Alberto Moravia - Rzymianka

Здесь есть возможность читать онлайн «Alberto Moravia - Rzymianka» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1974, Издательство: Czytelnik, Жанр: Классическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Rzymianka: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Rzymianka»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Adriana jest młoda i olśniewająco piękna. Wychowana została przez matkę, która przeżyła całe swoje dorosłe życie w przekonaniu, że nawet jeżeli miała kiedyś szansę na szczęśliwe i dostatnie życie, straciła ją przez ciążę i małżeństwo z ojcem Adriany. Teraz chce by córka nie powtórzyła jej losu i nie utrzymywała się tak jak ona z bieliźniarstwa, ale została kurtyzaną.

Rzymianka — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Rzymianka», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dzięki owym myślom, a raczej marzeniom, przedpołudnie minęło mi jak jedna chwila i byłam zdumiona słysząc nagle, że zegar na pobliskim kościele wybił godzinę dwunastą, i widząc promień słońca wpadający przez okna na moje łóżko. To bicie zegara i ten promień słońca, zarówno jak poranna sjesta, wydały mi się czymś niezwykłym, cennym i luksusowym. W taki sam sposób, w tej samej chwili, leżąc i snując marzenia, słuchały owego bicia zegara i patrzyły na smugę słoneczną bogate damy, mieszkające w takich willach jak chlebodawczyni Gina. I mając ciągle uczucie, że nie jestem już ową biedną i wiecznie zabieganą Adrianą, wstałam i zdjęłam koszulę przed lustrem. Patrzałam na moje nagie odbicie i po raz pierwszy zrozumiałam matkę, mówiącą z dumą malarzowi: „Proszę tylko spojrzeć, co za piersi… co za nogi… co za biodra!” Pomyślałam o Astaricie, który tak pożądał tych piersi, nóg i bioder, że stawał się inny, że zmieniał się jego sposób bycia, a nawet głos, i powiedziałam sobie, że znajdę na pewno wielu innych mężczyzn, którzy chcąc posiąść moje ciało dadzą mi tyle samo, a może i więcej pieniędzy.

Zgodnie z nowymi postanowieniami leniwie zaczęłam się ubierać, wypiłam kawę i wyszłam. Z sąsiedniego baru zatelefonowałam do willi Gina. Dał mi ten numer, ale zaznaczył przy tym ze służalczą ostrożnością, żeby nie telefonować za często, bo jego państwo nie lubią, kiedy służba korzysta z telefonu. Rozmawiałam z jakąś kobietą, zapewne pokojówką, i zaraz potem podszedł Gino. Zapytał szybko, czy czasem nie jestem chora; nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, bo poprzez tę troskliwość przebijały owe wzorowe maniery, które były przyczyną, że dałam się oszukać.

— Mam się doskonale — odrzekłam — jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak dobrze.

— A kiedy się spotkamy?

— Kiedy zechcesz — odpowiedziałam — ale chciałabym, żebyśmy zobaczyli się tak jak dawniej, to znaczy w willi, kiedy twoi państwo wyjadą.

Zrozumiał od razu, co mam na myśli, i odrzekł skwapliwie:

— Wyjadą za dziesięć dni, na święta Bożego Narodzenia… ale nie wcześniej.

— Wobec tego — powiedziałam obojętnie — spotkamy się za dziesięć dni.

— Dlaczego? — zapytał zdumiony. — Dlaczego nie możemy zobaczyć się przedtem?

— Bo jestem zajęta.

— Co ci się stało? — dopytywał się podejrzliwym głosem. — Gniewasz się na mnie?

— Nie — odpowiedziałam — gdybym się na ciebie gniewała, nie proponowałabym ci spotkania w willi. — Przyszło mi do głowy, że może jest zazdrosny, a wtedy nie da mi spokoju. — Nie bój się — dodałam — kocham cię jak dawniej, tylko muszę pomóc matce w wykańczaniu dodatkowego zamówienia… z okazji świąt, i mogłabym wyjść z domu dopiero późnym wieczorem, a wtedy ty jesteś zawsze zajęty; wolę poczekać, aż twoi państwo wyjadą.

— No, ale rano?

— Rano śpię — odpowiedziałam. — I wiesz co?… Nie jestem już modelką.

— Dlaczego?

— Znudziło mi się… no co, zadowolony jesteś z tego?… Więc zobaczymy się za dziesięć dni, zadzwonię do ciebie.

— Dobrze.

Owo „dobrze” wypowiedział bez przekonania, ale zdążyłam go już poznać i byłam pewna, że pomimo swoich podejrzeń nie pokaże się u mnie przed upływem wyznaczonych dziesięciu dni. Nie należał do najodważniejszych i sama myśl o tym, że mogłam odkryć jego grę, musiała zaniepokoić go i napełnić przerażeniem. Kiedy już odłożyłam słuchawkę, uprzytomniłam sobie, że rozmawiałam z Ginem głosem spokojnym, dobrodusznym i serdecznym, i byłam z siebie zadowolona. Niedługo już także moje uczucie dla niego będzie spokojne, serdeczne i pełne dobroduszności i będę mogła spotkać się z nim bez obawy, że wokół nas i naszych stosunków wytworzy się atmosfera fałszu i nienawiści.

Rozdział 7

Tego samego dnia po południu poszłam odwiedzić Gizelę w odnajmowanym przez nią pokoju. Zazwyczaj o tej porze dopiero wstawała z łóżka i ubierała się przed wyjściem na spotkanie z Riccardem. Usiadłam na nie posłanym łóżku i podczas gdy ona kręciła się po pokoju pogrążonym w półmroku i pełnym porozrzucanych wszędzie fatałaszków, ja opowiadałam jej spokojnie, jak poszłam do Astarity i jak Astarita oznajmił mi, że Gino ma żonę i dziecko. Na tę wiadomość Gizela wydała okrzyk — nie mogłam się połapać, czy radości, czy zdziwienia — i położyła mi obydwie ręce na ramionach, szeroko otwierając oczy:

— Nie… trudno mi uwierzyć… żonę i dziecko… naprawdę?

— Córka ma na imię Maria.

Było oczywiste, że miała wielką ochotę roztrząsać i jak najobszerniej komentować tę nowinę i że moje pogodne zachowanie szczerze ją rozczarowało.

— Żona i córka…. i córka ma na imię Maria. Maria, i mówisz to w ten sposób…

— A jak mam mówić?

— I nie martwisz się z tego powodu?

— Owszem, martwię się.

— Ale jak on ci to powiedział? Po prostu: Gino Molinari ma żonę i córkę, tak?

— Tak.

— A ty coś na to odpowiedziała?

— Nic… co miałam odpowiedzieć?

— Ale co czułaś?… Czy nie płakałaś?… Przecież ostatecznie to katastrofa dla ciebie.

— Nie, nie płakałam.

— Nie będziesz już mogła wyjść za mąż za Gina — mówiła z zamyśloną i rozradowaną miną — ale co za historia, co za historia!… Jak on miał sumienie!… I ty, biedaczko, która, można powiedzieć, żyłaś tylko dla niego… Wszyscy mężczyźni to łajdacy….

— Gino — oświadczyłam — nic jeszcze nie wie, że ja wiem o tym.

— Ja na twoim miejscu, moja droga — ciągnęła dalej, podniecona — wygarnęłabym mu wszystko! Zasłużył sobie na to, żeby dostać po mordzie…

— Umówiłam się z nim za dziesięć dni — odpowiedziałam — myślę, że dalej będę z nim żyła.

Cofnęła się i spojrzała na mnie, wytrzeszczając oczy.

— Ale dlaczego? Czy on wciąż ci się podoba? Po tym wszystkim, co cię od niego spotkało?

— Nie — odpowiedziałam i mimo woli ściszyłam głos ze wzruszenia — nie podoba mi się już tak jak dawniej, ale… — zawahałam się i kłamstwo z trudem przeszło mi przez usta: — krzyki i bicie nie zawsze są najlepszym sposobem zemsty…

Wpatrywała się we mnie przez chwilę, mrużąc oczy i cofając się powoli, zupełnie jak malarz przyglądający się swojemu obrazowi. Po czym wykrzyknęła:

— Masz rację, nie pomyślałam o tym, ale wiesz, co ja zrobiłabym na twoim miejscu?… Utrzymywałabym go dalej w przeświadczeniu, że nic się nie zmieniło, niechby sobie był spokojny, a potem pewnego pięknego dnia rzuciłabym go.

Nic nie odpowiedziałam. Ona mówiła jeszcze przez chwilę głosem już nie tak podnieconym, ale ożywionym i śpiewnym:

— Nie mogę jeszcze w to uwierzyć… żona i córka, a w stosunku do ciebie na wszystko kręcił nosem i pozwolił ci kupić meble, robić wyprawę… Co za historia, co za historia!

Milczałam w dalszym ciągu.

— Ale ja — zawołała triumfalnie — od razu go przejrzałam! To mi musisz przyznać! Co ci mówiłam? „Ten człowiek nie jest szczery, biedna Adriano”. — Zarzuciła mi ręce na szyję i pocałowała mnie. Pozwoliłam się pocałować, po czym powiedziałam:

— Tak, a co najgorsze, że przez niego wydałam oszczędności matki.

— A twoja matka wie o tym?

— Jeszcze nie.

— O pieniądze możesz się nie martwić — zawołała. — Astarita jest zakochany w tobie do szaleństwa… Wystarczy, żebyś zechciała, a da ci tyle pieniędzy, ile tylko ci będzie potrzeba.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Rzymianka»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Rzymianka» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Mario Alberto Zambrano - Loteria
Mario Alberto Zambrano
Alberto Moravia - Two Friends
Alberto Moravia
Alberto Moravia - Conjugal Love
Alberto Moravia
Alberto Moravia - Agostino
Alberto Moravia
Alberto Moravia - A Romana
Alberto Moravia
Alberto Moravia - La romana
Alberto Moravia
Albert Morava - Die Flucht
Albert Morava
Albert Morava - Mondschein-Serenade
Albert Morava
Alberto Moravia - Der Konformist
Alberto Moravia
Alberto Moravia - Die Gleichgültigen
Alberto Moravia
Отзывы о книге «Rzymianka»

Обсуждение, отзывы о книге «Rzymianka» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x