Henryk Sienkiewicz - Pan Wołodyjowski
Здесь есть возможность читать онлайн «Henryk Sienkiewicz - Pan Wołodyjowski» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Издательство: Fundacja Nowoczesna Polska, Жанр: Историческая проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Pan Wołodyjowski
- Автор:
- Издательство:Fundacja Nowoczesna Polska
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Pan Wołodyjowski: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pan Wołodyjowski»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Pan Wołodyjowski — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pan Wołodyjowski», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Wreszcie mniejsze kupy poczęły pierzchać, ale do tego stopnia straciły świadomość miejsca, że uciekały kołem po pobojowisku, zamiast uciekać przed siebie — i uderzając często o siebie, jak dwie przeciwległe fale, biły się ze sobą, przewracały się wzajem i szły pod miecz.
Wreszcie rozproszono resztki zupełnie, rozegnano i cięto w ucieczce i w pogoni bez miłosierdzia, nie biorąc nikogo żywcem, dopóki trąbki w obozowisku nie odwołały pościgu.
Nigdy napad nie był bardziej niespodziany, ale też nigdy klęska straszniejszą. Trzystu ludzi rozpędziło w cztery strony świata blisko dwa tysiące wybornej jazdy przewyższającej nieskończenie sprawnością zwykłe czambuły. Większa część jej leżała mostem wśród czerwonych kałuż utworzonych przez deszcz i krew. Reszta w rozproszeniu uchroniła głowy dzięki ciemności i umykała pieszo, na oślep, nie wiedząc, czy nie biegnie znów pod nóż. Zwycięzcom pomogła burza i pomroka, jakby gniew boży walczył po ich stronie przeciw zdrajcom.
Noc już zapadła zupełna, gdy Nowowiejski wyruszył na czele dragonów na powrót ku granicom Rzeczypospolitej. Między młodym porucznikiem a wachmistrzem Luśnią szedł koń tabunny, na którego grzbiecie leżał skrępowany powrozami wódz wszystkich Lipków, Azja Tuhaj-bejowicz, omdlały i z połamanymi żebrami, ale żyw.
Oni zaś obaj spoglądali na niego co chwila tak uważnie i troskliwie, jakby skarb wieźli i bali się go uronić.
Burza poczęła przechodzić; po niebie cwałowały jeszcze gromady chmur, ale w przerwach między nimi poczęły świecić gwiazdy, odbijając się w jeziorkach wody utworzonych na stepie przez ulewę.
W oddali, w stronie granic Rzeczypospolitej, huczał jeszcze od czasu do czasu grzmot.
Rozdział XLIX
Zbiegowie lipkowscy dali znać o klęsce ordzie białogrodzkiej, gońce zaś od niej ponieśli wieść do Orduihamajunu, to jest do cesarskiego obozu, w którym nadzwyczajne uczyniła wrażenie. Pan Nowowiejski nie potrzebował, prawdę mówiąc, umykać zbyt spiesznie ze swoim łupem do Rzeczypospolitej, bo nie tylko w pierwszej chwili, ale i przez dwa następne dni nikt go nie gonił. Sułtan zdumiał się tak, że nie wiedział, co począć. Na razie wysłał czambuły białogrodzkie i dobrudzkie, by sprawdziły, jakie wojska są w okolicy. Te poszły niechętnie, bo im o własną skórę chodziło. Tymczasem wieść, podawana z ust do ust, urosła do rozmiarów znacznej klęski. Tych z mieszkańców głębokiej Azji lub Afryki, którzy nigdy dotąd nie chodzili na wojnę do Lechistanu, a słyszeli z opowiadań o strasznej jeździe niewiernych, zdjął strach na myśl, że już znajdują się wobec tego nieprzyjaciela, który nie czeka na nich w swych granicach, ale szuka ich w samym państwie padyszacha. Sam wielki wezyr i „przyszłe słońce wojny”, kajmakan Czarny Mustafa, nie wiedzieli również, co o tym napadzie myśleć. Jakim sposobem ta Rzeczpospolita, o której bezsilności mieli jak najdokładniejsze relacje, występowała nagle zaczepnie, tego nie umiała odgadnąć żadna turecka głowa, dość, że pochód okazał się być odtąd mniej pewnym i mniej do łatwego triumfu podobnym. Sułtan na radzie wojennej przyjął i wezyra, i kajmakana z groźnym obliczem.
— Zwiedliście mnie — mówił — nie muszą Lachowie być tak słabi, skoro sami nas aż tu szukają. Mówiliście, że Sobieski nie będzie Kamieńca bronił, a owóż pewnie to on z całym wojskiem przed nami…
Wezyr i kajmakan próbowali tłumaczyć panu, że mogła to być jakaś luźna wataha zbójecka, ale wobec znalezionych muszkietów i troków, w których były kolety dragońskie, sami w to nie wierzyli. Niedawna, nad wszelką miarę zuchwała, a jednak zwycięska wyprawa Sobieskiego na Ukrainę pozwalała przypuszczać, że groźny wódz i teraz wolał zaskoczyć nieprzyjaciela.
— Nie ma on wojsk — mówił po wyjściu z rady wielki wezyr do kajmakana — ale lew w nim mieszka trwogi nie znajęcy; jeśli choć kilkanaście tysięcy zebrał i jest tu, tedy w krwi pójdziemy do Chocimia.
— Chciałbym się z nim zmierzyć — rzekł młody Kara Mustafa.
— Oby Bóg odwrócił wówczas od ciebie nieszczęście! — odpowiedział wielki wezyr.
Powoli jednak czambuły białogrodzkie i dobrudzkie przekonały się, że nie tylko większych, ale i żadnych wojsk w pobliżu nie masz. Odkryto natomiast ślady oddziału liczącego około trzechset koni, który spiesznie dążył ku Dniestrowi. Ordyńcy mając w pamięci los Lipków nie ścigali go z obawy zasadzki. Napad na Lipków pozostał czymś zdumiewającym i niewytłumaczonym, ale spokój wracał powoli w Orduihamajunie — i wojska padyszacha rozpoczęły znów pochód, podobny do powodzi.
Tymczasem Nowowiejski wracał bezpiecznie ze swoim żywym łupem do Raszkowa. Wracał spiesznie, ale doświadczeni zagończycy już drugiego dnia poznali, że nie są ścigani, szli więc mimo pośpiechu tak, aby nie zdrożyć zanadto koni. Azja jechał ciągle między Nowowiejskim a Luśnią, przykrępowany sznurami do grzbietu bachmata. Ponieważ dwa żebra miał złamane i osłabł srodze, bo i rany zadane przez Basię w twarz otworzyły mu się wskutek szamotania się z Nowowiejskim, a następnie wskutek jazdy ze zwieszoną głową, więc straszny wachmistrz miał o nim staranie, aby nie umarł przed przybyciem do Raszkowa i nie udaremnił zemsty. Młody Tatar chciał zaś umrzeć wiedząc, co go czeka. Naprzód postanowił się zamorzyć głodem i nie chciał przyjmować pokarmów, lecz Luśnia podważał mu zaciśnięte zęby nożem i wlewał przemocą do ust gorzałkę i mołdawskie wino zasypane startym na proch sucharem. Na popasach oblewał mu też często twarz wodą, aby rany w oku i w nosie, na których podczas jazdy siadały gęsto muchy i bąki, nie poczęły gnić i nie przyprawiły o zbyt wczesną śmierć nieszczęsnego junaka.
Nowowiejski nie mówił do niego przez drogę; raz tylko, na początku podróży, gdy Azja za cenę swej wolności i życia obiecywał zwrócić Zosię i Ewkę, porucznik odrzekł mu:
— Łżesz, psie! Sprzedałeś obie do Stambułu kupcowi, który je odprzeda tam na bazarze.
I wnet postawiono mu do oczu Eliaszewicza, który powtórzył mu wobec wszystkich:
— Tak jest, effendi! Sprzedałeś ją, sam nie wiesz komu, a Adurowicz sprzedał siostrę bagadyra [520] bagadyr (z tur.) — bohater, w odniesieniu do Słowian.
, chociaż była już z nim ciężarna…
Po tych słowach zdawało się przez chwilę Azji, iż Nowowiejski pokruszy go natychmiast w swoich strasznych rękach; więc potem, gdy już utracił wszelką nadzieję, postanowił doprowadzić do tego młodego olbrzyma, aby go zabił w uniesieniu i oszczędził mu tym sposobem przyszłych mąk; że zaś Nowowiejski, nie chcąc go spuszczać z oczu, jechał ciągle tuż przy nim, ów przeto począł się chełpić okropnie i bezwstydnie wszystkim, czego dokonał. Mówił, jak zarzezał starego Nowowiejskiego, jak Zosię Boską miał w namiocie, jak nasycał się jej niewinnością, jak wreszcie darł jej białe ciało puhą i kopał ją nogami. Nowowiejskiemu pot w gęstych kroplach spływał po bladej twarzy; słuchał, nie miał siły, nie miał chęci odjechać; słuchał chciwie, ręce mu drgały, ciało wstrząsały konwulsje, lecz panował nad sobą i nie zabijał.
Zresztą Azja dręcząc nieprzyjaciela dręczył i sam siebie, bo własne jego opowiadania przywodziły mu na myśl dzisiejszą niedolę. Oto niedawno jeszcze rozkazywał, żył w rozkoszy, był murzą, ulubieńcem władnego kajmakana, a teraz jechał, do końskiego grzbietu przywiązany i jedzon żywcem przez muchy, na straszną śmierć! Najlżej mu teraz było, gdy z bólu, ran i zmęczenia omdlewał. Przytrafiało się to coraz częściej, tak że Luśnia począł się obawiać, czy go żywego dowiezie. Lecz jechali dniem i nocą, tyle tylko koniom wypoczywając, ile było koniecznie potrzeba — i Raszków coraz był bliżej. Rogata dusza tatarska nie chciała jednak opuścić sturbowanego [521] sturbowany (daw.) — zmęczony.
ciała. Natomiast przez ostatnie dni był w ciągłej gorączce, a chwilami zapadał w ciężki sen. Nieraz w tej gorączce lub śnie marzyło mu się, że jest jeszcze w Chreptiowie i że razem z Wołodyjowskim ma ruszyć na wielką wojnę; to znów, że odprowadza Basię do Raszkowa; to znów, że ją już porwał i ma ją w swoim namiocie; czasem widywał w malignie bitwy i rzezie, w których, jako hetman polskich Tatarów, wydawał spod buńczuka rozkazy. Lecz przychodziło przebudzenie, a z nim przytomność; wówczas otworzywszy oczy spostrzegał twarz Nowowiejskiego, Luśni, hełmy draganów, którzy już pozrzucali baranie czapki koniuchów — i tę całą rzeczywistość tak straszną, że właśnie wydawała mu się zmorą senną. Każdy ruch konia przeszywał go bólem, rany piekły go coraz bardziej i znów mdlał, a trzeźwiony, cucił się, by zapaść w gorączkę, z niej w sen — i znów się obudzić.
Интервал:
Закладка:
Похожие книги на «Pan Wołodyjowski»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pan Wołodyjowski» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Pan Wołodyjowski» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.