Janusz Głowacki - Polowanie na muchy i inne opowiadania

Здесь есть возможность читать онлайн «Janusz Głowacki - Polowanie na muchy i inne opowiadania» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Polowanie na muchy i inne opowiadania: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Polowanie na muchy i inne opowiadania»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

"Polowanie na muchy" powstało na podstawie opowiadania Janusza Głowackiego pod tym samym tytułem. Młoda dziewczyna postanawia z przeciętnego, żonatego młodzieńca wbrew niemu samemu, jego zdolnościom i możliwościom zrobić człowieka nieprzeciętnego – niedoszłego rusycystę pragnie wylansować na dobrego tłumacza, a nawet pisarza. Jej wysiłki okazują się daremne, kariera jej wybrańca nie udaje się, on z kolei wpada teraz w sidła ambitnych planów własnej żony. Wajda przedstawił świat, w którym mężczyźni są coraz słabsi, coraz mniej romantyczni i męscy, a kobiety coraz bardziej władcze, dominujące nad mężczyznami, chwytanymi przez nie jak muchy na lep. To satyryczna, pełna ironii, gorzka, ale niezbyt realistyczna wizja społeczeństwa zdominowanego przez płeć niezupełnie słabszą. Realizując "Polowanie na muchy" Andrzej Wajda miał już na swoim koncie tak znane filmy, jak "Kanał", "Popiół i diament", "Popioły", "Lotna". Ta zmiana stylu – "Polowanie" jest bowiem farsą, komedią – została przyjęta przez krytykę i widzów bardzo różnie, pojawiły się głosy, że ten reżyser nie powinien zabierać się za gatunek zupełnie mu obcy, wyśmiewać rzeczywistości, która dla wielu ludzi jest czymś zupełnie naturalnym. Inni stając w obronie Wajdy twierdzili, że ma on prawo do twórczych poszukiwań, a stosunki panujące w środowisku nastawionym na ustawiczne robienie kariery to doskonały materiał na satyrę.

Polowanie na muchy i inne opowiadania — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Polowanie na muchy i inne opowiadania», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– I nagle w czasie tej łapanki podchodzi do mnie ogromny gestapowiec i kopie mnie w dupę… I mnie to niesłychanie podnieca.

– No to się strasznie cieszę, że cię widzę. Pamiętasz, taka chwila, i akurat dziś… Gdzie masz stolik? Sam jesteś? Siadaj z nami. Zajrzyj przed północą, wypijemy. Poznaj Ingę, moją… tę… narzeczoną. Co za zdarzenie! Narzeczona podała mi rękę. Była nieduża, tęgawa. Ostro wycięta suknia odsłaniała białe, pełne ciało.

Poruszyła się szeleszcząc zwojami tafty. Na plecach, tam gdzie ramiączka sukni wpijały się w ciało, powstawały czerwone znaki.

– A to moi przyjaciele. – Uścisnąłem dłonie dwóm mężczyznom w identycznych czarnych garniturach i srebrzystych muszkach. – A to jest Blanka. Musiałeś o niej słyszeć albo widzieć ją w telewizji, bo śpiewa.

Blanka przyjrzała mi się uważnie, była nawet dość ładna, chyba rzeczywiście śpiewała w jakiejś kawiarni. Ucałowałem rękę jeszcze jednej kobiety, która stała z nimi, i odszedłem w stronę wielkiej sali, gdzie zaczęto tańczyć. Obejrzałem się jeszcze raz za tamtymi, ale wtopili się już w tłum, przemierzający nerwowo salę w poszukiwaniu miejsca, kotłujący się przy stolikach. Długie, szerokie okna zasłonięto błękitną bibułką ozdobioną gwiazdami i tylko przez szpary można było zobaczyć jezioro, które zresztą wyglądało teraz jak zwykłe, pokryte śniegiem pole. Po schodkach przeszedłem do małej salki szczelnie wyklejonej połyskliwymi plakatami, w której urządzono bark. Tutaj tłoku jeszcze nie było. Wypiłem jakąś wódkę, potem następną, realizując bony konsumpcyjne, cofnąłem się pod ścianę i obserwowałem ożywionych ludzi, wykonując szklanką ruchy celowo bezsensowne i wolne, ale nikt nie zwracał uwagi na moje ironiczne istnienie w rogu koło srebrno-błękitnego okna, więc przestałem wywoływać w sobie uczucie pogardy i starałem się teraz przez jakiś czas odnaleźć uczucie radości, że jestem bez Ewy, że mogę spokojnie stać pod oknem i wykonywać takie właśnie wyniosłe gesty. Potem zrezygnowałem z poszukiwania satysfakcji i próbowałem odczuwać tylko ulgę.

– Ale ona była taka lojalna, że jak jakiś narzeczony oświadczył się jej, to ona zawsze mówiła: „Owszem, kochanie, ale ja jestem łysa.” I zdejmowała perukę…

– Teść, choć był sfanatyzowany, nie dał na mnie złego słowa powiedzieć, szczycił się mną, „wy się śmiejecie, a my pieniądze będziemy rachować”, bo ich nam nie brakowało…

Przesuwałem się w stronę sali głównej. Przy wejściu kilkanaście osób patrzyło w górę, na krążącą pod sufitem lampę w kształcie sputnika, dającą kolejno światło czerwone, zielone i białe.

– Bardzo dużo przychodziło do mnie młodzieży, bym ich uczył grać na akordeonie. Po tej linii miałem też kwalifikacje i często grywałem na różnych ucztach towarzyskich zarobkowo. Dużo tym pomagałem sobie, a jeśli chodzi o naukę młodych, to z zamiłowania bezpłatnie uczyłem ich.

– No chodź stąd!

– Nie.

– Więc kiedy ten gestapowiec kopnął mnie w dupę, to mnie to niesłychanie podnieciło.

– I rozumiesz, on wywiózł ją za miasto i skręcił w boczną aleję.

– I wtedy, jak ona zdejmowała tę perukę, to w ogóle każdy uciekał.

Przepchnąłem się w stronę umieszczonej w rogu estrady, gdzie wodzirej przeprowadzał naukę najmodniejszego nowego tańca la-ba-da.

– Tańczymy la-ba-da, la-ba-da, tańczymy la-ba-da, bęc.

– Ferma drobiu promieniowała w całej Polsce, niestety, trzeba było pomóc władzom, które borykały się z trudnościami. Coraz więcej czasu traciłem na pracę społeczną, społeczeństwo zaczęło mnie znienawidzać, ja widząc obce do mnie ustosunkowanie się społeczeństwa przyjmowałem funkcje. Spółdzielnie trzeba było zakładać, byłem przekonany. Nie wiedziałem nic o tym prymitywizmie na wyższym szczeblu, jakim był kult jednostki. – Podał mi kieliszek dużą dłonią, jakby za dużą dla niego, powiększoną przez to jeszcze, że wyłaziła z przykrótkich rękawów czarnej marynarki, która z przodu w ogóle nie mogła się dopiąć, wcisnął mi go i te za duże ręce przyciągnęły mnie bliżej, a on mówił wyschniętym, matowym głosem, mówił dalej, chociaż nie znałem go w ogóle i nie odpowiadałem. Zaczął opowiadać może dlatego, że zatrzymałem przez chwilę wzrok na nim, to znaczy na tych rękach, kusej marynarce i pozacinanej przy goleniu, cienkiej szyi, przeciętej zmarszczkami, w których zaschły ślady krwi. Mówił więc, chociaż przerywałem mu, tłumaczyłem, że musiał się omylić, że w niczym mu nie mogę pomóc, dalej wypowiadał jednostajnym głosem słowa, do których nie miał żadnego przywiązania, i mówił jakby bez nadziei, że któreś z nich może mną wstrząsnąć, poruszyć, wytrącić z obojętności. Dlatego pewno nie kontrolował mojego zachowania, nie badał, czy słucham, tylko manewrując rękami przytrzymywał mnie, przesuwał się za mną stale.

– Działo się to ze mną, działo! A co się działo? Takie głupstwo, że mi nagle dwudziestoczteroletnia żona zmarła. Co tam, głupstwo z żoną. To jest sprawa spółdzielni.

– Tak więc jednego razu ta żona szwedzkiego konsula prosi go, żeby wyjechali sobie, ot tak, wieczorem na spacer. A potem mówi mu: „Zatrzymaj, kochanie, na chwilę, przejdźmy się.”

Bo ona nic nie wiedziała o tamtejszych zwyczajach…

– Ale raz spotkała takiego mężczyznę, że jak zdjęła przed nim perukę, to on ani drgnął.

– No chodź…

– Nie mogę, jestem z kimś.

– To niemożliwe: pogrzeb kościelny, żona działacza – tak mówili.

Z boku pomachał mi ten dawny kolega. Próbował z narzeczoną wciągnąć się w la-ba-da.

– Co u ojca? – krzyknął. – Zresztą pogadamy potem. – Uśmiechnął się i otarł pot z szerokiej, zarumienionej twarzy.

– Tańczymy la-ba-da, la-ba-da, la-ba-da…

– Była noc. Budzę się, a tu stoi osoba nade mną, trzy ma siekierę w rękach. Prawie miał zadać cios. Szybko pochwyciłem go i odebrałem mu tę siekierę. Mówię do niego: „Teściu, co wy robicie?”…

Przeciskałem się przez coraz ciaśniej wypełnioną salę, wirujący sputnik rzucał teraz światła srebrzyste i żółte, odbijające się efektownie w chromowanych poręczach krzeseł. Anna miała stolik blisko zasłoniętego okna, pomachała mi ręką, Tomasz napełnił kieliszki, uśmiechając się uprzejmie. „Nowy Rok, Nowy Rok” – zanucił. Odpowiedziałem ciepłym uśmiechem. Anna pogłaskała go po twarzy.

W sali balowej nastąpiło pewne zamieszanie w związku z przygotowaniami do występu artystów. Wodzirej zapowiedział przerwę w szkoleniu w la-ba-da i zaprosił na estradę piosenkarza. Nasz stolik znajdował się na podwyższeniu, więc wszystko było znakomicie widać. Piosenkarz był bardzo młody, śpiewał historię o chłopaku ze Śląska, którego Niemcy wzięli do wojska, ale on nie chciał walczyć z braćmi, więc zamknięto go w celi, a on wtedy myślał o swojej dziewczynie. Czterech chłopców z gitarami włączało się chórem we fragment a dziewczynie.

Anna zapytała, gdzie się podziewałem, i teraz mnie pogłaskała po twarzy. Wyjaśniłem, że chciałem obejrzeć wszystko, że teraz się tańczy nowy taniec la-ba-da – trochę ją to zainteresowało. A ja zastanawiałem się, co tu właściwie robię, po co siedzę z nimi przy stoliku, i zacząłem przez chwilę rozczulać się nad swoją sytuacją, swoją samotnością tutaj, a potem pomyślałem o pierwszym spotkaniu z Anną, kiedy po odejściu ostatnim Ewy zdecydowałem się podejść do niej, a przedtem długo ją obserwowałem, bo jadaliśmy w tym samym miejscu obiady. Przychodziła tam z Tomaszem, którego również nie znałem, ale kiedyś zjawiła się sama i wtedy przysiadłem się, bo naokoło nie było miejsc, a właściwie ta ona uśmiechnęła się i zaproponowała, żebym usiadł. Tymczasem chłopak w tej piosence został rozstrzelany, zresztą do końca myślał tylko o swojej dziewczynie, w związku z czym zdawać się mogło, że nie zrobiło to na nim większego wrażenia. Chłopcy na gitarach urwali, włączył się perkusista imitując werbel, zgasło światło, po czym na estradę wbiegły cztery modelki w spódniczkach mini. Sala zareagowała żywymi oklaskami.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Polowanie na muchy i inne opowiadania»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Polowanie na muchy i inne opowiadania» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stanisław Srokowski - Strach. Opowiadania kresowe
Stanisław Srokowski
Robert Jordan - Wielkie Polowanie
Robert Jordan
Margit Sandemo - Polowanie Na Czarownice
Margit Sandemo
Robert Sheckley - Polowanie
Robert Sheckley
Stanisław Lem - Polowanie
Stanisław Lem
libcat.ru: книга без обложки
Aleksander Filonow
Michał Bałucki - Polowanie na żonę
Michał Bałucki
Juliusz Słowacki - Kordian
Juliusz Słowacki
Juliusz Słowacki - W Szwajcarii
Juliusz Słowacki
Juliusz Słowacki - Poeta i natchnienie
Juliusz Słowacki
Juliusz Słowacki - Ojciec zadżumionych
Juliusz Słowacki
Отзывы о книге «Polowanie na muchy i inne opowiadania»

Обсуждение, отзывы о книге «Polowanie na muchy i inne opowiadania» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x