Eliza Orzeszkowa - Marta

Здесь есть возможность читать онлайн «Eliza Orzeszkowa - Marta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Классическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Marta: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Marta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Marta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Marta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W tej samej chwili jedna z maszyn umilkła, a siedząca przy niej młoda kobieta, podniósłszy głowę, z widoczną uwagą zaczęła przysłuchiwać się rozmowie.

Trzy osoby stojące przy wielkim stole pośrodku sali umieszczonym milczały chwilę. Właścicielka magazynu i jej pomocnica z wyrazem pytania patrzały na Martę; Marta wiodła wzrokiem po rozpostartych na stole tablicach kroju, od góry do dołu zakreślonych czarnymi linijkami, kropkami, wężykami, które biegnąc wzdłuż i wszerz arkusza, krzyżując się, zbiegając, rozbiegając, zakreślając najrozmaitsze figury jeometryczne, przedstawiały nieumiejętnemu oku chaos do rozwikłania niepodobny. Powieki Marty podniosły się zwolna i ciężko.

— Nie mogę — rzekła — przyznawać się do umiejętności, której nie posiadam, byłoby to z mej strony nieuczciwością i zresztą nie przydałoby się na nic. Krój znam trochę, ale bardzo mało, o tyle, aby móc wykroić kołnierzyk, może koszulę… sukien, okryć, a nawet wytworniejszej trochę bielizny krajać nie potrafię.

Właścicielka magazynu milczała, ale po ustach panny Bronisławy przeleciał niechętny trochę uśmieszek.

— To dziwne! — rzekła zwracając się do naczelniczki zakładu — mnóstwo osób żąda zajmować się szyciem, a tak trudno znaleźć kogoś, kto by był biegły w krajaniu. Jest to przecież podstawa całej roboty.

Tu biegła i niewątpliwie wysoko opłacana szwaczka zwróciła się do Marty.

— Co zaś do samego szycia? — wymówiła pytającym znowu tonem.

— Szyć umiem nieźle — odrzekła Marta.

— Na maszynie, zapewne.

— Nie, pani, na maszynie nie szyłam nigdy.

Panna Bronisława zesztywniała, założyła ręce na piersi i stała w milczeniu.

Właścicielka magazynu wyglądała też w tej chwili sztywniej i chłodniej trochę niż wprzódy.

— Prawdziwie… — zaczęła po chwili, jąkając się i z trochą zmieszania — jestem prawdziwie bardzo zmartwioną… potrzebowałam głównie osoby zdatnej do kroju… zresztą i do szycia, ale na maszynie… u nas nie szyje się inaczej jak na maszynie.

I znowu pomiędzy kobietami stojącymi przy stole panowała chwila milczenia.

Usta Marty drżały trochę na twarzy jej gorące rumieńce mieniły się bladością.

— Pani — wymówiła podnosząc oczy na właścicielkę magazynu — czy nie mogłabym nauczyć się… pracowałabym tymczasem darmo… byleby móc nauczyć się…

— To nie podobna — ostrym trochę tonem zawołała panna Bronisława.

— To trudno — przerwała właścicielka magazynu i grzeczniejsza od swej domownicy, mówiła dalej: — Sporządzamy różne ubiory, po większej części na zamówienia, z materiałów kosztownych, do nauki i wprawiania się służyć nie mogących… roboty wykonywać musimy spiesznie, bo i tak z przyczyny niedostatku doskonale ukształconych pracownic czujemy trochę brak dostatecznej ilości rąk i opóźniamy się… co przynosi nam straty i nieprzyjemności.

Dlatego możemy przyjmować takie tylko pracownice, które są dostatecznie już przygotowanymi… Bardzo żałuję, niech pani wierzy, iż bardzo żałuję nie mogąc spełnić jej żądania…

Wtedy dopiero, gdy właścicielka magazynu kończyła te słowa, maszyna, która umilkła była przy rozpoczęciu się rozmowy, zaturkotała znowu. Schylona nad nią kobieta łzę miała w oku.

Marta po wyjściu z magazynu skierowała się nie ku mieszkaniu swemu, ale w inną zupełnie stronę. Z wyrazu twarzy jej poznać by można, że szła bez celu, ręce jej zasunięte były w rękawy okrycia i ściśle z sobą zwarte. Marta doświadczała wciąż bezwiednego, lecz gwałtownego pragnienia podniesienia w górę splecionych dłoni i ściśnięcia nimi głowy, która płonęła i ciężyła jej niewymownie. W głowie tej była zrazu jedna tylko myśl powtarzająca się z uporczywą nieustannością i nadzwyczajną szybkością: «Nie umiem». Myśl ta rozstrzeliwała się na tysiące błyskawic, na tysiące sztyletów, które przeszywały mózg, kłuły w skronie i ostrzami spuszczały się aż na dno piersi. Po kilku minutach Marta pomyślała: «Zawsze i wszędzie to samo…»

Przez chwilę nie myślała znowu o niczym, a raczej bezwiednie już, ale nieustannie powtarzała w myśli:

«Nie umiem!»

Nagle wróciła do przedchwilowego twierdzenia i dodała doń pytanie: «Co to jest, co idzie za mną zawsze i wszędzie, wypycha mię zewsząd?…»

Potarła dłonią czoło i sobie samej odpowiedziała:

«Wszędzie i zawsze idę ja sama ze sobą i sama siebie wypycham zewsząd…»

Zdobyła się na wysilenie wielkie, aby móc myśleć, i sięgnęła w przeszłość, poczynając od owej chwili, w której w salonie informacyjnego biura siadała do fortepianu, aby niefortunnie zagrać niefortunną Priere d'une Vierge, aż do ostatniej, w której stojąc w pracowni bogatego magazynu na zadawane jej pytania odpowiadać musiała: «Nie potrafię!…»

«Zawsze to samo! — powtórzyła w myśli — wszystkiego po trochu, nic gruntownie i do dna… wszystko dla ozdoby lub drobnych wygódek życia, nic dla jego użytku…»

Kilkanaście słów tych wymożonych na umyśle oplatanym, jak siecią, jednym słowem: «Nie umiem!» zmęczyły ją. Dnia tego wychodząc z domu była tak stroskaną, tak zajętą, rozgorączkowaną niemal nowym powziętym planem, że nie pomyślała o przyjęciu posiłku. Patrząc na Jancię wypijającą zwykłą swą poranną szklankę mleka czuła nawet pewien wstręt do jedzenia.

Targana wciąż i raniona w niej strona moralna oddziaływała na fizyczną. Nogi chwiały się pod nią, serce uderzało z mocą i szybkością niezwyczajną, chociaż szła zwolna. Teraz tylko po głowie jej szamotało się nowe pytanie, zawarte zrazu w krótkiej formule:

«Dlaczego?» Po chwili do wyrazu tego przyrastać poczęły inne wyrazy, bezładne zrazu, potem szykujące się w pewien logiczny wątek myśli.

«Dlaczego… tak, jest? — pytała samą siebie młoda kobieta. — Dlaczego ludzie wymagają ode mnie tego, czego nikt mi nie dał? Dlaczego nikt mi nie dał tego, czego dziś ludzie wymagają ode mnie?»

W tej chwili Marta drgnęła. Uczuła, że ktoś dotknął z lekka jej ramienia.

— Czy pani pozwoli, abym przypomniała się jaj znajomości? — zadźwięczał za nią łagodny, nieśmiały nawet trochę głos kobiecy.

Marta odwróciła się i zobaczyła tę samą kobietę, która przy wejściu jej do pracowni magazynu podniosła głowę znad maszyny i oddała jej grzeczny ukłon, a potem szyć przestała i z uwagą przysłuchiwała się rozmowie o losie jej stanowiącej. Była to osoba nieładna i wcale niepokaźna, dość zgrabna jednak, jak każda prawie warszawianka, bardzo porządnie ubrana, z wyrazem rozsądku i dobroci na ospą oszpeconej twarzy.

— Pani nie poznaje mię może — postępując obok Marty mówiła panna — jestem Klara, pracuję w magazynie pani N. od pięciu lat blisko, szyłam kiedyś suknie dla pani i odnosiłam je pani na Graniczną ulicę.

Marta patrzała na postępującą obok niej kobietę omglonymi oczyma.

— W istocie, przypominam sobie — wymówiła po chwili z trudnością.

— Przepraszam panią, że jestem tak śmiała i zaczepiam panią na ulicy — ciągnęła dalej Klara — ale pani byłaś dla mnie kiedyś tak dobrą i grzeczną…

Miałaś taką śliczną, malutką córeczkę… Czy córeczka pani…

Zawahała się z dokończeniem pytania, ale Marta myśl jej odgadła.

— Dziecko moje — rzekła — żyje…

Ostatni ten wyraz wyrwał się z ust jej mimo woli zapewne, bo szybko i niewyraźnie, zadźwięczała w nim jednak gorycz taka, jakiej dotąd w głosie jej nie było nigdy. Klara milczała chwilę, jakby namyślając się, potem rzekła:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Marta»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Marta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Eliza Orzeszkowa - Wesele Wiesiołka
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Złota nitka
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - W ogniu pracy i łez…
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Początek powieści
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - O rycerzu miłującym
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Czternasta część
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - A… B… C…
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Zefirek
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Szara dola
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Silny Samson
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Magon
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Gloria victis
Eliza Orzeszkowa
Отзывы о книге «Marta»

Обсуждение, отзывы о книге «Marta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x