Dlaczego mam ochotę płakać? – myślała. Boże, gdyby taki człowiek jak on mógł mnie pokochać…
– Cari?
– Tak? – Spojrzała na niego pytająco.
Ich oczy spotkały się, a po chwili Blair zbliżył ku Cari głowę. Był to ich pierwszy pocałunek, w którym wyznali sobie miłość. Nie spieszyli się ani nie mówili o pożądaniu, delikatnie tylko szukali drogi do siebie.
Cari straciła zupełnie poczucie czasu. Ogarnęła ją bezbrzeżna radość. Czuła, że serce śpiewa jej z radości, a razem z nim cały świat. Jest przy niej Blair. Nikt więcej nie był jej potrzebny, o nikim więcej nie marzy…
W ich oczach odbijało się wszystko, co odczuwali i ogarnęło ją zdumienie, gdy w oczach Blaira odkryła swą własną radość. Tulił ją do siebie i gładził delikatnie jej włosy, a ona skryła twarz na jego piersi. Słyszała bicie jego serca. Czuła się trochę tak jak zagubione dziecko, które po długiej tułaczce odnalazło z powrotem dom.
Odnalazła spokój.
Odnalazła bezpieczne schronienie.
Odnalazła miłość.
Robiło się coraz ciemniej, nie mieli jednak ochoty się ruszyć. Noc była ciepła i Cari tuliła się do Blaira coraz mocniej.
– Cari? – szepnął w końcu.
– Tak? – dobiegł go cichy głos. – Powiedz mi, co cię tak dręczy? – Jego głos był pełen miłości. – Powiedz mi wszystko.
Czar prysnął. Uniosła głowę i napotkała pełne troski spojrzenie jego szarych oczu. Potrząsnęła przecząco głową.
– Dlaczego nie? – spytał, całując ją w czoło. – Posłuchaj
– rzekł niepewnym głosem, jakby szukał słów. – Łączy nas coś niezwykłego… Coś tak niezwykłego, że nie można tego zniszczyć przez brak szczerości. – Uniósł jej głowę do góry, przybliżając do niej twarz. – Gdy rozszedłem się z żoną, miała właśnie trzeciego kochanka. Zmieniała ich mniej więcej raz na kwartał. Przysięgłem sobie wtedy, że już nigdy nie pokocham żadnej kobiety. Ale spotkałem ciebie i zaufałem ci. Nie mam przed tobą żadnych tajemnic. Odpłać mi tym samym… Opowiedz mi wszystko.
Zaczęła ją ogarniać panika. Nie mogę przecież ryzykować, myślała. Nie zdobędę się na to, żeby postawić wszystko na jedną kartę. Zbyt kruche i cenne jest to, co nas łączy. Jak mogłabym potem żyć, widząc, że w oczach jego miłość zamienia się w podejrzliwość? Lepiej stąd wyjechać…
– Nie mogę – szepnęła.
– Dlaczego?
– Bo mi i tak nie uwierzysz.
– Zaufaj mi.
Potrząsnęła głową i wzięła go za ręce.
– Masz rację. Wiem, że to, co nas łączy, może okazać się…
– Urwała i dopiero po chwili mówiła dalej: – Będę tu jeszcze dwa dni, a potem wyjadę. I za nic w świecie nie chciałaby dostrzec w twoich oczach choćby cienia niedowierzania.
– Ale dlaczego byś miała coś podobnego dostrzec?
– To nie do uniknięcia. Przez półtora roku podważano moje kompetencje lekarza, co więcej, mówiono, że kłamię. Potrafię żyć, wiedząc, że i ty powątpiewasz w moje umiejętności, ale nie zmuszaj mnie, żebym swoją opowieścią skłonił cię do zarzucenia mi kłamstwa.
– A co ci każe przypuszczać, że ci nie uwierzę?
– Bo nikt mi nie wierzy – odparła i nerwowym ruchem obtarła oczy. – Półtora roku temu miałam jeszcze rodzinę, która była ze mnie dumna. Miałam też narzeczonego. Myślałam, że mnie kocha Opowiedziałam im wszystko, a oni naznaczyli mnie piętnem kłamcy, podobnie jak sędzia i prawnicy, jak wszyscy. – Spojrzała bezradnie na Blaira. – Czuję, że się w tobie zakochałam, lepiej wobec tego będzie, jeśli wyjadę.
– Nie chcesz więc ryzykować? Wybrałaś ucieczkę?
– Tak. Nie przeżyłabym po raz drugi czegoś podobnego.
– A jeśli poproszę cię o rękę, nie wchodząc w szczegóły twojej przeszłości? Zaniemówiła.
– Proszę cię, nie rób sobie żartów – szepnęła po chwili.
– Wcale nie żartuję. Rzucasz na mnie najgorsze podejrzenia, obrażasz mnie, i to tylko dlatego, że twoja rodzina okazała się wobec ciebie nielojalna. Nie dajesz mi żadnej szansy. A ja zakochałem się w tobie. Zupełnie zresztą nie wiem, jak się to stało. Cari, jesteś mi potrzebna. Nic mnie nie obchodzi, co wydarzyło się w przeszłości. Pragnę tej właśnie Cari, którą trzymam teraz za rękę.
– Ale… -zaczęła.
– Ale co? – zapytał z pasją. – Może chodzi ci o to, że byłem żonaty? Czy nie rozumiesz, że powinniśmy zapomnieć o tym, co było kiedyś? Że nie powinniśmy myśleć ani o mojej żonie, ani o twoim narzeczonym? Oni się już dawno przestali liczyć. Ważne jest tylko to, co dzieje się teraz.
– A co będzie, kiedy dowiesz się prawdy?
– Skoro mi nic nie chcesz powiedzieć, muszę podjąć ryzyko. Proszę cię tylko o jedno: zapomnij o przeszłości i wyjdź za mnie za mąż.
– To szaleństwo!
– Naprawdę tak uważasz? – Ściskał jej rękę coraz mocniej. – Szaleństwem jest twój brak zaufania, ale ja ci wierzę. Wierzę ci, bo cię kocham. Czy kochasz mnie na tyle, żeby mi zaufać?
– Nie! – Był to krzyk bólu i rozpaczy. Wyrwała mu dłoń. – Blair, proszę cię!
– Cari…
Zasłoniła twarz rękami.
– Czy nie widzisz, że moja miłość jest ciężarem? Naprawdę nie widzisz? Przecież nie mogę narażać cię na życie ze mną! Ja już moje przegrałam. Wcale mnie nie potrzebujesz. Kiedy tylko stąd wyjadę, będziesz dziękował losowi, że pozwolił ci uniknąć tego ślubu. – Spojrzała w dół. Wiedziała, że l nie potrafi sama pokonać skalistego zbocza. – Proszę – szepnęła – zabierz mnie do domu. Mam dosyć.
Zapadła cisza. Po chwili Blair wziął ją w ramiona.
– Jedźmy na bal – powiedział cicho. – Jeśli nie chcesz wyjść za mnie za mąż, zatańcz chociaż ze mną.
Bal trwał już w najlepsze, gdy pojawili się w sali. Cari czuła się oszołomiona i bardzo nieszczęśliwa. Jedynym jej marzeniem było schronić się w domu Bromptonów, wejść do łóżka i naciągnąć kołdrę na głowę. Blair nie wyraził jednak na to zgody.
Gdy tylko weszli do środka, Blaira powitały ze wszystkiej stron uśmiechy i powitania. Widać było, że jest ogólnie znany i lubiany. Ona zresztą też spotkała się z serdecznym przyjęciem. Młodzi ludzie sprawiali wrażenie zadowolonych, widząc ją bez laski. Od pierwszej chwili została zasypana zaproszeniami do tańca.
Blair jednak nie dopuszczał nawet myśli, aby mogła zatańczyć z kimkolwiek innym. Tego wieczoru Cari była jego własnością. Tańczyli jeden taniec po drugim i nie oddalała się od niego nawet na chwilę. W czasie przerw rozmawiał wesoło z sąsiadami z parkietu, lecz dawał wszystkim do zumienia, że on i Cari stanowią parę. Zręcznie też włączał j do rozmowy, tak że nawet nie zauważano jej milczenia i zamyślenia.
Koło północy Cari poczuła wielkie zmęczenie i ból w nogach. Blair zauważył, że z trudem chodzi.
– Zmęczona jesteś, kochanie? – zapytał cicho.
Kiwnęła głową. Wziął ją pod ramię, aby sprowadzić z parkietu i w tej właśnie chwili zawołano go do stołu, gdzie zostawił radio. Wzywał go szpital.
– To, zdaje się, naprawdę koniec naszego wieczoru – powiedział ze smutkiem. I miał rację.
– Pani Hitchins zawiadomiła nas przed chwilą, że pięć minut temu przejeżdżał obok nich samochód – relacjonowała pielęgniarka. – Pędził z niesamowitą szybkością, a po chwili usłyszeli straszliwy huk i łomot. Bob pojechał od razu zobaczyć, co się dzieje, a ona dała nam znać, żeby na wszelki wypadek był pan w pogotowiu.
– Jadę do szpitala – zawiadomił pielęgniarkę. – Chyba będę musiał polecieć samolotem – zwrócił się do Cari. – Hitchinsowie mieszkają około dziewięćdziesięciu kilometrów stąd, a drogi są tam fatalne. Wrócę więc do szpitala i zaczekam na znak od Boba, ale pani Hitchins jest rozsądna i nie robiłaby z pewnością alarmu bez potrzeby. – Przyjrzał się uważnie Cari. – A co ty zrobisz? – zapytał, widząc jej zmęczoną twarz. – Chyba nie masz siły tu zostać?
Читать дальше