Mo Yan - Obfite piersi, pełne biodra

Здесь есть возможность читать онлайн «Mo Yan - Obfite piersi, pełne biodra» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современная проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Obfite piersi, pełne biodra: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Obfite piersi, pełne biodra»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Obfitymi piersiami i pełnymi biodrami natura obdarza kobiety z rodziny Shangguan, mieszkającej w małej chińskiej wiosce, w prowincji Shandong. Od obfitych piersi i matczynego mleka uzależniony jest narrator powieści, długo wyczekiwany syn, brat ośmiu starszych sióstr. Losy rodziny ukazane są na tle wydarzeń historycznych, począwszy od Powstania Bokserów w 1900 roku, poprzez upadek dynastii Qing, inwazję japońską, walki Kuomintangu z komunistami, „rewolucję kulturalną”, aż do reform gospodarczych. Na prowincji życie toczy się jednak obok wielkich przemian, rządzą tam najprostsze instynkty, a podstawową wartością jest przetrwanie.
W powieści Obfite piersi, pełne biodra wszystko jest trochę oderwane od rzeczywistości, pełne makabrycznych zdarzeń i wynaturzonych postaci, ocierające się o magię – a jednocześnie opisane prostym, niezwykle obrazowym językiem, przesycone ironią i czarnym humorem. Zręczność stylistyczna i wybujała fantazja Mo Yana powodują, że lektura wciąga na długo – jest to jedna z tych książek, które czyta się zachłannie, mimo że ogłuszają, wyprowadzają z równowagi.

Obfite piersi, pełne biodra — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Obfite piersi, pełne biodra», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Pozostali mężczyźni stali uroczyście, zasłuchani w słowa modlitwy. Na ich twarzach znać było wielkie wzruszenie.

Ciotka Sun, uśmiechając się ironicznie, przekroczyła próg, spychając pastora Malloya na bok. Pastor zachwiał się i wytrzeszczając oczy, wypowiedział swoje „amen", po czym przeżegnał się na zakończenie modlitwy.

Srebrne, lśniące włosy Ciotki Sun były gładko zebrane w kok z tyłu głowy i spięte srebrną, błyszczącą ozdobną szpilką, po obu stronach koka sterczały pałeczki moksy. Miała na sobie wykrochmalony na sztywno krótki kitel z białego płótna, z asymetrycznym zapięciem; spomiędzy dwóch guzików w okolicy pachy wystawała biała chusteczka. Czarne spodnie kobiety były związane nad kostkami, a stopy kryły się w ozdobionych czarnym haftem zielonych pantofelkach na białej podeszwie. Jej ciało wydzielało świeżą woń mydła. Miała wystające kości policzkowe, wydatny nos, wargi zaciśnięte w prostą linię; w głębokich, kształtnych oczodołach tkwiła para mocno błyszczących oczu. Szlachetna, dostojna figura starszej pani kontrastowała z pulchną, przysadzistą sylwetką Shangguan Lü.

Shangguan Lü wyjęła flaszkę z zielonym płynem z ręki Trzeciego Fana i podeszła do Ciotki Sun.

– Droga Babciu – rzekła uprzejmie – oto lekarstwo Fana na ciężkie porody, czy zechce pani je podać mojej synowej?

– Pani Shangguanowa – powiedziała Ciotka Sun z niesmakiem, obrzucając rozmówczynię lodowatym spojrzeniem pięknych oczu, a następnie mierząc wzrokiem obecnych na podwórzu mężczyzn. – To w końcu ja mam odbierać ten poród czy Trzeci Fan?

– Proszę się nie gniewać, Pani Babciu. Mówią, że gdy choroba, każdy lekarz się przyda, a głodne niemowlę każda pierś nakarmi – odrzekła spokojnie Shangguan Lü, starając się ze wszystkich sił zachować grzeczność. – Oczywiście że teraz to panią proszę o pomoc. Gdybym nie była w wielkiej potrzebie, nie śmiałabym niepokoić tak znamienitej osoby.

– Czy to nie pani opowiadała, że kradnę jej kurczaki? – rzuciła Ciotka Sun. – Kiedy ja odbieram poród, nikt inny nie ma prawa się wtrącać!

– Naturalnie, będzie tak, jak pani sobie życzy – odparła posłusznie Shangguan Lü.

Ciotka Sun wyjęła zza paska kawałek czerwonej tkaniny i przywiązawszy go do ramy okiennej, wkroczyła dumnie do domu. Przestępując przez próg izby, odwróciła głowę w kierunku Shangguan Lü.

– Proszę za mną, pani Shangguanowa.

Trzeci Fan podbiegł do okna, zdjął z parapetu butelkę z zielonym płynem, postawioną tam przez Shangguan Lü i wcisnął lek do swojej skórzanej torby. Nie pożegnawszy się nawet z oboma Shangguanami, ruszył biegiem w stronę bramy.

– Amen! – oznajmił pastor Malloy, czyniąc powtórnie znak krzyża na piersi, a następnie przyjaźnie skinął głową w kierunku dwóch Shangguanów.

Z wnętrza dobiegł głośny okrzyk Ciotki Sun, a zaraz potem – ochrypłe wycie Shangguan Lu.

Shangguan Shouxi kucnął, zasłaniając uszy dłońmi. Jego ojciec z rękoma splecionymi za plecami przechadzał się po podwórku tam i z powrotem, nerwowo, ze spuszczoną głową, jakby szukał na ziemi jakiegoś zgubionego przedmiotu.

Pastor Malloy, z oczami utkwionymi w zasnute mgłą i dymem błękitne niebo, powtarzał szeptem swoją modlitwę.

Ze stajni w zachodnim skrzydle domu wyszło na chwiejnych nogach nowo narodzone mulątko; jego wilgotna skóra lśniła jedwabiście. W chwili gdy rozległy się zawodzenia Shangguan Lu, wyłoniła się także jego umęczona matka – oślica. Z uszami na sztorc i ogonem wciśniętym między nogi, podeszła z wysiłkiem do kadzi z wodą, stojącej pod drzewem granatu i lękliwie spojrzała w stronę mężczyzn na podwórzu. Nikt nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. Shangguan Shouxi płakał, zakrywając oczy rękami, Shangguan Fulu dalej kręcił się gorączkowo po podwórku, pastor Malloy modlił się z zamkniętymi oczami. Oślica zanurzyła pysk w kadzi i piła z głośnym siorbaniem. Zaspokoiwszy pragnienie, podeszła powoli do podpory uplecionej ze słomy, na której wspierały się pędy orzecha ziemnego, obnażyła zęby i zaczęła żuć.

Ciotka Sun włożyła rękę do kanału rodnego Shangguan Lu, zamierzając wyciągnąć na zewnątrz drugą nóżkę płodu. Rodząca wrzasnęła i zemdlała. Ciotka Sun nasypała jej w nozdrza szczyptę żółtego proszku, chwyciła obiema rękami maleńkie nóżki i czekała spokojnie.

Shangguan Lu jęknęła i odzyskała przytomność, po czym kichnęła, a jej ciałem zaczęły wstrząsać konwulsje. Wygięła się w łuk, następnie opadła ciężko na kang, a czekająca tylko na tę chwilę Ciotka Sun błyskawicznie wyciągnęła noworodka na zewnątrz; jego podługowata główka wyślizgnęła się z matczynego łona z cmoknięciem, głośnym niczym wystrzał z armaty. Świeża krew ochlapała biały kitel ciotki.

Z ręki Ciotki Sun zwisało purpurowe żeńskie niemowlę.

Shangguan Lü biła pięściami we własną pierś i lamentowała.

– Proszę nie ryczeć, tam w środku jest drugie! – krzyknęła z oburzeniem Ciotka Sun.

Brzuch Shangguan Lu wpadł w konwulsyjne, przerażające drgawki. Świeża krew buchała falami spomiędzy jej nóg, w końcu za którymś razem wydobył się stamtąd porośnięty delikatnym meszkiem noworodek. Shangguan Lü, dojrzawszy między nóżkami dziecka maleńki, podobny do robaka twór, padła z łomotem na kolana przed kangiem.

– Jaka szkoda, następne martwe dziecko – rzuciła Ciotka Sun obojętnie.

Shangguan Lü zakręciło się w głowie i uderzyła czołem o krawędź łóżka. Opierając się o kang, wstała z wysiłkiem. Spojrzała na szarą jak kamień twarz synowej, jęknęła boleśnie i wyszła z izby.

Na podwórzu niepodzielnie panowała śmierć. Ciało syna Shangguan Lü spoczywało oparte o ziemię kolanami i długim kikutem szyi, z którego krew płynęła krętym strumykiem; obok stała na sztorc głowa, na martwej twarzy zastygł wyraz śmiertelnego przerażenia. Mąż Shangguan Lü gryzł bruk na ścieżce – jedno ramię przygniótł własnym brzuchem; drugie, wyprostowane, leżało wyciągnięte do przodu. Na potylicy ziała ogromna rana, biało-czerwona substancja wydostawała się na ścieżkę. Pastor Malloy klęczał na ziemi, czyniąc na piersi znak krzyża i wypluwał, jedno po drugim, bełkotliwe zdania w obcym języku. Dwa ogromne konie, z lejcami na grzbietach, skubały słomiane podpory, a oślica wraz z maleńkim mułkiem kryła się za załomem muru. Malec chował łebek w matczynej pachwinie, a jego łysy ogonek wił się nerwowo jak wąż. W pobliżu stało dwóch Japończyków, jeden wycierał chusteczką miecz, drugi ciął podpory, a zasiane w zeszłym roku orzeszki, których co najmniej tysiąc funtów dałoby się sprzedać tego lata na targu, sypały się z chrzęstem na ziemię. Konie chrupały orzeszki ze spuszczonymi łbami, wymachując ogonami radośnie.

Shangguan Lü poczuła, że ziemia ucieka jej spod nóg. Chciała biec naprzód, na ratunek mężowi i synowi, lecz jej ciężkie ciało osunęło się na ziemię niczym walący się mur.

Ciotka Sun wyminęła pośpiesznie nieprzytomną Shangguan Lü i równym krokiem ruszyła w kierunku bramy. Japończyk o bardzo szeroko rozstawionych oczach i krótkich, rzadkich brwiach rzucił chusteczkę i stanął jej sztywno na drodze, mierząc ostrzem miecza prosto w serce kobiety. Z bezczelną miną wybełkotał coś niezrozumiale. Ciotka Sun spojrzała na niego z niewzruszonym spokojem, uśmiechając się kpiąco. Zrobiła krok do tyłu, a japoński żołnierz postąpił krok naprzód. Cofnęła się o kolejne dwa kroki, a on posunął się o dwa kroki do przodu. Końcem ostrza lśniącego miecza wciąż dotykał jej piersi. W końcu zirytowana jego uporem Ciotka Sun odepchnęła ostrze na bok, a jej kształtna stopa wystrzeliła w powietrze i uderzyła Japończyka w nadgarstek. Miecz runął na ziemię. Ciotka Sun rzuciła się do przodu i spoliczkowała przeciwnika. Żołnierz zawył boleśnie i złapał się za twarz. Z obnażonym mieczem w ręku zbliżył się drugi. Celował w głowę Ciotki Sun, ale ta wykonała błyskawiczny unik, chwyciła go za przegub i wybiła mu oręż z dłoni. Wymierzyła kolejny siarczysty policzek, pozornie niemal bez użycia siły, lecz twarz Japończyka spuchła w mgnieniu oka.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Obfite piersi, pełne biodra»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Obfite piersi, pełne biodra» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Yan Lianke - Marrow
Yan Lianke
Mo Yan - Radish
Mo Yan
Yan Lianke - The Four Books
Yan Lianke
Mo Yan - Frog
Mo Yan
Mo Yan - Red Sorghum
Mo Yan
Abdulla Divanbəyoğlu - Can yanğısı
Abdulla Divanbəyoğlu
Frank Rudolph - Yan Chi Gong
Frank Rudolph
Owen Jones - Yanılım
Owen Jones
Отзывы о книге «Obfite piersi, pełne biodra»

Обсуждение, отзывы о книге «Obfite piersi, pełne biodra» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x