Stanisław Grzesiuk - Na marginesie życia

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Grzesiuk - Na marginesie życia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Na marginesie życia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Na marginesie życia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Opowiada historię dramatycznych zmagań głównego bohatera z gruźlicą, która była "pamiątką" po obozie koncentracyjnym. Grzesiuk, mimo trudnego położenia, nie poddaje się, stara się sobie radzić, zachowuje poczucie humoru. To historia opowiedziana w iście Grzesiukowym stylu – prawdziwym, czasem brutalnym, ale lekkim i dość nonszalanckim, jak przystało na wychowanka przedwojennego Czerniakowa.
"Wikipedia"

Na marginesie życia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Na marginesie życia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Dobra, chłopaki – krzyknąłem. – Udało się. Będzie spokojnie spała cały tydzień. A już myślałem, że się połapie.

Poniedziałkowy wieczór bardzo nieprzyjemny, ale nastrój mam dobry. Główna nieprzyjemność to skutki gorzkiej soli. Już jestem zajodynowany i obandażowany. Jutro idę na stół jako drugi – około godziny 11.30.

Najpierw idzie Kazia – na pierwszy etap plastyki. Umówiłem się z nią, że pożyczy mi kilka cytryn, przywieźli jej z domu kilka kilogramów. Koledzy już kupili mi trzy butelki oranżady i dwie butelki piwa. Teraz czekam na rozmowę z lekarzem, który poucza, jak należy zachowywać się w czasie operacji i po operacji.

Pielęgniarka zaprosiła mnie do pokoju lekarskiego.

– Jutro będzie pan operowany – zaczął doktor. – Pacjent przez cały czas musi współpracować z zespołem operującym. Przy wytwarzaniu odmy musi pan jak najlżej oddychać, żeby się płuco zbyt nie ruszało, bo to przeszkadza. – Kiedy jest największy ból? – zapytałem.

– Właśnie przy wytwarzaniu odmy.

– Dobrze. Postaram się zastosować do wszystkich zaleceń pana doktora. Gdy dowiedziałem się, że już doktor poszedł do domu, odwiedziłem Bazię, by wziąć te obiecane cytryny. Teraz siedzę w kobiecym pokoju i rozmawiamy o jutrzejszej operacji.

– Niech się pan obejrzy – mówi do mnie w pewnej chwili Kazia. Obejrzałem się, a za oknem stoi doktor.

„Po co on jeszcze przyszedł?” -pomyślałem, ale natychmiast wyszedłem i wróciłem do swojego pokoju. Gdy wszedłem, doktor już był. Popatrzył na mnie jak rzeźnik na jagnię i przemówił: – Pan ma ścisłe łóżko i jutro ma być operacja. Dlaczego pan chodzi?

– Bo chciałem pożyczyć od Kazi cytryny – odpowiadam spokojnie. – Kazia też ma ścisłe łóżko i operację jutro, więc nie mogłem wymagać, żeby ona przyszła do mnie.

– A czy pan wie – mówi doktor – że mogę teraz pójść na salę operacyjną i skreślić z tablicy pana nazwisko?

– Co pan zrobi, doktorze, to już pana sprawa. Będę miał dosyć czasu na leżenie po operacji. Sześć tygodni ścisłego łóżka- jak pójdzie dobrze, a całą wieczność – jak pójdzie źle.

– Jestem gotów założyć się z panem, że złapię pana na chodzeniu najpóźniej w tydzień po, operacji.

– To pan przegra zakład – nie dam się więcej złapać.

Gdy już doktor wyszedł, pielęgniarka przyniosła mi jakiś proszek. – Co to jest? – pytam.

– Luminal. Żeby pan dobrze spał, bo noc przed operacją chorzy przeważnie nie śpią.

– Nie potrzeba – odpowiedziałem – i bez luminalu będę spał. Całą noc spałem jak suseł.

Postanowiłem ogolić się tuż przed zabraniem mnie na salę operacyjną, bo nie wiem; kiedy będę mógł się znów ogolić, a „ciotka” nie lubi nie ogolonych mężczyzn. Z tego powodu mamy często kupę śmiechu. Gdy ktoś jest zarośnięty, w czasie obchodu rozmowa jest krótka: „Dlaczego nie ogolony? Natychmiast ma się pan ogolić” – i „ciotka” przechodzi do następnego chorego. Gdy facet chce mówić, jak się czuje, co go boli czy o innej sprawie, „ciotka” odpowiada: -;,Z nie ogolonym nie rozmawiam”.

Zastanawiałem się, dlaczego tak uparcie goni chorych do golenia i chyba słusznie wyrozumowałem, że jest to walka z załamywaniem się psychicznym, którego pierwszym objawem jest niedbanie o swój wygląd zewnętrzny. Chodzi taki jak łajza, nie umyty, nie ogolony, nie uczesany, a podobno dobre samopoczucie psychiczne to pięćdziesiąt procent wygranej w leczeniu.

W tej chwili na operacji jest Kazia. Wiem, że po mnie przyjdą o jedenastej trzydzieści. Jest godzina dziesiąta, jestem już ogolony, nudno, więc warto jeszcze pospać kilka minut.

Obudziła mnie pielęgniarka, która przyszła zrobić zastrzyk z morfiny. Teraz już nie staram się usnąć, bo.za dwadzieścia – trzydzieści minut przesiadka na operacyjną.

W błogim nastroju spowodowanym działaniem morfiny patrzyłem na dalsze przygotowania. Przyniesiono do pokoju kuchenkę elektryczną i garnek z roztworem terpentyny i będą gotowali, żeby wytworzyć w pokoju „leśne powietrze”, którym podobno chorym po operacji lżej oddychać. Przyniesiono też trzy wąskie i twarde poduszki, które układa się w specjalny sposób: dwie wzdłuż i trzecia u góry w poprzek. Na poprzecznej leży głowa, a na bocznych ramiona, w ten sposób, że miejsce operowane znajduje się między poduszkami.

Niech pan siada na wózek, jedziemy – powiedziała pielęgniarka z miłym uśmiechem, zapraszając do zajęcia miejsca.

– Po co? A sam nie dojdę?

– Nie wolno. Od tej chwili już nie wolno samemu chodzić. Jest pan po morfinie.

Ułożony na stole chirurgicznym w pokoju przygotowawczym obserwowałem doktora, jak ustawia igły, strzykawki, środki znieczulające i dezynfekujące. Na oświetlonej matowej szybie przypiął kliszę rentgenowską z moją dziurą w płucu, a po chwili kontroluje kartę z temperaturą i dane personalne:

„Imię, nazwisko, waga: 62 kilogramy” – mówi półgłosem sam do siebie. „Akurat prawda – pomyślałem – tylko 58 kilogramów”. Podawałem wyższą wagę z obawy, że-przy mniejszej może nie zechcą operować, a nie mam czasu dłużej czekać. Leżę już pięć i, pół miesiąca.

Weszła „ciotka”. Podeszła szybkim, energicznym krokiem, klepnęła tanie po gołym boku, usiadła przy mnie na małym stołeczki; pomyślała chwilę i Powiedziała:

– No, musimy porozmawiać poważnie. Przewiduję, że nie uda się Wytworzenie odmy. Co wtedy robić? Zaszywać?

– Plastykę – odpowiedziałem zdecydowanie. – Jak się ma takie dziurzysko; nie ma się co namyślać.

– To niech pan znieczula do pierwszego etapu plastyki – powiedziała, wstając do doktora i po chwili już jej nie było.

„Chyba żebra polecą – pomyślałem. -Najgorsze, że to dwie operacje, bo po trzech tygodniach, kiedy już chorzy nieźle się czują, robią następne żebra”.

Doktor napędzlował mi plecy, kłuł, zmieniał igły i strzykawki, przez cały czas prowadziliśmy rozmowę.

Po chwili sanitariusz przeniósł mnie do właściwej sali i ułożył na stole operacyjnym. Już jestem przywiązany do stołu, leżę na prawym boku, a prawa ręka, którą trzymam w worku z watą, przełożona jest między częściami stołu. Przed sobą mam podpórkę, przez którą przełożona jest ręka lewa.

– Ostrzegam uczciwie – odezwałem się – że od tej chwili nie biorę odpowiedzialności za słowa, które mogę wypowiedzieć, boję się, że mogę posłużyć się łaciną.

– Proszę bardzo, może pan sobie pozwolić – odpowiedziała „ciotka” – ja też potrafię.

– A gdybym krzyknął lub jęczał, to niech pani bije.

Tymczasem na ramkę nad głową zarzucono zielone prześcieradło. Przy głowie, na niskim stołku usiadł doktor, założył na moją rękę aparat da mierzenia ciśnienia i sprawdził tętno. Na plecach czułem ostre szczypanie. Pomyślałem, że przyczepiono prześcieradło.

– Zaczynamy – usłyszałem nad sobą głos „ciotki”. I zaczęło się.

Słychać szczęk narzędzi chirurgicznych. „Ciotka” rzuca nazwy różnych narzędzi. już nie czulę szczypania. Czuję się tak, jakby położono na mnie olbrzymi ciężar.

– Patyk! – wołam spod prześcieradła.

– Jaki petyk? – pyta „ciotka”.

– Nie wiem, ale doktor wczoraj pouczał, żebym współpracował z zespołem, a koledzy po operacjach mówili, że pani często w czasie operacji woła: „patyk!” A teraz jeszcze tego słowa nie słyszałem.

– Pan podpowiada mi, co mam robić? – Właśnie staram się współpracować. Wszyscy się śmieją.

– Pomagam tak, jak potrafię – mówię niby poważnie,

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Na marginesie życia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Na marginesie życia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Na marginesie życia»

Обсуждение, отзывы о книге «Na marginesie życia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x