PIĄTA I OSTATNIA STROFA. – Boska! Czarująca! Czy może być na świecie druga podobna kobieta? – Różo nocy płomiennych! – Wieżo z kości słoniowej! – Dziewico anielska! – Gwiazdo wieczorów i poranków!
Każdy ma swoje małe litanie; ty odmawiasz ich cztery.
Nazajutrz żona twoja jest promieniejąca, przestała kaszleć, nie potrzebuje już lekarza; jeżeli co jej grozi, to chyba zbytek zdrowia; przekląłeś ją cztery razy w imię owej młodej dziewczyny i cztery razy ona cię błogosławiła. Nic nie wie, że w głębi twego serca trzepotała się mała rybka z gatunku krokodylów, zamknięta w naczyniu miłości małżeńskiej, jak tamta w swoim szklanym słoju.
Parę dni temu żona twoja wyrażała się o tobie przed panią de Fischtaminel w sposób dość dwuznaczny; dziś, podczas wizyty waszej pięknej przyjaciółki, Karolina kompromituje cię powłóczystymi i wilgotnymi spojrzeniami, jakie zwraca w twoją stronę; wychwala cię, czuje się szczęśliwą.
Wychodzisz z domu wściekły, szalejesz, na szczęście spotykasz na bulwarze przyjaciela, przed którym możesz wylać swą żółć.
– Słuchaj mnie, nie żeń się nigdy! Wolisz patrzeć jak twoi spadkobiercy wynoszą twoje meble w czasie, gdy ty jeszcze rzęzisz 75 75 rzęzić – wydawać chrapliwe dźwięki wynikające z trudności w oddychaniu; tu w znaczeniu: jeszcze żyć, dogorywać. [przypis edytorski]
, wolisz wić się w agonii przez dwie godziny, żebrząc na próżno o szklankę wody, wolisz ginąć dobijany powolnie przez okrutną dozorczynię, podobną do tej, którą tak strasznie przedstawił Henry Monnier w swoim obrazie malującym ostatnie chwile starego kawalera! Nie żeń się pod żadnym pozorem!
Na szczęście nie spotykasz już więcej czarującej młodej dziewczyny! Ocalony jesteś od piekła, do którego prowadziły cię twoje zbrodnicze myśli, grzęźniesz na nowo w czyśćcu swojego szczęścia małżeńskiego; natomiast zaczynasz zwracać uwagę na panią de Fischtaminel, którą jeszcze za swoich kawalerskich czasów uwielbiałeś, nie mogąc do niej dotrzeć.
Skoro dopłyniesz do tego punktu długości lub szerokości geograficznej oceanu małżeńskiego, wówczas zjawia się drobne cierpienie, chroniczne, przerywane, dosyć podobne do napadowego bólu zębów… Już widzę, jak mnie zatrzymujesz, aby mi zadać pytanie: „W jaki sposób rozpoznaje się wymiary geograficzne na tym morzu? Kiedy mąż może wiedzieć, że znajduje się w tym punkcie nautycznym 76 76 nautyczny – związany z nawigacją morską, żeglarstwem. [przypis edytorski]
; i czy jest jaki 77 77 jaki – dziś popr.: jakiś. [przypis edytorski]
sposób, aby uniknąć jego raf podwodnych 78 78 rafa podwodna (geol.) – skała podwodna, powstająca z wapiennych szkieletów organizmów morskich; tu (przen.): przeszkoda uniemożliwiająca osiągnięcie celu. [przypis edytorski]
?”.
Otóż, chciej zrozumieć, że w tym punkcie można się znaleźć równie dobrze po dziesięciu miesiącach, jak po dziesięciu latach małżeństwa: zależy to od chyżości 79 79 chyżość – szybkość, szybkie poruszanie się, wykonywanie czegoś. [przypis edytorski]
okrętu, od jego żagli, od wiatru, od siły prądów, a przede wszystkim od składu jego załogi. Istnieje jednak ta przewaga, że marynarze mają tylko jeden sposób przebycia tego punktu, zaś mężowie mają ich tysiąc.
PRZYKŁADY. – Karolina, która z twojej eks-koteczki, twojego eks-skarbu, zmieniła się po prostu w twoją żonę, opiera się o wiele zanadto na twoim ramieniu, przechadzając się po bulwarach, lub też uważa za dystyngowańsze 80 80 dystyngowańszy – dziś popr.: bardziej dystyngowany. [przypis edytorski]
wcale nie podawać ci ręki.
Albo zwraca uwagę na mężczyzn mniej lub więcej młodych, mniej lub więcej dobrze ubranych, podczas gdy poprzednio nie widziała nikogo, nawet wówczas gdy bulwar był czarny od kapeluszy i deptany przez więcej butów niż trzewiczków.
Albo, gdy wracasz do domu, mówi: „To nic, to tylko pan”, zamiast słów: „Ach! To ty, Adolfie!” wymawianych poprzednio z gestem, spojrzeniem, akcentem, które budziło u ludzi patrzących na nią z zachwytem myśl: „Oto szczęśliwa kobieta!” (Ten wykrzyknik dzieli się u żony na dwa okresy: pierwszy, w czasie którego jest szczerą, drugi, w którym jej „Ach, to ty Adolfie” jest już tylko obłudą. Skoro wykrzykuje: „To nic, to tylko pan!”, nie trudzi się już nawet, aby grać komedię).
Albo, jeżeli wracasz do domu nieco później niż zwykle (o jedenastej, dwunastej), ona… chrapie!!! Szkaradna oznaka.
Albo wkłada przy tobie pończochy… (W małżeństwie angielskim, zdarza się to w życiu małżeńskim lady 81 81 lady (z ang.) – angielski tytuł szlachecki kobiet; też: elegancka i dystyngowana kobieta. [przypis edytorski]
tylko raz jeden; nazajutrz opuszcza ojczyznę z jakimś captain'em 82 82 captain (ang.) – kapitan, przywódca. [przypis edytorski]
i… nie myśli już o wkładaniu pończoch.
Albo… ale zatrzymajmy się na tym.
To wszystko odnosi się do marynarzy lub mężów obeznanych ze znajomością czasu małżeńskiego.
Otóż pod tą linią, tak bliską znaku niebieskiego, którego mianem dobry gust nie pozwala się nam posłużyć do żartu pospolitego i niegodnego tej tak subtelnej książki, zjawia się straszliwa mała niedola, w niezmiernie pomysłowej przenośni nazwana przez autora Bąkiem małżeńskim, ze wszystkich much, komarów, mustyków 83 83 mustyk (zool.) – drobny owad, którego samice żywią się krwią ssaków. [przypis edytorski]
, tarakanów 84 84 tarakan (reg.) – karaluch. [przypis edytorski]
, pcheł i skorpionów najbardziej dokuczliwym, zwłaszcza że nie wynaleziono dotąd przeciw niemu żadnego środka ochrony. Bąk ten nie kąsa natychmiast; zaczyna od brzęczenia nad uszami, ty zaś zrazu nie zdajesz sobie sprawy, co to takiego.
Tak na przykład, bez żadnego à propos 85 85 à propos (fr.) – przy sposobności, w związku z tematem. [przypis edytorski]
, tonem najnaturalniejszym w świecie, Karolina mówi: „Pani Deschars miała wczoraj bardzo ładną suknię…”.
– Tak, ona ma dużo gustu – mówi Adolf bez żadnej wiary w to, co mówi.
– Dostała ją od męża – odpowiada Karolina, wzruszając ramionami.
– A, tak…
– A, tak; suknię za czterysta franków. Z najlepszego aksamitu.
– Czterysta franków! – wykrzykuje Adolf, przybierając pozę apostoła Tomasza.
– Tak, ale są dwa staniki do zmiany i…
– Ostro idzie pan Deschars! – odpowiada Adolf, chcąc ratować się żartem.
– Nie wszyscy mężowie mają jego delikatność – odpowiada Karolina sucho.
– Jaką delikatność?…
– No… tę, aby pamiętać o dwóch stanikach, tak żeby można nosić suknię jako dekoltowaną, wówczas gdy tamten będzie już niemodny.
Adolf powiada sobie w duchu: „Karolina chce sukni”.
Biedny człowiek!…
W jakiś czas potem pan Deschars dał świeże obicia i firanki w pokoju swojej żony. Później pan Deschars kazał przerobić według nowej mody brylanty swojej żony. Pan Deschars nie wychodzi nigdy z domu bez żony lub nie pozwala żonie nigdzie iść, żeby jej sam nie odprowadził.
Cokolwiek byś przyniósł Karolinie w upominku, nigdy to nie dorówna temu, co ofiarował swojej pan Deschars. Jeżeli pozwolisz sobie na najmniejszy gest, na najmniejsze słowo nieco żywsze, jeżeli podniesiesz głos na chwilę, usłyszysz natychmiast to zdanie jadowite i syczące:
Читать дальше