Prowizoryczna trumna, obsypana różami tak, że ledwie ją było widać, spoczywała na niewielkim wózku, naprędce skleconym przez chłopców. Mimo otwartych na oścież okien i obezwładniającego zapachu róż czuć było trupi odór. Nawet doktor nie powstrzymywał się od komentarza.
– Kiedy dotarłem do Droghedy, była w stanie takiego rozkładu, że nie mogłem zapanować nad żołądkiem – powiedział przez telefon do Martina Kinga. – Jeszcze nigdy nikomu tak nie współczułem, jak Paddy'emu Cleary, i to nie tylko dlatego, że sprzątnięto mu sprzed nosa Droghedę, ale że musiał przełożyć tę straszliwą kipiącą stertę do trumny.
– Wobec tego nie zgłaszam się na ochotnika do niesienia trumny – odparł Martin tak cicho z powodu innych podniesionych na linii słuchawek, że doktor musiał trzy razy prosić go o powtórzenie, zanim zrozumiał, co mówi.
Potrzebny więc był wózek – nikt nie wyraził chęci niesienia ciała Mary Carson do grobowca. Nikomu też nie było przykro, kiedy ciężkie drzwi zamknęły się za nią i można było wreszcie normalnie oddychać.
Gdy żałobnicy zebrani w dużej sali posilali się bądź udawali, że się posilają, Harry Gough poprowadził Paddy'emu z rodziną, księdza Ralpha, panią Smith i dwie służące do salonu. Żaden z gości nie wybierał się jeszcze w drogę powrotną do domu, stąd pozorowane zainteresowanie jedzeniem. Wszyscy chcieli zobaczyć na własne oczy, jaką minę będzie imał Paddy, kiedy pokaże się po odczytaniu testamentu. Trzeba przyznać, że podczas pogrzebu rodzina Clearych nie dawała po sobie poznać, że zajmuje wyższą niż dotychczas pozycję. Paddy, człowiek gołębiego serca, opłakiwał siostrę, a Fee wyglądała zupełnie tak samo jak zawsze, jakby nie dbała o to, co się z nią stanie.
– Paddy, chciałbym, żebyś wystąpił o unieważnienie testamentu – powiedział Harry Gough odczytawszy zdumiewający dokument z oburzeniem.
– Podła stara baba! – powiedziała pani Smith, lubiła wprawdzie księdza, ale o wiele większą sympatią darzyła Clearych. To dzięki nim pojawiły się w jej życiu dzieci.
Paddy potrząsnął głową.
– Nie, Harry! Nie mógłbym tego zrobić. Majątek należał do niej. Miała pełne prawo zrobić z nim, co chciała. Jeżeli postanowiła oddać go Kościołowi, to znaczy, że chciała oddać go Kościołowi. Nie przeczę, że trochę mnie to rozczarowało, ale jestem prostym człowiekiem, więc może tak będzie lepiej. Wolałbym nie dźwigać odpowiedzialności za tak wielki majątek, jakim jest Drogheda.
– Nie rozumiesz, Paddy! – zaczął adwokat powoli i wyraźnie, jakby tłumaczył dziecku. – Ja nie mówię tylko o Droghedzie. Wierz mi, Drogheda to najmniejsza część fortuny pozostawionej przez twoją siostrę. Twoja siostra była głównym udziałowcem w stu pierwszorzędnych spółkach, właścicielką stalowni i kopalń złota, wyłącznie do niej należał Michar Limited z dziesięciopiętrowym biurowcem w Sydney. Była najbogatsza w całej Australii! Dziwne, ale jakieś cztery tygodnie temu poleciła mi skontaktować się z dyrekcją Michar Limited w Sydney i dowiedzieć się, ile dokładnie wynoszą jej aktywa. W chwili śmierci wartość jej majątku przekraczała trzynaście milionów funtów.
– Trzynaście milionów funtów! – powtórzył Paddy takim tonem, jakby mówił o odległości dzielącej Ziemię od Słońca, o czymś przekraczającym ludzkie pojęcie. – To przesądza sprawę, Harry. Nie chcę brać odpowiedzialności za takie pieniądze.
– Ależ to żadna odpowiedzialność, Paddy! Nie rozumiesz? Takie pieniądze same o siebie dbają! Nie potrzebowałbyś się w ogóle nimi zajmować, setki ludzi pracuje wyłącznie nad tym, żeby te pieniądze przynosiły zyski. Wystąp o unieważnienie testamentu, Paddy, proszę cię! Wystaram się o najlepszych adwokatów i będę walczył o twoją sprawę.
Uprzytomniając sobie raptem, że dotyczy to w równym stopniu jego rodziny, Paddy zwrócił się do Boba i Jacka, którzy siedzieli oszołomieni na ławie z florenckiego marmuru.
– Co wy na to, chłopcy? Zależy wam na zdobyciu tych trzynastu milionów cioci Mary? Pójdę do sądu pod warunkiem., że tego chcecie.
– Ale możemy mieszkać w Droghedzie, testament to potwierdza, prawda? – spytał Bob.
– Nikt nie może was wyrzucić z Droghedy, dopóki będzie żyć choćby jeden wnuk Paddy'ego – pośpieszył z odpowiedzią Harry.
– Będziemy mieszkać w rezydencji, razem z panią Smith i z dziewczętami do pomocy, i będziemy otrzymywać godziwą zapłatę – powiedział Paddy tak, jakby trudniej mu było uwierzyć w swój dobry los niż zły.
– Więc czego nam więcej trzeba, Jack? – spytał Bob brata. – Zgodzisz się ze mną?
– Mnie to odpowiada – odparł Jack.
Ksiądz Ralph poruszył się niespokojnie. Nie zatrzymał się, żeby zdjąć żałobne szaty ani nie przysiadł na krześle. Niczym piękny czarodziej stał samotnie w głębi mrocznego salonu, z rękoma ukrytymi pod czarnym ornatem, znieruchomiałą twarzą, czającym się w chłodnych oczach przerażeniem i gorzką niechęcią. Nie miał nawet zaznać upragnionej kary – wściekłości i wzgardy. Paddy zamierzał wręczyć mu całą fortunę na złotej tacy dobrej woli i w dodatku podziękować za to, że uwolnił rodzinę od kłopotu.
– A co z Fee i Meggie? – spytał ostro ksiądz. – Czy nie liczysz się ze swoimi kobietami na tyle, żeby je też spytać o zdanie?
– Fee? – spytał z niepokojem Paddy.
– Będzie tak, jak postanowisz, Paddy. Mnie to obojętne.
– Meggie?
– Nie chcę jej trzynastu milionów srebrników – odparła Meggie ze wzrokiem utkwionym w księdza Ralpha.
Paddy odwrócił się do adwokata.
– A więc postanowione, Harry. Nie chcemy występować o unieważnienie testamentu. Niech kościół weźmie pieniądze Mary i zrobi z nich dobry użytek.
Harry klasnął w dłonie.
– A niech to diabli, nie mogę ścierpieć, że cię oszukano!
– Dziękuję losowi za Mary – odparł łagodnie Paddy. – Gdyby nie ona, nadal z trudem wiązałbym koniec z końcem w Nowej Zelandii.
Wychodząc z salonu, Paddy zatrzymał księdza Ralpha i wyciągnął rękę tak, żeby widzieli to zaintrygowani żałobnicy tłoczący się w drzwiach jadalni.
– Proszę, niech ksiądz nie myśli, że żywimy jakąkolwiek urazę. Przez całe swoje życie Mary nie słuchała nikogo, ani księdza, ani brata, ani męża. Może ksiądz wierzyć, że robiła zawsze to, co chciała. Ksiądz okazał jej wiele serca, tak jak i nam. Nigdy tego księdzu nie zapomnimy.
Poczucie winy… Straszliwe brzemię… Niewiele brakowało, a ksiądz Ralph nie odpowiedziałby na ten pojednawczy gest, ale kardynalski umysł zwyciężył, gorączkowo pochwycił sękatą, brązową dłoń i uśmiechnął się pełen udręki.
– Dziękuję ci, Paddy. Możesz być spokojny, że dopilnuję, by nigdy wam niczego nie brakowało.
Po tygodniu wyjechał, nie odwiedziwszy już Droghedy. Ostatnie dni zajęło mu pakowanie skromnego dobytku i objazd wszystkich okolicznych farm zamieszkanych przez rodziny katolików, wszystkich oprócz Droghedy.
Przybył ksiądz Watkin Thomas z Walii, żeby przejąć obowiązki duszpasterza okręgu Gillanbone, podczas gdy ksiądz Ralph de Bricassart został sekretarzem osobistym arcybiskupa Cluny'ego Darka. Nie był przeciążony pracą, miał do pomocy dwóch podsekretarzy. Główne jego zajęcie polegało na dokładnym ustaleniu. co posiadała Mary Carson, i przejęciu kontroli nad jej majątkiem w imieniu Kościoła.
CZĘŚĆ TRZECIA: PADDY 1929-1932
Nadszedł Nowy Rok, powitany na balu sylwestrowym wydawanym co roku przez Angusa MacQueena w Rudna Hunish, a przeprowadzka do rezydencji wciąż jeszcze trwała. Nie sposób było dokonać tego z dnia na dzień, bo nie dość, że trzeba było pakować dobytek nagromadzony przez ostatnie siedem lat, to jeszcze Fee oświadczyła, że najpierw chce urządzić salon. Nikomu ani trochę się nie śpieszyło, choć wszyscy cieszyli się na nowy dom. Pod pewnym względem niewiele się miało zmienić w rezydencji też nie było elektryczności i tak samo naprzykrzały się muchy, ale latem, dzięki grubym kamiennym murom i ocieniającym dach eukaliptusom, temperatura w środku była o dziesięć stopni niższa niż na zewnątrz. Prawdziwym luksusem był dom kąpielowy, zaopatrywany przez całą zimę w gorącą wodę, i to czystą deszczówkę, która płynęła rurami przebiegającymi na tyłach ogromnego pieca w sąsiednim budynku kuchennym.
Читать дальше