William Wharton - Niezawinione Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «William Wharton - Niezawinione Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Niezawinione Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Niezawinione Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Książka o charakterze autobiograficznym, w której Wharton opisuje przeżycia związane ze śmiercią swojej córki, zięcia i dwóch wnuczek. Dzieli się miłością, smutkiem, gniewem oraz pragnieniem doskonałej sprawiedliwości.
"Niezawinione śmierci" to powieść, która w tym samym stopniu jest afirmacją życia, co opowieścią o śmierci. To książka o życiu pogodzonym za śmiercią, o duchowej przemianie i pogłębionym rozumieniu naszych codziennych zmagań.
"Sądzę, że Wharton jest jedynym współczesnym pisarzem, który trafia wprost do czytelniczych serc i przyśpiesza ich bicie…".
"London Evening Standard"

Niezawinione Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Niezawinione Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Płacze coraz gwałtowniej, kolejne zdanie przerywa głośne chlipanie.

– Posłuchaj, Will. Kiedy już załatwicie wszystko, co macie do załatwienia w Oregonie, może byście przyjechali do nas trochę odpocząć. Z pewnością będziecie tego potrzebować. Dobrze?

– W porządku. Zobaczymy, czy uda nam się zmienić powrotną rezerwację. Będzie z nami Robert.

– Wiesz przecież, że mamy tu dużo miejsca. Tylko przyjedźcie. Będziemy czekać. Teraz oboje spróbujcie zasnąć. Weźcie coś na sen. Koniecznie musicie się przespać. Wciąż nie mogę w to wszystko uwierzyć. To musi być dla was straszne.

Odkładam słuchawkę. W tym samym momencie odzywa się brzęczyk telefonu. To ciotka Alice. Mówię Rosemary, kto dzwoni.

Podchodzi i bierze ode mnie słuchawkę. Idę do drzwi frontowych i zamykam je na zasuwę. Powinniśmy powiadomić jeszcze całą masę ludzi, ale zwyczajnie nie mamy siły.

Rosemary kończy rozmawiać z ciotką Alice. Uśmiecha się blado.

– Dzwoniła, bo nie uwierzyła w to, co jej powiedziałeś.

Wiesz, jak ona wolno reaguje. A to już było dla niej za wiele.

Myślała, że może to jakiś żart. Nikt nie chce w to uwierzyć.

Rosemary idzie do kuchni i zaczyna zbierać talerze przyszykowane na kolację. Idę za nią, żeby jej pomóc. Kiedy tak krążymy między stołem a szafką, dwukrotnie, mijając się, przystajemy i mocno się obejmujemy. Żadne z nas nie wypowiada przy tym ani słowa.

Kiedy kończymy, wraca Robert. Idzie prosto do schodów i potem na górę do swojego pokoju. Rosemary siedzi w bujanym fotelu. Teraz jej twarz jest czerwona i opuchnięta. Oczy też ma opuchnięte.

– Chyba powinniśmy się dzisiaj spakować. Rano nie będzie na to czasu.

– Racja, powiem Robertowi.

– Daj mu jeszcze trochę czasu, kochanie. On i tak zawsze późno się kładzie. Powiesz mu, kiedy będziemy szli do łóżka. Niech spakuje garnitur, koszulę, krawat, skarpetki na zmianę i bieliznę.

Kiedy idę po schodach za Rosemary, myślę o mitycznym Syzyfie, jego nieustającej wspinaczce i upadkach. Wyciągamy swoje torby podróżne i zaczynamy się pakować. Każda z tych czynności wydaje mi się teraz taka błaha. Składam swój popielaty garnitur, jedyne normalne ubranie, jakie posiadam. Mam jeszcze letni garnitur, ale musiałbym go najpierw oddać do czyszczenia. Wrzucam do torby skarpetki, bieliznę, kilka koszul i zapasową parę butów, mniej eleganckich niż te, które włożę na drogę. Zerkam na Rosemary. Pakuje się, jak zawsze, spokojnie i metodycznie – starannie składa każdą sukienkę, spódnicę, bluzkę, spina gumką każdą parę pończoch i bieliznę.

Idę do łazienki. Wyglądam okropnie. Spryskuję twarz wodą.

Z apteczki biorę cztery tabletki valium, po dwie dla mnie i dla Rosemary. Pigułki są żółte, pięciomiligramowe. Nigdy dotąd nie zażywałem dwóch na raz. Czasem tylko łykam jedną – kiedy nie mogę zasnąć. Mam nadzieję, że teraz dwie wystarczą. I że Rosemary zgodzi się je wziąć. Ona w ogóle nie cierpi lekarstw i strasznie się męczy, kiedy musi coś połknąć.

Powoli się rozbieramy, gasimy światło i kładziemy się do łóżka. Drzwi na werandę zostawiamy otwarte. Znad oceanu wieje lekka bryza. Przypominam sobie, że nie wziąłem reszty swoich lekarstw. Wyślizguję się z łóżka i wracam do łazienki. Łykam pigułki na nadciśnienie, na cukier we krwi i jeszcze parę innych.

Uświadamiam sobie, że zapomniałem powiedzieć Robertowi, żeby się spakował.

Wracając do sypialni, pukam do jego pokoju i otwieram drzwi.

Robert leży w ubraniu na łóżku. Ma zaczerwienione oczy.

– Robercie, wyjeżdżamy wcześnie rano, więc powinieneś się spakować, zanim pójdziesz spać. Mama mówi, żebyś nie zapomniał spakować garnituru, porządnej białej koszuli i krawata. Weź też swoje najlepsze buty; pogrzeb to dość uroczysta ceremonia.

– Okay. I tak szybko nie zasnę.

– My pewnie też, ale będziemy próbować. Jutro nas czeka długi dzień, potem również nie będzie łatwo, więc przebierz się w piżamę i postaraj wypocząć. Jak chcesz, mogę ci dać coś na sen.

– Nie, nie trzeba.

Wychodzę z pokoju i zamykam drzwi. Jeżeli chodzi o łykanie tabletek, Robert jest taki sam jak Rosemary.

Rosemary i ja śpimy na dwóch łóżkach zsuniętych razem. Nie lubimy spać osobno, a w tym domu nie ma podwójnego łóżka.

Zawsze najpierw kładę się obok Rosemary, po jej stronie, a kiedy zasypia, przenoszę się na swoje łóżko, od strony werandy.

Wchodzę do sypialni i zamykam za sobą drzwi. Rosemary leży na wznak; nie przykryła się kołdrą, za to ma na sobie szlafrok. Ja w lecie śpię bez piżamy. Przełażę na czworakach przez swoje łóżko i przytulam się do Rosemary. Leży z rękami pod głową i podkurczoną jedną nogą. Często zasypia w takiej pozycji. Teraz oczy ma otwarte i łzy wolno toczą się po jej policzkach, ale nie jest to już dawny spazmatyczny płacz ani nawet szloch. Rosemary płacze w duchu. Przyciskam twarz do jej mokrego policzka; dziwię się, że łzy są takie zimne. Nie przychodzi mi do głowy nic, co mógłbym powiedzieć. W ogóle nie mam ochoty nic mówić, a zarazem czuję, że powinienem. Rosemary obraca się do mnie.

Kiedy słyszę jej głos, wydaje mi się taki spokojny, nieobecny, oschły i beznamiętny, że zastanawiam się, czy to naprawdę ona.

– Nie wiedziałam, że od płaczu mogą rozboleć zęby.

– Ja mam to samo z uszami. Nie miałem pojęcia, że samo powstrzymywanie się od płaczu jest takie bolesne. To jak zapalenie ucha, co mi się często zdarzało w dzieciństwie. Boli mnie nawet przełykanie śliny. Możliwe, że ból zębów ma to samo źródło: starasz się nie płakać i za bardzo je zaciskasz.

Zapada długa cisza. Leżymy blisko siebie. Przysuwam się jeszcze bliżej, ale Rosemary nie reaguje. Nie jest jeszcze bardzo późno. Położyliśmy się głównie dlatego, że łóżko jest najbardziej intymnym miejscem, jakie znamy.

Leżymy tak, bez ruchu, może godzinę; chyba oboje udajemy przed sobą, że śpimy. W końcu nie wytrzymuję. Podczołguję się do stoliczka, na którym zostawiłem tabletki i szklankę z wodą.

Oglądam się na Rosemary.

– Mam valium. To nam pomoże zasnąć. Jutro będziemy mieli ciężki dzień, najpierw podróż, potem ten cały Oregon. Naprawdę uważam, że powinnaś spróbować to połknąć, kochanie.

Wyciągam do niej rękę z pigułkami. Rosemary nie reaguje.

– Nie chce mi się spać, Will. Chcę po prostu trochę poleżeć, rozmyślać i wspominać. Ale ty coś weź. Któreś z nas musi być jutro przytomne i na chodzie. Nastawiłeś budzik?

– Nastawiłem na szóstą trzydzieści. To chyba dość czasu, żeby się pozbierać.

– Na pewno. Ale teraz poważnie, Will. Uważasz, że naprawdę musimy jechać do tego całego Oregonu? Oni nie żyją. Nic już nie możemy zrobić. Pojedziemy tam tylko ze względu na Woodmanów. To chyba nie jest wystarczający powód. Może lepiej zostać tutaj, gdzie widzieliśmy Kate, Berta i dzieci po raz ostatni i zachować w pamięci te wszystkie piękne chwile, które spędziliśmy razem? To prawdziwy cud, że mieliśmy ich tu jeszcze w zeszłym miesiącu. Po co to niszczyć, jadąc do miejsca, gdzie zostali unicestwieni. Nigdy nie miałam najmniejszej ochoty na wyprawę do Oregonu. Kate wiedziała o tym. Większość tamtejszych ludzi to prostacy i nieokrzesańcy. Prawie nie znam tych Woodmanów, więc może lepiej niech to tak zostanie?

Jestem zszokowany, chociaż nie powinienem. To samo przecież mówiliśmy naszym dzieciom. Mimo wszystko to takie dziwaczne nie pojechać na pogrzeb własnej córki, jej męża i dwojga z trójki naszych wnuków. Zaczynam się zastanawiać, czy Rosemary na pewno dobrze się czuje. Zawsze jest taka uważna, kiedy w grę wchodzą konwenanse i dobre obyczaje. Nic jednak nie mówię.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Niezawinione Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Niezawinione Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


William Wharton - Dad
William Wharton
William Wharton - Birdy
William Wharton
William Wharton - Ever After
William Wharton
William Wharton - A Midnight Clear
William Wharton
William Wharton - Houseboat on the Seine
William Wharton
William Wharton - Franky Furbo
William Wharton
William Wharton - Last Lovers
William Wharton
William Wharton - Scumbler
William Wharton
William Wharton - Tidings
William Wharton
William Wharton - Shrapnel
William Wharton
William Wharton - The WWII Collection
William Wharton
William Wharton - The Complete Collection
William Wharton
Отзывы о книге «Niezawinione Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Niezawinione Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x