Arthur Conan Doyle - Groźny cień

Здесь есть возможность читать онлайн «Arthur Conan Doyle - Groźny cień» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: foreign_prose, foreign_antique, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Groźny cień: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Groźny cień»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Szkocja za czasów wojen napoleońskich. Krótko po ukończeniu szkoły przez Jacka Caldera do jego domu rodzinnego przybywa kuzynka, piękna Edie, której ojciec – brat ojca Jacka – niedawno zmarł.Ta zadziwiająco piękna młoda dama, wykształcona, bogata, o nienagannych manierach szybko skrada serce kuzyna oraz jego przyjaciela. Wkrótce jeden z nich zostaje odrzucony, ale po ukojeniu bólu młodzieńcy wciąż się przyjaźnią. Pewnego dnia ratują umierającego młodego żołnierza, bogatego cudzoziemca. Niebawem okaże się, że jego obecność wprowadzi zarówno miłosny ferment, jak i wojenne obawy…Artur Conan Doyle to szkocki pisarz tworzący w drugiej połowie XIX i pierwszej XX wieku. Znany przede wszystkim jako autor cyklu przygód Sherlocka Holmesa. Groźny cień to jego powieść z 1892 roku.

Groźny cień — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Groźny cień», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Co ona mu powiedziała?

Jeden Bóg tylko wiedział, przecież niedobre przeczucie ścisnęło mi serce i w głowie jęło szumieć, jak po starem winie.

– Koniecznie chciałem się z tobą zobaczyć, mój chłopcze – odezwał się major rzeźko – ale już późno i będę musiał wracać. Nie żałuję jednak trudu, gdyż miałem sposobność poznać la belle cousine , najbardziej zachwycające, najpowabniejsze stworzenie, jakie kiedykolwiek widziałem, mój kochany!

Styl miał ceremonialny i trochę szorstki, a przytem zwyczaj wtrącania kiedy niekiedy wyrazów francuskich, które pozbierał w wyprawach swoich po szerokim świecie.

Zaczął z zapałem opowiadać coś o Edie, ja zaś słuchałem jak na rozżarzonych węglach, gdy nagle dostrzegłem wyglądający mu z kieszeni róg gazety.

Uczyniło mi się nieco lżej na sercu, wiedziałem już powód wizyty, staruszek chciał, jak zwykle, podzielić się wiadomościami z wojny.

W West Inch'u trudno było o dzienniki.

– Co słychać nowego, majorze? – spytałem zaraz, rad, że mogę zmienić drażliwy dla mnie temat.

Wyciągnął gazetę z kieszeni i wstrząsnął nią tryumfalnie.

– Sprzymierzeni wygrali wielką bitwę, mój kochany – oznajmił z radosną dumą. – Myślę, że Nap niedługo już wytrzyma! Saksończycy go wyrzucili, pod Lipskiem doznał niepowodzenia, co się zowie! C'est parfait , drogi chłopcze. Wellington tymczasem przebył Pireneje, a pułki Graham'a dotrą w krótkim czasie do Bayonne'y.

Wyrzuciłem z uniesieniem kapelusz w powietrze.

– Więc wojna nareszcie się skończy?! – zawołałem głośno.

– Wielki czas na to – odparł major z niezwykłą powagą. – Morza krwi wytoczono. I myślę, że może nie warto wspominać ci o tem, co tłukło mi się po głowie ostatnimi czasy?

– Co takiego? – podchwyciłem niespokojnie.

– Przychodziło mi na myśl, że nic tu właściwie nie robisz – zaczął zwolna – ponieważ zaś moje kolano nabiera potrosze dawnej sprężystości, zapragnąłem wstąpić znowu w służbę czynną. I zapytywałem się w duchu, czy nie pociągnęłaby cię perspektywa obozowego życia pod rozkazami starego majora?

Krew nabiegła mi do piersi gorącym strumieniem.

– Och! Jakżebym chciał tego! – wyrwało mi się z głębi duszy.

– Liczę, że upłynie jeszcze około sześciu miesięcy, zanim będę dostatecznie zdrów na pomyślne odbycie oględzin komisyi lekarskiej, z drugiej znów strony prawdopodobnem jest, że Boney do tego czasu zostanie już sromotnie pokonany, gdyby jednak…

– Ale matka – przerwałem zmartwiony. – Pewno nie zechce mię puścić?

– Nie będziemy się pytali! – oznajmił staruszek szorstko.

Kiwnął mi głową i oddalił się, kulejąc mocno.

Ja zaś zaszyłem się w krzaki i ukrywszy twarz w rękach, jąłem rozmyślać o tem, co mi powiedział major, o słowach, które ukazywały mi nowe, jeszcze inne światy. Sylwetka Elliotta tymczasem malała i majaczyła daleko, prawie na zakręcie drogi, niby duża, brunatna plama, wiatr rozwiewał mu z wściekłością poły płaszcza i uderzał o pled rzucony przez ramię, on zaś powoli i z widocznym wysiłkiem piął się po stromem zboczu skalistego wzgórza.

I przez chwilę ten schorowany, stary, a przecież rwący się do czynu człowiek, wydał mi się jakąś tytaniczną, olbrzymią postacią, a moje własne życie na folwarku lichem i nędznem i nic wartem.

Spokojniem po prostu czekał, aż zastąpię ojca, na tych samych siwych piaskach, na tem samem zboczu i przy tym samym, leniwie płynącym strumyku, i zawsze będę pasł owce, zawsze wzrok mój zatrzymywać się będzie na tym pochylonym trochę zapadniętym domu ojców i praojców.

Albo na ciemnobłękitnych fałdach wiecznie szumiącego morza.

Ot, życie dla młodego, zdrowego mężczyzny!

A major, pochylony wiekiem, z dolegającą bezustannie i otwierającą się niekiedy, raną, ten umiał roić śmiałe plany i pragnął przyłożyć się do spraw ogólnych, – ja tylko, w pełni sił fizycznych, – dobrowolnie zatracałem się wśród gnuśnych wzgórzy!

Twarz moją oblały płomienie palącego wstydu i jednym susem zerwałem się z ziemi, pełen gotowości do odjazdu, z mocnem postanowieniem wyzyskania sił wszystkich dla ojczyzny.

Przez dwa dni nie umiałem myśleć o czem innem.

Trzeciego zaszło coś, co umocniło mię jeszcze w tych planach, a potem starło w proch wszystkie, na podobieństwo wiatru, rozwiewającego najtęższe nawet kłęby dymu.

Edie i ja z nierozłącznym Rob'em wybraliśmy się właśnie na codzienną popołudniową przechadzkę…

Wkrótce znaleźliśmy się na najwyższym cyplu pochyłości, zstępującej zwolna na otwarty i płaski brzeg morski.

Jesień już się kończyła.

Jak okiem sięgnąć, wzrok napotykał tylko trawy, przywiędłe, przykurzone i nawpół brunatne, słońce świeciło jednak jeszcze jasno i kładło na nas swoje gorące promienie.

Od południa szedł wiatr palący, a urywane, krótkie jego oddechy marszczyły nieskończone obszary morza, przewalającego się nam pod stopami.

Prędko nazbierałem chrustu i urządziłem dla Edie królewskie siedzenie. Rzuciła się na ów stos brunatnych gałązek zwykłym swoim, niedbałym trochę, ruchem, i z twarzą pełną uśmiechów, bo namiętnie lubiła ciepło, słońce i światło.

Ja zaś przysiadłem u jej stóp, w trawie. Po chwili Rob przyczołgał się także i złożył kudłatą głowę na moich kolanach.

Nad nami było tylko niebo i wielka, niezmącona cisza, a jednak i tutaj ów cień złowieszczy nie dał nam spokoju, bo nagle nad wodami zwisła groźna mara tamtegoczłowieka, tego, który imię swe wypisał krwawemi zgłoskami na kartach Europy, i na lądach całego prawie świata.

W oddali, na morzu pojawił się jakiś statek.

Zdaje się, że był to stary okręt handlowy o zwykłym, spokojnym wyglądzie, prawdopodobnie dążący do Leith.

Dostrzegaliśmy wyraźnie pokład, duże, czworoboczne reje, – wszystkie żagle były rozwinięte.

Minęła krótka chwila i z przeciwnej strony, od północo-wschodu ukazały się nagle dwie wielkie krypy, robiące wrażenie pospolitych, kupieckich statków, każda z ogromnym masztem i dużym, czworokątnym żaglem ciemnej, brunatnej barwy.

Z przyjemnością patrzyliśmy na owe trzy okręty, sunące wyciągniętym sznurem, i żwawo prujące fale, wśród których przejście ich znaczyła srebrno-biała smuga.

Wtem z jednego z owych kupieckich statków buchnął krwisty płomień, a zaraz potem kłąb czarnego dymu.

Z drugiego również wypełzł wężyk ognia.

Okręt handlowy odpowiedział przeciągłem trzeszczeniem, niby żałosnym jękiem.

I w mgnieniu oka piekło przesłoniło jasne niebo, i na cichych niedawno wodach rozpasała się nienawiść: okrucieństwo i wszelkie, krwi spragnione namiętności.

Zerwaliśmy się, zanim dobiegł nas jeszcze pierwszy grzmot wystrzałów i Edie, cała drżąca, oparła się o moje ramię.

– Oni się biją, Jack'u! – krzyknęła z przestrachem. – Kto są ci ludzie? Kto to?!

Bicie mego serca wtórowało hukom armat, i dysząc ciężko, prędkim, urywanym głosem, jąłem szeptać:

– Są to dwaj korsarze francuscy, dwa sprawne dwumasztowce, – chasse-marée – nazywają je tam, na południu. A ten, to któryś z naszych okrętów handlowych, – i – jak prawda żeśmy śmiertelni, – tak ulegnie tym zbójom z pewnością. Major opowiadał mi kiedyś, że statki ich zaopatrzone są zawsze w doskonałą artyleryę i tęgo obsadzone w ludzi. Ach! czemuż nasi nie cofają się za wały, broniące ujścia Tweed'y?!…

Bo napadnięty okręt nie myślał zwijać żagli.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Groźny cień»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Groźny cień» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Groźny cień»

Обсуждение, отзывы о книге «Groźny cień» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x