Ian McEwan - Amsterdam

Здесь есть возможность читать онлайн «Ian McEwan - Amsterdam» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Amsterdam: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Amsterdam»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W mroźny lutowy dzień dwaj starzy przyjaciele spotykają się w tłumie żałobników, by towarzyszyć zmarłej Molly Lane w ostatniej drodze. Clive Linley i Vernon Halliday byli kochankami Molly, zanim osiągnęli sukces zawodowy – pierwszy jako najbardziej wzięty brytyjski kompozytor muzyki współczesnej, drugi jako redaktor naczelny poważnego dziennika. Cudowna, kapryśna Molly miała jeszcze innych kochanków, wśród nich ministra spraw zagranicznych Juliana Garmony'ego, okrytego złą sławą prawicowca, typowanego na kolejnego premiera rządu Wielkiej Brytanii.
Tuż po pogrzebie Clive i Vernon zawrą umowę, której następstw żaden z nich nie przewidywał. Obaj dokonają katastrofalnych wyborów moralnych, ich przyjaźń zostanie poddana ciężkiej próbie, a Julian Garmony stanie w obliczu śmierci politycznej.
"Amsterdam" – poważny i dowcipny zarazem współczesny moralitet – jest równie wyborną lekturą, jak poprzednie dzieła prozatorskie Iana McEwana. A dlaczego Amsterdam? W tej powieści obfitującej w niespodzianki najbardziej zaskoczy czytelnika to, co czeka Clive'a i Vernona właśnie w tym mieście.

Amsterdam — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Amsterdam», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Clive? Mówi Vernon.

– Co?

– Mówi Vernon. Obudziłem cię? Przepraszam…

– Nie, nie, w porządku. Już nie śpię, po prostu się zamyśliłem…

Rozległ się szelest pościeli, gdy Clive poprawiał się w łóżku. Dlaczego tak często kłamiemy przez telefon na temat spania? – pomyślał Vernon. Nie chcemy odsłaniać naszej słabości? Kiedy Clive odezwał się znowu, głos miał już mniej ochrypły.

– Chciałem do ciebie zadzwonić, ale w przyszłym tygodniu mam próby w Amsterdamie. Tyram jak wół.

– Ja też – odparł Vernon. – Ostatnimi dniami nie miałem czasu się podrapać. Wiesz, chciałbym z tobą porozmawiać jeszcze raz o tych zdjęciach.

Zapadła chwila ciszy.

– O zdjęciach? A tak, o zdjęciach. Pewnie usiłujesz dopiąć swego?

– Zasięgnąłem opinii wielu ludzi i ogólnie jest zgoda, że powinniśmy publikować. Już jutro.

Clive odchrząknął cicho.

– No cóż, ja wyraziłem swoje zdanie – odparł spokojnym tonem. – Pozostając w zgodzie, pozostańmy przy swoim.

– Nie chciałbym, żeby ta sprawa nas poróżniła – rzekł Vernon.

– Ależ skąd.

Rozmowa zeszła na inne tory. Vernon zrelacjonował w ogólnych słowach miniony tydzień. Clive opowiedział, jak pracuje nocami, jak to pchnął symfonię do przodu i pojechał do Krainy Jezior.

– A właśnie, jak tam było?

– Świetnie. Poszedłem do miejsca zwanego Allen Crags. Tam nastąpił przełom, nadeszło czyste natchnienie, bo wiesz, ta melodia…

W tej chwili Vernon usłyszał piknięcie sygnalizujące telefon oczekujący na linii. Drugie, trzecie, ustało. Ktoś z redakcji. Pewnie Frank Dibben. Dzień – ostatni i najważniejszy dzień – nabierał rozpędu. Vernon przysiadł nago na skraju łóżka i chwycił zegarek, żeby porównać czas ze wskazaniem budzika. Clive się nie gniewał, więc wszystko było w porządku, a teraz należało pędzić.

– …nie widzieli mnie, bo siedziałem za skałką, a zachowywał się naprawdę brutalnie, no ale musiałem się zdecydować…

– Mhm – powtarzał Vernon mniej więcej co pół minuty. Stał na jednej nodze u końca przewodu napiętego do granic wytrzymałości, próbując wyciągnąć czystą bieliznę z szafy. Prysznic był poza zasięgiem. Podobnie golenie na mokro.

– …nie wiem, może zbił ją na krwawą miazgę. No ale z drugiej strony…

– Mhm.

Ze słuchawką wciśniętą między ramię a policzek Vernon usiłował wyjąć bez hałasu koszulę z celofanu. Czy to z nudów, czy z sadyzmu pakowacze zapinają wszystkie guziki?

– …z pół mili i tam znalazłem sobie skałkę, która posłużyła mi za stół…

Vernon wsuwał się właśnie w spodnie, kiedy znów rozległo się pikanie.

– A to świetnie – rzekł. – Skała jako stół. Każdy by tak zrobił na twoim miejscu. Słuchaj, Clive, jestem już spóźniony. Muszę gnać. Może spotkamy się jutro?

– Aha. No tak, dobrze. Wpadnij po pracy.

3

Vernon wykaraskał się z tylnego siedzenia małego auta przydzielonego mu przez gazetę i stanął na chodniku przed redakcją, wygładzając pomięty garnitur. Spiesząc holem wyłożonym czarno – rudym marmurem, zobaczył Dibbena czekającego przy windzie. Frank został zastępcą kierownika działu zagranicznego w dniu swych dwudziestych ósmych urodzin. Po czterech latach i kadencjach trzech redaktorów naczelnych wciąż tkwił w tym samym miejscu i szeptano, że z niecierpliwości przebiera nogami. Z powodu wygłodniałego spojrzenia jego zapadniętych oczu zwano go Kasjuszem, ale niesłusznie: miał czarne źrenice, twarz pociągłą i bladą oraz gęstą szczecinę, co upodabniało go do śledczego z posterunku policji, lecz zachowywał się rycersko, choć z lekkim dystansem, i cechowała go pociągająca, cierpka inteligencja. Vernon nie znosił go, choć zbliżyli się do siebie w pierwszych dniach afery Garmony'ego. Wieczorem następnego dnia po przyjęciu przez komisję zakładową związku zawodowego dziennikarzy wotum nieufności wobec swego redaktora naczelnego i po utarczce z Clive'em młody mężczyzna śledził zgarbioną postać Vernona, po czym podkradł się, dotknął jego ramienia i zaproponował kieliszek. W głosie Dibbena było coś przekonującego.

Wstąpili do nie znanego Vernonowi pubu w bocznej uliczce, lokalu z podartym czerwonym pluszem i szarym, zadymionym powietrzem. Zajęli stolik tuż za gigantyczną szafą grającą. Przy ginie z tonikiem Frank zwierzył się redaktorowi naczelnemu ze swego skrywanego oburzenia z powodu obrotu, jaki przybrały sprawy. Wczorajszym głosowaniem, rzekł, manipulowały dyżurne brytany związku, których urazy i rachunki do uregulowania sięgają wielu lat wstecz, natomiast on, Frank, wymówił się od udziału w zebraniu nawałem pracy. Są jeszcze inni, przekonywał, nie tylko on, którzy myślą podobnie, którzy uważają, że „The Judge" powinien poszerzyć swoją ofertę, ożywić się i dokonać czegoś śmiałego, choćby uziemić ministra, ale gramatycy położyli skostniałą łapę na wszystkich dźwigniach mecenatu i awansu. Stara gwardia woli, żeby gazeta zdechła, niż żeby uwzględniła zainteresowania czytelników przed trzydziestką. Utrącili pomysł większej czcionki, strony o modzie i urodzie, horoskopu, dodatku na temat zdrowia, rubryki o życiu towarzyskim, jak również zdrapkę, porady sercowe oraz zjadliwy reportaż o rodzinie królewskiej i drugi o muzyce pop. A teraz wystąpili przeciw naczelnemu, który przecież może uratować gazetę. Vernon ma wielu zwolenników wśród młodszych dziennikarzy, ale im nie przysługuje prawo głosu. Nikt nie chce się wychylić jako pierwszy i dostać po głowie.

Czując się nagle lekko, Vernon wstał i zaprosił Franka do innego baru na jeszcze jeden kieliszek. Wyraźnie nadszedł czas, by zacząć słuchać, co mówią młodsi pracownicy, i włączyć ich do gry. Usiadłszy przy stoliku, Frank zapalił papierosa i taktownie obrócił krzesło, by wydmuchiwać dym w przeciwną stronę. Przyjął zafundowany mu kieliszek i mówił dalej. Oczywiście nie widział zdjęć, ale jest pewien, że ich opublikowanie to właściwe posunięcie. Chce zapewnić Vernona o swym poparciu, a nawet więcej. Chce się na coś przydać i dlatego właśnie dotąd nie opowiedział się za nim otwarcie. Przeprosił go na chwilę i podszedł do lady, gdzie zamówił kiełbaskę z tłuczonymi ziemniakami, a wtedy Vernon wyobraził sobie pustą kawalerkę albo poddasze, gdzie na zastępcę kierownika działu zagranicznego nie czeka żadna dziewczyna. Frank usiadł.

– Mogę cię informować na bieżąco – rzekł z przejęciem. – Będziesz wiedział, co ludzie mówią. Mogę się zorientować, kto cię popiera. Ale żeby to robić, muszę zachowywać pozorną bezstronność, nie wolno mi się angażować. Co ty na to?

Vernon się nie zdeklarował. Zbyt długo był w branży, by wiedząc tak niewiele, pobłogosławić szpiega w redakcji. Skierował więc rozmowę na politykę Garmony'ego i następne pół godziny minęło im przyjemnie na smakowaniu wspólnej pogardy dla ministra. Jednak trzy dni później, kiedy Vernon zaczął biegać po korytarzach, zaskoczony zaciekłością opozycji i bliski lekkiego zwątpienia -ale tylko lekkiego – wrócił z Dibbenem do tego samego pubu, do tego samego stolika, by pokazać mu zdjęcia. Wrażenie, jakie na nim sprawiły, podniosło go na duchu. Frank patrzył długo na wszystkie fotografie po kolei, nie mówiąc ani słowa, kręcąc tylko głową. Potem włożył je z powrotem do koperty i rzekł ściszonym głosem:

– Niewiarygodne. Co za hipokryzja. Siedzieli chwilę zadumani, po czym dodał:

– Musisz postawić na swoim. Nie daj się powstrzymać. To przekreśli jego szansę na fotel premiera. To go wykończy nieodwołalnie. Słuchaj, Vernon, możesz na mnie liczyć.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Amsterdam»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Amsterdam» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Amsterdam»

Обсуждение, отзывы о книге «Amsterdam» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x