William Wharton - Niezawinione Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «William Wharton - Niezawinione Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Niezawinione Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Niezawinione Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Książka o charakterze autobiograficznym, w której Wharton opisuje przeżycia związane ze śmiercią swojej córki, zięcia i dwóch wnuczek. Dzieli się miłością, smutkiem, gniewem oraz pragnieniem doskonałej sprawiedliwości.
"Niezawinione śmierci" to powieść, która w tym samym stopniu jest afirmacją życia, co opowieścią o śmierci. To książka o życiu pogodzonym za śmiercią, o duchowej przemianie i pogłębionym rozumieniu naszych codziennych zmagań.
"Sądzę, że Wharton jest jedynym współczesnym pisarzem, który trafia wprost do czytelniczych serc i przyśpiesza ich bicie…".
"London Evening Standard"

Niezawinione Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Niezawinione Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nic już nie możemy zrobić.

CZĘŚĆ DRUGA

Will

Rozdział VI

Mój syn, Robert, i ja prowadzimy rowery ścieżką biegnącą między naszym domem a płotem sąsiadów. Po pięciokilometrowym wyścigu w Asbury Park jesteśmy spoceni jak myszy. Miejscowa YMCA organizuje te zawody w każdy czwartkowy wieczór, o siódmej, na promenadzie. Potem musieliśmy jeszcze wrócić stamtąd do domu – następne półtora kilometra. Powietrze jednak jest jak balsam.

Rosemary przyjechała do domu samochodem. Na kolację zaprosiliśmy przyjaciół, którzy też zawsze biorą udział w tym wyścigu. Rosemary wróciła prędzej, żeby wszystko przygotować i nakryć do stołu. Albie i Linda pojechali po pizzę. Bobbie, kolejna nasza znajoma, jest z nimi. My z Robertem syciliśmy się wolną jazdą w zapadających ciemnościach, z góry ciesząc się na prysznic i pizzę z rodziną i przyjaciółmi.

Kiedy przechodzę obok okna jadalni, kątem oka widzę Rosemary idącą przez kuchnię do tylnych drzwi. Stawiam swój rower przy pojemnikach na śmieci. Robert opiera swój o płot okalający grządkę nagietków, które niedawno posialiśmy. Przebiega obok Rosemary, żeby szybko wziąć prysznic i zwolnić łazienkę dla mnie. Postanawiam w tym czasie pomóc Rosemary.

Rosemary wyszła już z kuchni i stoi na werandzie. Zaczynam wchodzić po schodkach, ale wtedy ona szybko zbiega do mnie.

Jest to dość niezwykłe, więc bacznie się jej przyglądam. Rosemary płacze. Przytula się do mnie. Mocno ją obejmuję. Szlocha tak rozpaczliwie, że czuję to całym ciałem. Co, u licha, mogło się stać? Moja żona nie rozkleja się z byle powodu. Przychodzi mi do głowy kilka osób z naszej rodziny, parę mocno już starszych ciotek i wujków. Rosemary podnosi wzrok, ujmuje moją głowę w obie dłonie, patrzy mi prosto w oczy. Ledwo ją widzę w tych ciemnościach.

– Will, kochanie, stało się coś strasznego.

Urywa, bierze głęboki, spazmatyczny oddech.

– Oni wszyscy nie żyją. Kate, Bert, Mia, Dayiel. Wszyscy nie żyją. Właśnie rozmawiałam z Claire Woodman. Zginęli w katastrofie na autostradzie w Oregonie. Wszyscy nie żyją, wszyscy, z wyjątkiem Willsa. On został w domu z Woodmanami.

Opiera głowę na moim spoconym ramieniu i płacze jeszcze bardziej rozpaczliwie. Tulę ją do siebie, ponieważ nic innego nie przychodzi mi na myśl. Jestem zdumiony swoją reakcją. Ja po prostu nie wierzę. Ktoś się pomylił. Nie mogę się z tym pogodzić.

To naturalna reakcja ludzi, którzy nie chcą przyjąć czegoś do wiadomości. A jednak nie płaczę. Za to zaczyna mi się trząść głowa.

– Kiedy to się stało? Jak? To pewna wiadomość?

Rosemary mówi wtulona twarzą w moje ramię.

– Wczoraj, o czwartej po południu tamtego czasu. Był pożar na autostradzie. Siedem osób zginęło. Zderzyło się około trzydziestu samochodów. Claire tak płakała, że ledwo mogłam ją zrozumieć. Wciąż nie rozumiem.

– To stało się wczoraj? I tyle to trwało? Co to za ludzie, że nawet nie mogli nas powiadomić od razu, kiedy to się wydarzyło?

– Jesteś pewna, że się nie przesłyszałaś?

– Niestety tak. Oni nie żyją. Odeszli na zawsze. Już ich nigdy nie zobaczymy. Ja tego nie przeżyję.

Przyciskam ją mocniej do siebie. Teraz już cały się trzęsę. Czuję, jak po moim ciele rozlewa się lodowate zimno. Jak to się mogło stać? Przecież to jedna z tych rzeczy, które przydarzają się wyłącznie innym. Zawsze dotąd jakoś nam się udawało. Bert był takim ostrożnym kierowcą, nie mówiąc już o Kate. Ona nie pojechałaby na sąsiednią ulicę, jeśli dzieci nie byłyby dokładnie zapięte w swoich fotelikach. Wyglądały wtedy jak para astronautów, z tymi pasami wzdłuż i w poprzek ich drobnych figurek.

Prowadzę Rosemary po schodach do kuchni. Jest zbyt roztrzęsiona, żeby dojść tam o własnych siłach. Ja wciąż nie płaczę.

Jeszcze to do mnie nie dotarło. Słyszę silnik jeepa, który parkuje przed domem.

Nasi przyjaciele są już na frontowej werandzie. Otwieram drzwi. Są w kurtkach, żeby nie zaziębić się po wyścigu. Albie trzyma duże, poplamione tłuszczem pudełko z pizzą. Uśmiecha się. Dziewczyny stoją tuż za nim. Od razu orientują się, że coś się wydarzyło. Coś niedobrego.

– Przepraszam, ale właśnie dostaliśmy straszną wiadomość.

Po raz pierwszy tego wieczoru jestem bliski płaczu. Dopiero kiedy muszę komuś o tym powiedzieć, wszystko staje się takie realne – realne i nieodwołalne.

– Kate, Bert, Mia i Dayiel zginęli w kraksie samochodowej w Oregonie. Rosemary właśnie rozmawiała z mamą Berta. To stało się wczoraj po południu.

Albie kładzie pizzę na stole przy oknie.

– I dopiero teraz was o tym powiadomili?

Reaguje tak samo jak ja. Rosemary odzywa się zza moich pleców. Nie chce, żeby myślano źle o kimś, kto w niczym nie zawinił.

– Sami dowiedzieli się nie dalej jak godzinę temu. To był taki potworny wypadek, że długo nie mogli zidentyfikować ciał.

Wczoraj wieczorem Kate i Bert mieli być u Woodmanów na kolacji.

Rosemary przerywa, żeby złapać oddech i stłumić szloch. Mówi dalej, przez łzy.

– Nie przyjechali. Woodmanowie myśleli, że popsuł się im samochód albo że zostali na noc u znajomych. Są tacy jak my – zakładają, że takie rzeczy nie zdarzają się w ich rodzinie. We wszystkich oregońskich wiadomościach, a nawet w całym kraju mówiło się o tym wypadku, ale im nie przyszło do głowy, że to się mogło przydarzyć komuś z nich.

Rosemary milknie, pochyla się do przodu, kryje twarz w dłoniach. Linda podbiega do niej, klęka i obejmuje ją. Czuję, że nogi odmawiają mi posłuszeństwa i że zaraz się przewrócę. Osuwam się na podłogę, głowę opieram o brzeg kanapy, jak podczas transmisji meczów baseballowych. Bobbie ściąga z kanapy jedną z poduszek i wciska mi ją pod głowę. Obie, Linda i Bobbie, płaczą.

Obie mają własne dzieci.

Albie prostuje mi nogi, idzie do jadalni i przynosi krzesło.

Opiera moje nogi na krześle, Bobbie podkłada kolejną poduszkę.

Ich zachowanie świadczy, że muszę być w szoku. Czuję się fatalnie. Nie jestem w stanie opanować trzęsienia głowy.

Linda wynosi pizzę do kuchni. Wraca ze zwilżonymi ręcznikami dla Rosemary i dla mnie. Czuję, że to wszystko zaczyna mnie przerastać. Chcę podejść do Rosemary i jakoś ją pocieszyć, ale jestem jak sparaliżowany. Albie klęka przy mnie.

– Chcesz, żeby zawołać pogotowie? Jeżeli zadzwonię, będą tu za pięć minut.

Kręcę głową, że nie.

– Nie. Myślę, że potrzeba nam tylko chwili samotności. Muszę powiedzieć Robertowi. On jeszcze nic nie wie. Jakoś się pozbieramy. Wy lepiej jedźcie do domu, do swoich rodzin, i cieszcie się, że je macie.

Rosemary prostuje się na krześle, gotowa do wypełniania obowiązków gospodyni.

– Tak, jedźcie do domu. Mamy tyle do zrobienia. Na razie nikt nam nie może pomóc. Jeżeli będziemy czegokolwiek potrzebowali, zadzwonimy. Słowo.

Bobbie obejmuje Rosemary.

– Wiem, że nie zasnę tej nocy, więc dzwoń, kiedy zechcesz, a zaraz przyjadę. Dave też się może przydać. Wiecie, że ratownicy są przeszkoleni w zakresie pierwszej pomocy. To bez sensu, żebyście zostali sami z tym wszystkim.

Linda i Albie stoją gotowi do wyjścia. Chcą nam pomóc, ale wszyscy wiemy, że tak naprawdę nic już nie mogą dla nas zrobić.

Rosemary ma rację: sami musimy się z tym uporać.

Wychodzą. Próbuję ich namówić, żeby zabrali pizzę, ale nikt nie ma ochoty na jedzenie. Widzę, jak schodzą z werandy i wsiadają do jeepa. Patrzę na cichą, spowitą mrokiem uliczkę. Ocean Grove słynie z tego spokoju. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek jeszcze będzie takie dla nas. Odchodzę od drzwi. Klękam obok Rosemary, biorę ją za ręce. Cicho popłakuje. Patrzy mi prosto w oczy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Niezawinione Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Niezawinione Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


William Wharton - Dad
William Wharton
William Wharton - Birdy
William Wharton
William Wharton - Ever After
William Wharton
William Wharton - A Midnight Clear
William Wharton
William Wharton - Houseboat on the Seine
William Wharton
William Wharton - Franky Furbo
William Wharton
William Wharton - Last Lovers
William Wharton
William Wharton - Scumbler
William Wharton
William Wharton - Tidings
William Wharton
William Wharton - Shrapnel
William Wharton
William Wharton - The WWII Collection
William Wharton
William Wharton - The Complete Collection
William Wharton
Отзывы о книге «Niezawinione Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Niezawinione Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x