Eliza Orzeszkowa - Marta

Здесь есть возможность читать онлайн «Eliza Orzeszkowa - Marta» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Классическая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Marta: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Marta»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Marta — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Marta», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Szwejcowa, pani, ma przy ulicy Freta zakład szycia, w którym sporządzają, najrozmaitszą bieliznę. Ale to dziwny zakład, doprawdy, obszerny i bardzo nawet zamożny, pracuje w nim około dwudziestu kobiet, a ani jednej nie ma maszyny. Od sześciu z górą lat we wszystkich szwalniach i magazynach nie szyją inaczej jak na maszynach, ale Szwejcowa nie kupiła ani jednej, krojem zajmuje się sama z córką, a do szycia przyjmuje takie tylko robotnice, które na maszynie szyć nie umieją, a roboty na gwałt potrzebują… toteż płaci im, płaci… aż wstyd i jak o tej zapłacie mówić…

— Wszystko to nie zmienia postanowienia mego, panno Klaro — przerwała żywo Marta — ja także, tak jak cioteczna siostra twoja nic dobrze nie umiem i muszę iść tam, gdzie wymagają najmniej.

— I dają najmniej — ze smutkiem dokończyła Klara. — Zapewne — mówiła dalej — lepiej przecież mieć coś jak nic. Skoro więc pani życzy sobie tego, mogę panią zaprowadzić do Szwejcowej.

— Daj mi pani tylko dokładny adres, pójdę sama. Wszak nie masz wiele czasu do stracenia.

— Nie, pójdę z panią; spóźnię się tylko na obiad, ale to nic nie szkodzi; matka moja nie będzie niespokojną o mnie, bo zdarza się czasem, ze zatrzymują mię w magazynie dłużej niż zwykle, gdy pilna jest robota. Zresztą i Emilki dawno już nie widziałam, pójdziemy razem.

Marta nowym uściskiem ręki podziękowała poczciwej szwaczce i obie kobiety poszły drogą prowadzącą ku ulicy Freta. Po drodze Klara mówiła do

Marty:

— Szwejcowa jest kobietą niemłodą i różnie ludzie o przeszłości jej opowiadają.

Założyła szwalnię lat temu już ze dwadzieścia, ale nieszczególnie jej szło, dopóki maszyn do szycia nie było. Odkąd zaczęto szyć na maszynach,

Szwejcowa wzbogaciła się. Może to komu wydać się dziwnym, a jednak tak jest. Słyszałam, jak pani N. rozmawiając z panną Bronisławą mówiła, że

Szwejcowa eksploatuje biedne robotnice, które mało umieją i z wielkiej biedy muszą pracować za byle co. Nie rozumiem dobrze, co ten wyraz znaczy, ale zdaje mi się, że jeżeli Szwejcowa krzywdzi biedne kobiety, nie tylko jej w tym wina, ale jeszcze i kogoś innego…

Tu szwaczka umilkła i zamyśliła się. Nie umiała widocznie zdać sobie dokładnej sprawy z jakiejś myśli, która świtała w jej głowie.

— Nie wiem już doprawdy, czyja to wina, ale proszę pani, dlaczegóż są na świecie kobiety takie, które można krzywdzić? co ja mówię! które chodzą i proszą jeszcze, aby je krzywdzono, byleby tylko dano im także kawałek czarnego chleba?

Marta przyśpieszała wciąż kroku; szła tak prędko że Klara zaledwie podążać za nią mogła. Niebawem też znalazły się na ulicy Freta.

— Tu, pani — rzekła Klara wchodząc w niską, wilgotną bramę jednej z kamienic.

Z bramy weszły na dziedziniec wąski, długi, ciemny, z czterech stron otoczony wysokimi, starymi i wilgotnymi murami, z podługowatym kawałkiem chmurnego nieba w górze. Pochmurno musiało być tam zawsze i duszno, bo nad wysokimi murami znajdowała się znaczna ilość kominów, z których wychodzący dym party ku dołowi wilgotnym powietrzem kłębił się w ciasnym zamknięciu i grube szare opony rozpościerał w różnych stronach dziedzińca.

W najdalszej głębi dziedzińca, naprzeciw bramy, nad drzwiami nadpróchniałymi nieco i kilku wschodkami nad poziom wyniesionymi, wisiała wąska i długa tablica, na której brudnoszafirowym tle wielkie żółte litery składały następujący napis:

ZAKŁAD SZYCIA BIELIZNY MĘSKIEJ I DAMSKIEJ B. SZWEJCOWEJ

Klara prowadząc za sobą Martę weszła do wielkiej sieni, w której śród głębokiego zmroku widać było wschody prowadzące na wyższe piętra domu, i otworzyła jedne z drzwi znajdujących się po obu stronach sieni. Gęsta fala stęchłego, wilgotnego powietrza uderzyła twarze obydwóch wchodzących kobiet.

Weszły jednak i znalazły się w izbie obszernej, więcej długiej niż szerokiej, oświetlonej trzema oknami na dziedziniec wychodzącymi i do potowy białą muślinową firanką przysłonionymi, z głębią zatapiającą się w zupełnym prawie zmroku. Sufit był tam niski, belkowany i okurzony, podłoga z prostych nie pomalowanych desek, ściany tynkowane, spopielaciałe już nieco od pyłu, W kątach zaś powyżej podłogi wielkimi czarnymi i błękitnymi plamami wilgoci okryte.

Spośród szarego tła smutnej tej izby mętnymi barwami, lecz z wyraźnymi kształty występowały mnogie postacie kobiece, to grupami wkoło okien i stołów umieszczone, to pojedynczo siedzące w pobliżu ogromnych szaf, zza których szyb widać było stosy płócien uszytych lub do szycia przygotowanych.

Pośrodku stał wielki, na czarno pomalowany stół, a nad nim pochylały się dwie kobiety z nożycami w jednym ręku, z arkuszem szpilkami nasadzonym w drugim.

Znalazłszy się o parę kroków od progu Klara skinęła głową kilku robotnicom, które na nią wzrok podniosły, potem zwróciła się do stojącego pośrodku izby stołu.

— Dzień dobry, pani Szwejc — rzekła.

Jedna ze stojących przy stole kobiet zwróciła się twarzą ku przybyłej i uśmiechnęła się bardzo uprzejmie.

— A, to pani, panno Klaro! przychodzisz zapewne, aby odwiedzić swoją siostrę.

Panno Emilio! panno Emilio!

Na dźwięk dwukrotnie powtórzonego imienia jedna z kobiet samotnie i w cieniu siedzących podniosła głowę. Była znać tak zajęta robotą swą lub tak pogrążona w myślach, że nic wcale nie widziała, co się wkoło niej działo. Teraz spojrzała przed siebie mętnymi oczami i zobaczyła Klarę. Nie zerwała się jednak z siedzenia i nie poskoczyła ku siostrze. Powstała zwolna, położyła robotę swą na stołku i zwolna postąpiła kilka kroków.

— A! to ty, Klaro! — rzekła, przy czym wysunęła ku przybyłej rękę białą, bardzo chudą, z palcami igłą nakłutymi.

Teraz całą postacią wysunęła się na światło przez okna płynące, a Marta orzuciwszy ją spojrzeniem poznała w niej ową młodą dziewczynę, którą spotkała na wschodach informacyjnego biura wtedy, gdy przybywała tam po raz pierwszy. Emilia tę samą nawet co wtedy miała na sobie suknię, tylko że przez trzy upłynione miesiące suknia wyszarzała się bardziej, świeciła tu i ówdzie naprawkami i łataniami, a twarz młodej dziewczyny pobladła i schudła.

Odzież i powierzchowność jej objawiały zarazem, że życie przedwcześnie zaczęło i szybko odbywało na niej złowrogi proces niszczenia.

Dwie siostry podały sobie ręce, przywitanie ich było krótkie i milczące.

Emilia odeszła na opuszczone przed chwilą swe miejsce, Klara zwróciła się do naczelniczki zakładu.

— Pani Szwejc! — rzekła — oto jest pani Marta Świcka, która życzy sobie znaleźć u pani robotę.

Szwejcowa od kilku już chwil patrzała na Martę, ale wyrazu oczu jej nie można było dojrzeć, bo okryte one były okularami. Głos jej przecież brzmiał bardzo uprzejmie, słodko, nieledwie czule, gdy na odezwę Klary odpowiedziała:

— Bardzo wdzięczną jestem pani… jakże? pani Świckiej, że pomyślała o skromnym moim zakładzie, ale doprawdy… tyle już mam robotnic, że nie wiem, czy będę mogła…

Marta chciała coś mówić, ale Klara pociągnęła z lekka rękaw jej okrycia i szybko wpadła jej w mowę.

— Moja pani Szwejc — rzekła z rezolutnością osoby zupełnie niezależnej a poniekąd wyższość swą czującej — po co tu daremnie słowa tracić? To samo mówiłaś pani Emilce, kiedy po raz pierwszy tu przyszła, a jednak przyjęłaś ją… cała rzecz w tym, żeby zgodzono się na jak najmniejszą opłatę, nieprawdaż?

Szwejcowa uśmiechnęła się.

— Panna Klara zawsze żywego temperamentu — rzekła z jednostajną słodyczą — porównywasz pani opłatę, jaką pobierają robotnice u pani N., z tą, jaką dać może biedny nasz zakład, i dlatego wydaje się pani, że płacimy zbyt mało…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Marta»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Marta» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Eliza Orzeszkowa - Wesele Wiesiołka
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Złota nitka
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - W ogniu pracy i łez…
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Początek powieści
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - O rycerzu miłującym
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Czternasta część
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - A… B… C…
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Zefirek
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Szara dola
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Silny Samson
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Magon
Eliza Orzeszkowa
Eliza Orzeszkowa - Gloria victis
Eliza Orzeszkowa
Отзывы о книге «Marta»

Обсуждение, отзывы о книге «Marta» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x