Fragmenty nagranej na taśmę wypowiedzi prostytutki Magdaleny, lat 38, brak stałego miejsca zamieszkania, zamężna, odtworzonego dnia 20 września o godz. 18. Na początku taśmy zniekształcenia.
…jak to nie wiem, kiedy to było, tak jest, wtedy. Szło ich, ja wiem, kilkunastu, to zobaczyłam potem, bo ten skurwiel gonił mnie. Lepiej byłoby, jakby mnie złapał. Ale nie. Wyleciałam na jezdnię, nie pamiętam gdzie. Zaraz, zaraz, przestańcie mnie szarpać, przeklęte gliny. Rozmawiacie z diabłem, wszystko zło i świństwo, któreście robili, robicie i zrobicie, jest niczym przy tym, co ja zrobiłam. Wy aniołowie zajebani! Dlaczego mi kazał, dlaczego? On wtedy dogoniłby mnie, tamten facet po ten pieprzony portfel, który mu zabrałam, skopał i nic więcej. Dlaczego tak się stało, dlaczego ON tak kazał, taki dobry? Wtedy jezdnią szli za NIM we dwunastu, musiało być dwunastu, zresztą może było więcej, potem to były już tłumy, kiedy wyście otoczyli te domy. A jak ten gruby, ta świnia, gonił mnie, ON położył mi ręce na głowie i dopiero wtedy zobaczyłam GO, a gruby, zatrzymany przez tego, którego teraz wypuściliście, z krzykiem wydzierał się do mnie i na NIEGO krzyczał: „Łobuzie, coś za jeden!” Tak krzyczała ta wstrętna świnia, która przedtem przerżnęła mnie obrzydliwie i której zabrałam portfel, a on leciał za mną na ulicę, wpadł w tłok na jezdni, gdzie szedł ON i za NIM inni między samochodami, które trąbiły, wszystko się kotłowało, był cholerny hałas. Szłam przy oślicy, czując na głowie JEGO rękę i czując się bezpieczna tak jak dziecko, ale nie jak to moje dziecko przeklęte, które już żyje, ani to, które noszę w sobie i przez które musiałam kraść, co zresztą powiedziałam MU, bo kto mnie teraz chce z tym bandziochem, poza wykolejeńcami, z którymi zawsze zadawać się jest niebezpiecznie. O Boże, o Jezu, który zrobiłeś cuda, w które nie wierzycie, gliniarze, nie wierzycie, zamiast się modlić, a ja to widziałam, wszystko widziałam. Kto widział, ja widziałam, kto pamiętał, ja pamiętałam. Pamiętam to, widzę, słyszę. A ON mnie kochał, przyszedł do mnie, aby mnie uratować, ale teraz nie wiem, dlaczego kazał mi to zrobić. Może wiecie wy, mądre skurwysyny, dlaczego to zrobiłam, dlaczego przy tym nie zdechłam, dlaczego rusza się we mnie jeszcze ten przeklęty płód, dlaczego, wy skurwysyny…
Na tym kończy się zeznanie spisane z taśmy, ponieważ w tym momencie ona zaczęła się modlić do NIEGO, a sierżant, który jest osobą religijną, trząsł się cały i musiałem go prawie siłą powstrzymać, żeby się na nią nie rzucił. Zresztą ona bełkotała teraz mniej wyraźnie i na koniec ciałem jej zaczęły podrzucać konwulsyjne skurcze, przypominające atak epileptyczny, co ze względu na tę ciążę stanowiło widok przestraszający. Przy tym dodaję, że ten pierwszy, podający się za boksera, a także ona byli sprawdzani na temat strzałów, które oddano z dachu, przy czym zabito policjanta i jednego z tych fanatyków, którzy zamknęli się z NIM w tym budynku. Sprawa była tym ciekawsza, że z tego karabinu, jak stwierdzono z całą pewnością, zabito trzy dni temu kobietę, przy czym strzały padły z wieży kościoła.
I właśnie ON przyznał się do tych trzech zabójstw, zgłaszając się wtedy z tym właśnie karabinem, i został poddany przesłuchaniu przez szefa policji i wypuszczony za kaucją.
Ponieważ tamtego dnia brałem udział w blokadzie domu, a także byłem obecny przy dostawieniu i początku przesłuchaniaprzez szefa policji, który został specjalnie zawiadomiony i przyjechał natychmiast – mogę przytoczyć fragmenty tego, co słyszałem, w celu bezstronnego zanalizowania sytuacji, przy czym powtarzam, że wypuszczenie GO w moim przekonaniu odbyło się zbyt wcześnie. Szef wszedł, jak zwykle, z tym swoim psem w kolorze czarnym, którego rasa wydawała się trudna do określenia. W tym pokoju, poza NIM, było dwóch inspektorów, paru policjantów i ja. Wszystko to odbyło się już po rozmowie wstępnej, w czasie której na pytania znormalizowane, takie jak imię, nazwisko, wiek, zawód, ON nie udzielał żadnej odpowiedzi, co wywołało nawet zdenerwowanie przesłuchujących GO. Natomiast szef umiał z NIM rozmawiać, gładził po łbie tę czarną bestię i zadawał pytania, zaczynając od sprawy podstawowej, czy rzeczywiście jest NIM i czy przynosi pokój na ziemię. A ON odpowiedział, że nie, że przeciwnie, przyszedł, aby rozdzielać. Na pytanie, czy zamierza rozdzielać pieniądze między biednych albo fabryki między robotników, udzielił odpowiedzi, że ojca i syna, matkę od córki, brata od siostry, a zapytany, co będzie z pokojem i z miłością, oświadczył, że czasy są ostateczne i że powstaną z ognia, który ON rozpali. Szef oświadczył zupełnie słusznie, że GO sobie trochę inaczej wyobrażał, przy czym uważam, że to słowo „trochę” posiadało sens ironiczny. I następnie zapytał, czy ON przypuszcza, że miłość bliźniego swego można osiągnąć przemocą, bo nam się to nie udało. Jednak ON odpowiedział, że rzecz polega na tym, że my działamy przemocą dla przemocy, a ON w imię miłości. Szef głaskał psa i zapytał, czy ON rzeczywiście sądzi, że w taki sposób można zmienić wszystko, co nas otacza (myślał, jak przypuszczam, w ogóle o świecie). A ON wcale nie był zaskoczony, tylko z ogromną pewnością stwierdził, że już jest ostatnia chwila i że albo prawda zwycięży, albo świat w ogóle przestanie istnieć.
W tym momencie nastąpiła dłuższa przerwa, w czasie której przyszły jakieś ważne raporty, w każdym razie szefa odwołano. Do końca przesłuchania doszło następnego dnia. W pierwszych słowach szef zakomunikował MU, że jest wolny i może wracać do tych swoich. A trzeba dodać, że po JEGO aresztowaniu demonstracje słabły, bo te tłumy jakby nie umiały działać bez NIEGO. Muszę dodać, że według mojego rozpoznania ON był tak samo zaskoczony jak obecni przy przesłuchaniu. Na pytanie, dlaczego zostaje wypuszczony, że przecież przyznał się, że strzelał i że zabił, szef odpowiedział, że to nieprawda, że skłamał. Dodał, że Nowa Ewangelia się nie zacznie, nie będzie żadnych pytań, kto zabił, nie będzie powodu do zemsty. Potem zapytał, czy męczeństwo nie wydaje MU się chwytem barbarzyńskim i prymitywnym, i dodał, że nie dostanie od nas tej pieczątki, na której MU zależy. Od tej pory wszystko w przesłuchaniu było postawione na głowie, ponieważ ON domagał się zatrzymania GO, a szef uprzejmie udzielił mu wyjaśnień, dlaczego zdecydował się GO zwolnić, twierdząc, że to, że się przyznał, to jeszcze za mało i że my musimy udowodnić MU winę. Wtedy ON wyglądał już na mniej spokojnego i zakomunikował podniesionym głosem, że został schwytany z bronią w ręku, a konkretnie karabinem, z którego zastrzelono ludzi. Na zbijające go z tropu pytania szefa oświadczył, że nieważne, kto strzelał, gdyż sam też by strzelał, a na pytanie, czy nie potępia mordercy, miał odpowiedzieć, że przeciwnie, przyszedł mu pomóc.
Nawiązując do przesłuchania, które wydarzyło się w parę dni później, oświadczam, iż po przesłuchaniu tamtej prostytutki udałem się z patrolem w kierunku placu Centralnego, równocześnie, zgodnie ze swoimi instrukcjami, dokonując penetracji terenu. Od tamtej strony dochodziły pokrzykiwania tłumu, mijaliśmy patrole 26 i 27, dojeżdżając w stronę głównej blokady na placu przed Parlamentem. Wysoko zamontowano kamery telewizji, nad tłumem chwiały się różnokolorowe krzyże, przy czym kolorów było więcej niż poprzednio, jak również krzyży, ponieważ jak informowałem, przyłączyły się rozmaite ugrupowania, a sam byłem świadkiem, jak na zebraniu złamano transparent z rewolucyjnym robotniczym hasłem i zbito z niego krzyż w kolorze czerwonym. Obok tego wymienić można krzyże czarne, żółte oraz transparenty z napisami: „Przyszedłem, aby podpalić ziemię”, „Rzućcie w nią, którzy jesteście bez winy”, „Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho…”, dalszej części ostatniego napisu nie odczytałem. Działo się to także dlatego, że Związki Zawodowe ogłosiły strajk, przystępując do demonstracji, domagały się podniesienia płac. W tłumie znajdowali się także przedstawiciele mniejszości narodowych, żądający reform lewicowych, księża domagający się zniesienia celibatu, homoseksualiści oraz tłumy żądające zalegalizowania handlu narkotykami. Przejechaliśmy obok ogromnego plakatu reklamowego największej firmy elektrycznej, na którym wymalowany był ON z żarówką, podpisany: „Przyszedłem, aby dać wam światło.” Na ulicy ludzie czytali gazety, tytuły wywalone były jak rzadko: Starcia policji z fanatykami fałszywego proroka. Są zabici i ranni, Kto stoi na czele hippiesów, Quo vadis, Domine, Chcemy miłości, nie chcemy wojny, Jak długo „czerwony Odkupiciel” będzie pozostawał na wolności, Droga krzyżowa spokojnych obywateli, Pałkami nie rozwiążemy konfliktu, Uszkodzenie sieci telefonicznej, splądrowane sklepy, przerwa w komunikacji – oto plon panowania rzekomego Odkupiciela, Cztery osoby zabite w starciach ulicznych , Komuniści chcą pertraktować, Kto odpowiada za porządek w mieście?
Читать дальше