Szczepan Twardoch - Epifania wikarego Trzaski

Здесь есть возможность читать онлайн «Szczepan Twardoch - Epifania wikarego Trzaski» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Epifania wikarego Trzaski: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Epifania wikarego Trzaski»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Trzecia powieść Szczepana Twardocha, jednego z najbardziej obiecujących młodych polskich pisarzy, socjologa, filozofa, publicysty, jest czymś więcej niż kolejną fantastyczną historią. To podróż przez śląską prowincję, gdzie każdy człowiek ma swój dramat, opowiedziana znakomitym językiem, obfitująca w niebanalne pomysły i oryginalne spostrzeżenia – wyjątkowa książka. Jej bohater, tytułowy ksiądz Jan Trzaska, intelektualista w sutannie, zostaje wikarym w małej miejscowości na Górnym Śląsku. Czuje się tam jak na zesłaniu – aż pewnej nocy zjawia się u niego Jezus Chrystus w towarzystwie archanioła Michała. Odtąd słowo wikarego oszałamia, dotyk leczy, a na Śląsk zjeżdżają dziennikarze, duchowni, a przede wszystkim chorzy pragnący uleczenia. Czy to jednak możliwe, żeby Jezus rozmawiał z człowiekiem?

Epifania wikarego Trzaski — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Epifania wikarego Trzaski», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Małgorzata milczała. Ksiądz proboszcz grzebał w kieszeni sutanny i wyciągnął pomiętą paczkę lucky strike'ów.

– Pali pani? Proszę. Jeżeli chodzi o moje wady, to jestem na przykład nałogowym palaczem. Psuję sobie zdrowie i marnuję pieniądze na papierosy. Ale to i tak najmniejsza z moich wad, sama pani rozumie.

Zapalili i milczeli oboje. Małgosia po chwili wcisnęła papierosa w pełną petów popielniczkę i wstała.

– Ja pójdę już, proszę księdza.

– Dobrze. Będę się modlił, żeby kapłani Kościoła byli lepsi, tak żeby nie musiała pani pisać antyklerykalnych artykułów. Bardzo mi przykro, że pani musi, przepraszam panią za siebie i w imieniu wszystkich kapłanów, którzy swoim zachowaniem zmuszają panią do tego.

Małgorzata wyszła oszołomiona i odrętwiała.

– Z Panem Bogiem, pani redaktor. Będę się za panią modlił – powiedział proboszcz do zamkniętych drzwi.

Pieprzony, świętojebliwy klecha – pomyślała Małgosia. Masz, dowal mi, jestem zły, zasłużyłem na karę. Jak pisać o takim? Ale co miała robić, skoro ten plik, który sama sobie zatytułowała „j_accuse. doc" i którego ikonka leży na samym środku pulpitu jej laptopa, dokładnie na czubku nosa Johnny'ego Deppa, na środku tego słodkiego noska, na tym boskim zdjęciu. I Depp patrzy na nią z ekranu laptopa, zezując nieco na ten plik, na to „j_accuse.doc" i pyta spojrzeniem: Dasz radę, laska? Dowalisz im? A może wcale nie chcesz im dowalać, co?

Więc pisze, pisze, pisze. Tylko w krótkim skoku klawiszy laptopa potrafi uciszyć rozwrzeszczany ból w głowie. Wkłada na uszy słuchawki, puszcza sobie Sinead O'Connor, tę płytę, na której Sinead śpiewa reggae, kiwa się do jamajskiego rytmu, pa-papa, pa-papa, pa-papa, nawet pisze do rytmu, pisze z nienawiścią, bo kogoś musi przecież nienawidzić.

W końcu artykuł jest gotowy. Nie jest aż tak mocny, jak chciała, ale bez wątpienia narobi sporo szumu. Nie jest pamfletem, jest chłodny, obiektywny i pozbawiony emocji. Emocje będą w czytelnikach, nie musi ich być w tekście. Nie ma w nim gniewu ani złości, nie ma drwin i ironii, których pełno na łamach anty-klerykalnych brukowców, jest za to pełen zimnej, statecznej nienawiści, której pełno na łamach poważnych tygodników opinii.

Odczepiła więc ze ścian karteczki z notatkami i wycinki z gazet, wrzucając je wszystkie do worka na śmieci, ściągnęła pokrytą informacjami mapę, zmięła ją i również wyrzuciła. Z biurka zgarnęła taśmy, kartki z zapisami rozmów, wydrukowane zdjęcia, gazety i czasopisma. Dwa pękate czarne worki wypełniła śmieciami. Poszła coś zjeść na miasto, po kolacji zamówiła sobie absurdalnie drogą butelkę wina i wypiła ją sama, przy stoliku, gapiąc się na gliwicki rynek, na ratusz obramowany bożonarodzeniowymi światełkami jak ciężarówka z reklam coca-coli. Samotna, atrakcyjna kobieta nad butelką wina w restauracji. Równie dobrze mogłaby zapalić sobie nad głową neon „możesz mnie zerżnąć". Kiedy widzą ten neon, próbują, lgną, ale gdy tylko podejdą bliżej, coś ich płoszy, jej spojrzenie chyba.

Zamówiła więc drugą butelkę wina, wypiła ją szybciutko, kieliszek po kieliszku, zapłaciła sto pięćdziesiąt złotych rachunku (bo co ją to obchodzi?) i poszła pijana do hotelu. Idąc, płakała głośno i śpiewała sobie swoje ukochane dziewczyńskie piosenki Renaty Przemyk. Miała w dupie to, że ludzie omijają ją szerokim łukiem, przygarniając do siebie dziateczki, aby obronić je przed pijaczką.

– Mam was w dupie! W dupie, słyszycie? W dupie! – wołała, zataczając się, omiatając bruk połami długiego płaszcza, ciągnąc szal po mokrym śniegu.

Przed hotelem dostała nagle ataku przyzwoitości, uporządkowała strój, otrząsnęła się, wyprostowała i lekko tylko słaniając się, doszła do windy, i windą pofrunęła na swoje piętro, odnalazła pokój, trafiła kluczem w dziurkę, w dziurkę, psiakrew, zaśmiała się do nieprzyzwoitego skojarzenia z tak prozaicznej czynności jak otwieranie drzwi, weszła w końcu do pokoju, skopała ze stóp przemoczone szpilki i w ubraniu rzuciła się na łóżko. Chciała zasnąć od razu, ciężkim snem po alkoholu, ale sen nie przychodził, pozbywała się więc po kolei części garderoby, aż w końcu leżała na pościeli naga, zwinięta w kłębek i wstrząsana dreszczami niemego szlochu, który nie opuścił jej nawet wtedy, kiedy zasnęła.

Obudziła się wcześnie, z zasuszonym kapciem w ustach. Nie miała niczego do picia w pokoju, więc wychłeptała obrzydliwą wodę z kranu, wzięła prysznic i zwlokła się na parter na śniadanie. Odruchowo wzięła jakieś gazety, które przejrzała bezmyślnie do kawy, i wróciła do pokoju.

Siadła do laptopa, uruchomiła wi-fi, przeczytała cały tekst, jeszcze raz, sprawdziła zdjęcia, ramki, informacje. Przeglądnęła odruchowo serwisy w sieci, na niczym nie zatrzymała dłużej wzroku, w końcu otworzyła pocztę, skasowała spamy, bez żadnych emocji przeczytała dwa e-maile od koleżanek z redakcji, które w sekrecie zdawały jej relację z sytuacji w firmie po tym, jak rzuciła robotę z trzaśnięciem legitymacji o biurko naczelnego, jak na filmach. Tam przecież nie wróci, nie?

Wysłała maila do swojego eks: „Samochód czeka w Gliwicach, na parkingu strzeżonym za domem handlowym Ikar przy ulicy Zwycięstwa, parking opłacony na dwa tygodnie, zatrzaśnięte drzwi, kluczyki w schowku. Chyba masz zapasowe? Twoja Małgosia. PS Pierdol się". Uśmiechnęła się do siebie. Niech się gnój przejedzie pociągiem chociaż raz w życiu.

Zamknęła laptop i wiedziała już, że nie wyśle tego artykułu do żadnej redakcji. A szkoda, nie jest przecież zły, wzięłaby go pewnie nawet „Wyborcza", bo pisząc go, porzuciła retorykę „Fikcji" na rzecz tego, czego kiedyś z pasją nienawidziła, czyli fałszywego, surowego, chociaż zaangażowanego w poszukiwaniu prawdy tonu „obiektywnego" dziennikarstwa. Ba, co tam „Wyborcza", pewnie i w „Tygodniku Powszechnym" mógłby pójść, bo postępowi katolicy z „Tygodnika" uwielbiają przepraszać za to, że żyją. Mógłby, mógłby, ale nie pójdzie. Nienawiści Małgosi zostało akurat tyle, żeby ten tekst napisać, ale zabrakło jej już na to, żeby go wysłać do redakcji. Skończyła jej się nienawiść, została tylko pustka i parę pytań. A na pytania potrafiła odpowiadać tylko ewangelicznie: tak, tak, nie, nie.

Zmyła więc lakier z paznokci i obcięła je krótko, zmyła makijaż i związała włosy na karku. Komputer do torby, ubrania do obu walizek, zataszczyła wszystko na przystanek pekaesu, odczekała swoje i pojechała, hałaśliwym i śmierdzącym autosanem, między gimnazjalistami, wracającymi z pracy robolami i babciami gadającymi w swoim koszmarnym narzeczu, że „Byúy we Glywicach, kupić se šaty, choća teroski to i tak juž ńyskoro, přeca śwjynta to juž zaros i nic po sklepach ńy ma, i juzaś bydům muśaúy jechać" . 1

Z drobczyckiego przystanku pociągnęła swój majdan po śniegu pod nową plebanię, nic nie robiąc sobie z tego, że wszyscy się na nią gapią, z mieszaniną zdziwienia i dezaprobaty w długich spojrzeniach, zza brązowego szkła butelek z piwem, odstawianych potem na cienką warstwę śniegu na sklepowych schodach.

Nacisnęła przycisk domofonu, obok którego za szybką pleksi tkwiła karteczka z napisem „Plebania". Drzwi zabrzęczały i stanęły przed nią otworem.

Co ty robisz, dziewczyno? A masz jakiś inny pomysł? Wspięła się po schodach, przed drzwiami mieszkania stał już proboszcz.

– Czy dalej szuka ksiądz kucharki? – zapytała Małgosia i zadrżała na dźwięk swojego głosu.

Ksiądz Zieliński zobaczył wydęte usta swoich parafianek. Usłyszał dyskusje w sklepie spożywczym, wyobraził sobie wyglądające zza firanek baby, sprawdzające, o której księżowska kochanica wraca do domu. Ujrzał piętrzące się na biurku sekretariatu kurii donosy do biskupa o nieprzystojnym zachowaniu proboszcza parafii w Drobczycach, podpisane: „Zatroskani Parafianie". I widział tę młodą, piękną kobietę, która przecież nie może być kucharką na śląskiej farze, tak jak on, stary chłop, nie mógłby od jutra zostać fordanserem. Ale jak jej odmówić? Jak?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Epifania wikarego Trzaski»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Epifania wikarego Trzaski» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Epifania wikarego Trzaski»

Обсуждение, отзывы о книге «Epifania wikarego Trzaski» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x