Usiłowałam wyobrazić sobie obrazy Południa, które w mój umysł wpisała matka, krainy wdzięku, błękitnolistnych wierzb i mrożonych drinków z listkami mięty. Tak różniło się to od Los Angeles, jak ja od Alexa Riversa.
– Pewnie tęsknisz za Nowym Orleanem – powiedziałam. – Hollywood to zupełnie inny świat.
Alex wzruszył ramionami.
– Wychowałem się w jednym z tych starych francuskich dworów. Czarne okiennice, pnące róże i ławki z kutego żelaza w ogrodzie. Kiedy przyjechałem do Los Angeles i odniosłem sukces, zbudowałem podobny dom w BelAir. – Skrzywił się drwiąco. – Jeśli byłaś na jednym z tych Gwiazdorskich Objazdów, przypuszczalnie widziałaś moją skrzynkę pocztową.
Uśmiechnęłam się do niego.
– I skąd wiedziałeś, że odniosłeś sukces?
Alex wybuchnął śmiechem.
– Raz poszedłem do sklepu spożywczego. To było tuż po premierze „Światła i cienia”, tego filmu o Wietnamie. No więc stałem przy warzywach i macałem kantalupy, żeby sprawdzić, czy są dojrzałe, tak jak pokazała mi mama, kiedy byłem w college’u. Wkoło wszystkie kobiety chwytały kantalupy, które miałem w ręce, ale odłożyłem – cholera, były zielone – i powtarzały w kółko, że zdobyły owoce, których dotknął Alex Rivers. – Uśmiechnął się. – To było najgorsze, nigdzie nie mogłem iść, nic nie mogłem robić. Zostałem pozbawiony wszelkiej prywatności. Tamtego dnia w roku 1987 po raz ostatni poszedłem na zakupy do sklepu spożywczego.
– I co jadasz? – zapytałam przerażona.
– Zatrudniam ludzi, żeby kupowali mi jedzenie, ubranie, odbierali telefony, prowadzili samochód. Chryste, gdybym chciał, przypuszczalnie mógłbym wynająć kogoś, kto chodziłby za mnie do toalety.
– Ach, korzyści wynikające z posiadania władzy. – Wstałam i sprzątnęłam ze stołu dwa talerze po wyśmienitej gęsi, nadziewanej słodkim ryżem, w sosie śliwkowym. – Więc co robisz przez cały dzień?
Alex wybuchnął śmiechem.
– Jak tak się nad tym zastanowić, to bardzo mało.
Na nowo napełnił kieliszki szampanem, a ja tymczasem postawiłam na stole deser.
– Jagody. Moje ulubione.
Nie powiedziałam tego tylko z grzeczności. Nie można wychowywać się w Maine i nie lubić czarnych jagód; rosły dziko w lesie za domem moim i domem Connora. Te na tarcie nie były tak smaczne (aczkolwiek nie zamierzałam wspomnieć o tym Alexowi), ale przypominały mi lato i życie, jakie prowadziłam wieki temu. Uniosłam do ust następny kęs.
– W Maine często chodziliśmy na jagody – powiedziałam tylko. – Rosną wszędzie i jedliśmy je prosto z krzaczków. – Uśmiechnęłam się. – Rozgrzane były najlepsze, smakowały słońcem i plamiły nam palce na fioletowo.
Alex ponad stołem ujął mnie za rękę. Odwrócił ją wnętrzem do góry i wolno potarł opuszkami palców.
– Tutaj – powiedział, dotykając mojej dłoni, jakby widział plamy. – I tutaj. – Spojrzał na mnie. – Żałuję, że nie byłem tam z tobą.
Cofnęłam rękę. Czułam, jak po plecach spływa mi strumień potu.
– Chyba już pójdę – powiedziałam szybko. – Dziękuję za wspaniałą kolację. – Wstałam od stołu, bo się bałam, że zmienię zdanie, że Alex zrobi to za mnie.
Wpatrywał się we mnie długo, później także wstał i odwinął rękawy. Włożył smoking i odprowadził mnie do wyjścia. Płonące pochodnie malowały ziemię odcieniami czerwieni.
– Powiedziałem Johnowi, że sam cię odwiozę – odezwał się cicho. – Mam nadzieję, że to ci nie przeszkadza.
– Nie chcę sprawiać kłopotu – odparłam, choć przecież wiedziałam, że nie mam innego wyjścia. Sama tak późno wieczorem bałabym się wracać do zajazdu, a wezwanie taksówki po prostu nie wchodziło w grę.
Alex pomógł mi wsiąść do dżipa, po czym zajął miejsce za kierownicą. Zapalił papierosa i to mnie zaskoczyło – nie wydawał mi się typem palacza. Ale on tylko kilka razy się zaciągnął i zaraz wyrzucił papierosa przez okno, tak więc zostałam bez żarzącego się koniuszka, który wydobywał z mroku rysy jego twarzy.
Przez całą drogę nie odezwał się słowem. Wiedziałam, że go obraziłam, i w myślach na nowo odtwarzałam wieczór, uznałam jednak, że poza tą sprzeczką na powitanie mogłam go tylko urazić, kiedy uwolniłam dłoń z jego uścisku. Nie chciałam popełnić błędu, to wszystko. Nie znałam gry, która Alexowi przychodziła z taką łatwością. Powtarzałam sobie: „On się z tego otrząśnie. Po prostu nie jest przyzwyczajony do odmowy”.
Kiedy zaparkował przed zajazdem i otworzył przede mną drzwi, zastanawiałam się, jak to zrobić, by pożegnać się z godnością, zamiast uciekać, gdzie pieprz rośnie, ledwie tylko postawię stopy na trawie. A potem się roześmiałam. Przecież to zwykły człowiek. Aktor. Kogo ja się boję?
Siebie samej. Znałam odpowiedź, zanim jeszcze Alex zamknął samochód i uwięził mnie w ramionach. Obawiałam się tego, co jeszcze może mi zrobić, odkąd po południu widziałam, jak gra główną rolę w moich snach. Cofnęłam się, trafiając na bok dżipa. Alex nie odrywał ode mnie wzroku, ponieważ jednak stał w cieniu, widziałam wyłącznie jego niezwykłe srebrne oczy.
– Jesteś piękna – powiedział.
Odwróciłam się od niego.
– Nie kłam. Nie udawaj – odparłam. Opisywano mnie jako inteligentną, ambitną, ale w całym moim życiu nikt nigdy nie powiedział mi, że jestem piękna. Zawsze myślałam, że może zrobiłby to Connor, ale nie miał okazji.
Znowu byłam zła, tak samo zła jak na początku kolacji, ponieważ Alex Rivers zepsuł cudowny wieczór. Jeszcze przed chwilą mogłabym z uśmiechem wspominać, jak jadłam kolację przy świecach w Serengeti. Położyłabym się do łóżka, zamknęła oczy i wzbogaciła obraz błyskotliwą rozmową i subtelną romantycznością, aż wreszcie wszystko potoczyłoby się tak, jak bym pragnęła. Alex jednak przez to bezczelne kłamstwo posunął się za daleko i nagle cały wieczór zaczął wyglądać jak jeden wielki żart ze mnie.
Alex złapał mnie za ramiona.
– Nie kłamię. I z całą pewnością nie udaję. – Potrząsnął mną lekko. – Czemu nie mogę powiedzieć, że jesteś piękna?
– Bo nie jestem – odparłam z całą swobodą, na jaką było mnie stać; miałam nadzieję, że przez to będzie mniej bolało. – Tylko się rozejrzyj. Popatrz na Janet jakąś tam czy każdą inną aktorkę, z którą pracowałeś.
Ujął moją twarz w dłonie.
– Na pustkowiu wkładasz seksowną czarną sukienkę. Słuchasz mnie z taką uwagą, jakbyś myślała, że zdradzam ci tajemnice wszechświata. Nie boisz się powiedzieć mi, że jestem dupkiem, kiedy nim jestem. I opowiadasz mi o zbieraniu czarnych jagód w taki sposób, że widzę plamy na twoich palcach i ustach. Cassie, jeśli to nie jest piękno, to nie wiem, co nim jest.
Zaczął się ku mnie nachylać. Miałam szeroko otwarte oczy, kiedy mnie pocałował, ponieważ chciałam się przekonać, czy mam na niego taki sam wpływ, jaki on ma na mnie. Na ramionach czułam ciężki biały księżyc, który popychał mnie ku Alexowi. Słuchałam regularnego bicia jego serca i cichego szumu wentylatorów w zajeździe, zaczynając wierzyć, że to wszystko jest rzeczywiste.
Odsunął się ode mnie, wciąż trzymając palce na moim gardle. Czułam, jak drżą. Uśmiechnęłam się do niego.
– Słowem nie wspomniałam o plamach na ustach – powiedziałam.
Alex objął mnie w pasie.
– Zaczynam myśleć, że to będzie najlepszy film, jaki dotąd zrobiłem – oznajmił.
Pomógł mi wejść po schodach do domku. W holu było ciemno jak w studni, większość aktorów i ekipy poszła spać, spodziewając się wczesnej pobudki na charakteryzację. Alex poprowadził mnie po schodach do mojego pokoju. Z każdym krokiem czułam, jak się odsuwa. Kiedy doszliśmy do drzwi, zadawałam sobie pytanie, czy wszystkiego sobie nie wyobraziłam.
Читать дальше