Kornel Makuszyński - Szaleństwa Panny Ewy
Здесь есть возможность читать онлайн «Kornel Makuszyński - Szaleństwa Panny Ewy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детская проза, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Szaleństwa Panny Ewy
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Szaleństwa Panny Ewy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Szaleństwa Panny Ewy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Szaleństwa Panny Ewy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Szaleństwa Panny Ewy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Gdy weszli do małej mleczarenki, zdawało się, że malarz napełnił sobą całe jej szczupłe pomieszczenie. Uśmiechnęła się do niego chmurna dotąd, posługująca panienka, a pokażnie gruba pani, licząca właśnie bułki za bufetem, spojrzała na niego z tkliwą życzliwością, rozumując słusznie, że jeśli ten wspaniały młodzian nie zje za jednym zamachem wszystkich nagromadzonych w mleczarence produktów, w takim razie należy wątpić o wszystkim i przekląć złudne pozory. Malarz uradował jednakże jej zatroskaną i mleczną duszę: jadł tak potężnie, że nawet jak na malarza było to zdumiewające. Z bujną wymową namawiał i Ewcię, aby "mlekiem zalała robaka". Ze szczodrą rozrzutnością nakarmił w przerwie kundla, który spojrzał na niego z gorącym uznaniem i mrugnął wrażliwie lewym okiem, jak gdyby chciał powiedzieć: "Pan jest pierwszym malarzem na świecie, przy którym może się pożywić pies, dotąd bowiem przy malarzach umierały z głodu nawet muchy!"
"Milcząc, żwawo jedli", lecz malarz zwracał większą uwagę na część drugą spostrzeżenia wieszcza Adama. W milczeniu nie wytrwał zbyt długo. Gadał o wszystkim do Ewci, do usługującej panienki, do grubej pani za bufetem, do psa, do obrazu na ścianie, wreszcie sam do siebie. Każde zdanie pokropił zawsze złotym deszczem śmiechu. Od czasu do czasu patrzył jednak bystro w twarz Ewci, jak gdyby własną gadaniną chciał ją zachęcić do mówienia.
Ewcia milczała. Widać było wyraźnie, że coś wazy w duszy i nad czymś rozmyślała. Kilka razy zdawało się, że już słowo jak złota pszczoła drżała na jej ustach, lecz natychmiast odlatywało jak pszczoła. Teraz dopiero poczuła znużenie po niezwykłych przejściach i po gorączce porannych godzin. Ze znużenia narodził się smutek i nieporadne przygnębienie. Myślała, że się rozpłacze. Niedawna podniecona wesołość zagasła jak nikłe światełko. Niezmiernie miły jest ten młody człowiek, lecz zbliża się chwila, kiedy on pójdzie swoją drogą, a ona swoją – tylko jaką? O, jak łatwo jest uciec, jak trudno jest uciekać!…
Nagle malarz spojrzał w jej oczy głębokim spojrzeniem i rzekł ściszonym głosem:
– Odwagi, dziewczyno!
Zdawało się jej, że malarskimi bystrymi oczami widziały każdą jej myśl.
A on mówił niemal szeptem:
– Skoro pani wyskoczyła przez okno, musiała pani mieć do tego ważne powody. Nie wygląda pani na taką, co skacze z pieca na łeb dla samej przyjemności skakania. Teraz jednak nie należy płakać…
– Przecie ja nie płaczę – odrzekła Ewcia niepewnie.
– W tej chwili nie, bo nie chce pani wlewać łez do mleka, ale dam sobie uciąć nikomu niepotrzebną głowę, że stanie się to niechybnie o siódmej trzydzieści trzy. Kobiety najobficiej plączą rano i o zmierzchu. Ja rozumiem doskonale, że pani się musi wypłakać, bo inaczej byłby to stracony dzień, ale niech to pani na jakiś czas odłoży. Ewo, córko Hieronima! Nic a nic mnie nie obchodzi to, co się stało, ale nie pozwolę, aby się miało stać coś, czego można uniknąć. Dokąd się pani wybiera?
Pytanie to wygłosił tonem tak groźnym i tak nagle, że Ewcia odrzekła bez namysłu jak przepłoszony uczeń odpowiadając nauczycielowi:
– Do Makowa…
– Przebóg! – zawołał malarz ze zgrozą. To niemożliwe! Tam pani nie pojedzie!
– Czemu?
– Bo w Makowie leje jak z cebra. Przecie ja wczoraj przejeżdżałem przez Maków. Do kogo pani chce jechać?
– Do ciotki… Do pani Halickiej…
– Nie mam przyjemności znać szanownej ciotki – rzekł malarz z serdecznym żalem. – Czy jednak przypadkiem owa szanowna, a w tej chwili zmokła ciocia nie będzie odrobinę zdziwiona nagłym przyjazdem?
– Będzie bardzo zdziwiona.
Ewcia odpowiadała jakby sennie, sama sobie nie zdając z tego sprawy, dlaczego odpowiada.
– Otóż właśnie!… Ciocia jest zapewne przekonana, że pani śpi na łabędzich puchach, spokojna i szczęśliwa, gdy wtem spadnie jej na głowę katastrofa w postaci panienki pełnej zwątpień i rozpaczy. Jeśli ciocia znajduje się w wieku dojrzałym, może jej pęknąć serce. Szlachetna Ewo, musimy wymyślić coś innego… Ratujmy dojrzałą ciotkę!
– Ja nie mam nikogo poza nią! – wybuchnęła Ewcia w nagłym podnieceniu. – Ojciec na drugim końcu świata, a tu…
Przestała mówić, jak gdyby oczekiwała pytania, ale chytry malarz nie zapytał o nic. Wiedział dobrze, ze w tej chwili jedynie trzęsienie ziemi mogłoby spowodować krótką przerwę w zwierzeniach dziewczyny. Odmierzone krople jej słów zaczęły przybierać i wkrótce popłynęły rwącą strugą.
Malarz słuchał bez drgnienia. Nie poruszał się nawet, aby nie spłoszyć roztkliwionego ptaka. Mogło się zdawać, że patrzy obojętnie na ogłoszenie wzywające naród do spożywania sera śmietankowego. Słuchał skarg na samotność, na oschłość serca obcych ludzi, na odtrącenie jej serca, które chciał ofiarować za odrobinę życzliwości, i dowiedział się wreszcie, ze dziewczyna wychowana w jasności nie mogła wytrzymać w mroku.
– Ja wiem, że zrobiłam głupstwo… – mówiła Ewcia, a słowa padały spokojnie jak ostatnie krople po nawale ulewy. – Ojciec mnie nie pochwali, a ciotce to chyba to chyba naprawdę serce pęknie… Ale ja już dłużej nie mogłam… Po tej awanturze z pamiętnikiem pani Szymbartowa zamknęła mnie na trzy dni w pokoju…
– A cóż na to pan Szymbart? – zapytał malarz po raz pierwszy.
– Nic nie mógł zrobić, bo także był zamknięty.
– Chwała mu, bo cierpiał za ludzkość… Spokojnie, dziewczyno, spokojnie! Ale, ale… Czy nie zjadłaby pani śmietankowego sera? Przypadkiem zauważyłem bardzo namawiające ogłoszenie. Niechże się pani Ewa uspokoi, albowiem w przeciwnym razie zmuszę panią do zjedzenia dwunastu jaj na surowo. Teraz wiem o wszystkim i wiem, co pani zrobi. Za pozwoleniem… Czy ten kundel zawsze tyle zjada? Niech mu idzie na zdrowie, ale i pies powinien mieć odrobinę taktu i pomiarkowania… Dziwaczna psina! Ale my już musimy iść, Ewuniu…
Powiedział ostatnie słowo tak tkliwie, tak serdecznie i ciepło, jak by je powiedział starszy brat do siostry bardzo kochanej. I po raz pierwszy powiedział: "Ewuniu". Nie miał najmniejszego prawa do tej poufałości, a jednak brzmiało to tak naturalnie, jak gdyby inaczej mówić mu nie wypadało.
– Dokąd? – spytała dziewczyna z zapartym oddechem.
– Jak to "dokąd"? Do nas!
– Do nas?
– Oczywiście. Do mojej matki i do jej syna, który mieszka razem ze swoją matką. Posłuchaj, kobieto: moja matka uwielbia pana doktora Tyszowskiego, jej syn znalazł na ulicy jego ukochaną córkę, która chciała pojechać do ciotki, wobec czego moja matka zawoła: "Dobrze zrobiłeś, mój synu, że przyprowadziłeś córkę ojca, który ocalił twoją matkę!" – Może doda jeszcze jakieś ciepłe słowo na temat psa, ale na to zbytnio liczyć nie należy. Pani nie ma pojęcia, jak cudowną kobietą jest moja matka! Prawie przez lat trzydzieści ma przy sobie takiego ananasa, jak ja, i tylko odrobinę posiwiała. Nie ma rzeczy, której by mi odmówiła, co zresztą nie jest jedynie jej zaletą, gdyż ja potrafię wszystko wycyganić, co zechcę. Mieszkamy sobie razem w małym domku w okolicach ulicy Wawelskiej i jest nam tak dobrze, że czasem anioły zagladają w lecie przez otwarte okno, bo myślą, że przez pomyłkę zaleciały do raju. Dopiero na widok mojej diabelskiej gęby cofają się w popłochu. Widzi pani, że nie będzie u nas źle. Posiedzisz, dziewczyno, dopóty, dopóki "ojciec – dżuma" nie powróci i wtedy oddamy mu córeczkę znacznie tłustszą, bo u nas się doskonale jada, i znacznie mądrzejszą, bo kto przebył czas jakiś w moim towarzystwie, nabiera niebywałej mądrości. Czemu się pani śmieje?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Szaleństwa Panny Ewy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Szaleństwa Panny Ewy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Szaleństwa Panny Ewy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.