– To, że nie wiedziałam o istnieniu twojej żony – wybuchnęła. – Sądzisz, że przed laty pozwoliłabym ci się pocałować wiedząc, że jesteś żonaty?
Na twarzy Adama pojawił się cień uśmiechu. – Och, Christy…
– Nawet tego nie pamiętasz – powiedziała ze złością. – Zwyczajny pocałunek. Pocałować kogoś, żeby nie myśleć o Sarze. Ale ja… nie pozwoliłabym ci się pocałować…
– Dlaczego? – wtrącił, przerywając narastającą w niej histerię.
– Bo… – zająknęła się. – Bo nie całuję się z żonatymi mężczyznami.
Kiwnął głową ze zrozumieniem. Podszedł do szafki, wyjął kubki, wsypał do nich kawę i zalał wodą.
– Robię herbatę – przypomniała z wyrzutem Christy.
– Zanim ją zrobisz, będzie rano. – Odstawił czajnik i odwrócił się do niej. – Christy, pamiętam ten pocałunek.
Zagryzła usta.
– Nie powinnam była o tym mówić – powiedziała z goryczą.
– A ja nie powinienem był wtedy cię pocałować – przyznał miękko. – To prawda. Nie miałem prawa. Ale byłem taki nieszczęśliwy, życie było dla mnie piekłem, a ty byłaś młoda, cudowna i pełna radości życia… Najbardziej pociągająca kobieta…
– Nie tak jak Sara – przerwała.
– To nie była już Sara – odparł ze smutkiem w głosie. – Albo starała się odgrywać jakąś rolę, albo była w stanie maniakalnym, albo nic do niej nie docierało. Moment, w którym ją spotkałaś… był jednym z ostatnich, kiedy robiła wrażenie normalnej.
– Potrząsnął głową. – Na parę dni przed przyjazdem do was zaakceptowałem fakt, że nasze małżeństwo się skończyło. Sara była prawie zdrowa, ale nie umiała żyć zwyczajnym, codziennym życiem. Chciała wyjeżdżać na narty albo do jakichś egzotycznych miejsc, żeby potańczyć czy poszaleć w towarzystwie. Tak, jakby coś ją gnało. I wtedy Richard zaprosił mnie do waszego domu na urlop. A tam spotkałem ciebie.
– Nie pamiętałeś mnie – zarzuciła mu cierpko. – Kiedy spotkaliśmy się na lotnisku…
Położył ręce na jej ramionach.
– Pamiętałem cię, Christy. Jak myślisz, dlaczego tu przyjechałem?
Świat Christy zamarł w bezruchu. Jej twarz stała się biała jak papier.
– Przestań – zaprotestowała słabym głosem. – Nie żartuj sobie ze mnie, Adamie.
– Nie żartuję. Nigdy w życiu nie mówiłem tak poważnie jak teraz.
– Nie poznałeś mnie.
– To prawda. – Uśmiechnął się do niej. – Nie od razu. – Dotknął jej włosów. – Kiedy widziałem cię ostatnio, miałaś ciemne włosy. Pamiętam ich kasztanowy odcień.
– Ciemne… – Christy ściągnęła brwi. Nagle wokół jej oczu pojawiły się zmarszczki śmiechu. Przypomniała sobie ten okres podczas studiów, kiedy nie cierpiała swych blond włosów i przez całe trzy miesiące była oszałamiającą szatynką. Potem przez jakiś czas była ruda, ale kolejno użyta farba nadała włosom odcień patynowej zieleni i wówczas z ulgą wróciła do swego naturalnego koloru.
– Naprawdę jesteś blondynką? – Nadal trzymał ręce na jej ramionach.
– Tak. – Próbowała odsunąć się, ale tylko wzmocnił uścisk. – Jesteś szalony, Adamie McCormack, twierdząc, że przyjechałeś aż do Australii, by zobaczyć kobietę, której nie widziałeś od pięciu lat. Nie jestem tą samą Christy Blair. Nie jestem już studentką, ani szatynką. Wszystko się zmieniło.
– Nie.
Spojrzała na niego ze zdziwieniem, w jego zielonych oczach zobaczyła radosne błyski. Serce jej zadrżało i nogi się pod nią ugięły.
– Co… co się nie zmieniło? – spytała bez tchu.
– To. – Pochylił głowę i pocałował ją.
Tym razem był odpowiedni moment. Nigdy nie było tak wspaniale. Na tę chwilę czekała Christy przez całe życie.
Nadal nie znała odpowiedzi na wiele pytań, ale teraz nie było to dla niej ważne; mogła na nie poczekać. Powiedział, że pamiętał ją przez całe te pięć lat. Wierzyła mu – przynajmniej w tej chwili.
Całowała go z taką samą pasją, jak on ją. Objęła głowę Adama i przyciągnęła do swojej, pogłębiając pocałunek.
Adam przyciskał ją do siebie tak mocno, jakby już nigdy nie chciał wypuścić jej z objęć. Przez cienki materiał fartucha czuł smukłość jej pleców i wąską talię. W namiętnym pocałunku chciał dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Pragnął jej.
Christy była tego świadoma. I była z tego dumna. Sama przytulała się do niego coraz silniej. Nie w pełni zdawała sobie sprawę, co się z nią dzieje, ale była pewna, że jedynie Adam może ugasić narastający w niej płomień, który poczuła w sobie po raz pierwszy w życiu.
Wargami i językiem poznawała słony smak jego ust i języka. Pragnęła go. Pragnęła go od pięciu długich lat i wyobraźnia jej nie zawiodła. Właśnie tak miało być i tak miała to przeżywać. Wplotła palce w gęste, zmierzwione włosy i usłyszawszy jęk Adama spotkała się z nim spojrzeniem.
– Christy…
Jej imię zabrzmiało jak pieszczota – i wyznanie miłości. Niczego więcej nie mogła pragnąć. Miłość, czułość i pożądanie zawarte były w tym jednym słowie.
– Adam? – Uśmiechnęła się nieśmiało.
Położył dłoń na miękkiej wypukłości, gdzie stykały się poły fartucha zakrywające piersi. Delikatnie i powoli rozpinał guziki, jakby dotykał czegoś niezmiernie cennego. Później, równie wolno, zsunął z jej ramion fartuch, który opadł na ziemię.
Była naga. Nigdy dotąd nie stała naga przed mężczyzną, a mimo to nie była zawstydzona. Chciała, by Adam na nią patrzył. Należała do niego, tak samo jak on do niej. Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się łagodnie.
– Kocham cię, Adamie McCormack – powiedziała z czułością.
Delikatnie dotknął opatrunku na jej twarzy i przesunąwszy dłonią wzdłuż szyi objął pierś Christy.
– Jesteś cudowna, Christy. Marzyłem o tobie od tak dawna…
To nieprawda, pomyślała. To nie może być prawda, ale w tej chwili nie miała zamiaru podważać słów Adama. Sięgnęła do koszuli i rozpięła ją, by móc poczuć dłonią gęste włosy na jego piersi. Napawała się ich dotykiem.
I nagle znowu znalazła się w jego objęciach. Czuła, jak dłonie Adama pieszczą delikatnie gładką skórę, przesuwając się coraz niżej, z ramion do piersi, a potem z bioder do ud. Jęknęła z rozkoszy, kiedy poczuła dokąd dotarły w swych poszukiwaniach jego palce. Wygięła się w łuk. Bliżej, jeszcze bliżej, żądało jej ciało. Ogień trawił jej uda, piersi, samą jej istotę…
Na wpół przytomna od namiętnych pocałunków poczuła, że Adam podniósł ją i chwilę potem znalazła się na miękkim, wielkim łóżku w swojej sypialni.
W świetle księżyca widziała stojącego obok i przyglądającego się jej Adama.
– Christy… – szepnął niepewnym głosem. – Christy, kochanie…
Chwyciła go za rękę i przyciągnąwszy do siebie pocałowała. Tym razem to ona była pewna, że wie, co musi się stać.
– Pragnę cię, Adamie – powiedziała cicho. – Pragnę cię nade wszystko w świecie. Adamie…
Odsunął się nieco. Przez dłuższą chwilę patrzył na jedwabistą skórę połyskującą w nikłym świetle. Pochylił się i dotknąwszy zagłębienia przy szyi, przesunął dłoń ku wzniesieniu piersi, a następnie poprzez miękkość brzucha dotarł nią do ciepłej wilgoci ud.
– Jesteś pewna, Christy?
W odpowiedzi wygięła się do tyłu, zaciskając uda wokół jego dłoni.
– Adamie – szepnęła gorąco. – Adamie…
– Zaczekaj. – Pochylił się znowu i całując ją mocno w usta, oswobodził rękę. – Zaczekaj – powtórzył i zniknął.
Читать дальше