Ryszard Kapuściński - Imperium
Здесь есть возможность читать онлайн «Ryszard Kapuściński - Imperium» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Imperium
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:2 / 5. Голосов: 2
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 40
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Imperium: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Imperium»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Imperium — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Imperium», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Ale co zostało?
Zardzewiałe kadłuby statków, butwiejące wieżyczki strażnicze, głębokie doły, z których kiedyś wydobywano jakaś rudę. Ponura, martwa pustka. Nigdzie nikogo, bo umęczone kolumny już przeszły i zniknęły w wiecznej zimnej mgle.
KREML: CZARODZIEJSKA GÓRA
Do Moskwy wracałem z Magadanu przez Norylsk. Z Kołymy do Norylska leci się ponad trzy godziny nad północną Syberią. Było jasne, słoneczne południe, powietrze tak przezroczyste i rozświetlone, że dawało efekt wielkiego przybliżenia – jakby patrzyło się na ziemię przez powiększające szkło.
W dole, jak okiem sięgnąć, biel i biel, gładka, napięta płaszczyzna wypolerowana wiatrami na najwyższy, absolutny połysk. Po tej oślepiającej i martwej gładziźnie pełza mozolnie samotne, drobne, ciemno-błękitne żyjątko – cień naszego samolotu, ruchomy znak, że nasz samolot leci, że żyjemy.
Biel, jak każdy kolor, jest sama w sobie nieopisywalna. Ona istnieje, ale zaczyna się wyodrębniać i poddawać definicji dopiero w zestawie z innymi kolorami. A tu nie ma żadnych innych barw. Jest tylko nieobjęty biały Kosmos i wtopiony w jego wnętrze, jak owad w bryłę bursztynu, mikroskopijny cień naszego IŁ-62.
Ale w pewnej chwili widać, że pod nami, na jasnej, czystej powierzchni pojawia się linia. Jakiś czas biegnie samotnie. Ale oto widzimy i drugą linię. Teraz ciągną się one równolegle, prosto, do miejsca, w którym przetnie je linia wyrazista, mocna. Jakiś czas nic się nie dzieje, trzy linie rozpięte na płaskim, rozległym tle. Nagle biały bezkres zaczyna pokrywać się coraz to nowymi liniami, już ich więcej i więcej, już gęściej i gęściej rozłożone. Jednolita dotąd, monotonnie jednostajna równina łamie się i formuje w kwadraty, prostokąty, romby i trójkąty, w zawiłą, to piętrzącą się, to rozpełzającą we wszystkie strony geometryczną strukturę – to Norylsk, górniczo-metalurgiczne zagłębie Syberii: polski Śląsk, niemiecka Ruhra, amerykański Pittsburgh, tyle że za Kołem Polarnym.
Między Norylskiem a Moskwą leży Ural. W czasie lotu nad tymi górami następuje zmiana pory roku. Dotąd była zima i zima, a teraz minąwszy szczyty Uralu od razu wlatuje się w wiosnę. Ziemia odzyskuje swoją – naturalną w tych okolicach – szarobrunatną barwę, koryta rzek wypełniają się ruchliwym srebrem, tu i tam leżą płaty jasnej zieleni. Po drodze będą jeszcze jakieś miasta, będzie Wołga, będą lasy, a za lasami – Moskwa.
W Moskwie wpadam od razu w wir dyskusji, stołecznych plotek, polemik i swarów. Wszędzie spotkania, mityngi, narady i sympozja. Koło pomnika Puszkina codziennie od rana do nocy stoją jacyś ludzie, przekrzykują się, wtykają sobie palce do oczu, podsuwają pod nos garście ulotek. Ten czas to raj dla dyskutantów, dla złotoustych, dla polemistów i gadułów, kaznodziejów i oratorów, szermierzy słowa i poszukiwaczy prawdy. Takich ulicznych klubów dyskusyjnych są w tym kraju dziesiątki, setki. Zaciekłych dyskutantów zobaczycie na placach Lwowa i Omska, Archangielska i Karagandy, wszędzie. Wszystko to wygląda tak, jak na starych fotografiach z rewolucji lutowej 1917 roku.
Choć mnóstwo w tych słownych gejzerach ciekawych i nawet niezwykłych, któregoś dnia postanawiam wymknąć się polemistom i dyskutantom i pójść na Kreml.
O tym, żeby pójść na Kreml, myślałem od dawna. Zamiar ten odżywał zawsze, ilekroć jadąc do śródmieścia z Alei Lenina (gdzie mieszkałem) mijałem wznoszące się po prawej stronie wyniosłe mury, budowle i wieże Kremla. To, co mnie wówczas zawsze uderzało, to ogromne kamienne pustkowia otaczające zewsząd zespół kremlowski – wielkie, nie kończące się place, szerokie mosty, betonowe nabrzeża, ciągnące się kilometrami bezludne, pokryte asfaltem i płytami rozległe obszary.
Na tych rozpościerających się wokół placach rozrzucone to tu, to tam stada samochodów zrywają się co chwila do biegu, pędzą na skróty i w pośpiechu znikają w gardzielach ulic, zaczynających się gdzieś daleko stąd. Rzadko rozstawieni milicjanci przezornie ustępują z drogi. Ale poza nimi nie można tu spotkać żywego ducha, mimo że jesteśmy w środku dziesięciomilionowego miasta. Tę pustynność odczuwa się zwłaszcza w niedzielę lub w czasie złej pogody. Wicher hula po pustkowiach, pędząc ze sobą deszcz lub śnieg. Czasem zapuszczałem się na te odludzia. Dołem toczyła swoje szare wody rzeka Moskwa. Z boku miałem ołowiany masyw domu dla elity – jedynego domu mieszkalnego w tej okolicy. Byłem zawieszony w pustce rozdzielającej władzę niedostępną (Kreml) od żywej tkanki miasta. Nie było tu ruchu i gwaru ulic – raczej cisza i bezkres stepu.
Moskiewski Kreml to wielki, ogrodzony ceglanym i kamiennym murem, stojący na wzgórzu zespół średniowiecznych i nowożytnych budowli. Potężny mur kremlowski wieńczy dwadzieścia wież różnej wielkości, z których największe to – Spasska, Nikolska, Narożna, Troicka i Borowicka. Wewnątrz muru znajdują się różne budynki rządowe oraz cerkwie i sobory zamienione później na muzea. Ale przede wszystkim Kreml to miejsce urzędowania, a często i rezydencja Najważniejszej Osoby w Imperium. Poczynając od roku 1918, kiedy to Lenin przeniósł stolicę z Petersburga do Moskwy (decydowały względy bezpieczeństwa: Petersburg zbyt blisko morza, zbyt blisko Europy), Rosja była i jest rządzona z wyżyn Kremla.
Najbliżej do murów Kremla jest od strony placu Czerwonego. Tu również, jeśli dzień jest słoneczny i ciepły, spotyka się najwięcej ludzi. Z jednej strony placu stoi długa, długa kolejka do mauzoleum Lenina. Z drugiej – jest Wieża Spasska. Bramą tej wieży coraz to wylatują na wielkiej szybkości czarne rządowe ziły. Wszystkie są jednakowe (z tym że najważniejsze nie mają numerów rejestracyjnych), ale kto w nich jedzie – nie wiadomo, bo okna są zasłonięte firankami. Maszyny te wyjeżdżają tak często, że można sądzić, iż na Kremlu znajduje się fabryka samochodów i że raz po raz opuszcza taśmę nowy egzemplarz.
Wejść na Kreml, ot tak, po prostu wejść, bez powodu i celu – nie sposób. Dostać się tu można tylko w trzech wypadkach: a) do muzeum, w zbiorowej wycieczce z miejsca pracy – jest to forma wyróżnienia i nagrody, b) na jeden z różnego rodzaju ważnych zjazdów, jakie się tu od czasu do czasu odbywają – wchodzą wówczas delegaci i akredytowani dziennikarze, c) na wezwanie któregoś z urzędujących tu dygnitarzy. W każdym z tych wypadków po przejściu przez bramę obowiązuje poruszanie się najkrótszą trasą do oznaczonego miejsca – tam i z powrotem.
Spróbowałem od strony zachodniej, od bramy Troickiej, bo wiem, że to wejście dla ludzi, którzy przychodzą tu pieszo, dla szaraczków. Zatrzymało mnie dwóch oficerów milicji: przepustka! Pokazałem akredytację prasową. To za mało! Przepustka na Kreml! Gdzie idziecie? Na zjazd małych narodów Syberii.
W istocie był taki zjazd. Odesłali mnie, żebym przyniósł przepustkę. Była godzina czwarta po południu. Z Kremla tą samą bramą wychodzili z pracy drobni urzędnicy, sekretarki, woźni. Wszyscy nieśli torby wypchane zakupami z kremlowskich sklepów, siatki pełne skarbów prawdziwych – wędlin, serów, pomarańcz. Obładowani kołysali się w stronę odległych przystanków autobusowych i stacji metra.
Następnego dnia o tej samej porze zjawiłem się w bramie Troickiej z przepustką. Obejrzeli, porównali fotografię z oryginałem i upewnili się, że wiem, gdzie odbywa się zjazd, w którym budynku. W rzeczywistości nie wiedziałem, bo też nie miałem zamiaru przysłuchiwać się debatom Sybiraków, chciałem zobaczyć Kreml.
Ale nie było to proste, o czym się zaraz przekonałem. Otóż ;minąwszy półmrok głębokiej i masywnej bramy, zobaczyłem przed sobą, już będąc wewnątrz, wielkie kamienne przestrzenie. Przede mną rozpościerała się równina dawnego placu Senackiego. Po prawej stronie miałem nowoczesną marmurową bryłę Pałacu Zjazdów, a po lewej – podłużny, na żółto pomalowany budynek Arsenału. Wszędzie było pusto i wszędzie czysto. Chodniki najwyraźniej świeżo zamiecione, krzewy równo, pod jeden wzorzec przycięte, krawężniki pobielone wapnem. Gdy zaszumiał wiatr, na placu i chodnikach pojawiały się suche liście, ale i one wydawały mi się czyste. Ta aseptyczna i surowa czystość w dziwny sposób pogłębiała pustkę i bezludzie tego miejsca. Miałem wrażenie, że jestem tu sam, że nikogo już nie obchodzę. Ale to właśnie było złudzeniem.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Imperium»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Imperium» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Imperium» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.