Zwycięstwo Asyryjczyków na zawsze położy kres zagrożeniu, jakie niesie alfabet. Wprawdzie zdobywcy narzucą swój język i obyczaje, ale czcić będą tych samych bogów Piątej Góry, a to jest najważniejsze.
Z czasem nasi żeglarze rozniosą po świecie wieść o czynach naszych wojowników. Kapłani wspominać będą ich imiona i dzień, w którym Akbar podjął próbę obrony miasta przed asyryjską inwazją. Skrybowie wymalują na papirusie egipskie znaki, a zapisy z Byblos zginą na zawsze.
Święte teksty pozostaną w posiadaniu tych jedynie, którzy urodzili się, by je zgłębiać. Przyszłe pokolenia będą naśladowały to, co my stworzyliśmy i zbudujemy lepszy świat.
Lecz dzisiaj – ciągnął dalej – musimy przegrać tę bitwę. Będziemy walczyć dzielnie, ale nasze położenie jest gorsze i umrzemy okryci chwałą.
Kapłan wsłuchał się w odgłosy nocy i pojął, że ma rację. Ta cisza zapowiadała decydującą bitwę, ale mieszkańcy Akbaru błędnie ją tłumaczyli – opuścili włócznie i świętowali, miast czuwać. Nie dostrzegali znaków przyrody – zwierzęta milkną, gdy zbliża się niebezpieczeństwo.
– Niechaj wypełnią się boskie zamysły. Niechaj niebiosa nie spadną na Ziemię, bo zrobiliśmy wszystko co trzeba i byliśmy posłuszni tradycji – dokończył.
Eliasz, kobieta i chłopiec szli na zachód, w stronę Izraela, omijając obóz Asyryjczyków, który znajdował się na południu. Księżyc w pełni ułatwiał wędrówkę, ale na skałach i kamieniach w dolinie kładły się złowrogie cienie.
Pośród ciemności zjawił się anioł Pana z ognistym mieczem w prawej dłoni.
– Dokąd idziesz? – zapytał.
– Do Izraela – odparł Eliasz.
– Czy wezwał cię Pan?
– Wiem już jakiego cudu Bóg ode mnie oczekuje, a teraz wiem, gdzie mam go dokonać.
– Czy Pan cię wezwał? – zapytał znów anioł.
Eliasz milczał.
– Czy Pan cię wezwał? – zapytał po raz trzeci anioł.
– Nie.
– Wróć zatem tam, skąd wyszedłeś, bowiem nie wypełniłeś jeszcze swego przeznaczenia. Pan jeszcze cię nie wezwał.
– Pozwól przynajmniej, aby oni odeszli, nic tu po nich – błagał Eliasz.
Ale anioła już nie było. Eliasz rzucił na ziemię tobołek, usiadł na środku drogi i gorzko zapłakał.
– Co się stało? – zapytali kobieta i chłopiec, którzy niczego nie widzieli.
– Wracamy – odpowiedział. – Pan tego chce.
Nie mógł znów zasnąć. Obudził się w środku nocy. Wyczuł, że coś wisiało w powietrzu – jakiś złowrogi wiatr wiał ulicami, siejąc strach i niepokój.
“W miłości do jednej kobiety odkryłem miłość do wszystkich stworzeń – modlił się w duchu. – Potrzebuję jej. Wiem, że Pan nie zapomni, że jestem tylko narzędziem w jego rękach, być może najsłabszym, jakie wybrał. Panie, pomóż mi, bo pragnę wytchnienia pośród bitew".
Przypomniał sobie słowa namiestnika o bezużyteczności strachu. Mimo to nie zdołał przywołać snu. “Potrzebuję energii i spokoju, ześlij mi wytchnienie, jeśli to możliwe".
Zamierzał przywołać swego anioła, by choć trochę z nim porozmawiać, ale mógł usłyszeć coś, czego słyszeć nie chciał i zaniechał tego pomysłu. Aby się odprężyć, zszedł do głównej izby. Z przygotowanych przez kobietę do ucieczki tobołków nie zostały jeszcze wyjęte rzeczy.
Zapragnął pójść do niej. Wspomniał na słowa Pana wypowiedziane do Mojżesza przed bitwą: Mężczyzna, który pokochał kobietę, a jeszcze jej nie sprowadził do siebie, niech wraca do domu, bo mógłby zginąć na wojnie, a kto inny by ją sprowadził do siebie.
Dotąd ze sobą nie współżyli. Ale ta noc była wyczerpująca i nie był to właściwy czas po temu.
Postanowił rozpakować tobołki i poukładać wszystko na swoim miejscu. Zauważył, że oprócz niewielu sztuk odzienia jakie miała, zabrała ze sobą narzędzia do pisania liter z Byblos.
Wziął do ręki rylec, zmoczył małą glinianą tabliczkę i zaczął kreślić litery. Nauczył się pisać, przyglądając się kobiecie przy pracy.
“Jakie to proste i genialne", pomyślał, starając się wypełnić czas. Wiele razy słuchał komentarzy kobiet przy studni: “Grecy wykradli nasz najważniejszy wynalazek". Eliasz wiedział, że nie było to tak. Adaptacja, której dokonali, dołączając samogłoski, zmieniła alfabet w system, który mógł być używany przez ludzi wszystkich narodów. Poza tym kolekcję pergaminowych zwojów nazwali biblía , na cześć miasta, gdzie dokonano wynalazku.
Greckie księgi pisane były na skórze zwierząt. Eliasz uważał, że to zbyt nietrwały sposób, by przechowywać słowa, bowiem skóra nie jest tak odporna jak gliniane tabliczki i może być z łatwością skradziona. Papirusy zaś drą się po jakimś czasie używania i niszczy je woda. “Zwoje i papirusy nie przetrwają, jedynie gliniane tabliczki pozostaną na zawsze", pomyślał.
Jeśli Akbar przetrwa, doradzi namiestnikowi, by rozkazał spisać całą historię kraju i umieścić gliniane tabliczki w specjalnej sali, tak aby mogły służyć przyszłym pokoleniom. Tym sposobem, gdyby kiedyś feniccy kapłani, którzy przechowują w pamięci historię swego ludu, zostali zdziesiątkowani, czyny wojowników i poetów nie poszłyby w zapomnienie.
Zabawiał się jeszcze przez chwilę rysując litery w odwrotnym porządku i tworząc nowe wyrazy. Zachwycił go rezultat. Poczuł, że napięcie minęło i wrócił do łóżka.
Jakiś czas po tym zbudził go huk, drzwi do jego pokoju runęły na ziemię.
“To nie sen. Ani nie walczące zastępy Pana".
Cienie wyłaniały się zewsząd, krzycząc obłąkańczo w języku, którego nie rozumiał.
“Asyryjczycy".
Inne drzwi wypadły z łoskotem, ściany waliły się pod naporem silnych uderzeń topora, krzyki najeźdźców mieszały się z dobiegającymi od strony placu wołaniami o pomoc. Chciał wstać, ale jeden z cieni powalił go na ziemię. Głuchy łomot wstrząsnął dolnym piętrem.
“Ogień – pomyślał Eliasz. – Podpalili dom".
– Ej, ty – wykrzyknął ktoś po fenicku. – Ty jesteś tu przywódcą. Schowałeś się jak tchórz w domu niewiasty.
Spojrzał w twarz mówiącego. Płomienie rozświetlały izbę i mógł się przyjrzeć mężczyźnie: miał długą brodę i wojskowy mundur. Nie było wątpliwości – Asyryjczycy wtargnęli do miasta.
– Zaatakowaliście nocą? – spytał zdezorientowany.
Ale mężczyzna nie odpowiedział. Eliasz widział blask obnażonych mieczy. Jeden z wojowników zranił go w prawe ramię.
Zamknął oczy. W ułamku sekundy sceny z całego życia przemknęły mu pod powiekami. Znów bawił się na ulicach rodzinnego miasta, po raz pierwszy udawał się w podróż do Jerozolimy, czuł zapach drewna ciętego w stolarskim warsztacie, na nowo zachwycał się bezkresem morza i strojami, jakie noszono w bogatych miastach wybrzeża. Widział siebie wędrującego po górach i dolinach Ziemi Obiecanej, wspominał, że gdy poznał Jezabel, zdawała się być małą dziewczynką, oczarowując wszystkich wokół. Jeszcze raz był świadkiem rzezi proroków, ponownie usłyszał głos Pana, który posyłał go na pustynię. Znów ujrzał oczy niewiasty, czekającej na niego u bram Sarepty, którą jej mieszkańcy zwali Akbarem, i pojął, że pokochał ją od pierwszego wejrzenia. Raz jeszcze wspiął się na Piątą Górę, wskrzesił dziecko i został przyjęty przez lud jako mędrzec i sędzia. Patrzył w niebo, na którym szybko zmieniały się konstelacje, zachwycił go księżyc, który pokazywał równocześnie swe cztery fazy, poczuł chłód i ciepło, jesień i wiosnę, dotyk deszczu i błysk pioruna. Chmury znów przesuwały się w milionach różnych form, rzeki po raz wtóry toczyły swe wody tymi samymi korytami. Jeszcze raz przeżył dzień, w którym zobaczył pierwszy namiot asyryjski w dolinie, potem drugi, następne, całe ich mnóstwo, widział anioły przychodzące i odchodzące, miecz ognisty na drodze do Izraela, bezsenność, rysunki na tabliczkach i… wrócił do teraźniejszości. Zaniepokoił się, co dzieje się na dole. Musiał za wszelką cenę ocalić wdowę i jej syna.
Читать дальше