Stanisław Supłatowicz - Ziemia Słonych Skał

Здесь есть возможность читать онлайн «Stanisław Supłatowicz - Ziemia Słonych Skał» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1958, Издательство: Czytelnik, Жанр: Приключения про индейцев, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ziemia Słonych Skał: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ziemia Słonych Skał»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Ziemia Słonych Skał” (napisana wspólnie z Jerzym Broszkiewiczem; pierwsze wydanie w 1958 r.) to autobiograficzna opowieść o dzieciństwie spędzonym wśród Indian, w puszczy u podnóża Gór Skalistych. Autor opisuje zwyczaje związane z wychowaniem i przygotowaniem chłopca do życia indiańskiego wojownika: lekcje jazdy konnej, polowania, poznawanie praw natury, zdobywanie własnego imienia. W tekście zawarte są fragmenty autentycznych pieśni indiańskich.

Ziemia Słonych Skał — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ziemia Słonych Skał», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

On bowiem utracił wszelki spokój. Cieszył się z łatwego zwycięstwa, a równocześnie trwożył, jak zagubiony w lesie mały chłopak. Wiedział, że Wap-nap-ao powróci nie wcześniej niż za miesiąc, ale chwilami zachowywał się, jakby wielki oddział Królewskiej Konnej już okrążał nas u wejścia do kanionu. W dodatku co chwila wypytywał Tanto o wygląd i ciężar obiecanych naramienników — upewniał się, czy dotrzymamy słowa. Dopiero kjedy nawet ja przestałem odpowiadać na jego pytania, powoli uspokoił się i wrócił do równowagi.

Na rozkaz Tanto objąłem straż nad jeńcami. Handlarz jeszcze nocą odnalazł zapasy dynamitu w jednym z namiotów i sprawdziwszy raz jeszcze z Tanto więzy na rękach i nogach jeńców, wyruszył do kanionu.

Musiałem usłuchać rozkazu brata. Handlarz zabrał białym broń, ale mimo to ich przedwczesne uwolnienie mogło zagrozić temu wszystkiemu, co już uzyskaliśmy.

Gdyby mi jeszcze w Dolinie Słonych Skał powiedział ktoś, że będę strażnikiem czterech jeńców z Królewskiej Konnej — przyjąłbym to jako obietnicę niezwykłego zaszczytu. Sama nadzieja na taką chwilę wprawiłaby mnie w niezmierną dumę. Teraz jednak nie czułem radości — nie mówiąc już o dumie.

Nędzni to byli jeńcy. Z trudem mogłem wysiedzieć w ich namiocie. Cuchnęli ognistą wodą, stękali, chrapali, jęczeli przez sen, jakby duch jadowitego napoju męczył ich bez przerwy i bez litości. Nad ranem mróz zaczął słabnąć.

Tuż przed świtem wśród pobliskich drzew posłyszałem pierwszy podmuch wiatru. Kiedy zaś nastała jasność, ujrzałem nad górami cienie mgieł i pierwsze obłoki wieszczące bliską śnieżycę.

Biali nie obudzili się, choć rozpaliłem w namiocie ognisko. Dym wylatujący przez górne otwory namiotu nie biegł w górę. Wiatr przyduszał jego warkocz ku ziemi, ścielił mętną smugę u stóp skał.

Znowu wyszedłem na dwór. Blask słońca mętniał coraz bardziej. Na niebie wybiegały szybkie strzępy chmur, gromadziły się nad puszczą, biegły ku wschodowi.

Ja zaś coraz bardziej traciłem spokój.

Kanion ciągle jeszcze milczał. Czy Handlarz potrafi dotrzymać swej obietnicy?

Przypomniałem sobie ogromny zwał kamieni leżących w poprzek kanionu, wojowników przysypanych przez skały, huk i krwawe błyski obudzonych przez Wap-nap-ao piorunów… Cisza kanionu niosła w sobie milczącą groźbę.

W pewnej chwili w namiocie podniósł się ochrypły krzyk. Obudzili się! Na mój widok umilkli na chwilę, by w chwilę potem wybuchnąć wrzawą niczym kłócące się stare baby. Krzyczeli w swojej mowie i niczego nie rozumiałem, poza tym że nie umieją zachować godności, że nie dbając o mój śmiech daremnie szarpią swe więzy, skaczą ze strachu i wyją z gniewu, jak opętane głodne psy.

W końcu jeden z nich krzyknął głośniej niż inni — i umilkli. On zaś przemówił językiem Szewanezów, kalecząc niemiłosiernie słowa, myląc jedne z drugimi. Obiecywał mi wielką nagrodę za uwolnienie, obiecywał, że zrobi mnie wodzem, da swoją broń i konia, obsypie podarunkami.

A ja? Ja się tylko śmiałem.

Potem zaczął grozić. I znów obiecywać — i znów grozić.

Kiedy podszedłem bliżej, umilkł ze strachu. Sprawdziłem rzemienie na jego rękach — patrzyłem wprost w rozognione gniewem i trwogą oczy. Nie potrafiłem zachować milczenia.

— Biali ludzie są jak stare baby — powiedziałem i wyszedłem z namiotu.

Oni znów zaczęli coś krzyczeć w swej mowie, ale nagle umilkli — umilkli w ognieniu oka.

Bo oto zadrżała ziemia!

Z kanionu wytoczył się straszliwy grom, potem drugi, trzeci… Pobiegł nad puszczą, odbijał się o ściany górskie, znowu powracał i w końcu cichł, porwany wiatrem na strzępy.

Rzuciłem się w stronę kanionu. Ale nie. Zawróciłem. Nie wolno mi opuszczać jeńców.

Niemal płakałem z wściekłości. Co się tam dzieje? Co się dzieje w kanionie? Byłem jak ślepiec w bitwie — bezradny i zgubiony wśród wielkich wydarzeń.

Co się stało w kanionie?

I oto — wreszcie — ujrzałem Tanto. Biegł, jakby go niósł najściglejszy wiatr. Jego twarz lśniła szczęściem niczym najpiękniejsza gwiazda.

— Sat-okh! Sat-okh! — krzyczał. — Handlarz otworzył kanion! Otworzył kanion!

Tak oto nasze plemię raz jeszcze uratowało swą wolność i życie.

Jeszcze tego samego dnia Szewanezi i oba rody Siwaszów opuściły Dolinę Słonych Skał. Tłusty Handlarz wraz ze swą nagrodą wyruszył na południe. Towarzyszyli mu wojownicy, którzy mieli od niego odebrać resztę zapasów żywności.

Następnego dnia, mimo rozpoczynającej się śnieżycy, całe plemię wyruszyło na północ, w stronę Czarnych Jezior. Tam mieliśmy się spotkać z oddziałem, który wyruszył nad Niedźwiedzie Jezioro.

Jeńcom odebraliśmy broń i narty, aby nie mogli dążyć naszym śladem. Żywność pozostawiliśmy. Nie chcieliśmy, by zginęli z głodu. Głodowa śmierć jest zbyt okrutna, by na nią skazywać nawet ludzi złych i podłych.

Śpiew naci rzeka już rozbrzmiewa,
Puszczę biały kwiat oplata,
Wawa-gęsi krzyczą w trzcinach,
Orzeł prosto w słońce leci.
Zmieńcie futra, bracia Mokwe,
Wiatr z południa ciepło niesie.

Czy chcecie wiedzieć, jaki był smak naszej wolności?

Długo jeszcze nie mogliśmy odczuć jej pełnego szczęścia — Wiele trudnych dni upłynęło od chwili wyjścia z Doliny Słonych Skał.

Ostatni miesiąc zimy sprzysiągł się przeciw nam, ze śnieżycą, północnym wiatrem, mrozem. Musieliśmy uciekać na północ, ciągle na północ. Mimo wszystko groził przecież powrót i pościg Wap-nap-ao. Śnieżyce zasypywały ślad naszego marszu. Ale równocześnie jak bardzo utrudniały pochód, będący przecież ciągle jeszcze ucieczką.

Po śnieżycach wstawały dni jasne od słońca. Mróz wyiskrzą! je tak, że od blasku śniegu ropiały oczy, a od chłodu powietrza każdy oddech bolał niczym uderzenie noża w krtań. Nad posuwającym się na północ pochodem słychać było przez wiele dni tylko jeden głos — zawodzący śpiew mroźnego wiatru.

Dopiero po dwudziestu dniach marszu zatrzymaliśmy się na kilkudniowy odpoczynek. Trudu owych dwudziestu dni nie zniósł jeden ze starców, nie zniosła go też pięciomiesięczna córka Czarnego Pióra z rodu Wikminczów. Gorzki, wciąż jeszcze bardzo gorzki był smak pierwszych tygodni wolności.

Czyżby Wap-nap-ao zaklął przeciw nam złe duchy wielkiego mrozu i śnieżyc?

Ale właśnie podczas postoju zmienił się kierunek wiatru. Potem zaczęła szemrać kroplami pierwszej odwilży puszcza. Powietrze gęstniało wilgocią — na jeziorach i rzekach poszarzał lód. Słychać było z dnia na dzień głośniejszy trzask pękającej kry i wreszcie… wreszcie zazielenił się pierwszy pąk na brzozie, poczerniały góry, a choć śnieg leżał jeszcze w cieniu gęstych drzew i zarośli, to jednak błysnęły już wody jezior i rzek, wzbierając wielką falą wczesnej, szybkiej wiosny.

Nigdy jeszcze tak szybko wiosna nie przebiegała nad puszczą. Nie tylko moja pamięć mówiła mi o tym. Powtórzył te słowa nowy nauczyciel Młodych Wilków — Nepemus; powtórzył je nawet najstarszy z całego plemienia wojownik, dziad Tinglit, Wielki Lis.

Od pierwszej zmiany północnego wiatru po pierwszy krzyk dzikiej gęsi nad puszczą — minęły zaledwie trzy tygodnie!

Chcecie więc wiedzieć, jaki był w owym roku głos wolności Szewanezów?

Był to głos wawy — dzikiej gęsi i śpiew pędzącego jej śladem południowego wiatru. Tb był kolor brzozowych pąków, nowego futra wiewiórki i białych kwiatów przebiśniegu. To był zapach zgniłych liści, zapach słońca i pierwszego deszczu, rzecznej fali i młodziutkich igieł sosnowych. Smak pieczeni króliczej, smażonej świeżej ryby i brzozowego soku.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ziemia Słonych Skał»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ziemia Słonych Skał» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Stephen Baxter - Firma Szklana Ziemia
Stephen Baxter
Stanisław Lem - Pokój na Ziemi
Stanisław Lem
John Flanagan - Ziemia skuta lodem
John Flanagan
Andrzej Ziemiański - Przesiadka W Piekle
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Achaja – Tom II
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Zapach Szkła
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Toy Toy Song…
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Achaja – Tom III
Andrzej Ziemiański
Andrzej Ziemiański - Achaja – Tom I
Andrzej Ziemiański
Władysław Stanisław Reymont - Ziemia obiecana
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Ziemia obiecana, tom drugi
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Z ziemi chełmskiej
Władysław Stanisław Reymont
Отзывы о книге «Ziemia Słonych Skał»

Обсуждение, отзывы о книге «Ziemia Słonych Skał» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x