Cooper uśmiechnął się do nieśmiałej blondynki, natomiast Brie wyszczerzył zęby do Priscilli.
– Jak się masz, Priss? Dawno cię nie widziałem.
– Miewam się doskonale – odparła oschłym tonem, a następnie zwróciła się do jego żony: – Gratuluję, Janet. Podobno spodziewasz się dziecka.
Cooper zmarszczył brwi. Jak zwykle przy takich okazjach panie zaczęły rozmawiać o ciąży i rodzeniu dzieci. W ich zachowaniu nie było nic niezwykłego, a jednak odniósł wrażenie, że Priscilla nie lubi żony Brica. Rozmawiała z nią bez zwykłego ożywienia, zerkając co jakiś czas w bok. Twarz miała zupełnie wypraną z emocji.
Cooper odpowiadał na pytania Brica, jednak ani na chwilę nie spuszczał oczu z jego żony. Wyglądała zupełnie normalnie. Mogła nawet wzbudzać sympatię. Ciekawe, czym naraziła się Priscilli? Musiało to być coś wyjątkowo przykrego, ponieważ brązowe oczy jego towarzyszki stały się lodowate.
Priscilla usiłowała zachować pozory dobrego nastroju. Opowiadała nawet ze śmiechem o przygodach niesfornych kociątek. Jednak kiedy Brie pochylił się nad żoną, po jej twarzy przemknął cień.
Brie! Dlaczego wcześniej nie zwrócił na niego uwagi?! Cooper poczuł się tak, jakby ktoś go zdzielił pięścią między oczy.
Dopiero teraz zrozumiał, że cała niechęć Priscilli nie dotyczyła niepozornej blondynki, która siedziała po przeciwnej stronie stolika, ale jej przystojnego męża.
Powoli wszystko zaczęło układać mu się w głowie. Miał rację, sądząc, że Priscilla boi się wysokich mężczyzn. Miał rację, sądząc, że ktoś ją skrzywdził. Inaczej nigdy nie wyszłaby za kogoś takiego jak David Neilson. Pomylił się tylko, gdy założył, że mąż był zarazem jej pierwszym mężczyzną.
Dopiero teraz przestraszył się swoich myśli. Wcale nie podobały mu się wnioski, do których doszedł. Jednak wszystkie elementy układanki, która nazywała się Priscilla Neilson, zaczynały doskonale do siebie pasować. Nawet to, że później zajęła się pracą z dziećmi mającymi problemy.
Niejasne pozostawało jedynie to, do czego posunął się Brie. Cooper spojrzał na jego pewną siebie minę i skrzywił się z pogardą. Mógł się tego domyślać.
– I właśnie wtedy weszłam po drabinie na dach, żeby ściągnąć kotka – ciągnęła Priscilla. – Miauczał żałośnie, schowany za kominem.
Brie wyciągnął przed siebie dłoń.
– Biedactwo. W tym momencie pięść Coopera uderzyła w stół.
Priscilla i Janet aż podskoczyły, kompletnie zaskoczone.
– Przepraszam. Nie wiedziałem, że już tak późno. Przecież czekają na nas dzieci, prawda, Priss?
Priscilla otworzyła usta, nie wiedząc, co powiedzieć. Cooper chwycił ją za ramię.
– Idziemy – oznajmił.
– Wobec tego spotkamy się na festynie – Brie zwrócił się bezpośrednio do Priscilli. – Zdaje się, że jesteśmy oboje w komitecie organizacyjnym.
– Za… zajmuję się tylko zawodami – zdołała jeszcze wyjąkać.
Priscilla nie protestowała, mimo iż Cooper niemal ciągnął ją do samochodu. Wiedziała, że dzieci doskonale poradzą sobie bez nich, ale miała już dość towarzystwa Brica z małżonką i nie obchodziło jej, co sobie pomyślą.
Zastanawiała się tylko, co mogło stać się Cooperowi. Pobladł nagle, a na jego czole pojawiły się kropelki potu. Wyglądał tak, jakby coś mu zaszkodziło.
Na pewno źle się poczuł, myślała. Wyszedł tak szybko, żeby nie okazywać przed tamtymi słabości.
Jednak o Cooperze można było powiedzieć teraz wszystko, tylko nie to, że jest słaby. Niemal niósł ją uczepioną jego ręki, roztrącając ludzi, których o tej porze wciąż przybywało. W końcu znaleźli się przy samochodzie. Cooper obejrzał się za siebie.
Otworzył drzwiczki i zaprosił Priss gestem do środka.
– Źle się czujesz?
Pokręcił głową i jeszcze raz wskazał skórzane siedzenie. Priscilla spełniła bez słowa jego polecenie. Usiadł obok i zastygł w pozie kamiennego posągu.
– Co się stało?
Ruszyli z piskiem opon. Priscilla chwyciła Coopa za rękaw, ponieważ przestraszyła się szybkości.
– Coop, jesteś pijany!
– Ja? Po dwóch piwach?
– Więc może masz klaustrofobię? Czasami, kiedy siedzę dłużej w szkole w ciasnym pokoju nauczycielskim…
– Nie mam żadnej klaustrofobii – przerwał jej. – I w ogóle nie jestem chory.
Priscilla westchnęła ciężko. Zamiast się uspokoić, zaniepokoiła się jeszcze bardziej.
– O co więc chodzi? Przez chwilę patrzył przed siebie w milczeniu.
– Chciałbym z tobą pogadać. Ale nie tam. – Wskazał dłonią za siebie. – I nie przy dzieciach. Może sprawdzimy, co słychać w domu, a potem jakoś się umówimy?
– Dobrze – odrzekła. Nie ma nic gorszego niż niepewność. Priscilla chciała dowiedzieć się jak najszybciej, co Coopera dręczy. Miała złe przeczucia, którym jednak nie potrafiła nadać żadnej konkretnej treści.
Może dlatego, że sama czuła się poruszona spotkaniem z Brikiem. Nie spodziewała się, że jego widok tak na nią podziała. Przez cały czas musiała uważać, żeby nie zdradzić się ze swymi prawdziwymi odczuciami.
W końcu zatrzymali się przed jej domem.
– Wiem, że chcesz sprawdzić, co z Mattem – po wiedział. – Ja zajrzę do Shannon. Jeśli wszystko będzie w porządku, spotkamy się za pół godziny na tyłach domu.
Mówił to tak smutnym, a jednocześnie stanowczym głosem, że znowu nie przyszło Priss do głowy, żeby protestować.
W domu panowała cisza. Przy drzwiach powitała ją jedynie Kleopatra. Priscilla zajrzała do sypialni, gdzie zastała śpiącego Matta. Cicho zamknęła drzwi i zgasiła światło na schodach. Zeszła na dół. Postanowiła sama odtworzyć przebieg spotkania.
W pokoju gościnnym znalazła dwie szklanki. Na jednej z nich, prawie pełnej, dostrzegła ślad od szminki. A więc to Shannon mówiła, a Mart słuchał i pił herbatę. Jedna poduszka leżała na dywanie, a druga na drewnianej podłodze obok kanapy. To znaczyło, że siedzieli daleko od siebie. Nie całowali się. Priscilla pogłaskała Kleopatrę i westchnęła z ulgą. Wszystko wskazywało na to, że spotkanie przebiegło spokojnie. Matt i Shannon doszli do porozumienia (chociaż nic wiedziała, na czym ono polegało) i jednocześnie nie pogrążyli się w odmętach seksu.
Spojrzała na zegarek. Minęło zaledwie dziesięć minut. W tej chwili myślała tylko o Cooperze. Co go dręczy? O co może mu chodzić?
Usiadła w fotelu, żeby przemyśleć wszystko spokojnie. Nie znała go wcześniej od tej strony. Nie sądziła, że podlega takiej huśtawce nastrojów. Janet! pomyślała. Może znał wcześniej Janet. Nie, to niemożliwe. Na początku zachowywał się tak, jakby widział ją po raz pierwszy. Słyszała od Joelli, że Brie sprowadził sobie żonę z innego stanu. Podobno była bardzo bogata. Jej ojciec miał fabrykę czy coś takiego…
Priscilla zmarszczyła brwi. Poczuła, że zabrnęła w ślepą uliczkę. Spojrzała na zegar. Czas dłużył się jej niemiłosiernie.
Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo zależy jej na Cooperze. Do tej pory wydawało jej się, że jest to tylko rodzaj erotycznego zauroczenia, z którego nie potrafi się wyzwolić. Jednak teraz zrozumiała, że po prostu go kocha. W innych okolicznościach ta myśl przeraziłaby ją zapewne, ale teraz myślała tylko o nim.
Wstała energicznie z fotela i ruszyła do wyjścia.
– Widzisz? To Orion.
– Ależ Cooper, to nie jest Orion.
– Naprawdę? Popatrz tam, to Hepacutruks. Wiąże się z nim pewna stara legenda…
– Nigdy nie słyszałam o takiej gwieździe.
Читать дальше