• Пожаловаться

J. Ballard: Fabryka bezkresnych snów

Здесь есть возможность читать онлайн «J. Ballard: Fabryka bezkresnych snów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию). В некоторых случаях присутствует краткое содержание. категория: Современная проза / на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале. Библиотека «Либ Кат» — LibCat.ru создана для любителей полистать хорошую книжку и предлагает широкий выбор жанров:

любовные романы фантастика и фэнтези приключения детективы и триллеры эротика документальные научные юмористические анекдоты о бизнесе проза детские сказки о религиии новинки православные старинные про компьютеры программирование на английском домоводство поэзия

Выбрав категорию по душе Вы сможете найти действительно стоящие книги и насладиться погружением в мир воображения, прочувствовать переживания героев или узнать для себя что-то новое, совершить внутреннее открытие. Подробная информация для ознакомления по текущему запросу представлена ниже:

J. Ballard Fabryka bezkresnych snów

Fabryka bezkresnych snów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Fabryka bezkresnych snów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Fabryka bezkresnych snów to najlepsza powieść Ballarda; jedna z niewielu naprawdę kultowych książek. To bajeczna przypowieść o znaczeniu i potrzebie marzeń, magii i fantazji w naszym życiu. Przygody Blakea – bohatera książki- mogą być tylko urojeniami chorej wyobraźni, ale też mogły zdarzyć się naprawdę. To nasze życie to przecież mieszanina snów, jawy, fantazji i rzeczywistości. Marzenia są piękne. Sny bywają okrutne. Fantazja jest potrzebna każdemu z nas.

J. Ballard: другие книги автора


Кто написал Fabryka bezkresnych snów? Узнайте фамилию, как зовут автора книги и список всех его произведений по сериям.

Fabryka bezkresnych snów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Fabryka bezkresnych snów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Widzą, że jeszcze nie umarł! Odsuńcie się! – Dziew-czyna odgarnęła niesforne włosy, wpadające jej do oczu, i przyklękła przy mnie, kładąc nerwową, ale silną dłoń na mojej klatce piersiowej, gotowa wtłoczyć znów życie w moje serce. – Dobry Boże… Chyba nic ci nie będzie. Pomimo autorytatywnego tonu, młoda kobieta wydawa-ła się wciąż czymś oszołomiona, jak gdyby nie była pewna, czy mimo wszystko żyję. Za jej plecami stała tamta druga, starsza kobieta, którą widziałem przedtem w oknie rezy-dencji. Wpatrywała się we mnie z przerażaniem, jakby to ona, a nie ja, wyszła cało z wypadku. Miała na sobie je-dwabną bluzkę, poplamioną olejem silnikowym, i sznur pereł na szyi. W lewej dłoni trzymała zapomnianego papie-rosa, chcąc może napiętnować przemoczonego lotnika, który przed chwilą wydostał się z trudem na trawę. Kobieta wyciągnęła rękę i potrząsnęła mnie ze złością za ramię.

– Kim jesteś?

– Pani St. Cloud! Zrobi mu pani krzywdę!… Mężczyzna w liberii szofera chciał ją uspokoić, ale ko-bieta przypadła do mnie, zdezorientowana, jak gdybym ukradł jej coś wartościowego.

– Mamo! – Młoda lekarka strąciła dłoń starszej pani z mojego ramienia. – Zginie, jeżeli będzie jeszcze musiał bić się z tobą! Przynieś mi z domu torbę!

Otaczający mnie ludzie cofnęli się niechętnie, odsłania-jąc spokojne niebo. Intensywne światło zniknęło, a diabel-skie koło kręciło się na tle chmur niczym przyjazna manda-la. Czułem się silny, ale dziwnie stary, jak gdybym ukoń-czył właśnie niebywale długi rejs. Dotknąłem ramienia le-karki, chcąc dodać jej otuchy. Zastanawiałem się, jak ją uprzedzić o nadciągającej katastrofie, która spotka wkrótce miasteczko.

Lekarka poklepała mnie uspokajająco po policzku. Dra-matyczna aura mojego przybycia najwyraźniej zrobiła na niej głębokie wrażenie. Spoglądając na tę oszołomioną mło-dą kobietę, poczułem potężny przypływ wdzięczności. Chciałem pogładzić ciało lekarki i przytknąć usta do jej pier-si. Przez chwilę niemal wierzyłem, że staram się o jej rękę i że wybrałem ten ekstrawagancki sposób ukazania się, by się oświadczyć.

Dziewczyna, chyba zdając sobie z tego sprawę, uśmiech-nęła się i uścisnęła mi dłoń.

– Wszystko w porządku? Muszę przyznać, że przestra-szyłeś mnie jak jasna cholera… Widzisz mnie? Słyszysz? Ile palców widzisz? Dobrze. A teraz powiedz, czy w samo-locie był ktoś jeszcze? Może pasażer?

– Ja… – Postanowiłem nic nie mówić, bez żadnego okre-ślonego powodu. Widok kokpitu cessny był pustą strefą w moim mózgu. Już nie pamiętałem siebie siedzącego za ste-rami. – Nie… Byłem sam.

– Zdaje się, że nie masz co do tego całkowitej pewności. Kim ty w ogóle jesteś? Wyglądasz, jakbyś mógł o tym za-pomnieć w każdej chwili.

– Blake… Jestem pilotem, uprawiającym akrobacje lot-nicze. Mój samolot stanął w płomieniach. -I owszem…

Chwyciłem ją za ramię i usiadłem. Wilgotną trawę pla-mił olej z mojego kombinezonu. Miałem zwęglone buty, ale moje stopy na szczęście nie były spalone. Sądząc po twarzach otaczających mnie ludzi – ogrodnika, szofera i dwojga staruszków, którzy widocznie prowadzili dom – zro-zumiałem, że w ich mniemaniu utopiłem się, byli więc cał-kowicie zdetonowani moim rzekomym zmartwychwsta-niem. Ludzie stali też na obu brzegach rzeki. Wśród drzew grali tenisiści z rakietami w rękach, a kilku chłopców rzu-cało w wodę grudy ziemi, których chlupot przypominał im upadek samolotu.

Cessna zniknęła tymczasem w nurcie rzeki, niesiona mrocznym prądem.

Z plaży dostojnym krokiem nadchodził archeolog. Jego koloratka i bujna broda były mokre. Oddychał ciężko, wpa-trując się niecierpliwie w splamioną olejem murawę-przy-pominał jakiegoś prześladowanego proroka morskiego, któ-ry zszedł na ląd w poszukiwaniu odstępcy ze swojej trzód-ki. Zmierzył mnie dziwnie rozczarowanym spojrzeniem. Do-myśliłem się, że wskoczył do wody, by wyciągnąć mnie na brzeg, ale podobnie jak inni sądził, że nie żyję, i właśnie zamierzał oddać mi ostatnią posługę.

– Ojcze Wingate… On odzyskał przytomność. – Doktor Miriam podparła mnie ramieniem. – Uważam, że ten cud zawdzięczamy tobie.

– Widzę, Miriam. – Ksiądz nie ruszył się, żeby podejść bliżej, jakby miał się przede mną na baczności, ponieważ mierził go mój powrót między żywych. – No cóż, dzięki Bogu… Ale teraz pozwól mu odpocząć.

Światło przygasło, a potem nagle znowu pojaśniało. Twarz księdza rozpłynęła się, a jej twarde, spartańskie rysy ściekały w powietrzu w grymasie złości. Zupełnie wyzuty z sił wsparłem się na doktor Miriam i przytuliłem głowę do jej łona.

Czułem na ustach ucisk obcych ust. Wargi miałem spuch-nięte, ponieważ rozciąłem je o własne zęby, a para niezna-nych, ale potężnych rąk posiniaczyła mi pierś – ktokolwiek aplikował mi sztuczne oddychanie, czynił to zbyt silnie, wbijał mi bowiem palce między żebra, jakby chciał mnie zabić. Poprzez głęboki blask oświetlający rzekę, przypomi-nającą teraz krajobraz księżycowy, pozbawiony cienia, wi-działem, że ksiądz przygląda mi się niezwykle natarczy-wie, być może usiłując rzucić mi wyzwanie. Próbował mnie reanimować czy zabić?

Wiedziałem jednak zarazem, że wcale nie straciłem przy-tomności. Przypomniałem sobie, że zszedłem z kadłuba samolotu i popłynąłem energicznie do brzegu, a potem ktoś wyprowadził mnie na piasek. Spojrzałem ku górze na nie-bo, balansujące na krawędzi tego samego wyrazistego bla-sku, który widziałem przedtem z kokpitu cessny. Doktor Miriam podtrzymywała mi głowę na kolanach, przyciska-jąc nerwowo palce do moich skroni, a ja właśnie miałem ją ostrzec przed katastrofą.

Niebo nagle przejaśniło się. Doktor Miriam przypatry-wała mi się z namysłem, jak gdybyśmy byli kochankami, od dawna znającymi wzajemnie swoje ciała. Czułem za-pach jej silnych ud i widziałem nieoczekiwanie brudne sto-py w sandałach. Nieumyte włosy lekarka przewiązała z tyłu głowy wyblakłą wstążką. Przez bluzkę, rozchyloną wsku-tek braku guzika, widziałem ślady dziecięcych zadrapań na jej lewej piersi. Chciałem ją objąć, tutaj, pod gołym nie-bem, na trawie, na oczach tego agresywnego księdza. By-łem pewien, że podnieciła ją gwałtowność mojego wypad-ku, i żałowałem, że to nie jej zęby pokaleczyły mi usta. Lekarka ocknęła się i zaczęła ścierać mi olej z twarzy perfumowaną chusteczką. W każdej chwili mogła pojawić się miejscowa policja, przyciągnięta przez tłum gapiów na brzegu. Ponad spokojnym nurtem rzeki przyglądały mi się setki ludzi.

Wstałem, wspierając się na huśtawce, czemu przypatry-wała się ze swojej grzędy trójka dzieci. Wybuchnęły histe-rycznym śmiechem, kiedy zrzuciłem z nóg zwęglone buty. Mój kombinezon lotniczy zwisał w strzępach wokół bio-der. Brakowało prawego rękawa i nogawki, które urwałem, uciekając z cessny.

Odwracając się plecami do księdza, powiedziałem:

– Muszę stąd iść. Jestem instruktorem w szkole pilota-żu. Powinni wiedzieć, gdzie spadł mój samolot. – Myślałam, że wykonujesz akrobacje lotnicze. – W pewnym sensie. Jestem pilotem, uprawiającym akro-bacje lotnicze. – Chcąc uniknąć jej zaciekawionego spoj-rzenia, zapytałem: – Co jest twojej matce? Zachowuje się jak obłąkana…

– Przestraszyłeś ją, delikatnie mówiąc. Zaczekaj chwi-lę.

– Stała na wprost mnie, obmacując moje posiniaczone żebra i brzuch, jak nauczycielka, badająca dziecko, które skaleczyło się na placu zabaw. Krew z moich obtartych knyk-ci splamiła jej dłonie. Znowu odczułem silny pociąg seksu-alny, będący częścią nerwowej ulgi, jakiej doznałem, stwier-dziwszy, że jednak żyję. Pod górną wargą Miriam widniała niewielka opuchlizna, jak gdyby lekarka rozgniotła sobie usta, całując się z kochankiem.

Читать дальше
Тёмная тема

Шрифт:

Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Fabryka bezkresnych snów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Fabryka bezkresnych snów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё не прочитанные произведения.


Liz Fielding: Ocalić marzenia
Ocalić marzenia
Liz Fielding
Mercedes Lackey: Snow Queen
Snow Queen
Mercedes Lackey
Ronald Malfi: Snow
Snow
Ronald Malfi
Charles Snow: The New Men
The New Men
Charles Snow
Marina Diaczenko: Rytuał
Rytuał
Marina Diaczenko
Отзывы о книге «Fabryka bezkresnych snów»

Обсуждение, отзывы о книге «Fabryka bezkresnych snów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.