Stanisław Grzesiuk - Na marginesie życia

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Grzesiuk - Na marginesie życia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Na marginesie życia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Na marginesie życia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Opowiada historię dramatycznych zmagań głównego bohatera z gruźlicą, która była "pamiątką" po obozie koncentracyjnym. Grzesiuk, mimo trudnego położenia, nie poddaje się, stara się sobie radzić, zachowuje poczucie humoru. To historia opowiedziana w iście Grzesiukowym stylu – prawdziwym, czasem brutalnym, ale lekkim i dość nonszalanckim, jak przystało na wychowanka przedwojennego Czerniakowa.
"Wikipedia"

Na marginesie życia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Na marginesie życia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Raptem czuję silny nacisk na podpórkę. Żebra mi połamią! Wstrzymałem oddech i naprężyłem mięśnie lewej ręki.

– O, teraz niech pan współpracuje z nami. Proszę lekko oddychać i zwolnić mięśnie, bo nie możemy wyjąć łopatki.

– Dla was zrobię wszystko – odpowiadam – już rozluźniam. – Znów nacisk na podpórkę, a po chwili już leżę swobodnie.

– Wyszła? – pytam.

– Wyszła. Ale niech pan stara się nie naprężać mięśni, bo słaba kobieta trzyma łopatkę, a to jest bardzo męczące – najcięższa funkcja w czasie operacji.

– Pani doktor, przykro mi, że się pani męczy, gdyby to było możliwe, chętnie bym drugą ręką pomógł trzymać.

– Och! Zaraz żebro leci – odezwałem się po chwili. – A skąd pan wie?

– Ma się to muzykalne ucho. Słyszę szczęk grubego żelaza. – Patrzcie poznał się – śmieje się doktor.

Po chwili trzask przeciętego żebra. Mówię: – No, to już żebro diabli wzięli.

– A wzięli -.słyszę z góry odpowiedź – i teraz zaczyna się wytwarzanie odmy. Nie wolno kasłać, krzyczeć, mówić. Jeżeli zechce pan kaszlnąć czy chwilę odpocząć, proszę powiedzieć lekarzowi, ja wyjmę narzędzia i wtedy będzie można kasłać lub krzyczeć.

Ból, coraz większy ból, a po chwili znów się zmniejsza. Po kilku takich cyklach zorientowałem się. Gdy boli, doktor odrywa opłucną, gdy ból się zmniejsza, jest przerwa, wtedy rozmawiałem z lekarzem siedzącym przy głowie, który co kilka minut zwilżał mi wodą usta oraz sprawdzał tętno i ciśnienie.

– Doktorze – poprosiłem – niech pan uniesie trochę wyżej tę szmatę nad moją głową. Nie mam czym oddychać.

Doktor uniósł prześcieradło i po chwili poczułem się lepiej. Przez cały czas oddychałem spokojnie i lekko, tak jak kazano. Ale słyszę, jak się „ciotka” złości:

– Co za cholerny przyrost. We wszystkich kierunkach. Będę musiała robić elektrycznym nożem.

– Tasakiem go, siekierą, armatą – podpowiedziałem. Wytrzyma pan?

– Wytrzymam.

– To niech się pan trzyma, bo będzie duży ból i prąd może uderzyć.

Słyszę szum elektrycznego noża i… ból, ból, coraz większy ból, ciemno w oczach i myśl: „żeby chociaż wstrzymać oddech”. Ale nic. Wytrzymam.

Oddech wciąż krótki i lekki i… ból coraz mniejszy.

– No i macie – znów słyszę głos – druga taka sama cholera. Armatą go, wytrzymam – mówię jeszcze.

– Niech się pan trzyma. I znów taki sam ból.

Po kilku razach, gdy chciałem coś powiedzieć, usłyszałem jakiś nieartykułowany dźwięk, cichy i bełkotliwy.

Niedobrze, nie mam siły wydobyć z siebie głosu. Chwilę pomyślałem, pokręciłem głową, żeby mi się w oczach rozwidniło, nasiliłem się i znów odezwałem się, głośno i wyraźnie: – Sak tam idzie, pani doktor, obejdzie się bez plastyki?

– Jeśli będzie się pan do końca operacji zachowywał tak jak teraz, to plastyki nie będziemy robili.

– Wobec tego „zachowuję się” dalej – odpowiedziałem, mimo że już mówienie przychodziło z trudem.

Teraz leżałem, nic nie mówiłem i na nic już nie reagowałem, dopiero gdy otrzymałem silne uderzenie w plecy, zapytałem zły: – Kto tam do licha pięścią bije?

– Czym?

– No, ktoś mnie pięścią trzasnął. – Patrzcie, poczuł…

– A jak miał nie poczuć – odpowiadam.

– Musieliśmy łopatkę wstawić na miejsce – mówi doktor.

– To co innego, siła wyższa. Byłoby mi niewygodnie nosić łopatkę w ręku.

– Widzicie – śmieje się doktor – humor go nie opuszcza.

Wreszcie operacja skończona. Siedzę na stole operacyjnym podtrzymywany przez sanitariusza. Czekamy na wózek, którym zawiozą mnie do pokoju. Patrzę na obecnych i kręcę głową, bo widzę wszystko potrójnie. Po chwili mówię:

– .Ale nie muszę się wstydzić, nie krzyknąłem.

Lekarz, który poprzedniego dnia miał ze mną rozmowę przygotowawczą, powiedział poważnie:

– Uratował pan żebra. Byliśmy przygotowani do robienia plastyki, gdyby pan krzyknął jeden tylko raz. Doktor operowała w środku ostrymi narzędziami, przy krzyku płuco porusza się raptownie i jeśli nie zdąży wyjąć narzędzia, może skrzywdzić pacjenta. Lekarz operujący nie będzie w takiej sytuacji ryzykował.

Wózek wtoczono do pokoju.

– Chłopaki, nic strasznego – mówiłem – nie bójcie się,: można wytrzymać.

Mówili później, że to powiedzenie poprawiło nastrój po operacjach pana Józefa i Jurka.

Teraz zaczęło się kłucie: codziennie streptomycyna, dopełnianie odmy i punkcja krwistego płynu z komory pooperacyjnej, cztery razy na dobę pantopon i każdego tygodnia punkcja ropy.

Pantopon to dobry wynalazek. Człowiek usypia na żądanie. Zamknie oczy i śpi. Słychać rozmowy, lecz żeby coś powiedzieć, trzeba otworzyć oczy. Mówię kilka słów, zamykam oczy i już jestem wyłączony.

W czwartek już się sam ogoliłem i umyłem. Jedną ręką. Siedzę na łóżku; a miska z wodą przede mną.

W pierwszą niedzielę po operacji przyjechała żona. Weszła do pokoju, spojrzała, że leżę w kaftaniku zapinanym z przodu i… strzyk, strzyk – z oczu tryska fontanna.

– Czego płaczesz? – pytam. – Już po kłopocie. Dzisiaj piąty dzień po operacji i już się dobrze czuję.

– Dlaczego nie powiedziałeś prawdy? Czułam, że mnie oszukujesz! Codziennie przychodzą w odwiedziny znajomi z innych oddziałów. Wściec się można. Przychodzą teraz, w pierwsze dni po operacji. Wtedy, kiedy czuję się źle, boli i potrzebuję dużo spokoju. Ale później, gdy już jest dobrze i chętnie przyjmę każde odwiedziny- przez całe tygodnie nie zajrzy żaden kolega, żaden znajomy.

– Zrobimy punkcję po prawej stronie – powiedział doktor w czasie obchodu. – Niech pan przyjdzie za pół godziny do gabinetu.

Mimo że jestem dopiero trzy tygodnie po zabiegu; do gabinetu pozwala doktor przyjść.

Już po obchodzie. Siadam na stołku, a za moimi plecami stoi pielęgniarka. Doktor szykuje grubą igłę, strzykawkę, podnoszę prawą rękę i kładę dłoń na głowie. Doktor wbija igłę, ciągnie tłok strzykawki, lecz nic nie wychodzi. „Nie trafiłem igłą do komory ropnej – mówi doktor półgłosem, jakby sam do siebie. – Zrobimy jeszcze raz”. Igła wciąż siedzi w skórze, ale teraz wbija ją w ciało, nadając jej trochę inny kierunek. Ciągnie strzykawką i znowu nic. Teraz zaczyna się zabawa. Doktor wbija igłę, a ja liczę, ile razy. Dwanaście, piętnaście – już robi mi się ciemno w oczach i jestem zmęczony – szesnaście, siedemnaście i… – Nic pana nie boli? – pyta doktor.

Nie, ale robi się ciemno w oczach i…

Prawa ręka drgnęła silnie, doktor błyskawicznie wyrwał igłę, pchnął mnie do tyłu, usłyszałem jeszcze tylko, jak krzyknął: „Chorego głową na dół!”, i zemdlałem.

Gdy oprzytomniałem, leżałem na kanapce lekarskiej. W głowie młyn, a przed oczami – czerwone ognie. Czułem bezwład w całym ciele. Po kilku minutach odpoczynku usiadłem i zastanowiłem się, dlaczego błyska mi w oczach. Po chwili zapytałem doktora, który siedząc obok bez przerwy sprawdzał mi tętno

– Doktorze, co to było, czy ja tak „prawidłowo” zemdlałem? Coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz w życiu.

– Skąd, jakie zemdlenie – odparł doktor pogodnie. – Pan zupełnie prawidłowo umierał. Zator. Powietrze dostało się do naczynia krwionośnego. Gdyby zamiast mnie była tu słaba kobieta, to już z panem byłby koniec. Nie dałaby rady poderwać pana za nogi do gary.

– Jeśli tak wygląda śmierć – powiedziałem takim samym tonem – to nie jest to takie straszne.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Na marginesie życia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Na marginesie życia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Na marginesie życia»

Обсуждение, отзывы о книге «Na marginesie życia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x