Gilbert Chesterton - Krótka historia Anglii
Здесь есть возможность читать онлайн «Gilbert Chesterton - Krótka historia Anglii» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2009, ISBN: 2009, Издательство: Fronda, Жанр: История, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Krótka historia Anglii
- Автор:
- Издательство:Fronda
- Жанр:
- Год:2009
- Город:Warszawa
- ISBN:978-83-88747-22-9
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Krótka historia Anglii: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Krótka historia Anglii»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Krótka historia Anglii — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Krótka historia Anglii», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Wolno przypuszczać, że Stuartowie przynieśli ze Szkocji bardziej średniowieczny, a tym samym logiczniejszy pogląd na własną rolę. Cechą ich narodu była bowiem logika. Weszło w przysłowie, że Jakub I był Szkotem i pedantem. Nie dość zwraca się jednak uwagi na fakt, że Karol I był także niemałym pedantem, mając w sobie bardzo dużo ze Szkota. Miał on również cnoty Szkota: odwagę, naturalną godność oraz zamiłowanie do spraw intelektualnych. Mając w sobie coś ze Szkota, był on bardzo nie-angielski i niezdolny do kompromisu. Zamiast tego usiłował dzielić włos na czworo i bezustannie łamał obietnice. Mógł był jednak śmiało wykazać znacznie jeszcze więcej braku konsekwencji, gdyby był choć trochę uczuciowy i „mglisty”. Należał jednak do gatunku ludzi, którzy widzą wszystko czarno lub biało — szczególnie zaś to, co czarne. Od samego początku walczył ze swym parlamentem jak ze zwykłym wrogiem. Możliwe, że czuł się wobec niego cudzoziemcem. Skutek tej sprawy jest znany i nie potrzebujemy być tak ostrożni jak ów dżentelmen, który pragnął skończyć rozdział po to, by się dowiedzieć, co się stało z Karolem I. Jego ministrowi, wielkiemu Straffordowi, nie udała się próba uczynienia Karola władcą silnym na wzór królów francuskich, toteż zginął na szubienicy — zawiedziony Richelieu. Gdy parlament zażądał prawa kontroli nad skarbem, Karol odwołał się do prawa miecza i początkowo łamał wszelki opór. Ale powodzenie przechyliło się rychło na stronę bogactw warstwy parlamentarnej, dyscypliny nowej armii oraz cierpliwości i geniuszu Cromwella. Karol zginął tą samą śmiercią, co jego wielki sługa.
Historycznie spór sprowadza się, wśród powikłań opisywanych na ogół bardziej szczegółowo niż na to zasługują, do ważnego współczesnego pytania, czy królowi wolno nakładać podatki bez zgody parlamentu. Prawo króla zakwestionował Hampden, wielki magnat z hrabstwa Buckinghamshire, który podał w wątpliwość legalność podatku nałożonego przez Karola rzekomo na potrzeby floty wojennej. Każdy innowator szuka zawsze uświęcenia swych reform w przeszłości. Purytańska szlachta rozdęła średniowieczną Wielką Kartę do rozmiarów legendy. Było to o tyle zgodne z prawdziwą tradycją, że ustępstwo króla Jana było w istocie, jak to już zaznaczyliśmy, anty-despotyczne, ale nie demokratyczne. Te dwie prawdy tłumaczą dwie strony zagadnienia upadku Stuartów. Ponieważ różnią się one co do stopnia pewności, wymagają oddzielnego rozpatrzenia.
Jeśli chodzi o punkt pierwszy, tyczący demokracji, to żaden człowiek dobrej wiary nie powinien w ogóle, w obliczu faktów, zastanawiać się nad nim. Można z pewną racją twierdzić, że siedemnastowieczny parlament walczył o prawdę, nie można jednak twierdzić, jakoby walczył o prawa ludu. Po zmierzchu średniowiecza parlament był zawsze zdecydowanie arystokratyczny i zdecydowanie anty-ludowy. Instytucja, która zakazała Karolowi I pobrania podatku na flotę, była tą samą instytucją, która uprzednio zakazała Ryszardowi II uwolnienia chłopów od poddaństwa. Grupa żądająca od Karola I węgla i minerałów była tą samą grupą, która później miała zażądać od gmin wiejskich ich gruntów gromadzkich. Była to ta sama instytucja, która przed dwoma zaledwie pokoleniami dołożyła chętnie ręki do zniszczenia nie tylko rzeczy cieszących się uczuciem ludu, jak klasztory, ale wszystkich rzeczy pożytecznych dla ludu, takich jak cechy i parafie, samorządy miejskie i zawodowe. Poczynania wielkich lordów mogły mieć — i na pewno miały — bardziej patriotyczną i twórczą stronę. Parlament służył jednak wyłącznie poczynaniom wielkich lordów. Izba Gmin stała się bowiem sama Izbą Lordów.
Skoro przejdziemy jednak do drugiego, czyli anty-despotycznego aspektu kampanii przeciw Stuartom, trafimy na coś znacznie trudniejszego do odrzucenia i znacznie łatwiejszego do usprawiedliwienia. Mówi się o Stuartach rzeczy jak najgłupsze, ale mało się wie o tym, co wówczas rzeczywiście przemawiało za ich wrogami. Zagadnienie to łączy się z faktem, o którym nasi wyspiarscy dziejopisowie najczęściej zapominają, a mianowicie ze stosunkami na kontynencie. Należy pamiętać, że choć Stuartom nie powiodło się w Anglii, walczyli oni o rzeczy, które powiodły się w Europie. Z grubsza biorąc, były to, po pierwsze, wyniki kontrreformacji, które kazały szczerym protestantom patrzeć na katolicyzm Stuartów bynajmniej nie jako na ostatni błysk gasnącego ognia, ale jak na szerzący się pożar. Karol II na przykład to był umysł tęgi, sceptyczny, aż drażniąco kpiarski — a przy tym niezachwianie, z pewną nawet niechęcią, przekonany o słuszności katolicyzmu jako filozofii. Drugim i ważniejszym motywem obawy przed Stuartami była ta zupełnie przeraźliwa autokracja, którą wznoszono we Francji jakby jakąś Bastylię. Autokracja ta była logiczniejsza i pod wieloma względami bardziej równościowa i sprawiedliwa niż oligarchia angielska, ale w razie buntu lub nawet zwykłego oporu stawała się prawdziwą tyranią. Nie było tam żadnych z angielskich środków bezpieczeństwa, takich jak sądy przysięgłych i dobre przepisy starego prawa zwyczajowego. Na lettre de cachet nie było rady, podobnie jak na magię. Anglikom, którzy wykraczali przeciw prawu, powodziło się lepiej niż Francuzom. Francuski satyryk mógł był zapewne odpalić, że to właśnie Anglikom posłusznym prawu powodziło się gorzej niż Francuzom. Kierowanie życiem zwykłych ludzi należało do pana z dworu. Był on jednak skrępowany samym faktem piastowania urzędu. Był silniejszy jako pan wsi, ale słabszy jako przedstawiciel króla. Broniąc tego stanu rzeczy, wigowie na pewno nie bronili demokracji, ale niewątpliwie bronili wolności. Bronili nawet pewnych resztek wolności średniowiecznej, choć nie najlepszych. Bronili sądów przysięgłych, ale nie cechów. W feudalizmie tkwiło może trochę lokalizmu, niepozbawionego elementów liberalnych, które utrzymały się w ustroju arystokratycznym. Miłośnicy takich rzeczy mogli się słusznie obawiać Molocha Państwa, którego Hobbes widział jako jednego potwora, a Francuzi jako jednego człowieka.
Wracając do faktów należy powtórzyć, że to, co w purytanizmie było czyste, było niestety przemijające, typowy zaś proces tego przemijania wyraził się w tym nadzwyczajnym człowieku, któremu przypisuje się powszechnie zasługę dopomożenia purytanizmowi do zwycięstwa. Oliver Cromwell był w świetle dziejów nie tyle przywódcą purytanizmu, ile jego poskromicielem. Niewątpliwie miotały nim ponure religijne namiętności tego okresu, na pewno w młodości, a może i przez całe życie. W miarę jednak jak rósł w znaczenie, bronił w coraz silniejszym stopniu pozytywizmu Anglików przeciw purytanizmowi Szkotów. Cromwell należał do szlachty purytańskiej, stawał się jednak coraz bardziej szlachcicem, a coraz mniej purytaninem. Był wyrazicielem procesu, na skutek którego rządy szlachty stały się w końcu czysto pogańskie. Tu leży klucz do większości spraw, za które się go chwali lub gani, klucz do względnego rozsądku, tolerancji i nowoczesnej sprawności wielu z jego posunięć; klucz do względnej brutalności, przyziemności, cynizmu i braku wyczucia przy wielu innych posunięciach. Był on przeciwieństwem idealisty, toteż nie można go podawać za ideał bez popadnięcia w absurd. Był jednak, podobnie jak większość szlachty, typem szczerze angielskim, nie bez ducha publicznego, a na pewno nie bez patriotyzmu. Kiedy uchwycił władzę osobistą, która zniszczyła bezosobowy i idealistyczny ustrój, było coś angielskiego właśnie w samym nierozsądku tego kroku. Akt zabicia króla nie ciąży, moim zdaniem, w pierwszym rzędzie na nim, a na pewno nie był to czyn typowy dla Cromwella. Było to ustępstwo na rzecz wysokich, nieludzkich ideałów małej grupki prawdziwych purytanów, z którymi Cromwell musiał wejść w kompromis, ale z którymi następnie wszedł w konflikt. Więcej było logiki niż okrucieństwa w tym akcie, co nie było w stylu Cromwella. Traktował on bowiem z bestialskim okrucieństwem Irlandczyków, na których, w świe tle nowego duchowego ekskluzywizmu, patrzono jak na bestie — czy też, jakby brzmiał nowoczesny eufemizm, jak na tubylców. Jego praktyczne usposobienie było raczej skłonne do tego, by „wyrzynać” ludzi w świecie, który on sam uważał za kresy cywilizacji — niż składać z ludzi ofiary w kraju, który był jądrem i forum tej cywilizacji. Nie jest on typowym okazem królobójcy. W pewnym sensie tego rodzaju wyczyn przerastał jego możliwości. Prawdziwi królobójcy zabijają pogrążeni w rodzaj transu czy wizji. Jego zaś nie nękały wizje. Do prawdziwego starcia między religijną a racjonalną stroną siedemnastowiecznego ruchu doszło symbolicznie owego burzliwego dnia pod Dunbar, kiedy bredzący kaznodzieje szkoccy wzięli górę nad Lesliem i zmusili go do zejścia w dolinę, gdzie padł ofiarą cromwellowskiego zdrowego rozsądku. Cromwell oświadczył, że Bóg wydał ich w jego ręce. Wydał ich jednak ich własny Bóg, ciemny, nienaturalny Bóg kalwińskich snów, równie dławiący jak strach nocny i równie przemijający.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Krótka historia Anglii»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Krótka historia Anglii» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Krótka historia Anglii» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.