Colleen McCullough - Ptaki Ciernistych Krzewów

Здесь есть возможность читать онлайн «Colleen McCullough - Ptaki Ciernistych Krzewów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Историческая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ptaki Ciernistych Krzewów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ptaki Ciernistych Krzewów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Rozsławiona przez słynny serial australijska saga rodzinna, rozgrywająca się przez ponad pół wieku. Dzieje rodu Clearych, w którym urodziło się ośmiu synów i jedyna córka Meggie. Poznajemy jej dzieciństwo, młodość, nieudane małżeństwo i największy sekret: uczucie do młodego, ambitnego i przystojnego Ralpha, który jest księdzem. zaskakujące losy bohaterów, delikatność w rysunku postaci i paleta emocji, jakie towarzyszą wielkiej miłości, zjednały powieści miliony wielbicieli. Szerokie tło obyczajowe na tle wspaniałej przyrody Australii i Nowej Zelandii.

Ptaki Ciernistych Krzewów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ptaki Ciernistych Krzewów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Uradowany Luddie z hukiem otworzył specjalnie na ten cel przechowywaną butelkę szampana. Wszyscy – duchowny, doktor, położna, plantator i jego żona – wznieśli toast za zdrowie i pomyślność młodej matki i wrzeszczącego niemowlęcia. Był pierwszy lipca, początek australijskiej zimy.

Przyjechała pielęgniarka, żeby zastąpić położną i czuwać przy Meggie, aż minie wszelkie zagrożenie. Doktor z położną wyjechali, a Anne, Luddie i biskup poszli do Meggie.

Leżała na szerokim łożu, wydawała się drobna i wyniszczona. Meggie, umęczona Meggie…

W wiklinowej kołysce leżała mała osóbka, za nic mając zainteresowanie zgromadzonych dorosłych. Dawała głośny i nieustający wyraz swojemu niezadowoleniu. W końcu pielęgniarka wyniosła ją razem z kołyską do pokoju dziecinnego.

– Płuca ma na pewno zdrowe – powiedział z uśmiechem Ralph przysiadając na łóżku i ujmując bladą ręką Meggie.

– Chyba nie bardzo jej się podoba na tym świecie – odparła Meggie i też się uśmiechnęła. Jak on się zestarzał! – pomyślała. – Nie stracił zręczności ruchów, ale wygląda nieporównanie starzej. Popatrzyła na Muellerów i wyciągnęła do nich drugą rękę.

– Moi najmilsi! Co ja bym bez was zrobiła? Czy Luke się odezwał?

– Przysłał telegram. Nie może przyjechać, ale życzy ci wszystkiego najlepszego.

– Jaki wspaniałomyślny – rzekła Meggie.

Anne pochyliła się i pocałowała ją w policzek.

– Zostawimy cię na chwilę, kochanie, żebyś porozmawiała z biskupem – powiedziała i kiwnęła na pielęgniarkę. – Chodź Nettie, napijesz się z nami herbaty. Ksiądz biskup zawoła cię, jeżeli będziesz potrzebna.

– Jak dasz na imię swojej hałaśliwej córce? – spytał, kiedy zostali sami.

– Justyna.

– Bardzo ładne imię, ale dlaczego właśnie takie?

– Spotkałam w jakiejś książce i spodobało mi się.

– Czy się nią cieszysz, Meggie?

W wychudłej twarzy widać było tylko oczy, w których tlił się przyćmiony blask, ale nie płonęła ani miłość, ani nienawiść.

– Cieszę się. Musiałam uciec się do podstępu, żeby ją mieć, a kiedy nosiłam ją pod sercem, nic do niej nie czułam i zdawało mi się, że ona też mnie nie chce. Myślę, że Justyna nie będzie nigdy należała do mnie, do Luke'a, do kogokolwiek. Sama sobie będzie sterem i okrętem.

– Muszę cię opuścić, Meggie – powiedział łagodnie.

Spojrzała twardo z szeroko otwartymi oczyma, z nieprzyjemnym grymasem ust.

– Tego się właśnie spodziewałam! Mężczyźni mojego życia zawsze ode mnie odchodzą.

– Nie mów z taką goryczą, Meggie. Nie zniósłbym, gdyby pozostało mi w pamięci takie pożegnanie. W najtrudniejszych chwilach zawsze zachowywałaś dobroć charakteru i to mi się w tobie najbardziej podoba. Nie zmieniaj się, nie gorzknij. Wiem, jakie to przykre, że Luke nie przyjechał, ale nie zmieniaj się z tego powodu. Nie byłabyś już wtedy moją Meggie.

Patrzyła na niego ze wstrętem.

– Daj spokój Ralphie! Nie jestem twoją Meggie i nigdy nie byłam. Nie chciałeś mnie, pchnąłeś mnie do niego, do Luke'a. Co ty sobie myślisz? Że jestem jakąś świętą albo zakonnicą? Nie jestem! Jestem zwykłą kobietą, a ty zrujnowałeś mi życie! Przez tyle lat cię kochałam, nie myślałam o nikim innym, czekałam na ciebie… Tak bardzo starałam się zapomnieć o tobie, wyszłam za mąż za kogoś innego, kto trochę mi ciebie przypominał, a teraz mnie nie potrzebuje. Chciałam być komuś potrzebna, czy to tak wiele?

Zaczęła szlochać, ale zaraz się opanowała. Spostrzegł na jej twarzy delikatne zmarszczki, których przedtem nie było, i wiedział, że nie wygładzi ich wypoczynek i powracające zdrowie.

– Luke nie jest złym człowiekiem, nawet da się lubić – ciągnęła. – Nie różni się wiele od innych. Wszyscy jesteście tacy sami. Jak wielkie ćmy tłuczecie w szybę, żeby dostać się do jakiegoś głupiego płomienia. Albo rozbijacie się o tę szybę, albo udaje wam się dolecieć do płomienia, w którym giniecie.

Nie wiedział, co jej na to odpowiedzieć, bo nigdy nie widział jej tak wzburzonej. Czy zawsze nosiła w sobie ten gniew, czy zrodził się teraz z jej przeżyć? Tak go zmartwiła, że ledwie ją słyszał i nie domyślił się, że powodem jest jej samotność i poczucie winy.

– Pamiętasz tę różę, którą mi dałaś, kiedy wyjeżdżałem z Droghedy? – spytał tkliwie.

– Tak, pamiętam – odparła beznamiętnie. W oczach zgasł twardy błysk, szkliły się jak oczy jej matki.

– Nadal ją przechowuję. Za każdym razem, kiedy zobaczę taką różę, myślę o tobie. Kocham cię, Meggie. Jesteś moją różą, najpiękniejszym wyobrażeniem człowieka i myślą towarzyszącą memu życiu.

Znów wykrzywiła usta, znów rozgorzały oczy, błysnęła w nich nienawiść.

– Wyobrażeniem! Myślą! O tak, to wszystko, czym dla ciebie jestem! Jesteś romantycznym głupcem Ralphie de Bricassart! Nie masz lepszego pojęcia o życiu niż ta ćma, do której cię porównałam! Nic dziwnego, że zostałeś księdzem! Nie podołałbyś powszedniości życia, gdybyś był zwykłym człowiekiem jak Luke! Mówisz, że mnie kochasz, ale nie masz pojęcia, co to jest miłość. Obracasz w ustach ładnie brzmiące słowa! Dziwi mnie tylko, że wam, mężczyznom, nie udało się całkiem nas pozbyć. To by wam najbardziej odpowiadało, prawda? Powinniście sami łączyć się w pary, bylibyście niezmiemsko szczęśliwi!

– Meggie, przestań! Proszę cię, przestań!

– Och, zejdź mi z oczu! Nie chcę na ciebie patrzeć! Zapomniałeś o jednym, Ralphie, róże mają ostre kolce!

Wyszedł z pokoju nie oglądając się za siebie.

Luke nie odpowiedział na telegram zawiadamiający go, że został ojcem. Meggie powoli dochodziła do siebie, a Justyna chowała się zdrowo. Gdyby Meggie sama, nie z butelki, karmiła małą, może przylgnęłaby do niej, ale nie miała ani trochę pokarmu. Co za niesprawiedliwość – myślała – wspominając zapędy Luke'a. Pieczołowicie wypełniała swoje obowiązki przy rudowłosym noworodku i czekała na przypływ cudownej macierzyńskiej czułości. Nic takiego nie nastąpiło. Nie ogarniała jej nawet ochota, żeby całować małą buzię, bawić się paluszkami i na sto innych sposobów okazywać matczyne uwielbienie.

Muellerowie nawet nie pomyśleli, że Meggie nie kocha Justyny całym sercem, że nie darzy jej uczuciem jak swoich młodszych braci, którymi się kiedyś opiekowała. Wystarczyło, że Justyna zamarudziła, Meggie od razu brała ją na ręce, kołysała, śpiewała. Ale Justyna, o dziwo, nie potrzebowała takiej troskliwości, uciszała się szybko pozostawiona samej sobie.

Po pewnym czasie wyładniała i zrobiła się przyjemnie pulchna. Włoski zgęstniały i zaczęły się kręcić, intensywnie rude jak dziadka Paddy'ego. Wszyscy czekali niecierpliwie, jaki będzie miała kolor oczu. Luddie stawiał na niebieskie po ojcu, Anne na szare po matce, a Meggie nie miała zdania. Między szóstym a dziewiątym tygodniem oczy przybrały ostateczną, niespotykaną barwę. Tęczówki w ciemnoszarych obwódkach nie były ani niebieskie, ani szare, tylko jakby jasnopopielate, a niepokojące oczy przypominały oczy ślepca, jednak z czasem stało się oczywiste, że Justyna widzi nimi dobrze.

Luke się nie pokazał ani nie odpisał na żaden z listów. Meggie była o tyle zadowolona, że nie wiedziałaby, co by mu powiedzieć, a nie spodziewała się, by wpadł w zachwyt na widok maleństwa o dziwnych oczach i wielkiej głowie. Gdyby Justyna byłą chłopcem, może to by go udobruchało, ale Meggie radowała się szczerze, że tak nie jest. Justyna dowiodła, że wspaniały Luke O'Neill nie jest bez skazy – gdyby tak było, płodziłby samych synów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ptaki Ciernistych Krzewów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ptaki Ciernistych Krzewów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Colleen McCullough - La huida de Morgan
Colleen McCullough
Colleen McCullough - El Primer Hombre De Roma
Colleen McCullough
Colleen McCullough - El Desafío
Colleen McCullough
Colleen McCullough - El caballo de César
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Czas Miłości
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Credo trzeciego tysiąclecia
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Antonio y Cleopatra
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Morgan’s Run
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Las Señoritas De Missalonghi
Colleen McCullough
Colleen McCullough - 3. Fortune's Favorites
Colleen McCullough
Colleen McCullough - Sins of the Flesh
Colleen McCullough
Отзывы о книге «Ptaki Ciernistych Krzewów»

Обсуждение, отзывы о книге «Ptaki Ciernistych Krzewów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x