra już, dobra!

Spojrzał na Prosiaczka, myśliwych, Ralfa.

– Bardzo mi przykro. Za to ognisko. Ja… Wyprostował się.

– Przepraszam.

Szmer wśród myśliwych był szmerem uznania za ten szarmancki postępek. Wyraźnie uważali, że Jack postąpił przyzwoicie, że poprzez swoje wielkoduszne przeprosiny przedstawił się w dobrym świetle, a Ralf jakoś jakby w złym. Oczekiwali równie przyzwoitej odpowiedzi.

Jednakże Ralf milczał. Słowa Jacka, zważywszy rodzaj postępku, oburzyły go. Ognisko zgasło, okręt odpłynął. Czy oni tego nie rozumieją? Zamiast przyzwoitej odpowiedzi, usłyszeli gniewne słowa:

– To było świństwo.

Na szczycie góry zrobiło się cicho, a w oczach Jacka pojawił się nieokreślony wyraz i zaraz znikł. Ostatnie słowa Ralfa były nieuprzejmym pomrukiem:

– No, dobra. Rozpalcie ogień.

Napięcie zelżało nieco, gdy otrzymali konkretne zadanie. Ralf nic już nie mówił, nic nie robił, stał tylko patrząc na popiół u swych stóp. Jack krzątał się hałaśliwie. Wydawał polecenia, śpiewał, gwizdał, rzucał uwagi do milczącego Ralfa – uwagi, które nie wymagały odpowiedzi, więc nie zagrażały wywołaniem ostrej odprawy; a Ralf mimo to milczał. Nikt, nawet Jack, nie śmiał go poprosić, żeby się odsunął, i w końcu musiano ułożyć drzewo o kilka kroków dalej, w miejscu nie tak dogodnym na ognisko jak poprzednie. Ralf więc umocnił swoje wodzostwo i to w taki sposób, że trudno o lepszy. Wobec tej broni, tak nieokreślonej a tak skutecznej, Jack czuł się bezsilny, toteż był wściekły, sam nie wiedząc czemu. Nim ułożono stos, między chłopcami wyrosła wysoka przegroda.

W związku z ogniskiem powstał jeszcze jeden problem. Jack nie miał go czym rozpalić. Wówczas, ku jego zdziwieniu, Ralf podszedł do Prosiaczka i wziął od niego okulary. Nawet nie wiedział, że zerwanie więzi z Jackiem umocniło ją z Prosiaczkiem.

– Odniosę ci je.

– Pójdę z tobą.

Prosiaczek stał za Ralfem, otoczony morzem rozmazanych barw, kiedy ten klęcząc ześrodkowywał lśniącą plamkę. Ledwie błysnął płomień, Prosiaczek wyciągnął ręce i odebrał okulary.

Na widok fantastycznie powabnych kwiatów fioletu, czerwieni i złota stopniała w nich nieżyczliwość. Stali się kręgiem chłopców u obozowego ogniska i nawet Ralf i Prosiaczek jakby ulegli temu nastrojowi. Wkrótce część chłopców pobiegła na dół po więcej drzewa, a tymczasem Jack ćwiartował świnię. Próbowali upiec ją w całości na drągu nad ogniskiem, ale drąg zajmował się od ognia, zanim świnia zdążyła zaskwierczeć. W końcu więc nadziewali kawałki mięsa na patyki i trzymali je w płomieniach – ale nawet wtedy płomienie zagrażały, że zrobią pieczyste i z mięsa, i z kucharza.

Ralfowi ciekła ślinka. Miał zamiar odmówić jedzenia mięsa, jednak dotychczasowa dieta z owoców i orzechów, a rzadziej krabów i ryb, nie zezwoliła na wytrwały opór. Przyjął ofiarowany kawałek na wpół surowego mięsa i zaczął go szarpać zębami jak wilk. Prosiaczek, któremu także ciekła ślinka, spytał:

– A ja nie dostanę?

Jack początkowo chciał tylko wzbudzić w nim niepewność, dla zaznaczenia swojej władzy, teraz jednakże słowa Prosiaczka, świadczące o pominięciu go w podziale, stworzyły konieczność zastosowania większego okrucieństwa.

– Ty nie polowałeś.

– Ralf też nie polował – rzekł Prosiaczek płaczliwie – ani Simon. – Zaczął wyrzekać. – A w krabach tyle mięsa, co kot napłakał.

Ralf poruszył się niespokojnie. Simon, siedzący między bliźniakami a Prosiaczkiem, podsunął mu swój kawałek, który ten schwycił skwapliwie. Bliźniacy zachichotali, a Simon, zawstydzony, schylił głowę.

Wówczas Jack zerwał się, odciął wielki kawał mięsa i cisnął go Simonowi pod stopy.

– Jedz! Niech cię cholera! Spojrzał z wściekłością na Simona.

– Bierz to!

Okręcił się na pięcie w środku oszołomionego kręgu chłopców.

– Zdobyłem dla was mięso!

Niezliczone i niewysłowione zawody sprawiły, że jego wściekłość miała cechę żywiołu i budziła grozę.

– Wymalowałem sobie twarz… Zakradłem się. I teraz jecie… wszyscy… a ja…

Z wolna na wierzchołku góry zapanowała cisza tak głęboka, że słychać było tylko trzask ognia i łagodny syk pieczonego mięsa. Jack rozglądał się szukając zrozumienia, ale znalazł jedynie szacunek. Ralf stał na popiołach ogniska sygnalnego trzymając pełne ręce mięsa i milczał.

W końcu ciszę przerwał Maurice. Poruszył jedyny temat, który mógł pojednać większość z nich.

– Gdzie znaleźliście tę świnię?

Roger wskazał nieprzyjazne zbocze góry.

– One były tam… nad wodą.

Jack, który powoli przychodził do siebie, nie mógł pozwolić, aby go wyręczono w opowiadaniu. Przerwał mu więc szybko:

– Otoczyliśmy je. Podkradłem się na czworakach. Włócznie wypadały, bo nie mają zadziorów. Świnia uciekła i narobiła strasznego wrzasku…

– Zawróciła i wpadła do koła… Krwawiła…

Wszyscy mówili jednocześnie, odprężeni i podnieceni.

– Podeszliśmy bliżej…

Pierwszy cios sparaliżował jej tylne nogi, tak że mogli podejść i tłuc, tłuc…

– Ja przeciąłem jej gardło…

Bliźniacy, wciąż z identycznym uśmiechem na twarzach, wstali i zaczęli biegać w kółko. Po chwili reszta chłopców przyłączyła się do nich pokrzykując i naśladując wrzaski zarzynanej świni.

– Ciach ją po łbie!

– Rym ją w ucho!

Potem Maurice zaczął udawać, że jest świnią, i wbiegł kwicząc w środek koła, a myśliwi, nadal każąc, udawali, że go biją. Tańcząc, tak wyśpiewywali:

– Nożem świnię! Ciach po gardle! Tryska krew!

Ralf patrzył na nich z zazdrością i oburzeniem. Dopiero gdy osłabli i pieśń ucichła, przemówił:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Władca Much»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Władca Much» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Władca Much»

Обсуждение, отзывы о книге «Władca Much» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x