Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas Życia I Czas Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas Życia I Czas Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Historia żołnierskiego losu młodego Niemca, który nieoczekiwanie, w czasie klęski armii niemieckiej, dostaje urlop. Przepełniony nadzieją udaje się do kraju, do rodzinnego miasta, by szukać wytchnienia od nędzy, głodu, zimna i wszechobecnej śmierci frontu rosyjskiego. Czeka go z jednej strony ogromne rozczarowanie – jest bowiem świadkiem upadku swojej ojczyzny, a z drugiej niespodziewane szczęście – przeżywa wielką miłość. Pełen wątpliwości wraca na front, gdzie rozstrzygnie się konflikt między winą a poświeceniem.

Czas Życia I Czas Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas Życia I Czas Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Graeber otworzył butelkę i napełnił szklankę do połowy. Armaniak połyskiwał jak płynny bursztyn.

– Wypij – powiedział Graeber do Elżbiety.

Nadpiła trochę i oddała szklankę.

– Wypij wszystko – powtórzył. – Dzisiaj jest odpowiedni wieczór. Wypij za cokolwiek: za nasze przeklęte życie albo za to, że jeszcze żyjemy – ale wypij. Potrzeba nam tego po tym martwym mieście. I w ogóle dobrze nam to zrobi.

– Dobrze. Wypiję za wszystko razem.

Znowu napełnił szklankę i sam ją wychylił. Natychmiast poczuł ogarniające go ciepło. Poczuł też wewnętrzną pustkę. Nie wiedział o niej przedtem. Była to pustka bez bólu.

Raz jeszcze napełnił szklankę do połowy, upił trochę i postawił ją między sobą a Elżbietą. Elżbieta podciągnęła nogi do góry, a rękoma objęła kolana. Młode listowie kasztanów połyskiwało nad nimi białawo w blasku księżyca – jakby zabłąkał się tu rój wczesnych motyli.

– Jakie ono czarne – powiedziała Elżbieta wskazując na miasto. – Zupełnie jak wypalona kopalnia węgla.

– Nie patrz na nie. Odwróć się. Tam jest inaczej.

Ławka stała na samym szczycie pagórka, którego stok z drugiej strony łagodnie opadał w dół – w stronę pól, ścieżek oblanych światłem księżyca topolowych alei, wieży kościółka we wsi i dalej, w stronę lasu i niebieszczących się gór na horyzoncie.

– Widzisz? W tym zawarty jest cały pokój świata – powiedział Graeber. – Proste, co?

– Proste, gdyby można było odwrócić się i nie myśleć o niczym więcej.

– Łatwo się tego nauczyć.

– A ty nauczyłeś się?

– Oczywiście. Inaczej już bym nie żył.

– Chciałabym też tak umieć.

– Od dawna już umiesz. Nasze życie samo o to dba. Mobilizuje rezerwy, skąd może. A w niebezpieczeństwie nie ma słabości ani sentymentów. – Podsunął jej szklankę.

– Czy i to do tego należy? – spytała.

– Tak. Przynajmniej dzisiejszej nocy.

Przyglądał się jej, gdy piła.

– Nie mówmy już o wojnie – powiedział.

Elżbieta oparła się o poręcz.

– Nie mówmy o niczym.

– Dobrze.

Siedzieli w milczeniu. Było bardzo cicho; cisza powoli ożywiła się łagodnymi odgłosami nocy, które jej nie zakłócają, lecz czynią jeszcze głębszą – lekkim szumem wiatru spływającego jak oddech lasów, krzykiem sowy, szelestem trawy i nieskończoną grą chmur i światła. Cisza przybierała na sile, wznosiła się, otaczała i przenikała ich z każdym oddechem głębiej, aż wreszcie sam oddech stał się ciszą, koił i wyzwalał, coraz spokojniejszy i dłuższy, i nie był już wrogiem, lecz dalekim, dobrotliwym snem…

Elżbieta drgnęła. Graeber zbudził się i rozejrzał.

– Co ty na to? Zasnąłem.

– Ja też. – Otworzyła oczy. Rozproszone światło skupiło się w nich i uczyniło je przejrzystymi.

– Dawno już tak nie spałam – powiedziała zdumiona. – Zawsze sypiam przy świetle w obawie przed ciemnością, a budzę się gwałtownie i ze strachem – nie tak jak teraz…

Graeber siedział w milczeniu. Nie pytał jej o nic. Ciekawość zamiera w czasach, w których tyle się dzieje. Dziwił się tylko mgliście, że siedzi tu tak spokojnie, osnuty snem jak podwodna skała rozwianymi wodorostami. Po raz pierwszy, od czasu gdy przyjechał z Rosji, czuł odprężenie. Łagodny spokój opanował go jak przypływ morza, które podniosło się w ciągu nocy i zatopiło suche, wypalone obszary, łącząc je w jedną lustrzaną powierzchnię wód.

Zeszli na dół, do miasta. Gdy zanurzali się w mrok ulic, owiała ich wystygła woń pogorzeliska; zaciemnione czarne okna towarzyszyły im jak Procesja katafalków. Elżbieta drżała z chłodu.

– Dawniej domy i ulice tonęły w świetle i to wydawało się zupełnie naturalne. Byliśmy do tego przyzwyczajeni. Dzisiaj dopiero potrafimy to właściwie ocenić…

Graeber spojrzał w górę. Niebo było czyste i bezchmurne, dobra noc dla lotników. I właśnie dlatego wolałby ją mniej jasną.

– Tak jest niemal w całej Europie – powiedział. – Tylko w Szwajcarii palą się jeszcze w nocy światła, aby lotnicy wiedzieli, że to kraj neutralny. Opowiadał mi o tym ktoś, kto był ze swą eskadrą we Francji i we Włoszech. Szwajcaria wygląda podobno jak wyspa światła – światła i pokoju, gdyż jedno oznacza drugie. Za nią i wokół niej rozciągają się ciemne, jakby spowite nieskończonymi całunami – Niemcy, Francja, Włochy, Bałkany, Austria i wszystkie inne kraje, gdzie toczy się wojna.

– Dano nam światło i ono uczyniło z nas ludzi. My jednak zamordowaliśmy je i znów staliśmy się jaskiniowcami – powiedziała Elżbieta gwałtownie.

“Uczyniło z nas ludzi – pomyślał Graeber. Uważał, że to przesada. – Elżbieta wydaje się mieć skłonność do przesadzania. A może jednak ma rację. Zwierzęta nie znają światła. Ani światła, ani ognia, ani bomb".

Stali na Marienstrasse. Graeber spostrzegł, że Elżbieta płacze.

– Nie patrz na mnie – powiedziała. – Nie powinnam była pić. Nie potrafię. Nie jestem smutna, tylko wszystko się nagle we mnie rozprężyło.

– Niech się rozpręża, nic nie szkodzi. Ze mną jest tak samo. To się z tym łączy.

– Z czym?

– Z tym, o czym mówiliśmy przedtem. Ze zdolnością do odwrócenia się w drugą stronę i zapominania. Jutro wieczorem nie będziemy biegali po ulicach. Pójdziemy do jakiejś knajpy, gdzie jest tyle światła, ile można wytrzasnąć w tym mieście. Rozpytam się.

– Dlaczego chcesz iść ze mną? Możesz znaleźć weselsze towarzystwo.

– Nie potrzebuję weselszego towarzystwa.

– A co?

– Nie mógłbym znieść wesołego towarzystwa. Ani takiego, które by mu okazywało współczucie. Mam tego dosyć przez cały dzień. Fałszywego i prawdziwego. Ty chyba również.

Elżbieta przestała płakać.

– Tak.

– Z nami jest inaczej. My nie potrzebujemy przed sobą udawać. To już wiele. A jutro wieczorem pójdziemy do najjaśniejszego lokalu w mieście i będziemy jedli i pili wino, i przez jeden wieczór zapomnimy o tym całym przeklętym życiu!

Spojrzała na niego.

– To się z tym łączy?

– Tak. To też się z tym łączy. Włóż najładniejszą suknię, jaką masz.

– Dobrze. Przyjdź o ósmej.

Nagle poczuł na twarzy jej włosy, a potem wargi, jakby muśnięcie wiatru. I zanim się zorientował, zniknęła we drzwiach.

Wyjął butelkę z kieszeni. Była pusta. Postawił ją pod bramą sąsiedniego domu. “Znów minął dzień – pomyślał. – Dobrze, że Reuter i Feldmann mnie teraz nie widzą! Cóż by oni powiedzieli!”

XII

A więc dobrze, koledzy, niech i tak będzie, przyznaję się – powiedział Bóttcher. – Spałem z szynkarką. Co miałem począć? Przecież musiałem coś zrobić! Po co jest urlop! Nie chcę wracać na front jak cielak.

Siedział przy łóżku Feldmanna popijając kawę z pokrywki od menażki; nogi zanurzył w wiadrze z zimną wodą. Odkąd rozwalił rower, nabawił się od chodzenia pęcherzy na nogach.

– A ty? – spytał Graebera. – Co dzisiaj robiłeś? Wychodziłeś przed obiadem?

– Nie.

– Nie?

– Chrapał – wyjaśnił Feldmann. – Aż do południa. Żaden hałas nie zdołał go obudzić. Po raz pierwszy pokazał, że ma rozum.

Bóttcher wyciągnął nogi z wody i oglądał stopy. Pokryte były dużymi białymi pęcherzami.

– Popatrzcie no! Jestem dużym, silnym chłopem, ale nogi mam wrażliwe jak osesek. Całe życie już tak było. Nie twardnieją. Wszystkiego już próbowałem. I z takimi nogami znów muszę wyruszyć.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x