– Eee, coś w tym rodzaju – stwierdziłam, celowo patrząc w stół, gdy tymczasem pierwszy raz tego wieczoru skupiła się na mnie uwaga wszystkich. – My, eee, musimy sobie wyjaśnić pewne rzeczy.
– Ooch! – krzyknęła Elisa. – Wiedziałam! Przypilnuj, żeby Kelly dodała go do Listy, żeby mógł przyprowadzać swoich wspaniałych przyjaciół bankierów na imprezy! Świetnie. Wypijmy za to! Za Bette i jej nowego chłopaka!
– Cóż, on właściwie nie jest…
– Za Bette! – zawtórowali wszyscy, stukając się kieliszkami z winem. Penelope podniosła kieliszek, ale wpatrywała się przed siebie. Wszyscy wypili. Przełknęłam i trąciłam Pen łokciem. Na szczęście w okolicy deseru wszystko nieco straciło ostrość.
– Rozmawiałem z Amy i powiedziała, że możemy wpaść dziś do Bungalowu – oznajmił Leo, odgarniając z oczu nieskazitelnie rozjaśnione włosy. Elisa twierdziła, że z wyjątkiem Leo wszyscy faceci siedzący przy stole są heteroseksualni, ale nie mogłam w to uwierzyć. Do tej pory omówili najlepsze miejsca w mieście, żeby pójść na masaż twarzy, naprawdę stylowe męskie klapki od Johna Varvatosa i uzgodnili, jakie to irytujące, kiedy ich ulubiony instruktor pilatesu zaczyna zajęcia dziesięć minut spóźniony.
– Bungalow? Chodzi o Bungalow Osiem? – zapytałam, za bardzo rozluźniona z powodu lejącego się strumieniami wina.
Rozmowa ucichła w pół słowa i sześć idealnie zadbanych i/lub umalowanych twarzy zwróciło się w moją stronę. W końcu to Skye zebrała dość siły, żeby udźwignąć ciężar mojego pytania.
– Tak – powiedziała cicho, unikając kontaktu wzrokowego, najwyraźniej wstydząc się za mnie. – Amy Sacco jest właścicielką Bungalowu oraz Lot Sześćdziesiąt Jeden i bardzo bliską przyjaciółką Kelly. Jesteście na liście na dzisiejszy wieczór, a to najlepsza impreza tygodnia.
Wszyscy skinęli głowami.
– Wchodzę w to – stwierdził Davide, bawiąc się włosami Elisy. – O ile mamy gwarancję, że dostaniemy stolik. Inaczej nie dam rady, nie dziś.
– Oczywiście – zgodziła się Elisa.
Kiedy przyniesiono rachunek, było już dobrze po północy i chociaż Penelope przyjacielsko gawędziła z Leo, widziałam, że nie może się doczekać, żeby pójść do domu. Ale wyjście do Bungalowu zapowiadało się zabawnie, więc rzuciłam jej kilka znaczących spojrzeń i wyszłam do łazienki, gdzie zaczekałam, aż do mnie dołączy.
– Co za miły wieczór – powiedziała neutralnie.
– Tak, są super, prawda? Tacy inni.
– Zdecydowanie. Hej, mam nadzieję, że nie będzie ci przykro, jeśli wyniknę się wcześnie. – Wydawała się bardzo odległa.
– Wszystko w porządku? Co się stało?
– Nie, nic, zupełnie. Po prostu jest dosyć późno i nie jestem pewna, czy mam ochotę na, eee, Bungalow. Ustaliliśmy z Averym że spotkamy się w domu o północy, więc lepiej już pójdę. Mniejsza z tym, kolacja była świetna. Chyba po prostu dopadło mnie zmęczenie, ale ty idź i baw się dobrze, okej?
– Na pewno? Możemy spokojnie wrócić jedną taksówką i pójdę spać – zaproponowałam. – Też nie jestem pewna, czy mam na to ochotę.
Pen oszczędziła mi kłopotu.
– Nie bądź śmieszna. Idź i baw się za nas obie.
Wróciłyśmy do grupy i ponownie zajęłyśmy miejsca przy stole, gdzie krążyła ostatnia, jak miałam nadzieję, butelka wina. Kiedy kelner szerokim gestem zaprezentował rachunek, nie adresując tego ruchu do nikogo w szczególności, gwałtownie wciągnęłam powietrze. Szybkie obliczenie w pamięci powiedziało mi, że będę winna około dwustu pięćdziesięciu dolarów. Ale najwyraźniej dzielenie rachunku nie wchodziło w grę, ponieważ Davide sięgnął po skórzany portfelik i nonszalancko obwieścił:
– Ja płacę.
Nikt nawet nie mrugnął, ani nie usiłował się z nim sprzeczać.
Davide wysunął czarną jak smoła kartę z portfelika i podał kelnerowi. Oto mityczna Czarna Karta American Express, dostępna za zaproszeniem tylko dla tych, którzy mają obciążenia na poziomie minimum stu pięćdziesięciu tysięcy dolarów rocznie. Sama zupełnie niedawno dowiedziałam się o jej istnieniu. Została wspomniana przy okazji rozmowy na inny temat, w kontekście w rodzaju „Komu potrzebna czarna karta, kiedy ma do dyspozycji niewyczerpane konta tatusia?” w odniesieniu do jakiejś anonimowej córki sławnego człowieka. Nikt oprócz mnie nie wydawał się zainteresowany całą sytuacją.
– Gotowi? – zapytała Elisa, wygładzając sukienkę na rozkosznych wąskich biodrach. – Będziemy potrzebowali dwóch taksówek. Leo i Skye, może pojedziecie pierwszą? Davide, Bette, Penelope i ja spotkamy się z wami na miejscu. Jeżeli dotrzecie pierwsi, wolałabym stolik najbliżej baru po lewej, dobrze?
– Och, wiesz, chyba pojadę do domu – powiedziała Penelope. – Kolacja była wspaniała, ale muszę jutro być wcześnie w pracy. Miło było was poznać.
– Penelope! Absolutnie nie możesz iść do domu. Noc dopiero się zaczyna! No chodź, to będzie świetna impreza – pisnęła Elisa.
Pen się uśmiechnęła.
– Bardzo bym chciała, naprawdę, ale dziś po prostu nie mogę. – Złapała płaszcz, krótko uścisnęła mnie na pożegnanie i pomachała reszcie. – Davide, dziękuję za kolację. Miło mi było was wszystkich poznać. – I zanim zdążyłam powiedzieć, że później do niej zadzwonię, zniknęła.
Załadowaliśmy się wszyscy do zamówionych wcześniej taksówek i w drodze zdołałam kiwać głową i mruczeć „hmm” we właściwych momentach. Dopiero kiedy staliśmy przed aksamitną liną przy wejściu do Bungalowu, zdałam sobie sprawę, że jestem już lekko pijana i, prawie nie mając doświadczenia z nawet w przybliżeniu modnymi nocnymi klubami, poważnie się narażam, że zrobię albo powiem coś naprawdę upokarzającego.
– Eliso, chyba lepiej się wymknę-powiedziałam słabo. – Nie czuję się najlepiej i muszę jutro wcześnie wstać na…
Elisa wydała z siebie wysoki pisk, jej zapadnięta twarz ożyła.
– Bette! Chyba żartujesz! Jesteś, praktycznie rzecz biorąc, dziewicą, jeśli chodzi o Bungalow, i skoro tu dotarliśmy, to wchodzisz. Pamiętaj o tym, że imprezowanie należy do naszych obowiązków!
Byłam na wpół świadoma, że trzydzieści czy coś koło tego osób w kolejce – głównie faceci – gapi się na nas, ale Elisa wydawała się nie zwracać na to uwagi. Davide odbywał jakieś przedziwne powitanie z przybijaniem piątki i stukaniem się kostkami z jednym z bramkarzy, a ja zorientowałam się, że jestem w stanie działać tylko po linii najmniejszego oporu.
– Jasne – wymamrotałam bezsilnie. – Brzmi świetnie.
– Sammy, jesteśmy dzisiaj na liście Amy – pewnym głosem oznajmiła Elisa bramkarzowi od Davide'a. Miał jakieś sześć stóp trzy cale wzrostu, dwieście dwadzieścia funtów wagi i okazał się tym samym idiotą, który stał przy drzwiach na przyjęciu Penelope. Nie wydawał się specjalnie rozbawiony zamieszaniem przy drzwiach, ale kiedy tylko Elisa wypuściła go z objęć, powiedział:
– Oczywiście, Eliso. Ile osób? Wchodźcie. Powiem menedżerowi, żeby dał wam dobry stolik.
– Świetnie, kotku, wielkie dzięki. – Pocałowała go w policzek i chwyciła mnie za łokieć, mocno się nachylając i szepcząc mi do ucha: – Ci faceci mają się za bogów, ale nigdy bym z nimi nie gadała, gdyby nie pracowali tu przy drzwiach.
Kiwnęłam głową, mając nadzieję, że bramkarz nas nie słyszał, nawet jeśli na to zasługiwał. A potem podniosłam wzrok i zobaczyłam, że się we mnie wpatruje.
– Hej. – Sammy mnie poznał i skinął głową.
– Hej – odpowiedziałam i zdołałam się powstrzymać od wytknięcia mu, że tym razem nie ma oporów, żeby mnie wpuścić. – Dzięki za parasol.
Читать дальше