– Ty czarownico! – szepnął miłośnie. – A zaraz następnego dnia dobiłaś mnie wymawiając pracę. Nie mogłem pozwolić ci odejść. Dlatego zareagowałem tak gwałtownie.
– Raz-dwa przywołałeś mnie do porządku, czyż nie? – roześmiała się.
– Masz rację – zaśmiał się. – Ale i tak nie miałem pewności, czy po prostu nie odejdziesz, nie czekając na moją zgodę. Omal nie zwariowałem, zanim nie zobaczyłem cię w piątek.
– Przecież spotkaliśmy się wczoraj rano na korytarzu. Udałeś, że mnie nie widzisz – przypomniała mu.
– Jak mogłem cię zaczepić? Twoja mina wskazywała, że nie masz ochoty na rozmowę – skontrował Naylor. – Ale i tak potem przyszedłem po ciebie!
– Serio? – podskoczyła.
– Serio – potwierdził. Po tym wszystkim nie wyobrażałem sobie, że mógłbym nie zobaczyć cię przez cały weekend. Nigdy przedtem nie tęskniłem za nikim. Co za potworne uczucie!
– I dlatego posłałeś po mnie wczoraj po południu? Skinął głową.
– Nie byłem pewien, czy mi uwierzysz, że wujostwo chcą cię lepiej poznać, ale tylko to mogłem wymyślić, żebyś się zgodziła.
– Kłamałeś!
– Tak i nie – odparł. – To prawda, że moja rodzina chce cię poznać… choć nigdy tego nie powiedzieli.
– Ty kłamczuchu! – uśmiechnęła się z uwielbieniem.
– To też prawda -zgodził się wesoło, choć jego twarz pociemniała na chwilę. – Zaledwie tam dotarliśmy, a już znowu z zazdrości traktowałem cię… no, brutalnie.
Leith podniosła na niego oczy i zrozumiała, jak straszne przeżywał tortury.
– A ja – wyszeptała cichutko – gdy tylko zobaczyłam cię znowu, miałam ochotę zatrzeć wszystko, co było, o tak – i leciutko, bardzo leciutko pocałowała go.
– Naprawdę? – zapytał zdumiony.
– Słowo skauta! – uśmiechnęła się.
– Jesteś cudowna, będę ci to mówić codziennie. Wtedy, kiedy uciekłaś przede mną do sypialni, nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Bałem się, że skrzywdziłem cię mimo woli. Chciałem nareszcie skończyć tę farsę, wyznać, co czuję naprawdę. Ale nagle pojawił się Travis z inną kobietą, a ty zniknęłaś…
– Znalazłeś mnie bardzo szybko – zauważyła.
– Pewnie, że tak – odparł dumnie i podniósł do ust jej dłoń, całując palec z pierścionkiem.
– Zaraz ci go oddam – wymamrotała niezręcznie.
– Co?
– Pierścionek.
– Nie podoba ci się? Jeżeli nie, to…
– Nie o to chodzi – przerwała. – Jest piękny. Po prostu, skoro nie jesteśmy zaręczeni, nie chciałabym…
– Nie jesteśmy zaręczeni? Bogowie, Leith, a jak sądzisz, o czym mówię od dłuższego czasu? Musimy się pobrać jak najszybciej.
– Pobrać? – wykrztusiła. – M-my?
– A nie chcesz? – zapytał na swój dawny, bezpośredni sposób.
Nie zastanawiała się ani chwili.
– Jasne, że chcę – odparła.
– Wyjdziesz za mnie?-upewnił się Naylor, jak zwykle chciał mieć wszystkie kropki nad I i kreseczki nad T.
– Jesteś pewien?
– Jak niczego na świecie – rzekł poważnie. – Wczoraj, kiedy śmiałaś powiedzieć, że nie wyjdziesz za mnie, sam byłem porażony siłą mojej reakcji. Wiedziałem, że nie spocznę, dopóki nie zostaniesz moją żoną. A teraz odpowiedz mi po prostu tak i przestań mnie już męczyć – poprosił.
– Tak, proszę pana – odparła posłusznie i roześmiała się, a on razem z nią.
***