Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Erich Remarque - Czas Życia I Czas Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czas Życia I Czas Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czas Życia I Czas Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Historia żołnierskiego losu młodego Niemca, który nieoczekiwanie, w czasie klęski armii niemieckiej, dostaje urlop. Przepełniony nadzieją udaje się do kraju, do rodzinnego miasta, by szukać wytchnienia od nędzy, głodu, zimna i wszechobecnej śmierci frontu rosyjskiego. Czeka go z jednej strony ogromne rozczarowanie – jest bowiem świadkiem upadku swojej ojczyzny, a z drugiej niespodziewane szczęście – przeżywa wielką miłość. Pełen wątpliwości wraca na front, gdzie rozstrzygnie się konflikt między winą a poświeceniem.

Czas Życia I Czas Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czas Życia I Czas Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Poszli dalej. Graeber spostrzegł, że na grobie Reickego brak krzyża. Wybuchy cisnęły go gdzieś w noc.

Schneider zatrzymał się nasłuchując.

– Diabli biorą twój urlop – powiedział.

Teraz nasłuchiwali obaj. Front ożywił się nagle. Nad horyzontem zwisały świetlne parasole i rakiety. Ogień artylerii przybrał na sile i stał się bardziej regularny. Słychać było łomot min.

– Ogień zaporowy – odezwał się Schneider. – To znaczy, że znów nas poślą na pierwszą linię. Nici z urlopu!

– Chyba tak.

Nasłuchiwali nadal. Schneider miał rację. To, co słyszeli, nie brzmiało jak lokalny atak. Była to silna koncentracja artylerii na nie ustabilizowanym froncie. Jutro rano zacznie się prawdopodobnie generalny szturm. W ciągu nocy nadciągnęła mgła i widzialność stawała się coraz gorsza. Rosjanie ruszą naprzód, ukryci za oparem mgły, jak przed dwoma tygodniami, kiedy kompania straciła czterdziestu dwóch ludzi.

Urlop diabli wzięli. Graeber i tak nigdy naprawdę nie wierzył, że go dostanie. Nawet nie napisał o tym do rodziców. Od czasu gdy został żołnierzem, był w domu tylko dwa razy, a ostatni urlop wydawał się już tak odległy, że niemal nierealny. Prawie dwa lata. A może dwadzieścia lat? To na jedno wychodzi. Nawet nie odczuwał rozczarowania. Tylko pustkę.

– W którą stronę chcesz pójść? – spytał Schneidera.

– Wszystko mi jedno. Na prawo?

– Dobrze. To ja pójdę na lewo.

Nadciągnęła mgła, gęstniejąc szybko. Brodziło się w niej jak w ciemnej, mlecznej zupie. Sięgała już po szyję, falowała i kłębiła się zimnicą. Głowa Schneidera odpływała na niej w dal. Graeber ruszył na lewo, szerokim hakiem wokół wsi. Od czasu do czasu całkowicie tonął we mgle. Potem wyłaniał się znowu i na obrzeżu mlecznej powierzchni dostrzegał barwne światła frontu. Ogień się wzmagał.

Nie wiedział, jak długo szedł, gdy nagle usłyszał kilka pojedynczych strzałów. “Schneider – pomyślał. – Prawdopodobnie nerwy go poniosły". Znowu rozległy się strzały, a potem okrzyki. Pochylił się do przodu, zatonął w osłonie mgły i czekał z karabinem gotowym do strzału. Okrzyki słychać było coraz bliżej, ktoś go wołał. Odezwał się.

– Gdzie jesteś?

– Tutaj.

Na chwilę wychylił twarz z mgły i dla ostrożności uskoczył w bok. Nikt nie strzelił. Głos słyszał teraz zupełnie blisko, ale we mgle i nocą trudno było ustalić odległość. Potem spostrzegł Steinbrennera.

– Świnie! Kropnęli Schneidera! Dostał prosto w głowę!

To byli partyzanci. Przyczołgali się we mgle. Ruda broda Schneidera stanowiła doskonały cel. Prawdopodobnie spodziewali się zaskoczyć kompanię we śnie, ale przeszkodziły im roboty przy uprzątaniu gruzów; Schneidera jednak kropnęli.

– Co za banda! I nie możemy ich ścigać w tej przeklętej zupie!

Twarz Steinbrennera była wilgotna od mgły. Oczy mu błyszczały.

– Mamy patrolować we dwójkę – powiedział. – Rozkaz Rahego. I nie za daleko.

– Dobrze.

Szli tak blisko siebie, że mogli się jeszcze rozpoznać. Steinbrenner uważnie wypatrywał we mgle i ostrożnie skradał się do przodu. Był dobrym żołnierzem.

– Chciałbym złapać którego – szepnął. – Wiedziałbym, co z nim zrobić: szmata w pysk, żeby nikt nie usłyszał, ręce i nogi związać – i potem dopiero do roboty! Nie uwierzysz, jak daleko można wyciągnąć oko, nim się je wyrwie. – Uczynił rękami ruch, jakby miażdżył coś powoli.

– Wierzę ci – odparł Graeber. – “Gdyby Schneider poszedł w lewo, zamiast w prawo – pomyślał – byliby mnie kropnęli". Niewiele przy tym odczuwał. Nieraz już tak bywało. Życie żołnierza zależy od przypadku.

Szukali, póki ich nie zluzowano, nikogo jednak nie znaleźli. Ogień na froncie przycichł. Nastał ranek. Rozpoczął się atak.

– Ruszyli – powiedział Steinbrenner. – Chciałbym teraz tam być! Podczas takiego ataku wielu pada i zawsze potrzebni są zastępcy. W ciągu kilku dni można zostać podoficerem.

– Albo być zmiażdżonym przez czołg.

– Ach, człowieku! Wy, stare capy, tylko o tym myślicie. W ten sposób daleko się nie zajdzie. Nie wszyscy giną.

– Pewnie, że nie. Inaczej nie byłoby wojen.

Wczołgali się z powrotem do piwnicy. Steinbrenner rozłożył koc i wyciągnął się na swoim legowisku. Graeber popatrzył na niego. Ten dwudziestoletni chłopak zamordował więcej ludzi niż tuzin starych żołnierzy razem. Nie w walce: za frontem i w obozach koncentracyjnych. Nieraz tym się chwalił i dumny był ze swego wyjątkowego okrucieństwa.

Graeber położył się i usiłował zasnąć, ale nie mógł. Nasłuchiwał dudnienia frontu. Steinbrenner natychmiast zapadł w sen.

Dzień nastał szary i wilgotny. Front szalał. Czołgi były w akcji. Na południu linia frontu została już odepchnięta. Samoloty huczały. Transporty toczyły się po równinie. Wracali ranni. Kompania czekała na rozkaz ruszenia na linię.

O godzinie dziesiątej Graebera wezwano do Rahego. Dowódca kompanii przeniósł swoją kwaterę. Mieszkał teraz w drugiej części murowanego domu, która jeszcze ocalała. Obok mieściła się kancelaria.

Pokój Rahego był na parterze. Urządzenie składało się ze stołka o trzech nogach, rozwalonego wielkiego pieca, na którym leżały koce, polowego łóżka i stołu. Przez rozbite, załatane tekturą okno widać było lej od bomby. W izbie panował ziąb. Na stole stała kuchenka spirytusowa, grzała się na niej kawa.

– Zatwierdzono wasz urlop – powiedział Rahe. Nalewał kawę do kolorowego kubka bez ucha. – Jednak zatwierdzono. Dziwicie się, co?

– Tak jest, panie poruczniku.

– Ja też. Papiery są w kancelarii. Odbierzcie je stamtąd i starajcie się natychmiast zmykać. Spróbujcie, może zabierze was jakiś samochód. Każdej chwili spodziewam się wstrzymania wszystkich urlopów. Jak was nie będzie, to was nie będzie, zrozumiano?

– Tak jest, panie poruczniku.

Wydawało się, że Rahe chce jeszcze coś powiedzieć. Ale potem rozmyślił się, obszedł stół dookoła i podał Graeberowi rękę.

– Wszystkiego dobrego i zmykajcie stąd jak najprędzej. Urlop należał wam się już od dawna. Zasłużyliście na niego.

Odwrócił się i podszedł do okna. Było dla niego za niskie. Musiał się pochylić, aby wyjrzeć.

Graeber wykonał w tył zwrot i obszedł dom zmierzając w stronę kancelarii. Gdy przechodził koło okna, zobaczył ordery na piersi Rahego. Głowy nie widział.

Pisarz kompanii podsunął mu ostemplowany i podpisany papier.

– Masz szczęście – powiedział mrukliwie. – Nawet nieżonaty, co?

– Nie. Ale to mój pierwszy urlop od dwóch lat.

– Szczęściarz! – powtórzył pisarz. – Urlop, kiedy tu się robi gorąco.

– Nie wybierałem sobie terminu.

Graeber poszedł z powrotem do piwnicy. Nie liczył już na urlop, toteż nie był przygotowany. Nie miał zresztą wiele do pakowania. Szybko zebrał swoje rzeczy . Był między nimi rosyjski emaliowany obrazek święty, który chciał podarować matce. Znalazł go gdzieś po drodze.

Gdy podniósł wzrok, zobaczył przed sobą Hirschlanda trzymającego w ręku kawałek papieru.

– O co chodzi? – spytał Graeber i pomyślał: “Urlop odwołany! Złapali mnie w ostatniej chwili.”

Hirschland rozejrzał się. W piwnicy nie było nikogo.

– Jedziesz? – szepnął.

Graeber odetchnął.

– Tak.

– Czy mógłbyś… tu jest adres… czy mógłbyś powiedzieć mojej matce, że u mnie wszystko w porządku?

– Bo co? Nie możesz sam tego napisać?

– Owszem, tak – szepnął Hirschland. – Ale oni mi nie wierzą. Matka mi nie wierzy. Myśli, że z powodu…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czas Życia I Czas Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Czas Życia I Czas Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x