– A Fiona?
– Przeżyłem kolejną bitwę w sądzie – powiedział z goryczą. – Matka Sary miała już w tym czasie inne problemy niż mała wnuczka, ale winiła mnie za wszystko, co stało się z córką i wiedziała, że może mnie zranić zatrzymując Fionę. Przekonywała sąd, że była dla niej matką od chwili narodzin i że ja nie mogę zrezygnować z pracy, bo nie mam innych środków utrzymania oraz muszę spłacić wysokie rachunki szpitalne. Wygrała. Mnie przyznano prawo do kontaktu z dzieckiem, ale nie uwierzyłabyś, ile ta kobieta wynajdywała ważnych powodów, żeby mi to uniemożliwić. Mogłem jedynie telefonować do Fiony. – Skrzywił się. – Zdajesz sobie sprawę, jak trudno jest utrzymać jakiś uczuciowy związek z dzieckiem przez telefon?
– Więc…
– Więc postanowiłem trochę odczekać – powiedział niskim głosem. – I wtedy dostałem list od Richarda, z propozycją pracy w Australii. Wspomniał, że ty też wyemigrowałaś. Zacząłem myśleć o wyjeździe i pozwoliłem sobie pomarzyć…
– Więc oddałeś Fionę jej babci – stwierdziła spokojnie.
– Nie. – Nagle jego głos zabrzmiał zdecydowanie. Obrócił się do Christy i ujął jej dłoń. – Ale zdecydowałem się na cholernie ryzykowną grę.
Przyciągnął jej wzrok i nie spuszczał z niej oczu. Chciał, by mu uwierzyła.
– Wtedy zdawałem już sobie sprawę, że matce Sary nie zależy na wnuczce, a jedynie na tym, by mi dopiec. Oddała Fionę do szkoły z internatem… Do internatu! Tylko w jednej szkole przyjmują tak małe dzieci i kosztuje to fortunę. Odmówiłem po prostu płacenia rachunków, wyjechałem do Australii i zacząłem czekać…
– Adamie…
– Kiedy rachunki nie zostały zapłacone, szkoła odesłała Fionę do domu – kontynuował. – A w domu była Helen z nowym mężem. Nagle w ich domu pojawiło się czteroletnie dziecko i wcale im się to nie podobało. Mąż Helen może być sobie lordem, ale nie opływa w pieniądze. Nie miał zamiaru płacić rachunków za dziecko, które ma ojca. Oznajmił żonie, że nie życzy sobie Fiony na stałe w ich życiu. Helen miała więc dziecko, którego nie chciała, a ja byłem w Australii.
– Więc…
– Więc zadzwoniła do mnie i kazała przyjechać po Fionę. Odpowiedziałem, że już jej nie chcę…
– Adamie!
– Powiedziałem, że spotkałem kobietę, którą pokochałem i z którą chcę się ożenić. Dziecko byłoby tylko zawadą…
– Ty…
– Christy… – Adam uśmiechnął się nieoczekiwanie młodzieńczym, pełnym życia uśmiechem. – Nie rozumiesz? Jak tylko Helen pomyślała, że nie chcę Fiony, uznała, że jej największym pragnieniem jest przekazać ją mnie. Oświadczyła, że jej stan zdrowia nie pozwala dłużej zajmować się dzieckiem. Zrzekła się praw opiekuńczych i oddała Fionę do domu dziecka. – Pokręcił głową. – Przyznaję, nie spodziewałem się, iż posunie się aż do tego. Przedstawiciele opieki społecznej skontaktowali się ze mną i dwa dni później byłem na miejscu. Jak więc widzisz…
– Adam, nie mów dalej – poprosiła słabym głosem. – Nie mogę tego znieść.
– Christy, wyjdziesz za mnie? Zapadła cisza.
– Dlaczego? – spytała po chwili bez tchu. Zamknęła oczy. – Bez względu na to, co powiedziałeś matce Sary, wyjeżdżając do Londynu nie pragnąłeś, bym była twą żoną… Może kochanką, ale nie żoną…
Adam schylił się i ostrożnie przeniósł śpiącą dziewczynkę na leżące za nim poduszki. Nie poruszyła się. Podniósł psa z kolan Christy i położył go obok córki. Potem ujął dłonie Christy.
– Powiedziałem prawdę matce Sary – oświadczył spokojnie. – Niczego nie pragnąłem bardziej niż poślubić pewną kobietę z Australii. Ale ta dama… – Z czułością patrzył na zwróconą ku niemu twarz Christy. – Moja ukochana powiedziała mi, że nie chce mieć nic wspólnego z dziećmi. Oświadczyła to tak jednoznacznie i poważnie, że uwierzyłem jej. Byłem głupcem aż do dzisiejszego popołudnia, kiedy zobaczyłem twój wybuch złości. – Przytulił ją. – W twoich oczach zobaczyłem wściekłość i bezradność, które sam czułem przez ostatnie lata. – Pocałował ją delikatnie. – Kocham cię, Christy. Kocham cię od pięciu długich lat i cokolwiek mi teraz odpowiesz, będę kochał cię nadal. Wyjdziesz za mnie?
Spojrzała mu w oczy. Zobaczyła w nich wszystko, co chciałaby widzieć. Była w nich miłość, czułość i spokój.
Podniosła ręce i przyciągnęła jego głowę. Pocałunek trwał całą wieczność.
– Och, Adamie – szepnęła, wracając do rzeczywistości.
– Nie proszę, byś była dla Fiony matką na pełnym etacie – zastrzegł się szybko. – Przemyślałem to już i…
– Od popołudnia? – zażartowała.
– Od popołudnia. – Pocałował ją lekko w czubek nosa. – Domek, w którym teraz mieszkam jest do kupienia. Jest ślicznie położony. Mógłby być domem naszych marzeń. A poza tym, przyszło mi do głowy, że skoro naszą najbliższą sąsiadką jest Amy Haddon…
– Byłaby wspaniałą przyszywaną babcią…
– Nie tylko dla Fiony. – Adam uśmiechnął się.
– Kate też stoi w kolejce.
– Amy będzie miała dwoje wnuków…
– A to dopiero początek – zapewnił z udawaną powagą.
Udała, że się zastanawia.
– Sądzisz więc, że Kate i Richard będą mieli więcej dzieci? – spytała i napotkawszy wzrok Adama, roześmiała się. – Kochanie – powiedziała z czułością – myślę, że Amy może mieć tuzin wnuków.
– No, to byłaby chyba przesada. – Ze śmiechem przytrzymał ją na odległość ramienia. – Czy to znaczy, że zgadza się pani wyjść za mnie, panno Blair?
Spojrzała na niego zamglonym wzrokiem i uśmiechnęła się. Jej świat wirował szaleńczo ze szczęścia wokół epicentrum, którym były oczy Adama.
– Oczywiście, że pana poślubię, doktorze – powiedziała oficjalnym tonem. I zupełnie już innym dodała:
– Och, Adamie, mój najdroższy…
***