William Wharton - Niezawinione Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «William Wharton - Niezawinione Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Niezawinione Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Niezawinione Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Książka o charakterze autobiograficznym, w której Wharton opisuje przeżycia związane ze śmiercią swojej córki, zięcia i dwóch wnuczek. Dzieli się miłością, smutkiem, gniewem oraz pragnieniem doskonałej sprawiedliwości.
"Niezawinione śmierci" to powieść, która w tym samym stopniu jest afirmacją życia, co opowieścią o śmierci. To książka o życiu pogodzonym za śmiercią, o duchowej przemianie i pogłębionym rozumieniu naszych codziennych zmagań.
"Sądzę, że Wharton jest jedynym współczesnym pisarzem, który trafia wprost do czytelniczych serc i przyśpiesza ich bicie…".
"London Evening Standard"

Niezawinione Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Niezawinione Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Jedziesz setką, a prawie wszyscy cię wyprzedzają. We Francji i w Niemczech wydawało mi się, że już gorzej być nie może, ale jak widzę, to byli całkiem rozsądni kierowcy.

– Tak to już jest, Kate, że wszyscy w Oregonie wiecznie gdzieś się spieszą. Sam tego nie rozumiem. Ale jeśli zejdziesz poniżej setki, rozjadą cię. Oregon jest jednym z kilku stanów, w których przywrócono ograniczenie szybkości do stu kilometrów na godzinę. To oznacza, że możesz pruć sto dwadzieścia i gliny nie kiwną nawet palcem. Może to skutek mentalności pogranicza.

Spogląda na Berta i śmieje się. Jedziemy wielkim amerykańskim samochodem, w którym jest dość miejsca i dla nas, i dla naszych bagaży. Całą trójkę dzieci mam ze sobą z tyłu. Nie ma tu pasów bezpieczeństwa, więc trzymam tylko Day i Mię, a Willsowi każę mocno chwycić się oparcia. W Kalifornii i w Niemczech dzieci woziliśmy w specjalnych fotelikach i mieliśmy z tylu pasy bezpieczeństwa. Tam to jest obowiązkowe, ale i tak bym tego przestrzegała. Małe dziecko nie ma żadnych szans już przy ostrzejszym hamowaniu. Bert ogląda się do tyłu.

– Widzisz, Kate, znaleźliśmy się na Dzikim Zachodzie. Ograniczenie do osiemdziesięciu kilometrów na godzinę ocaliło życie większej liczbie ludzi niż jakakolwiek inna ustawa uchwalona w Stanach Zjednoczonych, ale w Oregonie uważają, że lepiej być martwym niż bezpiecznym. Tutaj nie lubią, jak się im mówi, co mają robić.

Przestaję kurczowo przyciskać do siebie dzieciaki dopiero, kiedy zjeżdżamy z autostrady. Jest wczesny wieczór i za oknem roztaczają się piękne krajobrazy, które gdzieniegdzie przesłania coś, co wygląda jak smog, gorszy jeszcze niż w Los Angeles.

– Co to za dym, Bert? Macie tu jakąś dużą fabrykę?

– To z wypalanych pól, Kate. Jedną z najważniejszych upraw w Oregonie są trawy, wiesz, na nasiona. Po każdych zbiorach farmerzy wypalają setki tysięcy akrów ścierniska. Trwa to już prawie czterdzieści lat. Nikomu się to nie podoba, ale hodowcy nasion zarabiają na tym interesie setki milionów dolarów rocznie.

– Nikt nie potrafi ich powstrzymać. Próbowały tego najrozmaitsze organizacje, ale żadnej się nie powiodło. Oregończycy słono za to płacą. Stale pieką ich oczy, niebo przesłaniają chmury czarnego dymu, powietrze, ziemia i woda są skażone rakotwórczymi substancjami. Wszystko dlatego, że kilku farmerów postanowiło się wzbogacić. Właściwie to nie ma wiele wspólnego z uprawą ziemi, to już nie agrokultura, lecz agroprzemysł. Kiedyś byłem szefem organizacji studenckiej, która usiłowała z nimi walczyć: zostałem aresztowany za pikietowanie siedziby gubernatora. Czasem wstyd mi, że jestem Oregończykiem.

Zastanawiam się, jaki wpływ to będzie miało na Willsa i na mnie. Oboje jesteśmy strasznymi alergikami. Co prawda, Wills w przyszłym tygodniu będzie już w drodze do Los Angeles.

W tym zamieszaniu prawie zapomniałam, że przez następny rok rzadko będziemy się widywać. Zawsze był moim najlepszym przyjacielem. Będzie mi go brakowało. Ale, jak mówi Bert, Wills jest również dzieckiem Danny'ego. Pod wieloma względami, tam, w środku, jest nawet bardziej dzieckiem Danny'ego niż moim.

Wiem już co nieco o rodzinie Berta. Jego ojciec był rzeźnikiem i miał sklep w Falls City, małym miasteczku, które liczyło zaledwie sześciuset mieszkańców. Potem ojciec Berta poszerzył ofertę sklepu o inne artykuły, żeby ludzie nie musieli po każdy drobiazg jeździć do sąsiedniej miejscowości.

Nawet nieźle im się powodziło. Bert, tak jak całe jego rodzeństwo, pracował w sklepie. Dowiedziałam się także, że ich ojciec kupił kawałek ziemi za miastem i na siedemnastu akrach postawił dom. Próbował uprawiać ostrokrzew, żeby potem sprzedawać na Boże Narodzenie, ale nic z tego nie wyszło.

Kiedy przyjeżdżamy do posiadłości Woodmanów, jestem oczarowana. Nie zdawałam sobie sprawy, że dom może być czymś tak osobistym, że w takim stopniu może być dziełem własnych rąk.

Jest trochę zaniedbany, potrzebuje trochę gwoździ, młotka i farby, ale prezentuje się wspaniale i doskonale wtapia się w krajobraz.

Jest tu zagroda dla koni, w której biegają dwa kucyki. Wills dostaje kompletnego bzika.

Claire – jak każe siebie nazywać mama Berta – robi wrażenie uradowanej naszym przyjazdem, zwłaszcza cieszy się dziewczynkami. Poza nimi ma jeszcze tylko jednego wnuka. Dziewczynki z miejsca garną się do niej. Claire ma w sobie dużo prawdziwego babcinego ciepła, ale pod tym wszystkim czai się głęboki smutek. Czterdzieści lat była żoną tego samego człowieka, ojca Berta, i większość z nich przeżyła w tym domu, wychowując dzieci. Teraz on odszedł, a dzieci mają swoje własne życie.

Oba nasze maluchy zasypiają na jej kolanach. Claire przygotowała dla nas dawny pokój Berta. Niesie tam teraz Mię, Bert bierze Dayiel. Nawet ich nie rozbieramy, tylko nakrywamy kołderkami i gasimy światło. Claire opowiada, że w tym samym łóżeczku i kołysce kiedyś spał Bert, a po nim cała reszta jej dzieci.

Atmosfera tego domu sprzyja wspomnieniom. Coś podobnego czuliśmy w Niemczech, w Seeshaupt, gdzie jadaliśmy przy stole, za którym od stu lat zasiadała ta sama rodzina, pokolenie za pokoleniem. Zawsze lubiłam sobie wyobrażać, że czas to coś, co łączy ze sobą jedną część rodziny z następną, kiedy nadchodzi jej kolej. Teraz już wiem, że to nie całkiem tak. Wszystko jest znacznie bardziej skomplikowane.

Bert wprost się pali, żeby wyremontować dom. Zastanawiają się z Claire, czy powinna go sprzedać i przeprowadzić się do małego mieszkania w najbliższym miasteczku, czy też zostać na miejscu. Claire nie chce się nigdzie ruszać, ale jest tutaj zupełnie sama. Poza tym, w jej wieku, utrzymanie takiego domu to zadanie ponad jej siły. Wiem, że Bert i reszta rodzeństwa chcieliby, żeby została, ale myślę, że głównie ze względu na siebie. Zależy im, żeby ich stary dom pozostał w rodzinie. Chcą móc o nim myśleć jako o miejscu, do którego zawsze mogą powrócić.

Żadne z nich, z wyjątkiem Berta, nie mieszka dalej niż trzydzieści kilometrów stąd. Przez najbliższy rok czy dwa także my z Bertem będziemy mieszkać niedaleko, prawdopodobnie w Eugene. Jeszcze nie podjęliśmy decyzji. Wszystko zależy od tego, czy będzie mi się podobało w Oregonie; również od tego, czy spodoba się tu Bertowi. Dawno go tu już nie było.

Niezależnie od tego, co zdecydujemy, Bert postanawia odmalować dom i zamierza skorzystać z pomocy każdej pary rąk, nie wyłączając swoich kumpli z drużyny koszykarskiej. Ciarki mi przechodzą, kiedy wyobrażam sobie tych klownów z pędzlami w ręku. Po prostu już wiem, czego się można po nich spodziewać.

Bert kupuje cztery stulitrowe puszki białej farby. Potem miesza ją z innymi kolorami. Szuka takiej barwy, która będzie pasować do otoczenia, a zarazem będzie się z niego wyróżniać. Prosi mnie, żebym podjęła decyzję. Wybieram kolor zbliżony do barwy kory cedru, który tu rośnie, mieszankę sjeny naturalnej, palonej sjeny, palonej umbry i czerwieni oksydowej. Mieszamy farby tak długo, aż próbka po wyschnięciu spełnia moje oczekiwania.

Z nie znanych mi powodów uważają mnie tu za eksperta w tej dziedzinie. Po kilku wspólnych wizytach w muzeach Monachium i Paryża Bert jest przekonany, że jestem prawdziwym znawcą sztuki. Pewnie więc o tym rozpowiedział. W naszej rodzinie wszyscy byliśmy ciągani po muzeach, odkąd tylko nauczyliśmy się chodzić. Mama albo tato opowiadali nam o obrazach i rzeźbach, które oglądaliśmy, i w wieku lat dwunastu wszyscy dysponowaliśmy wiedzą o sztuce na poziomie studiów.

Bert wynosi drabiny, rozdaje pędzle i wałki. Tworzymy rodzaj żywego obrazu, na którym wszyscy machają pędzlami albo nabierają farbę na wałek. Spodziewałam się większego bałaganu, ale i tak jest co sprzątać. Muszę przyznać, że ci koszykarze jak chcą, to potrafią pracować, oczywiście, jeżeli nie są pijani. Wieczorami urządzamy dla naszych malarzy barbecue, w ciągu dnia oferujemy dowolną ilość suchego prowiantu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Niezawinione Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Niezawinione Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


William Wharton - Dad
William Wharton
William Wharton - Birdy
William Wharton
William Wharton - Ever After
William Wharton
William Wharton - A Midnight Clear
William Wharton
William Wharton - Houseboat on the Seine
William Wharton
William Wharton - Franky Furbo
William Wharton
William Wharton - Last Lovers
William Wharton
William Wharton - Scumbler
William Wharton
William Wharton - Tidings
William Wharton
William Wharton - Shrapnel
William Wharton
William Wharton - The WWII Collection
William Wharton
William Wharton - The Complete Collection
William Wharton
Отзывы о книге «Niezawinione Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Niezawinione Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x