– Tylko dopóty, dopóki nie wrócisz na właściwą drogę – dodała mama, wstając i wygładzając fałdy spódnicy.
– Wy po prostu myślicie, że nie można mi ufać, a ja zrobiłam wszystko, co mogłam, żeby nie… żeby nie… żeby… uuuu-uuuu.
– W ogóle nie powinnam była zaczynać. Nigdy nie udaje mi się dokończyć zdania. Rozryczałam się. Wybiegłam z pokoju… nie miałam dokąd pójść, ponieważ oni siedzieli na moim łóżku.
– Gemma! – krzyknął za mną tato.
– Zostaw ją… – odezwała się mama.
Zbiegłam na dół z prędkością stu mil na godzinę. Ukryłam się w kuchni, dysząc ciężko.
Potem mama i tato zeszli za mną, a ja pobiegłam z powrotem i zamknęłam się w swoim pokoju.
– Sukinsyny, sukinsyny, SUKINSYNY! – wrzeszczałam.
Wokół panowało wyrozumiałe milczenie.
Niebawem uspokoiłam się i postanowiłam rozegrać wszystko na zimno. Żywiłam nadzieję, że sprawy jakoś same się ułożą. Nie wychodziłam przez cały tydzień… I co z tego? Smółki już nie było, czyż nie? Reszta paczki wałęsała się po plaży, ale przez parę dni mogłam się bez tego obyć. A jednak w weekend poszłam do pracy. Nie zamierzałam tego odpuścić.
Miałam lekką i przyjemną pracę. Polegało to na podawaniu herbaty turystom. Tak naprawdę, patrząc wstecz, nie nazwałabym jej lekką ani przyjemną. Raczej katorżniczą. I tylko w takim zadupiu jak Minely-on-Sea podawanie herbaty można uważać za coś podniecającego. Ale ja uważałam, że to sam miód. Zresztą rzeczywiście miałam z tego jakieś pieniądze.
Nikt mi nie powiedział ani słowa. Pozwolili mi zmyć się z domu, nie pytając nawet, dokąd idę.
Kiedy wreszcie dotarłam do herbaciarni U ciotki Joan, zastałam tam jakąś dziewczynę, nakrywającą stoliki przy oknie. Z zaplecza wyszła ciotka Joan i…
– Och… to ty, Gemmo?… Co za niespodzianka.
– Pracuję tutaj – pozwoliłam sobie przypomnieć. Ciotka Joan spojrzała na mnie sponad okularów. Nie jest moją ciotką… o ile wiem, nie jest niczyją ciotką. Sama się tak nazwała w związku z szyldem swojej herbaciarni.
– Słyszałam, że ostatnio byłaś trochę niegrzeczna, Gemmo – powiedziała uprzejmie.
Odparłam coś w sensie: tak? No i co z tego? Co to ma wspólnego z nią? Dopóki nie wsadzam języka w gardło mojego chłopaka na oczach klientów zajadających ciasteczka…
– Twój ojciec rozmawiał ze mną – mruknęła, patrząc na mnie z rezerwą.
Nie odzywałam się. Po prostu czekałam.
– Obawiam się, że nie będziesz mogła już tu pracować…
– Zabrakło jej nawet tej odrobiny przyzwoitości, żeby udawać zakłopotanie.
– Czy muszę jeszcze coś dodawać? Czy muszę mówić, jak byłam wściekła? Ten stary sukinsyn jednym telefonem odebrał mi moją pracę.
– Nie musiał tego robić.
– Nie miał prawa!
– A jeśli chodzi o nią, tę starą hipokrytkę, to co ona sobie myśli? Ze niby czym jest?
– Od kiedy jest pani inspektorem obyczajówki? – zapytałam.
– Zbędna uszczypliwość – ucięła. – Przykro mi, ale nie mogę na własną odpowiedzialność zatrudniać nikogo wbrew życzeniom rodziców. – Po tych słowach zakręciła się na pięcie i podreptała z powrotem.
Odwróciłam się, patrząc na dziewczynę, która gwałtownie poczerwieniała i próbowała się ukryć za stosem talerzyków. Pewnie myślała, że czekając na wrzątek w kuchni oddawałam się orgiom.
Czułam się wprost niewiarygodnie upokorzona.
– Niech mnie szlag, jeśli chciałabym pracować w lokalu, gdzie konfitura z truskawek zalatuje RYBĄ! – wrzasnęłam co sił w płucach i wybiegłam jak burza z herbaciarni.
To musiało jej dopiec. Kiedyś, widać źle oceniwszy mnie jako osobę zaufaną, zdradziła się, że smaży swoje domowe konfitury w tym samym rondlu, w którym gotuje jedzenie dla kota. Całe Minely powinno się o tym dowiedzieć, nim zapadnie noc.
Szłam brzegiem plaży i płakałam, płakałam, wpadałam w furię i znów płakałam. Moje dotychczasowe życie legło w gruzach. A jednocześnie ta stara torba, cioteczka Joan, mogła cieszyć się każdą chwilą.
Wśród miejscowych sklepikarzy panował mit, że wszystkim kłopotom winne są tutejsze dzieciaki. Jeśli ktoś zgiął antenę samochodową albo na plaży wywrócił kosz na śmieci, zbierali się wszyscy jak stado wron i ponuro rozprawiali o „dzisiejszej młodzieży”, o braku dyscypliny i o tym, jak młodzi dewastują Minely. Oczywiście z zadowoleniem witali przyjezdnych łobuzów w dowolnej liczbie. Tamci mogli ganiać po całym mieście rzygając, wrzeszcząc i kopiąc kosze, a uchodzili za pełnych energii młodzieńców.
Z punktu widzenia właściciela jakiegokolwiek interesu, w zasadzie każdy, kto ma piątaka w kieszeni, jest Matką Teresą z Kalkuty.
Turyści stanowili główne źródło dochodów Minely. Gdyby to zależało od sklepikarzy, całe miasto powinno się zamykać na zimę, a mieszkańców wysyłać do Scarborough, na Syberię czy gdzieś indziej. Ale to odrębna historia.
Choć byłam wściekła na ciotunię Joan, moje uczucia w stosunku do niej były niczym ciepły wiosenny poranek w porównaniu z przenikającą do głębi duszy nienawiścią do moich ukochanych rodziców.
Tamtego dnia nie wróciłam do domu. W proteście spędziłam poza domem cały weekend.
Riposta: zakaz wychodzenia z domu również w weekendy.
Moja następna sztuczka polegała na nie wracaniu do domu aż do dziesiątej wieczorem w dni powszednie. Dyscyplinując mnie, nie mogli mi przecież zabronić wychodzenia do szkoły. Załatwili to w taki sposób, że tato odwoził mnie po lekcjach. Mój Boże! Przecież wszyscy wiedzieli, o co chodzi. On wręcz wkraczał do klasy, żeby mnie odebrać! Myślałam, że umrę ze wstydu.
Sprawy zaczęły wymykać się spod czyjejkolwiek kontroli. Widziałam, że mamę zaczynają ogarniać wątpliwości, ale tato zdążył się już nabuzować na dobre. Któregoś wieczoru słyszałam ich kłótnię. Cieszyłam się, że mama próbuje go powściągnąć, w tym czasie jednak każde ustępstwo mogłoby nadwątlić jego autorytet. Pewnie łatwiej byłoby powstrzymać papieża od błogosławienia dzieci. Naturalnie mama nie miała nawet punktu zaczepienia, bo w końcu sama to rozpętała.
Moja mama jest w tej rodzinie filozofem.
– Mamy w sobie pod dostatkiem miłości, Gemmo – tłumaczyła. – Mamy pod dostatkiem wielkoduszności. Jesteśmy gotowi do kompromisu. Wcale nie lubię traktować cię, jakbyś była małym dzieckiem. Musisz nam tylko udowodnić, że potrafisz przestrzegać kilku prostych zasad, i natychmiast możemy powrócić do normalnego, rodzinnego życia. Znajdziesz nową pracę i będzie ci wolno zostawać w weekendy poza domem. Musimy jedynie zobaczyć trochę odpowiedzialności z twojej strony. To wszystko, czego żądamy.
Moim rodzicom należała się porządna lekcja.
Nie musisz mi nic mówić. Sam miałeś potworne konflikty z rodzicami. Życie jest odrażające. Myślisz sobie, dlaczego miałbym to znosić? No właśnie, dlaczego? Może rzeczywiście odejść? To proste, to nic nie kosztuje. I wspaniale upraszcza wszystko.
Tylko że tak naprawdę to wcale nie jest łatwe, mam rację? To znaczy, może być łatwe albo trudne. Tylko kto to ma wiedzieć zawczasu? Jest się tylko dzieciakiem, wszystkiego trzeba się dopiero uczyć. Niestety nie można wejść do księgarni i poprosić o odpowiedni podręcznik.
No cóż, proszę bardzo – na to właśnie czekałeś.
GEMMA BROGAN
PRAKTYCZNY PODRĘCZNIK UCIECZKI Z DOMU
Przewodnik krok po kroku dla nieuleczalnych malkontentów
Czego potrzebujesz: ubrania – wełniany sweter, ciepła bielizna, dużo ciepłych rzeczy. Dużo bielizny i różnych rzeczy osobistych. Nieprzemakalny płaszcz. Śpiwór. Ołówek i papier. Pieniądze. Karta kredytowa twojego ojca z numerem PIN.
Читать дальше