Jessica Steele - A jednak miłość

Здесь есть возможность читать онлайн «Jessica Steele - A jednak miłość» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Современные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

A jednak miłość: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «A jednak miłość»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Naylor Massingham uznał, iż Leith wywiera zły wpływ na jego kuzyna. Aby usunąć ją z pola zainteresowania Travisa, zaproponował jej fikcyjne zaręczyny, grożąc jednocześnie utratą posady, gdyby się nie zgodziła. Leith nie miała wyboru. Przyjęła warunki swojego szefa, choć, jak sadziła, jedynym uczuciem, które mogło ich połączyć, była wzajemna nienawiść…

A jednak miłość — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «A jednak miłość», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Powiedziałeś matce o Rosemary…

– Na litość boską, nie! – przerwał oburzony. – Rosemary tak się trzęsła o to, żeby rodzina nie miała pojęcia o naszej miłości, że zachowałem jej nazwisko w najgłębszej tajemnicy. Ojciec powiedział zresztą, że w pracy idzie mi dobrze, stąd też doszli do wniosku, że musi w to być zamieszana kobieta, ale…

Tym razem Leith wpadła mu w słowo, naprawdę zaintrygowana:

– Ale… jeżeli nikomu nie powiedziałeś o Rosemary, to nie podałeś też nikomu jej adresu. Jak u licha twój kuzyn wiedział, gdzie szukać?

– Nie wiedział. Wściekła determinacja i niesamowite szczęście zaprowadziły go do twoich drzwi.

Leith nie była taka pewna tego szczęścia! Wolałaby, żeby go nie miał aż tyle, nie powiedziała jednak nic na ten temat.

– Jak to? – zapytała jedynie.

– Wygląda na to, że Naylor spędził całe godziny na sprawdzaniu moich dawnych znajomości bez rezultatu, kiedy ktoś przypomniał sobie, że często widywał mój samochód przed tym domem. Przyjechał i mój samochód stał tu rzeczywiście. Tak mnie odnalazł.

Jak wiele potrafi zdziałać odrobina wściekłej determinacji, pomyślała Leith, po czym zapytała:

– A dlaczego zadzwonił akurat do moich drzwi? – przypomniała sobie, jak ten ohydny typ naciskał jej dzwonek przez dobrych parę chwil. – To nie jest przypadek, żeby w całym bloku trafić na to jedno, jedyne mieszkanie, w którym akurat byłeś.

– To nie przypadek, po prostu kolejny łut szczęścia. Nie wszystko pamiętam z przebiegu ostatniej nocy, ale wydaje mi się, że miałem wtedy odrobinę… hm… zachwianą równowagę. W takim stanie musiałem niechcący upuścić kluczyki od samochodu. Naylor wszedł do budynku i właśnie zaczął mnie szukać, kiedy zobaczył na wycieraczce, tuż pod twoimi drzwiami, komplet kluczy. Rozpoznał je po breloczku z alzackich winnic. – Wstał, zbierając się do wyjścia i dodał serdecznie: – Dziękuję, że zaopiekowałaś się mną ostatniej nocy, Leith.

– A od czego są przyjaciele? – uśmiechnęła się, odprowadzając go do drzwi.

– Wybaczyłaś mi zatem?

– Oczywiście – zapewniła go wesoło, ale, tknięta nagłą myślą, zapytała jeszcze: – Czy… wyjaśniłeś może kuzynowi, że nie jestem twoją przyjaciółką… to znaczy, dziewczyną?

– Nie mogłem. Bałem się, że powiem za dużo i wspomnę o Rosemary i… – Travis urwał, po czym zapytał szybko: – Czy Naylor… zachowywał się uprzejmie ostatniej nocy?

– Uprzejmie? – zdziwiła się Leith.

– Pomyślałem sobie… wiesz, on potrafi czasami być… gwałtowny. Jeżeli myślał, że ty… – zawiesił głos. Wydawał się w tej chwili tak znużony i wyczerpany, że Leith nie miała serca powiedzieć mu, jak brutalnym draniem okazał się jego kuzyn.

– Był czarujący – skłamała bez żalu. Widać było, że mu ulżyło.

Następnego dnia zdążyła już dojść do siebie po tych niezwykłych wydarzeniach. Kiedy jednak ubrana w plisowaną spódnicę i obszerny żakiet jechała do pracy, myśli o kuzynie Naylorze, bo tak go teraz nazywała, bez przerwy krążyły gdzieś na granicy świadomości.

Miała go przed oczami, kiedy skręcała na parking dla pracowników. „Gwałtowny" to było za słabe określenie jego zachowania! Oczywiście, jeśli ktoś spędził pół nocy na ulewnym deszczu w poszukiwaniu Travisa, na pewno nie mógł tryskać humorem. Zwłaszcza jeśli był to kuzyn Naylor.

W myślach cieszyła się – dobrze mu tak, szkoda, ze nie było oberwania chmury z huraganem – gdy nagle, po drugiej stronie parkingu, gdzie zwykle ustawiali swe wozy szefowie firmy, ujrzała nowy samochód. I to jaki! Jaguar był długi, smukły i jakby wprost z fabryki. Leith wysiadła z małej, wcale nie smukłej i pamiętającej lepsze czasy mini. Wtedy przypomniała sobie, ze dziś właśnie miały sprowadzić się tu wszystkie grube ryby od Massinghama.

Ruszyła w stronę biura. O ile Jimmy mówił prawdę- a jego źródła zwykle były pewne – pan Massingham również miał przyjechać. Leith miała dziwne przeczucie, że jaguar należy właśnie do niego.

Wchodząc powiedziała „dzień dobry" kilku pracownikom, po czym skierowała się do biura swego kierownika działu, Roberta Drewera. Po drodze doszła do budującego wniosku. Nic dziwnego, że firma Massingham jest tak potężna i sprawna. Nie każdy szef przybywa do pracy jeszcze przed swoimi pracownikami. Ten facet musi być pracoholikiem!

Po krótkiej dyskusji z Robertem Drewerem zabrała kilka dokumentacji i przeszła do swojego pokoju, do którego właśnie wszedł także jej asystent.

– Dzień dobry, Jimmy – przywitała go. – Wygląda na to, że będzie masa roboty!

– A co nowego poza tym? – zapytał wesoło.

– Możesz połączyć mnie z Greatrix? – poprosiła i poprawiając rogowe okulary na nosie dodała: – Masz ładny krawat!

– Na cześć nowych kolegów – wyszczerzył zęby.

– Kto wie, może przyjdą nas sobie obejrzeć?

Leith zabrała się do roboty, szczerze powątpiewając, czy obejrzą nowych kolegów choćby z daleka, uśmiechnęła się jednak na to niedbałe określenie wyższych rang.

Pomyliła się jednak, sądząc, że nie spotkają nikogo z nowego skrzydła. Około jedenastej wróciła do biura po krótkiej konsultacji z Dave'em Smithem i wtedy Jimmy oznajmił tryumfalnie:

– Wiedziałem, że nie na próżno wkładam krawat! Mieliśmy gościa!

– Kogoś z Massingham? – zapytała zaskoczona Leith.

– Samego szefa we własnej osobie! – odparł.

– Pana Massinghama? – dopytywała się, nie kryjąc zdumienia.

– Jak Bozię kocham! Przyszedł z kimś z kadr i panem Cathamem – ciągnął Jimmy, wspominając nazwisko szefa Vasey. – Pan Massingham chciał nie tylko spotkać się z wszystkimi kierownikami, ale także obejrzeć sobie każde biuro!

Leith żałowała trochę, że nie udało jej się zobaczyć szefa, ale wróciła do pracy. Była jedynie małym kółeczkiem w ogromnej machinie i pan Massingham na pewno nie przyjdzie po raz drugi, a nawet jeśli ma dobrą pamięć do twarzy i tak nie będzie pamiętał, z kim się spotkał, a z kim nie.

Wkrótce potem tak zajęła się swoją pracą, że posłała Jimmy'ego po jakieś papierzyska i zapomniała zupełnie o panu Massinghamie.

Stała zwrócona plecami do drzwi, szukając w szafie potrzebnych papierów, kiedy usłyszała, że ktoś wchodzi do pokoju.

– Dobra, Jimmy – powiedziała, nie odrywając wzroku od trzymanych w dłoni dokumentów. Miała zamiar dodać jeszcze, że zaraz zabiorą się do rozpracowywania materiałów, które przyniósł, kiedy odezwał się jakiś głos, ale zdecydowanie nie był to głos Jimmy'ego.

– Leith Everett? – zapytał. Był wybitnie męski i na pewno nie należał do żadnego z pracowników biura… choć chyba go gdzieś słyszała i to zupełnie niedawno.

Powoli odwróciła się i podniosła głowę. I po raz drugi, od chwili poznania tego człowieka, otworzyła usta ze zdumienia. Szok zamurował ją kompletnie, patrzyła nieruchomo na ciemnowłosego, ciemnookiego mężczyznę, który także zdawał się nie wierzyć własnym oczom.

– Bogowie – mruknął. – To nie możesz być ty!

– C-co pan tu robi? – wykrztusiła.

Już przedtem zorientowała się, że mężczyzna, którego przezwała Kuzynem Naylorem, odpowiada tylko na te pytania, które sam uzna za stosowne. Teraz także pozwolił, by jej pytanie zawisło w próżni. Podszedł bliżej, objął uważnym wzrokiem jej gładko ściągnięte do tyłu włosy i bez słowa zerwał jej z nosa okulary. Wyglądało na to, że chce sprawdzić, czy jej zielone oczy mają ten sam kolor, jaki miały we wczesnych godzinach niedzielnego poranka.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «A jednak miłość»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «A jednak miłość» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «A jednak miłość»

Обсуждение, отзывы о книге «A jednak miłość» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x