Eliza Orzeszkowa - Marta
Здесь есть возможность читать онлайн «Eliza Orzeszkowa - Marta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Классическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Marta
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Marta: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Marta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Marta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Marta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Mieliście państwo dziecię.
— Mam małą córkę.
— I żadnego dotąd zajęcia znaleźć pani dla siebie nie mogłaś?
— Owszem… zajmuję się szyciem, za które otrzymuję czterdzieści groszy dziennie…
— Czterdzieści groszy dziennie! — zawołał księgarz — dla dwóch osób! ależ to nędza!
— Nędza — powtórzyła Marta — gdybyż to była nędza tylko i tylko dla mnie, i taka jeszcze, na którą żadnej już rady nie ma na ziemi! O, wierzaj mi, panie, że potrafiłabym cierpieć odważnie, żyć bez żebraniny i umrzeć bez skargi! Ale nie jestem samą, jestem matką! Gdybym nie miała serca macierzyńskiego, które kocha, słyszałabym w sobie głos sumienia, które obowiązek przypomina; gdybym nie miała sumienia, które kocha, słyszałabym głos serca. Mam jedno i drugie, panie! Rozpacz mię ogarnia, gdy patrzę na wychudłą twarz mego dziecka, gdy myślę o jego przyszłości, ale gdy wspomnę, iż dotąd nic dlań uczynić nie potrafiłam, wstyd mi taki, że pragnęłabym co chwilę upaść na ziemię i głową tarzać się w pyle! Boć przecie są ludzie ubodzy, którzy siebie i dzieci swe dźwigają z niedoli, dlaczegóż ja uczynić tego nie mogę? O, panie! bieda ciężką jest do przeniesienia, zapewne, ale czuć się przeciwko niej bezsilną, porywać się do wszystkiego i zewsząd odchodzić z poczuciem własnej nieudolności, cierpieć i drogą istotę widzieć cierpiącą dziś i myśleć, że cierpienie to trwać będzie jutro, pojutrze, zawsze, i powiedzieć sobie: «Przeciw cierpieniu temu ja nic nie mogę» — o, to męczarnia taka, dla której jedna jest tylko nazwa: życie ubogiej kobiety!
Marta wypowiedziała słowa te szybko i z ogniem. Przy ostatnich wyrazach głos jej stał się cichszym i dwa strumienie łez z niepodobną do powstrzymania gwałtownością oblały jej policzki. Zakryła twarz chustka i przez chwilę stała nieruchoma, walcząc wyraźnie ze łzami, które ustać nie chciały, poskramiając tkania, które coraz silniej wstrząsały jej piersią. Po raz to pierwszy dopiero zapłakała wobec świadka, po raz pierwszy głośną skargą wypowiedziała to, co nosiła w sobie od dawna. Nie była już ani tak silną, ani tak dumną, jak wtedy, kiedy w domu Rudzińskich z suchym okiem i spokojną twarzą dobrowolnie zrzekła się pracy, której wykonywać nie mogła.
Księgarz stał za kontuarem z rękami na piersi skrzyżowanymi w postawie nieruchomej. Zmieszany nieco zrazu gwałtownym wybuchem uczuć, którego był świadkiem, stał się po chwili widocznie wzruszonym:
— Mój Boże! — rzekł półgłosem — jakież to zmienne są losy ludzkie na ziemi!
Znając panią dawniej, czyliż mogłem spodziewać się, że zobaczę ją kiedykolwiek w tym stanie smutku i ubóstwa. Takeście państwo żyli dostatnio, taka z was była kochająca się, szczęśliwa para.
Marta odjęła chustkę od twarzy.
— Tak — wymówiła stłumionym głosem — byłam szczęśliwą… Kiedy ukochany przeze mnie człowiek umierał, sądziłam, że go nie przeżyję… Przeżyłam…
Żal i tęsknota pozostały we mnie dręczące, nie zgojone, ale dla serca zranionego śmiertelnie szukałam ulgi w spełnieniu macierzyńskiego obowiązku i spełnić go dotąd nie mogłam. Samotna i smutna poszłam w świat, aby o trochę spokoju dla siebie, o życie i przyszłość mego dziecka walczyć — nadaremnie…
Oczy księgarza, poważne i zamyślone, tkwiły w przestrzeni. Miał on liczną rodzinę. Był bratem, mężem, ojcem. Być może, iż wywołane słowami Marty przed oczami jego przesunęły się oblicza ukochanych mu kobiet: młodej siostry, malutkiej córki, drogiej małżonki. Czyliż każda z nich nie mogła kiedykolwiek poddaną zostać takiemu losowi jak ten, który stał przed nim w postaci tej kobiety osamotnionej, bez dachu, z sercem rozbolałym i ustami spalonymi gorączką głodu i rozpaczy? Wszak sam mówił przed chwilą o okrutnej zmienności losu!
Spojrzenie jego zwolna spłynęło na twarz Marty, wyciągnął ku niej rękę.
— Uspokój się pani — rzekł łagodnie i poważnie. — Chciej usiąść i odpocząć chwilę. Nie poczytasz mi przecież pani za niedelikatność, jeżeli pragnąc jej być użytecznym zapytam o pewne nieodzowne szczegóły. Czyś próbowała już pani jakiej innej pracy prócz tej, która ci tak nędzne przynosi wynagrodzenie?
Do jakiego zajęcia czujesz się pani najbardziej usposobioną, uzdatnioną?
Wiedząc o tym może coś obmyślę… znajdę…
Marta usiadła. Łzy oschły na twarzy jej, oczy nabrały tego wyrazu rozsądku i przytomności, który był im właściwym, ilekroć młoda kobieta skupiała władzę woli swej i umysłu. Nadzieja wstąpiła w jej serce; zrozumiała, że spełnienie jej zależy od rozmowy, którą prowadzić miała; uczuła się znowu śmiałą i wydawała się spokojną.
Rozmowa ta przecież nie trwała długo. Marta mówiła szczerze, lecz zwięźle, zatrzymywała się tylko na faktach swej przeszłości. Powodowana dumą, która ozwała się w niej na nowo, o uczuciach doznanych mało lub nic prawie nie mówiła. Księgarz rozumiał ją wybornie. Bystre oko jego spoczywało na jej twarzy, lecz widać było, że w opowiadaniu młodej kobiety widział on więcej niż ją samą i jej jednej tylko losy.
Wielkie zagadnienie społeczne, wielka może krzywda łono społeczne nurtująca stanęły przed myślą dobrego i oświeconego człowieka wtedy, gdy z uwagą, zajęciem i wzruszeniem słuchał on dziejów ubogiej kobiety, nie mogącej pomimo energii, wysileń, trudów znaleźć dla siebie miejsca na ziemi.
Marta powstała z taboretu, na którym przez kilka minut siedziała, i podając rękę księgarzowi rzekła:
— Powiedziałam panu wszystko. Nie wstydziłam się wyznania zawodów, które spotykały mię dotąd, bo jeśli siły mię zawiodły, chęci moje były uczciwe.
Czyniłam wszystko, co mogłam i umiałam. Słowo nieszczęścia mego zamyka się w tym, że mało mogłam, nic dostatecznie nie umiałam. Ależ dotychczasowe próby moje nie objęły jeszcze całego kręgu rozlicznych czynności ludzkich, pomiędzy nimi znajdzie się jeszcze może cokolwiek i dla mnie. Mogęż mieć jaką nadzieję? Powiedz mi pan szczerze i bez wahania, prozę cię o to w imię tego, którego darzyłeś niegdyś swą przyjaźnią, a który już nie żyje, w imię istot, które ci są drogimi…
Księgarz uścisnął podaną sobie rękę. Dłoń jego ciepła była i serdeczna. Po chwili namysłu zaczął mówić:
— Ponieważ rozkazałaś mi pani być szczerym, powiedzieć więc muszę prawdę smutną. Nadzieję polepszenia losu swego za pomocą pracy małą tylko możesz mieć pani i wielce niepewną! Wspomniałaś pani o kręgu działalności ludzkiej. Ale krąg działalności w ogóle ludzkiej i krąg działalności kobiecej są to, do rozmiarów swych, dwa nieskończenie różne pomiędzy sobą kręgi. Ostatni wyczerpałaś już pani całkiem prawie w próbach bezowocnych.
Marta słuchała słów tych ze spuszczonymi oczami. w nieruchomej postawie.
Księgarz patrzał na nią wzrokiem pełnym współczucia.
— Powiedziałem pani to wszystko dlatego, abyś nie łudziła się zbył wygórowaną nadzieją i nie doświadczyła nowego, boleśniejszego może od innych zawodu.
Nie chciałbym jednak, abyś pani odeszła stąd myśląc. iż nie chciałem podać ci ręki pomocnej. Byłaś pani przez lat pięć codzienną towarzyszką życia człowieka ukształconego, to wiele znaczy; wiem, że jesiennymi, zimowymi wieczorami mieliście państwo zwyczaj czytywać wspólnie, musiał się stąd uzbierać pewien zapasik wiadomości. Oprócz tego pozwól pani sobie powiedzieć, że sposób jej wyrażania się, jak też zapatrywanie się na życie świadczy o umyśle, który nie jest w zupełności nieuprawnym. Dlatego sądzę, że spróbować pracy na nowym jeszcze polu możesz pani i powinnaś.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Marta»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Marta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Marta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.