Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem

Здесь есть возможность читать онлайн «Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W Pogoni Za Rozumem: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W Pogoni Za Rozumem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Bohaterka bestselleru DZIENNIK BRIDGET JONES nadal zmaga się z problemami w życiu uczuciowym i zawodowym. Związana w końcu z Markiem Darcym, teraz odkrywa uroki wspólnego życia z mężczyzną marzeń. Bridget, niesłusznie posądzona o przemyt narkotyków, trafia do tajlandzkiego więzienia…

W Pogoni Za Rozumem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W Pogoni Za Rozumem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Czy się denerwuje? – spytał Mark. – Dlaczego miałaby się denerwować? To ucieleśnienie spokoju wewnętrznego, prawda, Bridget?

Przez ułamek sekundy widziałam niezadowolenie na twarzy Rebeki, zanim znowu się opanowała i powiedziała:

– Oooo, jak to miło! Tak się cieszę! – Po czym odpłynęła, rzucając Markowi po drodze kokieteryjne spojrzenie przez ramię.

– Wygląda na bardzo miłą – powiedział Mark. – Zawsze jest niezwykle miła i inteligentna.

Zawsze?? – pomyślałam. Zawsze? Myślałam, że spotkał ją tylko dwa razy. Jego ręka niebezpiecznie zsunęła się w pobliże mojego gorsetu, więc musiałam odskoczyć. Podeszło do nas paru sztywniaków, którzy zaczęli gratulować Markowi czegoś, co zrobił z jakimś Meksykaninem. Rozmawiał z nimi uprzejmie minutę czy dwie, po czym umiejętnie się wymigał i zaprowadził mnie do jadalni. Było b. wykwintnie: ciemne drewno, okrągłe stoły, blask świec i lśniące kryształy. Mój problem polegał jednak na tym, że musiałam odskakiwać od Marka za każdym razem, kiedy mnie obejmował w talii. Nasz stół już się zapełniał całą gamą zarozumiałych trzydziestoparoletnich prawników ryczących ze śmiechu i prześcigających się w ciętych ripostach, które niewątpliwie stanowią zaledwie czubek ogromnej góry lodowej prawa i wiedzy ogólnej:

– Jak mam się domyślić, że jestem uzależniony od Internetu?

– Kiedy sobie uświadomisz, że nie wiesz, jakiej płci jest trójka twoich najbliższych przyjaciół.

– Haaa. Heeee. Hiiiiiii.

– Kiedy już nie możesz napisać kropki bez dodawania com.uk.

– HAAAAAAAAA!

– Kiedy wykonujesz wszystkie zadania w HTML.

– Ohohohoho. Hłehłehłehłe. Ihihihihi.

Kiedy zebrani zasiedli do kolacji, jakaś kobieta o nazwisku Louise Barton Foster (niewiarygodnie zarozumiała prawniczka i kobieta, do której pasowałoby zmuszanie cię do zjedzenia wątróbki) bez końca zaczęła rozprawiać z jakimiś kompletnymi idiotami. Ale w pewnym sensie – mówiła, z wściekłością wbijając wzrok w menu – można powiedzieć, że całe to euro jest… Czułam się doskonale – siedziałam sobie cichutko, jadłam i piłam – dopóki Mark nagle nie powiedział:

– Uważam, że masz całkowitą rację, Louise. Jeżeli znowu zagłosuję na torysów, to chcę mieć pewność, że moje poglądy będą: a) zbadane i b) reprezentowane.

Popatrzyłam na niego ze zgrozą. Poczułam się jak mój przyjaciel Simon, kiedy bawił się na balu z jakimiś dziećmi i nagle pojawił się ich dziadek, a był nim Robert Maxwell, i wtedy Simon spojrzał na pozostałych berbeci i zobaczył, że to miniaturowe wersje Roberta Maxwella, z krzaczastymi brwiami i mocnymi szczękami. Wiem, że kiedy człowiek związuje się z nową osobą, muszą ujawnić się pewne różnice, różnice, do których trzeba się przyzwyczaić i które trzeba wygładzić jak zagięte rogi w książce, ale nigdy, nawet za milion lat nie przypuszczałabym, że będę spała z facetem, który głosował na torysów. Nagle odniosłam wrażenie, że w ogóle nie znam Marka Darcy’ego i że z tego, co wiem, to możliwe, że przez wszystkie te tygodnie, odkąd się spotykamy, potajemnie kolekcjonuje limitowaną edycję miniaturowych zwierzątek z gliny w kapelusikach z ostatnich stron niedzielnych dodatków do gazet albo wymyka się mikrobusem na mecze rugby i przez tylne okno tęsknym wzrokiem gapi się na innych kierowców. Rozmowa robiła się coraz bardziej snobistyczna i na pokaz.

– A skąd wiesz, że jest cztery i pół do siedmiu? – szczeknęła Louise do mężczyzny, który wyglądał jak książę Andrzej w koszuli w paski.

– Bo ja uczyłem się ekonomii na Cambridge.

– A kto cię uczył? – warknęła inna dziewczyna, jakby tym pytaniem mogła wygrać ten spór.

– Wszystko w porządku? – szepnął Mark kącikiem ust.

– Tak – wymamrotałam ze spuszczoną głową.

– Ty… drżysz. Co jest?

W końcu musiałam mu powiedzieć.

– Głosowałem na torysów i co z tego? – spytał, patrząc na mnie z niedowierzaniem.

– Ćśśśśś – szepnęłam, rozglądając się nerwowo.

– O co ci chodzi?

– Po prostu… – zaczęłam, żałując, że nie ma ze mną Shazzer -…to znaczy, gdybym ja głosowała na torysów, stałabym się wyrzutkiem społeczeństwa. To tak, jakbym wjechała konno do Cafe Rouge, wlokąc za sobą sforę beagli [16], albo jakbym wydała przyjęcie, stawiając na lśniących stołach plastikowe talerzyki.

– Trochę tak jak tutaj, co? – roześmiał się.

– No tak – wymamrotałam.

– To na kogo głosujesz?

– Oczywiście na Partię Pracy – syknęłam. – Wszyscy głosują na Partię Pracy.

– Wydaje mi się, że jak dotąd okazuje się, że to nieprawda – powiedział. – A tak z ciekawości, dlaczego?

– Co?

– Dlaczego głosujesz na laburzystów?

– No… – Urwałam z zamyśleniem. – Dlatego, że laburzystów uważa się za lewicowców.

– Aha. – Zdaje się, że uznał to za niezwykle zabawne. Teraz wszyscy mnie słuchali.

– I socjalistów – dodałam.

– Socjalistów. Rozumiem. Socjalistów, to znaczy…?

– Za solidarność ludu pracującego.

– Ale Blair chyba nie zamierza popierać związków zawodowych, prawda? – powiedział.

– Torysi to idiotyzm.

– Idiotyzm? Gospodarka znajduje się teraz w lepszym stanie niż w ciągu ostatnich siedmiu lat.

– Nieprawda – powiedziałam z naciskiem. – Zresztą pewnie to sobie zmyślili, bo zbliżają się wybory.

– Co zmyślili? – spytał. – Gospodarkę zmyślili?

– Jakie jest stanowisko Blaira odnośnie do integracji europejskiej w porównaniu ze stanowiskiem Majora? – włączyła się Louise.

– Taa. I dlaczego nie spełnił obietnicy torysów mówiącej o corocznym wzroście wydatków na opiekę zdrowotną? – dodał ten niby książę Andrzej. Słowo daję. Znowu zaczęli się przed sobą popisywać. Nie mogłam już tego znieść.

– Chodzi mi o to, że powinno się głosować dla zasady, a nie dla szczegółów dotyczących tego czy tamtego procentu. Absolutnie oczywiste jest, że laburzyści to dzielenie się, dobro, geje, samotne matki i Nelson Mandela w przeciwieństwie do tych wszystkich krzykliwych facetów, którzy puszczają się na prawo, lewo i w centrum, nocują w Ritzu w Paryżu, a potem naskakują na wszystkich prezenterów w programie Today.

Przy stole zapadła bezdenna cisza.

– Myślę, że trafnie to podsumowałaś – powiedział Mark, śmiejąc się i głaszcząc mnie po kolanie. – Trudno zaprzeczyć.

Wszyscy się na nas gapili. Potem jednak, zamiast się obrazić jak w normalnym świecie – zaczęli udawać, że nic takiego się nie stało, i wrócili do trącania się kieliszkami i przekrzykiwania, kompletnie mnie ignorując. Nie potrafiłam ocenić, jak bardzo źle się zachowałam. Poczułam się tak, jakbym się znalazła wśród członków szczepu z Papui Nowej Gwinei, nadepnęła na ogon psu wodza i nie wiedziała, czy szmer rozmowy oznacza, że nic się nie stało, czy też że dyskutują, jak przerobić moją głowę na frittatę [17]. Ktoś zastukał w stół, zapowiadając przemówienia, które były strasznie, okropnie, rozdzierająco, śmiertelnie nudne. Kiedy już było po wszystkim, Mark szepnął:

– Chodźmy stąd, co?

Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy przez salę.

– Eee… Bridget – powiedział. – Nie chcę cię martwić, ale wokół talii zrobiło ci się coś dziwnego. Szarpnęłam rękę, żeby się pomacać. Straszny gorset jakimś cudem rozsznurował się po obu stronach, tworząc wokół mojej talii bulwiastą bułę przypominającą gigantyczne koło zapasowe.

– Co to takiego? – spytał, kłaniając się i uśmiechając do ludzi, kiedy przeciskaliśmy się między stolikami.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W Pogoni Za Rozumem»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W Pogoni Za Rozumem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «W Pogoni Za Rozumem»

Обсуждение, отзывы о книге «W Pogoni Za Rozumem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x